„Napadli na wyładowany zbożem statek z Genui i go opanowali. Potem ujrzeli wielki niczym forteca galeon, statek kupiecki wyładowany tkaninami i ten też bez trudu zdobyli. Po powrocie do Tunisu przekazali jedną piątą łupów należną władcy, resztę podzielili między siebie, po czym znów wypłynęli trzema okrętami w morze, kierując się ku wybrzeżom niewiernych” – tak uczony turecki Katab Czelabi opisał jedną z akcji braci Barbarossa.

Arudż, Hizir, Ilyas i Ishak przyszli na świat na wyspie Lesbos w latach 70. XV w. Wychowywano ich w wierze chrześcijańskiej, lecz przeszli na islam – jak wcześniej ich ojciec. Od 1458 r. wyspa Lesbos znajdowała się bowiem w posiadaniu Turków, więc możliwości zrobienia kariery mieli jedynie wyznawcy Proroka. 

Chłopcom w dzieciństwie nie brakowało okazji do nauczenia się żeglarskiego fachu. Ich ojciec – garncarz Jakub, mający za sobą służbę w tureckiej kawalerii – miał mały statek, którym czasami przewoził swoje wyroby. Bracia zamienili go w jednostkę piracką. Parę lat później stali się postrachem całej chrześcijańskiej Europy.

Islamscy piraci

Wojowniczy wyznawcy Proroka pojawili się na Morzu Śródziemnym kilkaset lat przed braćmi Barbarossa – po podboju Afryki Północnej w 708 r. W zdobytych miastach na wybrzeżu berberyjskim muzułmańscy piraci zaczęli budować i zbroić okręty. Francuzi nazywali ich później barbareskami, Anglicy – piratami berberskimi, a Hiszpanie i reszta katolickiej Europy po prostu Turkami lub Maurami.

Dwie pierwsze nazwy wzięły się od Berberów – koczowniczych ludów zamieszkujących góry Atlas i północną część Sahary. Jednak żaden z tych ludów w rzeczywistości nie odegrał znaczącej roli wśród pirackiej braci szalejącej na północnym wybrzeżu Afryki. Morscy rozbójnicy wywodzili się z różnych nacji, w tym również z chrześcijańskich państw Europy. Zdarzały się bowiem przypadki, że żądni zarobku Europejczycy zmieniali wiarę na islam i dołączali do piratów.

W roku 827 barbareskowie dotarli do Sycylii, a potem ich okręty wylądowały w Italii. Powagę sytuacji uświadomiło Europie dopiero splądrowanie Rzymu w roku 846. To był jednak najbardziej spektakularny atak barbaresków. Przez kolejnych kilkaset lat nie osiągnęli więcej. Czasem działali na własną rękę, czasem przechodzili na służbę większych państw muzułmańskich lub korzystali z gościny nadmorskich miast jak Algier, Tunis czy Trypolis. Rządzący nimi chętnie współpracowali z piratami, otrzymując udział w zyskach z ich rozbójniczej działalności w zamian za udostępnienie im portów i targów).

Wojna Mehmeda II o Morze Śródziemne

Tymczasem w XV stuleciu we wschodniej części Morza Śródziemnego nastąpiły wydarzenia, które znacznie wzmocniły siły i ambicje islamskie w regionie i utrudniły sytuację chrześcijańskiej Europy. 29 maja 1453 r. armia sułtana Mehmeda II szturmem zdobyła Konstantynopol i nie zamierzała na tym poprzestać. 

Młody władca miał wielkie ambicje. Chciał stworzyć „jedno imperium, z jedną wiarą i jednym monarchą”.  Od czasów starożytnych Rzymian żadnemu mocarstwu nie udało się objąć pełnej kontroli nad Morzem Śródziemnym. Plany Mehmeda II dały początek wielkiej wojnie. Ponadstuletnie walki były zacięte, ale opierały się głównie na zasadzie tzw. małej wojny: napadów na porty i fortece, wojen handlowych oraz ataków piratów i korsarzy. Piractwo uprawiali zresztą nie tylko muzułmanie, ale też chrześcijanie. Ciekawe, że mimo wielkiej aktywności morskich rozbójników na  Morzu Śródziemnym nie doszło do załamania handlu, żeglugi czy gospodarki.

W pewnym sensie te aktywności działały bowiem na zasadzie równowagi. Bez kupców i statków przewożących towary łupieżcza działalność piratów nie miałaby sensu. Z drugiej strony, piratom przeważnie nie chodziło o towary handlowe, lecz o złoto. Dlatego islamscy piraci często sprzedawali zagrabione produkty chrześcijańskim kupcom. I tak np. w 1621 r. algierscy piraci zaatakowali portugalski okręt z cennymi kruszcami i diamentami. Dzięki tej kradzieży wzbogaciła się jednak niemal cała Italia. Turcy, którzy niezbyt znali się na kamieniach szlachetnych, sprzedali je tam po bardzo niskiej cenie.

Początek historii braci Barbarossa

Bracia Barbarossa również zaczynali od handlu. Kiedy około dwudziestoletni młodzieńcy przejęli jednostkę ojca, kapitanem został Arudż – najstarszy z nich. Żeglując statkiem towarowym, czasami napadał na napotkane po drodze drobne jednostki kupieckie. W czasie jednej z takich wypraw natknął się jednak na przeciwnika silniejszego od siebie – galerę joannitów (później zwanych kawalerami maltańskimi). Ten zakon, powstały podczas wypraw krzyżowych, po upadku Jerozolimy utworzył własne, sprawnie zarządzane państwo. Rycerze szybko przesiedli się z koni na okręty i wkrótce stali się poważnym graczem na Morzu Śródziemnym, kontrolując handel we wschodniej części akwenu

W czasie walki z galerą joannitów zginął Ilyas, a ranny Arudż został pojmany. Rycerze przykuli go do wiosła. Trzy lata przebywał w niewoli. Prawdopodobnie został wykupiony, choć krążyły też pogłoski, że uwolnił go w wyniku przeprowadzonej akcji młodszy brat – Hizir.

Tak czy inaczej, Arudż nie zmarnował lat spędzonych w niewoli. Były dla niego lekcją tego, jak powinna wyglądać prawdziwa wojna na morzu. Bracia postawili sobie cel: po pierwsze pomścić śmierć Ilyasa, a po drugie zostać postrachem Morza Śródziemnego. Jednak nie czuli się jeszcze gotowi na powtórne spotkanie z joannitami, dlatego postanowili wyruszyć na zachód. 

Zdobycie skarbca papieża

W pierwszych latach XVI w. wstąpili na służbę emira Tunisu. W zamian za udział w zyskach pozwolił im utworzyć bazę operacyjną, w której piraci przygotowywali się do kolejnych podbojów. Na swoje wielkie chwile musieli poczekać do 1504 r. Wtedy to przeprowadzili brawurową akcję, napadając u wybrzeża Elby na dwie olbrzymie papieskie galery wypełnione kosztownościami. Okręty były tak potężnie uzbrojone, że nie obawiały się żadnego zagrożenia. Gdy więc zza skalistego cypla wyłoniła się galeota, czyli mały okręt wiosłowo-żaglowy liczący 60 ludzi, nikt nie zwrócił na nią uwagi.

W otwartej walce na morzu galera bez trudu zmiotłaby galeotę z fal. Lecz piraci wcale nie planowali wdawać się z papieską załogą w otwartą walkę. Wykorzystując jako osłonę skalistą wysepkę, galeota przemknęła za rufę galery, potem wzdłuż burty i po chwili piraci wskakiwali już na pokład!

Abordaż przebiegł tak szybko i brutalnie, że chrześcijańscy żołnierze, mimo przewagi liczebnej, szybko skapitulowali. Wkrótce zza mgły wynurzyła się druga galera, a piraci powtórzyli swój manewr z podobnym skutkiem. Ten odważny wyczyn sprawił, że o braciach Barbarossa usłyszał cały świat, a piraci coraz śmielej zaczęli napadać na statki kursujące między Hiszpanią a Italią. Jednego miesiąca udało im się uprowadzić aż 23 okręty!

Napadali zawsze z zaskoczenia szybkimi i lekkimi okrętami. A w przeciwieństwie do chrześcijan, swoją załogę kompletowali z wolnych ludzi, więc nie musieli obawiać się buntu na pokładzie.

Arudż zwany Srebrnorękim

Zachwycony sukcesami Arudża algierski bej oddał mu na siedzibę wyspę Dżerbę. Ale ambitny pirat w 1512 r. postanowił zdobyć Bidżaję – jeden z najważniejszych portów w Afryce Północnej, zajęty przez Hiszpanów dwa lata wcześniej. Chciał utworzyć tam nową bazę, bo Dżerba wydawała się zbyt oddalona od handlowych szlaków. W czasie szturmu Arudż został poważnie ranny – kula odstrzeliła mu lewe ramię. Pirat zastąpił je srebrną protezą, zyskując przydomek „Srebrnoręki”. 

Swoich sił Arudż próbował jeszcze w 1513 i 1514 r., ale nie udało mu się zdobyć portu. Za to w 1516 r. przy pomocy lokalnych sił i janczarów posłanych przez Turków odbił Algier, od 1510 r. zajęty przez Hiszpanów. „Srebrnorękiemu” wciąż jednak było mało. Arudż zamordował emira i sam mianował się sułtanem Algieru. Tyle że miejscowi (w tym pozostający tam chrześcijanie) go nie zaakceptowali. Zaczęli knuć spisek przeciw Arudżowi. Ten ich ubiegł – przywódców spisku pojmano i zabito.

Zamordyzm stosowany przez pirata sprawił, że mieszkańcy szybko zatęsknili za stacjonującymi w mieście hiszpańskimi garnizonami. Nie próżnował także król Hiszpanii Karol I. Wiosną 1518 r. posłał swoje wojska przeciw znienawidzonym piratom. „Srebrnoręki” i jego brat Ishak zginęli w walce

Jednak w grze pozostał jeszcze Hizir. Nie zamierzał długo opłakiwać braci. Postanowił wykorzystać kapitał, który wcześniej razem zdobyli. Wrócił więc do Algieru i przejął władzę po zmarłym Arudżu. Tym razem miejscowe elity nie protestowały, być może obawiając się, że ich bunt ponownie zostanie krwawo stłumiony. Hizir okazał się bowiem jeszcze okrutniejszym władcą niż Arudż. Mimo despotycznych rządów doprowadził jednak do rozwoju gospodarczego miasta, które stało się głównym ośrodkiem portowym na Morzu Śródziemnym.

Zemsta Hizira Rudobrodego

Zagrożenie ze strony Hiszpanów wcale nie ustąpiło, dlatego Hizir – zwany wtedy Barbarossą, czyli Rudobrodym – znalazł kolejnego potężnego sojusznika. Władca Algieru przyjął bowiem zwierzchnictwo sułtana Turcji Selima I Groźnego. Krok ten okazał się dla niego bardzo opłacalny. Sułtan zapewnił mu swoją pomoc, nadał tytuł bejlerbeja (beja nad bejami) Algieru oraz wysłał tysiąc janczarów, z których Rudobrody utworzył gwardię. Przy takim wsparciu piraci ponownie wyruszyli do walki. 

Najpierw Barbarossa postanowił zdobyć hiszpańską twierdzę na wysepce Penon, która blokowała wejście do portu w Algierze. Pozbawiona wsparcia załoga szybko się poddała, a jej komendant został zachłostany na śmierć na centralnym placu miasta. 

Chociaż walczył z Hiszpanami w Afryce, Barbarossa nie zrezygnował z łupieżczych wypraw na statki u wybrzeży Francji, Włoch i Półwyspu Iberyjskiego. W przeciwieństwie do brata, był rozważnym strategiem i nigdy nie atakował, gdy nie miał wyraźnej przewagi. Przewyższał także porywczego Arudża inteligencją.

Chrześcijańska Europa znów była bezradna wobec ataków kolejnego uzdolnionego pirata. Dlatego w 1530 r. cesarz Karol V zwrócił się o pomoc do Andrei Dorii. Ten utalentowany dowódca floty służył dla Genui. Cesarz oddał mu najsilniejszą eskadrę w zachodniej części Morza Śródziemnego. Miał poskromić Barbarossę. 

Lecz nadzieje cesarza się nie spełniły: w następnym roku Rudobrody pokonał Dorię. Sułtan Sulejman w dowód uznania mianował pirata admirałem osmańskiej floty i głównym zarządcą Afryki Północnej. Zobowiązał też Rudobrodego do zbudowania tureckich sił morskich z prawdziwego zdarzenia. Flota zawsze była najsłabszym ogniwem sułtańskiej armii. Jednak Barbarossie wystarczył niespełna rok, by odmienić ten stan rzeczy. Osobiście nadzorował remont i budowę okrętów

W 1534 r. z pomocą janczarów zdobył Tunis, który dotąd stanowił lenno Hiszpanii. Tym samym kontrolował już dwa najważniejsze porty w Afryce Północnej. 

Z każdym dniem flota Barbarossy rosła w siłę, a chrześcijańska Europa wciąż nie znalazła nikogo, kto mógłby ją powstrzymać. Był to szczytowy okres kariery najsłynniejszego pirata na Morzu Śródziemnym. W islamskim świecie już uchodził za żywą legendę.

Co więcej, pojawiał się na dworach europejskich! Kiedy na czele swej floty przybył do Tulonu i Marsylii, sam francuski król Franciszek I czynił wobec niego honory. W tym czasie Francja i Hiszpania toczyły między sobą wojnę, a wielki pirat wydawał się królowi idealnym sojusznikiem. Efektem tych dyplomatycznych zabiegów było podpisanie w 1536 r. tzw. bezbożnego sojuszu, na mocy którego Sulejman zobowiązał się pomóc Franciszkowi w wojnie z Karolem V.

Król Francji tak tłumaczył swój sojusz z bądź co bądź innowiercami: „Nie przeczę, że chcę widzieć Turka potężnego i gotowego do wojny, ale robię to nie dla siebie – gdyż to niewierny, a my wszyscy jesteśmy chrześcijanami – ale by osłabić potęgę cesarza i przysporzyć mu wydatków, i dodać otuchy wszystkim władcom, którzy obawiają się takiego groźnego wroga”.

Kontratak joannitów

W 1535 r. Hiszpanie i Andrea Doria przygotowali kolejną wyprawę przeciw Barbarossie. Latem flota chrześcijańskich państw wyruszyła w kierunku Tunisu. Była to też pierwsza poważniejsza ekspedycja, w której udział wzięli również joannici

W swojej twierdzy na Rodos przez ponad dwa stulecia stawiali czoła kolejnym najazdom osmańskich Turków. W końcu w 1522 r., osamotnieni w walce z umacniającą się armią sułtana, po sześciu miesiącach oblężenia skapitulowali (flotę sułtańską w czasie tego oblężenia wspierał właśnie Hizir Barbarossa).

Joannici jednak nie zniknęli, lecz przenieśli się na Maltę. Strategicznie położona, była dobrym punktem do wypraw na porty północnej Afryki i flotę piratów berberyjskich. Joannici organizowali własne wyprawy, które miały głównie łupieżczy charakter, ale pomagali też wojskom państw chrześcijańskich.

Cesarz Karol V osobiście dowodził wyprawą, której nadano charakter nowej krucjaty. Chrześcijanie w jeden dzień zdobyli twierdzę La Gulette, która broniła wejścia do Tunisu. Mury twierdzy zbombardowała „Święta Anna” – wielka karaka joannitów i zarazem największy okręt wojenny w tamtych czasach. Chrześcijanie urządzili w zdobytym mieście rzeź, mordując i plądrując. 

Cesarz popełnił jednak błąd: nie wierzył, że Barbarossa zdoła odbudować swoją flotę i pozwolił piratowi na ucieczkę do Algieru. Ta decyzja szybko się zemściła, bo już rok później piraci próbowali odzyskać port. Ponownie jednak kluczową rolę odegrali kawalerowie maltańscy, którzy pomogli miastu odeprzeć atak. Rudobrody, zmuszony do odwrotu, odpłynął do Konstantynopola, by znów pełnić obowiązki admirała osmańskiej floty. 

Triumf Rudobrodego

Egzaminem okazał się dla niego 1538 r., gdy powstała Liga Święta – sojusz pomiędzy papiestwem, cesarzem, joannitami, Genuą i Wenecją. Była to odpowiedź na nieustanne ataki francusko-tureckiej floty. Dowództwo ponownie powierzono Dorii, którego flota miała nad turecką liczebną przewagę. Jego eskadra liczyła 302 statki, Barbarossy zaledwie 122.

Statki Ligi Świętej spotkały się 22 września 1538 r. w okolicach Korfu. Okręty osmańskie zakotwiczyły w zatoce, której broniły działa fortu Preweza. Przez kilka dni obie strony czekały na kolejny ruch wroga. Doria obawiał się porażki w walce na ufortyfikowanej wyspie. Barbarossa nie mógł wypłynąć na otwarte morze, nie narażając się na ostrzał z wrogich galer. 

Pierwszy ruch wykonał Doria, który zdecydował się wylądować na wyspie. Szczęście nie było jednak po jego stronie, bo właśnie wtedy zerwał się niekorzystny wiatr. Postanowił więc zrezygnować z tego pomysłu i trzymać się wcześniejszego planu wywabienia Turków na otwarte morze. Nocą zainscenizował atak na port w Lepanto – pewny, że Barbarossa przybędzie tureckiej załodze z pomocą.

Rankiem Doria ujrzał nadpływające wrogie okręty. Lecz wiatr znów pomógł Turkom, unieruchamiając największy wenecki okręt uzbrojony w ciężkie działa. Barbarossa zaatakował ten statek, a następnie wdał się w kilkugodzinną walkę z przybyłymi mu z pomocą jednostkami. Mimo iż Liga Święta dysponowała liczniejszą flotą, Barbarossie udało się do wieczora rozbić siły Dorii. 

Liga Święta rozpadła się, a zwycięstwo pod Prewezą zapewniło Turkom panowanie na Morzu Śródziemnym na ponad 40 lat. „Nigdy wcześniej nie stoczono na morzu tak wspaniałej bitwy trwającej od przedpołudnia do zachodu słońca” – napisał później kronikarz Katab Czelabi.

W 1540 r. podpisano układ pokojowy między Turcją i Wenecją, a Europa zaprzestała dalszych walk z Rudobrodym. Cesarz Karol V zaproponował mu nawet przejście na jego stronę, lecz pirat zdecydowanie odmówił. Także dumna Genua wolała zapłacić mu wysoki haracz w zamian za bezpieczeństwo niż podjąć kolejną próbę walki. 

Ostatni taki pirat-admirał

W 1545 r. osławiony admirał ottomański udał się na zasłużoną emeryturę i osiadł w willi na północnym skraju Bosforu. W wolnym czasie zajął się spisywaniem wspomnień. Rok później zmarł, otoczony sławą. „Na jego widok chrześcijańskie statki poddawały się bez walki, a marynarze rzucali się do morza. Miał w zanadrzu ponoć niezliczoną ilość forteli, cechowało go wyrafinowane okrucieństwo i wybuchowy temperament. Przepłynął tysiące mil, nikt więc nie znał morza lepiej od niego” – pisał Roger Cowley, autor książki „Morskie imperia”. 

Sułtański architekt Sinan zbudował Rudobrodemu mauzoleum. Przez lata żeglarze, w tym chrześcijanie, zatrzymywali się w tym miejscu, by oddać hołd wielkiemu żeglarzowi. Jednak chrześcijańska Europa przede wszystkim odetchnęła z ulgą. Co prawda nie brakło kolejnych piratów, ale ich podboje nie zagrażały już kontynentowi w takim stopniu jak za panowania Barbarossy. Żaden dowódca nie miał takich talentów.