W 2020 r. nagła pandemia koronawirusa wywołała panikę na całym świecie. Szczęśliwe dwa lata później wracamy do upragnionej normalności. W większości krajów nie obowiązują już pandemiczne obostrzenia. Choć COVID-19 nadal zabija, można powiedzieć, że obszedł się z ludzkością dość łagodnie, jeśli porównamy go na przykład z Czarną Śmiercią.

Czarna Śmierć trwała 500 lat

Pandemia dżumy dymieniczej przeszła w XIV w. przez Azję, Europę i Afrykę Północną. Czarna Śmierć doprowadziła do śmieci milionów ludzi. Szacunki wahają się od 75 milionów do nawet 200. Wśród objawów dżumy dymieniczej wyróżniano:

  • wysoką gorączkę,
  • poty,
  • dreszcze,
  • ogólne osłabienie,
  • powiększenie węzłów chłonnych.

Leczący chorych na dżumę (tzw. doktorzy plagi) nosili charakterystyczne ptasie maski. / fot. Bildagentur-online/Getty Images

Dżuma dotarła do krajów położonych nad Morzem Śródziemnym w 1347 r. na statkach przewożących towary ze Złotej Ordy – historycznego państwa mongolskiego. Choroba wywoływana przez bakterię Yersinia pestis rozprzestrzeniała się głównie przez pchły szczurów. Jednym z ognisk choroby była Wenecja. Motyw masek doktorów plagi do dziś jest wykorzystywany na weneckim festiwalu karnawałowym.

Pandemia trwała aż do XIX w. Jej początki od dawna są przedmiotem dyskusji naukowców. Jedna z najpopularniejszych teorii mówi, że choroba dotarła do Europy z Chin. Ostatnie odkrycia archeologów i genetyków wskazują jednak na inny kraj.

Środkowa Azja, ale nie Chiny. Skąd przyszła dżuma?

Z badań wynika, że pandemia dżumy prawdopodobnie miała swój początek na terenie dzisiejszego Kirgistanu. Pierwszym tropem były nagrobki w pobliżu jeziora Issyk Kul. Inskrypcje mówią, że nieznana choroba spustoszyła lokalną społeczność w latach 1338–1339. W ramach międzynarodowych badań naukowcy przeanalizowali DNA znalezionych ludzkich szczątek. Dla uzupełnienia zebrali również dane historyczne i archeologiczne z dwóch miejsc, w których pojawiało się słowo „zaraza” – w języku syryjskim „mawtānā”. Już pierwsze wyniki potwierdziły ich przypuszczenia. U pochowanych w 1338 r. wykryto bakterie Yersinia pestis.

Pełna analiza genomu bakterii wykazała, że była  ona bezpośrednim przodkiem szczepu, który osiem lat później spowodował Czarną Śmierć w Europie. Ta pandemia była odpowiedzialna za śmierć połowy ówczesnej populacji na kontynencie.

Ryzyko pandemii dżumy

Znaleźliśmy nie tylko przodka Czarnej Śmierci, ale także przodka większości szczepów dżumy, które krążą obecnie na świecie – powiedział prof. Johannes Krause z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Lipsku, cytowany przez „The Guardian”.

Naukowcy odkryli również, że najbliższy żyjący krewny śmiercionośnego szczepu przetrwał u gryzoni zamieszkujących ten sam region wokół gór Tian Shan.

Jedną z metod leczenia dżumy było upuszczanie krwi. / fot. DE AGOSTINI PICTURE LIBRARY/Getty Images

Kilkaset lat później pojedynczy ludzie nadal chorują na dżumę dymieniczą. Ryzyko kolejnych pandemii ograniczyła jednak bardziej zaawansowana higiena i mniejsza ekspozycja na szczurze pchły. Historia zna oczywiście inne epidemie, jednak żadna nie powtórzyła skali dżumy.

Część naukowców uważała, że Czarna Śmierć nie była wywołana przez bakterie, lecz przez wirusy. Miały one wywoływać gorączkę krwotoczną. Hipoteza ta wróciła kilka lat temu przy okazji wzrostu zachorowań na Ebolę. Wirusowa hipoteza dotycząca Czarnej Śmierci nie została jednak potwierdzona przez naukowców. Badania przeprowadzone w Kirgistanie potwierdzają bakteryjne pochodzenie tej pandemii.