Przodkiem kota domowego jest kot nubijski pochodzący z północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Kwestia domestykacji kotów pozostaje natomiast sporna. Niektóre źródła wskazują nawet na 9500 lat temu (na Cyprze) czy 8000 (w Azji Zachodniej). W starożytnym Egipcie mruczki udomowiono natomiast około 4000 lat temu. To właśnie tam uznano je za święte i otoczono kultem.

Czy Egipcjanie czcili koty?

Dla Egipcjan koty były domowymi towarzyszami. Zapewniono im również miejsce w świątyniach. Wedle tradycji egipscy bogowie byli ukazywani pod postacią zwierząt i wielu z nich obdarzono kocimi cechami. W I dynastii chroniącą dom faraona przed wężami boginię Mafdet przedstawiano jako rysia lub ocelota. Wierzono również, że bóg Słońca Ra nocą zamienia się w kota, aby stoczyć walkę z panem mroku Apofisem. Symbolizująca płodność i sprawująca opiekę nad ludźmi bogini Bastet miała kocią głowę, a czasami też całe kocie ciało. Ukazywano ją ponadto w otoczeniu kociąt.

W starożytnym Egipcie mruczki poddawano mumifikacji. Najstarszy znany nam przypadek kociej mumifikacji pochodzi z okresu XII dynastii (1991–1778 p.n.e.). W Abydos odnaleziono szkielety kilkunastu kotów z dołączoną misą na mleko dla każdego z nich. Święte zwierzęta chowano z ręcznie robioną i malowaną maską. Sądzono, że zmumifikowany i ofiarowany bogini Bastet kot przyniesie szczęście jego poprzedniemu właścicielowi.

Takie przekonanie okazało się dramatyczne w skutkach. Kapłani rozpoczęli okrutną praktykę hodowli kotów w nieludzkich warunkach. Tylko po to, aby je zabić, a następnie sprzedawać zabalsamowane ciała. Nie powstrzymało ich przed tym nawet ryzyko poniesienia kary śmierci, która groziła za zabicie czczonego przez Egipcjan kota.

Kopia malowidła ściennego z prywatnego grobowca Nachta (fot. Heritage Images/Contributor/Getty Images)

Historia kotów w państwach starożytnych

Stosunek antycznych Greków i Rzymian do kotów był już bardziej praktyczny. Zwierzęta ceniono przede wszystkim za zdolności łowieckie, umożliwiające tępienie gryzoni. Pisarze podkreślali w swych dziełach godną podziwu dokładność i ostrożność kotów w czasie polowania. W kulturze islamskiej koty cieszyły się natomiast dużym szacunkiem.

Według tradycji prorok Mahomet miał być przyjacielem kotów, a podczas głoszonych kazań trzymać mruczka w ramionach. Jedna z historii głosi ponadto, że kot ocalił Mahometa przed jadowitym wężem. Dwojako miała się już pozycja kota w obszarze Dalekiego Wschodu. W Chinach uznawano, że koty przynoszą szczęście. W Japonii były pupilkami klasy panującej za czasów cesarza Ichijō (986–1011). Choć jednocześnie wierzono, że są zdolne przemienić się w demona, np. nekomata.

Koty w średniowieczu

W średniowieczu zwrócono uwagę na naturę kota, tak odmienną od psa. Niezależni wrogowie myszy byli bardziej wstrzemięźliwi w kontaktach z człowiekiem, pozostawali nieodgadnieni. Zdawało się, że zbliżają się do ludzi z czysto praktycznych pobudek. W miejscu upraw i składowania zboża z łatwością mogły upolować gryzonie. Chrześcijanie przyczynili się do odebrania kotom statusu świętych z czasu antyku. Skojarzyli je z diabelską mocą.

Ludzie wciąż byli wdzięczni kotom za łapanie gryzoni, ale jednocześnie rozpoczęły się ich prześladowania. W XII-wiecznej Brytanii rutynową praktyką było rzucanie kamieniami w kota, który wszedł na prywatną posesję. Nasi obecni pupile byli również mordowani – wieszani, topieni lub paleni. To sprawiło, że populacja europejskich kotów przybyłych z Bliskiego Wschodu zmalała aż do jednej dziesiątej.

Nie wszyscy pozostawali jednak kocimi oprawcami. W XIII wieku członkinie cysterskiego zakonu żeńskiego mogły posiadać jednego kota. Chronił on izby przed szczurami i pozwalał im lepiej znieść długie godziny samotności. Słynący z miłości wobec zwierząt i życia w zgodzie z naturą franciszkanie również respektowali prawa kotów.

Czarna śmierć, czyli epidemia dżumy panująca w XIV-wiecznej Europie, przypomniała ludziom o łowieckich umiejętnościach mruczków. Koty na chwilę mogły odpocząć od prześladowań. Im więcej ich było, tym mniej szczurów i myszy, a tym samym ludzkich ofiar.

Niestety, wkrótce wznowiono represje na niespotykaną dotąd skalę. Polowanie na czarownice, trwające od końca XIV wieku do połowy XVIII w całej Europie i Ameryce, odebrało życie nie tylko wielu niewinnym osobom rzekomo spółkującym z diabłem, ale też kotom. Mruczki brano bowiem za szatańskich pomocników czarownic. Nazywano je chowańcami, czyli demonami ukrywającymi się pod postacią zwierząt. Te, jak wierzono, najczęściej przybierały wygląd czarnego kocura. Koty poddawano bestialskim torturom, odzierano ze skóry, krzyżowano, topiono we wrzątku, zamurowywano w ścianie lub palono na stosie.

Jak zauważa Madeline Swan, autorka książki „Historia kotów”: „Kościół wspierał te praktyki. Świętych czczono podczas wielkich uroczystości, paląc żywcem całe stada kotów”. Z czasem tortury zwierząt stały się publiczną rozrywką. Wyjątkowo okrutną praktyką była gra na „kocich organach”. Przerażone mruczki zamykano w ciasnych pudełkach, z których wystawały jedynie ogony przywiązane do klawiszy. Podczas ich naciskania, sznury ciągnęły za ogon, powodując pisk biednych kotów. Jedno z takich narzędzi użyto na cześć króla Filipa II Habsburga – zagorzałego katolika i zwolennika kontrreformacji – maszerującego ulicami Brukseli w 1549 roku.

Jak w przeszłości traktowano koty? 

Nawet w najgorszym momencie kociej historii można było znaleźć zwolenników mruczących towarzyszy. Włoski poeta Francesco Petrarca i francuski filozof Michel de Montaigne słynęli z posiadania kocich pupili. Renesansowy artysta i uczony Leonardo da Vinci twierdził: „nawet najmniejszy kot oznacza dzieło sztuki”. Koty miały się ponadto całkiem nieźle w Wenecji. Tam obowiązywały surowe kary za skrzywdzenie kota rodem z historii starożytnego Egiptu.

Tamtejsze kobiety, zwane „kocimi matkami”, od XVIII wieku karmiły bezpańskie koty. Dawały im wyszukaną potrawę z małży, sosu pomidorowego, wytrawnego wina, oliwy i pietruszki. Koty stanowiły także inspirację dla wielu muzyków. W 1758 roku impresario Bisset wystawił w Londynie „Kocią operę”, w której chór tworzyły miauczące zwierzaki.

Koty w epoce wiktoriańskiej

„Dopiero w XIX wieku niezasłużenie niski status społeczny kota uległ pewnej poprawie. Sama królowa Wiktoria dołożyła wszelkich starań, by w ówczesnym emblemacie Królewskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami znalazło się miejsce nie tylko dla psa, lecz również dla kota” – pisze Madeline Swan.

W epoce wiktoriańskiej wciąż rozgrywały się jednak kocie tragedie. Niewysterylizowane kotki w ciągu swojego życia wydawały na świat nawet dwieście młodych. Powszechną praktyką było topienie niechcianych kociąt. Istotnym wydarzeniem było bliższe przyjrzenie się zachowaniu kotów przez autora teorii ewolucji Charlesa Darwina. W dziele „The Expression of Emotions” z 1872 roku zwracał uwagę na ruchy i sylwetkę kotów w zależności od ich aktualnego nastroju.

Koty w XX wieku

Wraz z nadejściem XX wieku koty stały się modne. Były pupilami ludzi sztuki i polityków m.in. Theodore’a Roosevelta, Winstona Churchilla, Johna F. Kennedy’ego oraz aktorów Jamesa Masona i Brigitte Bardot. Znane są także przypadki miłośników kotów wśród dyktatorów, a jednym z nich był Włodzimierz Lenin. W epoce nowoczesności mruczki okazały się nie tylko uwielbianymi przez ludzi towarzyszami, ale też dobrymi pracownikami.

Koty sprawdzały się w instytucjach publicznych, muzeach i na poczcie, walcząc ze szkodnikami. Kocur Mike (1908–1929) pracował w Muzeum Brytyjskim w Londynie przez dwadzieścia lat. Rozwiązywał problem nie tylko myszy, ale też gołębi.

Koty w czasie wojny 

Nieco inaczej kocie sprawy miały się w Trzeciej Rzeszy. Postawa nazistów wobec zwierząt bywała frapująca. Z jednej strony przyjęto nową ustawę o ochronie zwierząt, którą uznano za postępową i przestrzegano niemal w niezmienionym kształcie w Republice Federalnej Niemiec do 1972 roku. Z drugiej, podyktowany ideologią narodowego socjalizmu podział na „zwierzęta-panów” oraz „szkodniki” sprawiał, że nie wszystkie gatunki miały równe prawa.

Wśród zwolenników reżimu wytworzył się wkrótce podział na miłośników i wrogów kotów. Pierwsi wskazywali na niezależną i nieokiełznaną naturę kotów – uzdolnionych łowców. To miało być dowodem ich przynależności do zwierzęcej rasy panów. Natomiast Will Vesper, pisarz opiewający w swych utworach Führera, podburzał społeczeństwo przeciwko kotom. Według niego mruczki były „Żydami wśród zwierząt” i fałszywą, obcą rasą z Orientu.

Podczas II wojny światowej koty stały się jednym z licznych narzędzi nazistów pozbawiających ludność żydowską godności, codziennego życia i niemal wszystkich praw. Zakazano trzymania zwierząt domowych w gospodarstwach nienależących do „niemieckiej wspólnoty narodowej”. Był to kolejny sposób na represjonowanie Żydów, dla których cichy odgłos łapek na podłodze często okazywał się jedynym pocieszeniem w wojennym obłędzie. W taki sposób zaoszczędzono żywność, a także cynicznie rozwiązano problem zwierząt pozostawionych po deportacji ich właścicieli.

Żołnierz armii amerykańskiej, walczący w I wojnie światowej, w rozmowie z mieszkanką francuskiej wioski ( fot. adoc-photos/Contributor/Getty Images)

Wojenne losy kotów miały jeszcze inne oblicza. Już podczas I wojny światowej brytyjski rząd postanowił wpuścić kilkaset kotów do okopów, aby uporały się z jedną z największych bolączek żołnierzy – szczurami. Koty wykorzystywano także do wykrywania gazu bojowego ze względu na ich wyjątkowo wrażliwy zmysł węchu.

W czasie II wojny światowej kot Bomber stał się mruczącym bohaterem. Podczas nalotów na Londyn słyszał znacznie wcześniej od ludzi dźwięk nadlatujących samolotów nieprzyjaciela. Koty często pozostawały również maskotkami żołnierzy. Dowodem jest słynna fotografia, przedstawiająca żołnierza US Marine Franka Praytora karmiącego osierocone kociątko podczas wojny w Korei w 1953 roku. Przygarniętą kotkę nazwano Miss Hap (Miss Przypadku), gdyż urodziła się w złym czasie i miejscu.

Koty w literaturze, filmie i kulturze

Ciekawy wątek stanowi obecność kota w literaturze. Na przestrzeni dziejów mruczki przedstawiano w mocno rozbieżnym świetle. Bywały sprytne jak w baśni „Kot w butach” i tajemnicze i nieodgadnione niczym znikający Kot z Cheshire z „Alicji w Krainie Czarów” (1865) Lewisa Carrolla. Stanowiły uosobienie szatańskich mocy, co widać na przykładzie Behemotha z „Mistrza i Małgorzaty” (1966-1967) Michaiła Bułhakowa. A w końcu okazywały się empatycznymi pomocnikami, jak kot z „Koraliny” (2002) autorstwa Neila Gaimana.

Wielu autorów prywatnie pozostawało miłośnikami kotów i w swojej twórczości wplatało kocie motywy, niejednokrotnie dotykając wątków autobiograficznych. Jeden z „poetów wyklętych”, Charles Baudelaire, poświęcił czworonogom wiersz „Koty” zasilający tom „Kwiaty zła” (1857). Japoński mangaka Junji Itō stworzył zabawną mangę „Czwórcio i Szóstek: Koci pamiętnik Junjiego Ito” (2007–2008), ukazującą losy jego własnych kotów.

Polska noblistka Wisława Szymborska opowiedziała natomiast o przemijalności i pustce po śmierci bliskiej osoby z perspektywy kota. Uczyniła to w napisanym po odejściu długoletniego partnera Kornela Filipowicza wierszu „Kot w pustym mieszkaniu” (1991).

Podobnie dzieje mruczków miały się na wielkim ekranie. Choć w tym wypadku możemy dostrzec tendencję do prezentowania czworonożnych pupili w bardziej negatywnym świetle. Przez długie lata kino rozwijało przede wszystkim stereotypowy wizerunek kotów, postrzeganych jako egoistyczne i powiązane z elementem demonicznym. Tym samym koty stały się nieodłącznymi bohaterami horrorów i historii o czarownicach. Równie często mruczki bywały pupilami czarnych charakterów. Jak m.in. koty don Vito Corleone z „Ojca chrzestnego” (reż. F.F. Coppola, 1972) i Ernsta Blofelda z serii o Jamesie Bondzie.

Kadr z filmu „Śniadanie u Tiffany'ego” (fot.Paramount Pictures/Archive Photos/Getty Images)

Z czasem skupiono się na wyeksponowaniu pozytywnych cech przyjacielskich futrzaków. W obrazie „Kot Bob i ja” (reż. R. Spottiswoode, 2016) obserwujemy opartą na faktach historię ulicznego muzyka uzależnionego od narkotyków. Ratunkiem w walce z nałogiem okazuje się dla niego właśnie kot.

Tytuł najsłynniejszego filmowego kota należy jednak do Orangeya. Rudy kocurek był dwukrotnym laureatem nagrody Patsy, czyli zwierzęcego odpowiednika Oscara. Zagrał m.in. bezimiennego kota w rozsławionym „Śniadaniu u Tiffany’ego” (reż. B. Edwards, 1961) z główną rolą Audrey Hepburn.

Koty to w końcu bohaterowie niezliczonej liczby zabawnych filmików, które oglądamy w przerwie od pracy lub podczas przeprawy tramwajem, a także memów. Kotka Grumpy Cat była osobowością internetową i kocią królową memów. Stało się to po opublikowaniu w 2012 roku w serwisie Reddit zdjęcia, na którym wyraz jej pyszczka przypominał zrzędliwą minę. Popularność kotki sprawiła, że znalazła się na okładce „New York Magazine”. Jej oficjalny profil na Facebooku kilka lat od odejścia za „tęczowy most” wciąż obserwuje niemal 8 milionów fanów.

Obecnie koty są na dobrej pozycji. Nie tylko wybieramy je najczęściej obok psów na domowych pupili. Dzięki badaniom poznajemy też ich naturę, która, choć niezależna, nie wyklucza zbudowania bliskiej, emocjonalnej więzi z opiekunem, jak kiedyś zakładano. Rośnie powszechna świadomość na temat zapobiegania kociej bezdomności, konieczności zapewnienia kotom niewychodzącym aktywności pozwalającej na zaspokojenie instynktu łowieckiego, a także przywiązania mruczka do ukochanego człowieka.

Coraz częstszym zainteresowaniem naukowców cieszy się opieka nad kotami osób bezdzietnych. Mówią one o sobie jako „kocim rodzicu” i świadomie decydują się na pupila zamiast dziecka. Doprowadziło to do nazwania zjawiska mianem pet parentingu.

Źródła: 

  • J. Mohnhaupt, „Zwierzęta w Trzeciej Rzeszy”, tłum. M. Kilis, Wydawnictwo Poznańskie, 2022
  • M. Swan, „Historia kotów”, tłum. M. Wojtyna, M. Aleksandrowicz-Wojtyna, Znak Horyzont, Kraków 2021