Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi. Kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta – nakazuje Koran w Surze 47. Wprawdzie interpretacja tego, co głosi święta księga, bywa rzeczą umowną. Np. wedle arabisty prof. Janusza Daneckiego Koran nie nakazuje wprost ścinania niewiernych. Faktem jest jednak, że terroryści z krajów muzułmańskich tak właśnie uśmiercali zakładników.

Już pod koniec lat 90. ubiegłego wieku w internecie zaczęły krążyć zdjęcia i filmy, pokazujące egzekucje serbskich cywilów w Bośni i rosyjskich żołnierzy w Czeczenii. Muzułmańscy bojownicy zabijali ich przez obcięcie głowy. Jednak cały świat o tej barbarzyńskiej metodzie likwidowania niewiernych dowiedział się dopiero w lutym 2002 r. Wówczas przed obiektywem kamery ścięto głowę dziennikarzowi „Wall Street Journal” Danielowi Pearlowi, uprowadzonemu wcześniej w Pakistanie przez terrorystów z Al-Kaidy.

Średniowieczny sposób zabijania skazańców, wyeksponowany w mediach, szokował i przyciągał uwagę widzów. Za jego pomocą terroryści okazywali swą bezwzględność i siłę, a jednocześnie zastraszali wrogów. Zachód zaś przekonywał się, że zamierzchła przeszłość może powrócić w każdej chwili.

Tamerlan kazał sypać kopce ze ściętych głów

Mroczna tradycja obcinania głów wrogom i późniejszego ich eksponowania ludy muzułmańskie przejęły od cywilizacji starożytnych. hoć można powiedzieć, że twórczo go rozwinęły. Prekursorem i mistrzem tego sposobu terroryzowania przeciwników był założyciel środkowoazjatyckiego imperium Timur, nazywany też Tamerlanem.

Chcąc uchodzić za dobrego muzułmanina, w stolicy swego państwa Samarkandzie zbudował dziesiątki meczetów. To nie przeszkadzało mu dokonywać masowego ludobójstwa na braciach w wierze z innych krajów. Do legendy przeszło to, co w październiku 1400 r. uczynili żołnierze Timura na jego rozkaz z mieszkańcami leżącego w Syrii miasta Aleppo. Ze ściętych wówczas 20 tys. głów zbudowali kopiec wysokości 10 m i 20 m obwodu. W lipcu następnego roku po zdobyciu Bagdadu siepacze Tamerlana, wedle zapisów kronikarzy, wznieśli wokół spustoszonej metropolii 120 podobnych kopców. Wiedząc już, do czego zdolny jest Timur, mieszkańcy kolejnych miast woleli poddawać się bez walki.

W Polsce w walce z egzotycznymi wrogami, Mongołami, w XIII w. stracił głowę śląski książę Henryk. Potem doświadczył tego król Władysław III Warneńczyk w XV w., walcząc z Turkami. Zbytnio ufając obietnicom papieskiego legata, wyprawił się na czele krucjaty przeciw osmańskiemu imperium, co dosłownie kosztowało go głowę. Wedle tureckiego dziejopisa Chodży Effendiego, relacjonującego przebieg bitwy pod Warną: „janczar imieniem Kodża Chazer dzielnym natarciem ranił mu konia, zwalił na ziemię wychowańca piekła, uciął nikczemną głowę i przynosząc ją padyszachowi, pochwały, względy i hojną nagrodę osiągnął”. Chodża Effendi zanotował też, że królewską głowę sułtan Murad II zabrał ze sobą: „do Burssy, przedtem stolicy państwa, aby na widok pospolitego ludu była tam wystawiona”. Aby się nie zepsuła, trzymano ją zanurzoną w garnku z miodem.

Ścięcie głowy to okrutny pokaz siły

Tradycję okazywania ludowi swojej siły za pomocą takich demonstracji tureccy władcy kultywowali przez następne stulecia. Zaś im głowę bardziej sławnego wroga mogli wystawić na publiczny widok, tym większy zdobywali szacunek. Dlatego z taką zaciekłością przez wiele lat polowano na hospodara wołoskiego Włada III Palownika, zwanego Drakulą. Ów zasłynął tym, że podczas wojny z Imperium Osmańskim, kiedy wojska Mehmeda II maszerowały na stolicę Wołoszczyzny Targoviste, napotkały na swej drodze las pali. Wbito na nie ponoć ok. 20 tys. tureckich jeńców. Widok ten tak podłamał morale sułtańskiej armii, że odstąpiono od oblężenia.

Przez następne piętnaście lat Turcy wielokrotnie usiłowali zgładzić Włada III. Udało się to im dopiero pod koniec 1476 r. w zasadzce zastawionej pod Bukaresztem. Niewielki oddział towarzyszący Drakuli został rozbity, a on sam zginął. Wkrótce jego głowa w garnku z miodem trafiła na dwór w Stambule, gdzie wystawiano ją przez lata.

Wśród wielu takich trofeów zdobytych na niewiernych, które często wieszano nad bramami w tureckiej stolicy, znalazła się też głowa hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego. Polskiemu dowódcy obcięto ją w 1620 r. po przegranej bitwie pod Cecorą. Na znak triumfu powieszono ją nad wejściem do sułtańskiego pałacu. Wisiała tam przez ponad dwa lata, nim wykupiła ją żona Żółkiewskiego Regina. Zapłaciła za nią mieszkiem srebrnych dukatów, ważącym tyle samo, co hetmańska głowa.

Ścięta głowa u Sienkiewicza

O muzułmańskich zwyczajach Europejczycy mieli okazję zapomnieć, gdy Imperium Osmańskie wyparto na obrzeże ich kontynentu. Świat islamski popadł w gospodarczy i kulturowy regres. Jedynie z rzadka wydarzenia w odległych krajach, zdobywające nagle rozgłos, przypominały ludziom o coraz odleglejszych czasach.

Miłośnicy powieści Sienkiewicza zapewne pamiętają, jak wielkim szokiem dla Stasia Tarkowskiego był widok obciętej głowy generała Charlesa Gordona. Pisarz uchwycił wtedy jedynie to, co wówczas czuła niemal cała Europa. Oto w Sudanie wybuchła muzułmańska rebelia, wzniecona przez religijnego przywódcę, zwanego Mahdim. Jego wojownicy – po rocznym oblężeniu – w styczniu 1885 r. zdobyli miasto Chartum. Dowodzącego obroną generała Charlesa Gordona pozbawiono głowy. „Mahdi nakazał umieścić głowę między gałęziami drzewa przy głównej drodze, a wszyscy przechodnie rzucali w nią kamieniami” – zapisał autor biografii generała Lytton Strachey.

„Staś stracił w tej chwili wiarę w Anglików. Dotychczas mniemał naiwnie, że Anglia za najmniejszą krzywdę wyrządzoną jednemu z jej obywateli gotowa jest zawsze do wojny z całym światem” – zapisał Sienkiewicz. Jednak imperialna Wielka Brytania rzeczywiście nie puszczała płazem takich zniewag. Po trzynastu latach wojny Anglicy zdobyli stolicę mahdystów Omdurman leżącą nieopodal Chartumu. Zburzyli w odwecie za ścięcie Gordona miasto i zabili jakieś dwadzieścia tysięcy Arabów. Ta hekatomba przekonała muzułmański świat, aby nie kultywował swych dawnych obyczajów.

Egzekucje, które mają wzbudzać strach

Dopiero obecnie renesans islamskiego ekstremizmu przywrócił do łask zwyczaj dekapitacji niewiernych. Po Danielu Pearlu bojownicy Al-Kaidy, używając maczet, ścięli m.in. latem 2004 r. w Iraku uprowadzonych tam Amerykanów: Paula Johnsona i Nicka Berga. Potem w październiku 2004 r. taki sam los spotkał brytyjskiego inżyniera Kennetha Bigleya. 

Za każdym razem świat Zachodu zamierał z przerażenia. Ale też okazywał tym wydarzeniom niezdrowe zainteresowanie, wręcz fascynację. Film nakręcony podczas egzekucji Bigleya trafił do internetu. W zaledwie tydzień z jednej tylko witryny ściągnięto go ponad milion razy. Podobnie stało się z kolejnymi filmami,, m.in. ISIS, w następnych latach. Odkąd świat stał się medialną wioską, barbarzyńskie sposoby walki okazują się efektowne i efektywne. Podobnie jak przed wiekami budzą grozę i strach. A o to przecież terrorystom chodzi.