Każdy turysta, który przybywa dziś do Stambułu, w drodze z lotniska do centrum przejeżdża obok gigantycznych murów. To pozostałości umocnień, które zobaczyli osmańscy żołnierze. W wielkanocny poniedziałek, 2 kwietnia 1453 r., ustawili pod nimi swoje machiny oblężnicze. Czekali tylko na sygnał do ataku. Mury chroniące ówczesny Konstantynopol, stolicę wschodniorzymskiego cesarstwa, miały ponad 20 km długości. Były nie lada przeszkodą, dlatego Turcy użyli 15 par wołów, żeby przyciągnąć ze sobą gigantyczną, jak na owe czasy, armatę. 

Miotała kule ważące 600 kg. Artyleria była oczkiem w głowie sułtana Mehmeda II. Młody władca Imperium Osmańskiego liczył, że skruszy mury skądinąd słabo już bronionego Konstantynopola. 

Nieufność Bizancjum wobec Zachodu

Ta sztuka nie udała się w 1422 r. Muradowi II, ojcu Mehmeda. Dlatego młody władca bardzo starannie przygotowywał swoją armię. Skorzystał przy tym z wiedzy zachodnich murarzy, ludwisarzy i inżynierów. Plany ataku na fortyfikacje Konstantynopola pomógł mu prawdopodobnie stworzyć Ciriaco z Ankony. Mehmedowi sprzyjała też rozpowszechniona w Europie opinia, że jest niedoświadczonym młokosem „nurzającym się w rozpuście”. Europa lekceważyła więc zagrożenie ze strony Turków Osmańskich. Do Konstantynopola przybyły Grekom na pomoc tylko 2 galery z 700 genueńskimi żołnierzami. 

Inna sprawa, że bizantyjskie elity z niechęcią myślały o ewentualnej pomocy Zachodu. Jak pisze niemiecki historyk Franz Babinger, w pamięci Greków nie zatarły się jeszcze wspomnienia krucjaty z 1204 r. Jej rzeczywistą ofiarą stali się nie muzułmanie, ale złupiony doszczętnie przez krzyżowców Konstantynopol. Dlatego, spodziewając się ataku armii Mehmeda, Bizantyjczycy wciąż bardziej obawiali się latynizacji niż islamizacji. Na łacińskie nabożeństwo, odprawione w kościele Hagia Sophia przez wysłannika papieża, lud miał zareagować krzykami: „Lepszy turecki turban niż papieska tiara!”. 

Upadek Konstantynopola

W ów wielkanocny poniedziałek basileus Konstantyn XI bronił więc stolicy z zaledwie 9-tysięczną załogą. Armia Osmanów była znacznie większa. Według szacunków kronikarza Michała Dukasa mogła liczyć nawet 250 tys. żołnierzy! Trudno się więc dziwić, że cesarz Konstantyn pokładał wiarę w potężnych umocnieniach i czymś jeszcze. Wejścia do portu, położonego w głęboko wcinającej się w ląd Zatoce Złotego Rogu, bronił żelazny łańcuch. W razie potrzeby rozciągano go między brzegami na grubych drewnianych palach. Mógł mieć decydujące znaczenie, bowiem od zachodu z Gallipoli nadpłynęła wielka osmańska eskadra licząca 300 statków. 

Mehmed przechytrzył jednak Greków i postanowił przetransportować flotę lądem! Drogę do rzeki, wpływającej do Złotego Rogu od północnego wschodu, wyłożono deskami i posmarowano zwierzęcym łojem. Przeciągnięto tamtędy statki, które z łoskotem wpadały do zatoki na oczach osłupiałych obrońców. Choć nie doszło do morskiej bitwy, był to jeden z decydujących momentów, który przypieczętował zgubę miasta.

Ostateczny szturm nastąpił 29 maja. Mieszkańcy Konstantynopola bronili się dzielnie, ale w końcu ulegli. Osmanie wdarli się do miasta przez wyłom w murach. Mehmed zezwolił na jego splądrowanie. Okradano pałace i kościoły, a mieszkańców brano w jasyr. Kiedy sułtan wkroczył triumfalnie do miasta, pierwsze kroki skierował do kościoła Hagia Sophia, gdzie stanął na płycie ołtarza i odmówił modlitwę. Inny muzułmanin z ambony odczytał wyznanie muzułmańskiej wiary, ogłaszając, że nie ma Boga oprócz Allaha, a Mahomet jest jego Prorokiem. Hagia Sophia stała się Aya Sofyą, świątynią islamską. Kończyła się trwająca 1000 lat potęga Bizancjum.

Chrześcijańska Europa, do której uciekło wielu uczonych i artystów, nie zdobyła się na próbę odbicia Konstantynopola, chociaż nawoływał do tego papież. Tymczasem zwycięstwo Mehmeda II, odtąd nazywanego Zdobywcą, stanowiło dopiero zapowiedź triumfalnego pochodu islamu ku Europie. Mehmed zadbał, by o klęsce wschodnich chrześcijan dowiedział się cały świat. Na jego rozkaz odnaleziono ciało cesarza Konstantyna. Odcięto mu głowę, by w specjalnej szkatule obwozić ją po muzułmańskich krajach w dowód zwycięstwa islamu. Bo – jak zauważa Jerzy S. Łątka, znawca historii Osmanów – to właśnie szerzenie islamu ogniem i mieczem było głównym spoiwem i siłą napędową państwa osmańskiego.

Dynastis Wielkich Seldżuków

Kolebką tureckich ludów, które stworzyły w Anatolii zręby dynastii rządzącej Imperium Osmańskim przez 600 lat, były stepowo-górskie tereny znajdujące się na północ od chińskiego Wielkiego Muru. Leżały nad jeziorami: Aralskim, Bajkał i Bałchasz. To stamtąd w VI w. koczownicze plemiona Oguzów ruszyły w głąb Azji Środkowej i w stronę Europy Wschodniej.

Protoplaści sułtanów – najpierw seldżuckich, a później osmańskich – byli animistami: czcili ziemię, niebo i wodę. W drodze na południe i na zachód w stronę Azji Mniejszej mieli kontakt z różnymi religiami (m.in. z buddyzmem, judaizmem i chrześcijaństwem). Jednak ostatecznie wybrali islam, który po śmierci Mahometa (632) zdążył się już rozpowszechnić w świecie arabskim. Koczownicy z Wielkiego Stepu zaczęli się stykać z islamem w VIII stuleciu w wyniku ekspansji Mongołów, którzy zepchnęli ich na południowo-zachodnie krańce Azji sąsiadujące z arabskim kalifatem.

„Turcy przejęli prowadzenie świętej wojny od usatysfakcjonowanych swoimi zdobyczami i nieco już zgnuśniałych Arabów – mówi dr Piotr Nykiel z Katedry Turkologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Przestrzegałbym jednak przed upraszczaniem roli islamu i sprowadzaniem jej tylko do aspektu świętej wojny. W początkowym okresie budowy państwa osmańskiego religia ta i ogólnie kultura muzułmańska stanowiły też pozytywny czynnik, przyciągający do Turków prostych mieszkańców ziem Bizancjum”.

Jeden ze szczepów tureckich plemion, nazywany od imienia jego wodza seldżuckim, w 1040 r. utworzył własne państwo i dynastię Wielkich Seldżuków. Zaczął zbliżać się do terenów w Azji Mniejszej, które należały do Bizancjum. Jak wskazuje dr Nykiel, seldżucka święta wojna zaczęła się, gdy wnuk Seldżuka Tuğrul Bej (1037–1063) zabronił współplemieńcom napadania muzułmańskich sąsiadów i wskazał chrześcijan jako cel. Słabnące Bizancjum nie było w stanie skutecznie oprzeć się tureckiej nawale. Najpierw upadło Erzurum i Ani. Potem w 1071 r. doszło do bitwy pod Manzikertem, po której ziemie chrześcijan stanęły przed Seldżukami otworem. 

W szczytowym okresie ich imperium sięgało od Afganistanu po Morze Śródziemne. „Już wtedy Turcy mogli definitywnie przesądzić o losach Bizancjum, ale ówczesnemu sułtanowi seldżuckiemu Alp Aslanowi brakło obycia politycznego i spójnej wizji rozwoju i ekspansji swojego państwa” – uważa dr Nykiel. Sułtanat seldżucki nie zmiażdżył Bizancjum, ale podbił Ziemię Świętą. Wtedy nastał czas wypraw krzyżowych, które europejscy chrześcijanie organizowali z myślą o odbiciu miejsc świętych z rąk muzułmanów. Ta idea jednak się wypaliła, a w miejsce Turków Seldżuckich pojawili się jeszcze groźniejsi Turcy Osmańscy. 

Początki Imperium Osmańskiego

W wyniku ciągłych wojen, a także buntu wciąż koczujących na stepach Oguzów, którzy zasilali dotąd armię sułtana, historia potęgi państwa Wielkich Seldżuków kończy się na panowaniu Sandżara, który umiera w 1157 r. Ich ranga spada, nadchodzi czas Osmanów.

Osman był przywódcą osiadłego w Anatolii tureckiego szczepu, któremu Seldżucy oddali w lenno miasteczko Sogüt. Podboje zaczął w 1291 r. Osiem lat później ogłosił niezależność od Seldżuków, zdegradowanych już do roli wasali przez Mongołów i dogorywających do XIV w. w Anatolii. 

Jak przekonuje dr Nykiel, Osmanowie byli początkowo zbyt słabi, by samodzielnie stanowić istotne zagrożenie nawet dla tak już nadwątlonego przeciwnika, jak Bizancjum. Ich atut stanowiło jednak położenie. Granicząc z chrześcijanami, przyciągali do siebie z całego muzułmańskiego świata rzesze ochotników (tzw. gazich), którzy pragnęli polec za wiarę. Ich potęga rosła więc dzięki religijnym podbojom. W ciągu stulecia Osman, a potem jego syn Orchad i wnuk Murad stworzyli silne państwo, które w końcu zaczęło poważnie zagrażać wschodniorzymskiemu cesarstwu.

W 1326 r. Osmanowie zdobyli Bursę, która stała się ich pierwszą stolicą. W 1361 r. przenieśli siedzibę władcy do Adrianopola. Co ciekawe, ciągła ekspansja i konieczność mieszania się z miejscową ludnością sprawiły, że w XIII w. ludność pochodzenia tureckiego stanowiła już tylko około 10 proc. mieszkańców Anatolii. Po podboju prowincji arabskich, perskich i europejskich potomkowie dawnych tureckich koczowników stali się mniejszością. Ludność Imperium Osmańskiego tworzyli wtedy także Grecy, Słowianie, Arabowie, Ormianie i Żydzi. Wszyscy oni, również  tzw. poturczeni Polacy (czyli ci, którzy przeszli na islam), czuli się Osmanami.

Pojęcie narodu osmańskiego

„W państwie Osmanów nie przetrwało zbyt wiele cech rdzennych plemion tureckich. Z czasem życie religijne zdominowane zostało przez język i obyczaje arabskie, zaś w sferze kultury silnie zaznaczyły się wpływy perskie” – przekonuje dr Nykiel. Powstało pojęcie swoistego narodu osmańskiego, będącego konglomeratem kultur i narodów funkcjonujących na terenie imperium.

Najwyraźniej widać to po zdobyciu Konstantynopola. „Zapoczątkowuje ono nowy styl panowania osmańskich padyszachów – tłumaczy Jerzy S. Łątka. – Sułtan czuje się odtąd sukcesorem bizantyńskiego cesarza, a elity uważają się za spadkobierców Bizancjum, choć różniła ich religia”. Mehmed II przejmuje na przykład zasadę zarządzania wspólnotami religijnymi rękami ich własnych przywódców. Wcześniej stosowali to z powodzeniem Bizantyńczycy, a także arabscy kalifowie. Mimo więc, że Turcy zdobywali coraz to nowe tereny w ramach świętej wojny w okrutny i krwawy sposób, na podbitych już ziemiach wcielonych do imperium nie prześladowali innych religii.

Tolerancja stanowiła wręcz klucz – przynajmniej na początku ekspansji – do sukcesu Osmanów. Ich siłą była też umiejętność twórczego przyswajania obcych wzorców i rozwiązań. Jak tłumaczy dr Nykiel, Osmanowie przejmowali wiele lokalnych rozwiązań prawno-administracyjnych. „Czynili to tylko na okres przejściowy, który czasem trwał jednak nawet kilkadziesiąt lat. Pozostawiano w mocy wszystkie te zastane rozwiązania, które nie były w konflikcie z prawem koranicznym” – tłumaczy. To zaś sprawiało, że dla prostego ludu przejście pod panowanie Osmanów było stosunkowo „bezbolesne”. Tym bardziej, że pod ich władzą każdy pańszczyźniany chłop stawał się wolnym obywatelem!

Ekspansja imperium

Potomkowie Mehmeda II powiększali imperium, nie licząc się z ofiarami. W 1480 r.Turcy napadli nawet leżące w Apulii Otranto (z zamiarem zajęcia w przyszłości całych Włoch) i dokonali tam masakry chrześcijan

Władcy osmańscy nie zapominali też o wpływach w świecie arabskim. Selim I (1512–1520) opanował ziemie kalifatu arabskiego i uznał się za zwierzchnika wszystkich muzułmanów i spadkobiercę religijnego Mahometa. Szczyt potęgi Wysokiej Porty przypada na okres panowania Sulejmana II Wspaniałego (1530–1566). W Europie do imperium należały wówczas, prócz Półwyspu Bałkańskiego i części Węgier: Siedmiogród, Mołdawia, Wołoszczyzna, Podole, całe północne wybrzeże Morza Czarnego, Kreta, Cypr i wyspy Morza Egejskiego, w tym Rodos. Wojska Sulejmana oblegały też Maltę, siedzibę rycerskiego zakonu joannitów, ale tym razem poniosły porażkę. 

Według historyka H.J.A. Sire’a, znawcy dziejów joannitów, obrona Malty (kolejnej po Cyprze i Rodos siedziby tego zakonu) była jednym z największych wydarzeń w historii wojen. 540 szpitalników wspomaganych przez niewielki oddział Hiszpanów i mieszkańców zdolnych do noszenia broni (w sumie kilka tysięcy osób) broniło się ponad 4 miesiące przed inwazją wielkiej osmańskiej armii, liczącej 40 tys. żołnierzy i 180 statków.

Turcy przypłynęli 19 maja 1565 r. i skoncentrowali się na obleganiu niewielkiego fortu św. Elma, znajdującego się pomiędzy zatoką Marsamuscetto i Zatoką Wielką. Obrońcy Malty byli z tego obrotu sprawy zadowoleni, ponieważ czekali na posiłki, które miały nadejść z Sycylii. Liczył się każdy dzień, który odwlekał główne natarcie. Załoga fortu wytrzymała ponad miesiąc. W obronie fortu św. Elma zginęło 1500 Maltańczyków, ale Turcy stracili aż 6 tys. żołnierzy. Ich dowódca Mustafa Pasza z wściekłości kazał przybijać ciała obrońców do krzyży i puszczał je na wody zatoki na oczach rycerzy zakonu. Maltańczycy w odwecie ścięli tureckim jeńcom głowy i wystrzelili je w tureckie szeregi. 

Ostrzał osmańskiej artylerii i kolejne ataki trwały aż do września. Kiedy maltańska załoga była już na skraju wyczerpania, z Sycylii przybyły długo oczekiwane posiłki. 8 września najeźdźcy zaczęli uciekać na swoje statki. Osmanie odpłynęli, a sułtan Sulejman Wspaniały musiał pogodzić się z najdotkliwszą porażką w czasie swego panowania. Zamierzał wrócić na Maltę, ale w czasie wyprawy na Węgry zaskoczyła go śmierć. 

Upadek Imperium Osmańskiego

Część historyków uważa, że to właśnie najwspanialszy sułtan w historii Osmanów zapoczątkował stopniowy schyłek ich potęgi. Sulejman wprowadził bowiem kapitulacje, czyli akty zezwalające na wyłączenie obcokrajowców, prowadzących interesy na terenie imperium, spod osmańskiego prawa i na niepłacenie podatków. To miało w późniejszych czasach ściągnąć na Portę kłopoty. Państwo było bowiem nastawione na łupienie innych krajów, a za zdobyte w ten sposób pieniądze kupowało wszystko za granicą. Nie rozwijano eksportu, handlem zaś zajmowali się i zarabiali na nim nie miejscowi, tylko obcokrajowcy. To hamowało rozwój kraju.

Ale prawdziwy schyłek imperium zaczął się dopiero po przegranej przez Turków bitwie pod Lepanto w 1571 r., w której stracili niemal całą flotę. Upadek następuje jednak stopniowo i mają jeszcze dość sił, by w 1683 r. nastraszyć całą Europę, oblegając Wiedeń

Dlaczego tak imponujący gmach zbudowany przez pokolenia Osmanów zaczął podupadać? Jak sugeruje dr Nykiel, ich początkowa tolerancja wobec podbitych ludów – pierwotnie klucz do sukcesu – po kilku stuleciach stała się gwoździem do trumny. Dlatego, podkreśla badacz, wciąż otwarte pozostaje pytanie, jak potoczyłyby się losy Imperium Osmańskiego, gdyby od samego początku konsekwentnie stosowało politykę wynaradawiania i siłowego nawracania na islam podbitych ludów. 

Szukasz więcej fascynujących informacji na temat świata roślin i zwierząt, odkryć archeologicznych i nieskończonego Wszechświata? Zaprenumeruj magazyn „National Geographic Polska". Najnowszą ofertę znajdziesz na tej stronie.