Dopiero w 1942 r. główny archiwista Watykanu kardynał Giovanni Mercati sporządził uznaną oficjalnie przez Kościół listę papieży. Ci, którzy się na niej nie znaleźli, a również występowali w historycznych zapiskach jako następcy św. Piotra, zostali uznani za uzurpatorów nazywanych antypapieżami. Z wykazu Mercatiego wynika, że było ich 39.

Co nimi kierowało? W pierwszych wiekach chrześcijaństwa spory o prawo zasiadania na tronie papieskim wynikały z powodów religijnych. Gdy ustalono podstawowe dogmaty wiary, w grę wchodziła już tylko polityka, żądza władzy i osobiste ambicje.

Pierwszy antypapież został świętym

Niechlubny tytuł pierwszego antypapieża przypadł w udziale rzymskiemu prezbiterowi, czyli pomocnikowi biskupa, Hipolitowi. Spierał się z władzami kościelnymi o naturę Świętej Trójcy. W 222 r. obwołano go biskupem Rzymu, czyli papieżem. Zrobili to jednak tylko jego zwolennicy, reszta miała inne zdanie.

Hipolit nie przyjmował do wiadomości wyboru dwóch kolejnych papieży. Szczególnie ostro atakował panującego w latach 230–235 Poncjana. Adwersarzy „pogodził” cesarz Maksymian Trak, zsyłając obu do kopalń na Sardynii. Kościół uznał ich za męczenników. Hipolit jako jedyny antypapież został ogłoszony świętym. 

Wojny papieży z antypapieżami

Spór o naturę Boga wstrząsał chrześcijaństwem także w kolejnych stuleciach – i generował kolejnych antypapieży. Arianie, czyli zwolennicy doktryny Ariusza z Aleksandrii, odrzucili dogmat o równoprawnych osobach Trójcy Świętej. Według nich przedwieczny jest jedynie Bóg Ojciec, Syn został przez niego stworzony i pojawił się później, a Duch Święty to pierwszy byt stworzony przez Syna. Zanim arianizm został potępiony i wypleniony jako herezja, zyskał wielu zwolenników, w tym cesarza Konstancjusza II. Na rozkaz tego władcy wypędzono z Rzymu prawowitego papieża Liberiusza i w 355 r. osadzono na tronie proariańskiego Feliksa II. 

Obaj obrzucali się oskarżeniami o herezję, a konflikt osiągnął apogeum za rządów ich następców. Arian reprezentował antypapież Ursyn, ich przeciwników – Damazy. O tym, że nie był to tylko subtelny spór teologiczny, lecz kwestia wywołująca ogromne emocje świadczą wydarzenia, jakie rozegrały się w październiku 366 r. Zwolennicy Damazego zaatakowali zebranych w Bazylice Matki Boskiej Większej na wzgórzu Eskwilin stronników Ursyna. Jak podaje historyk Ammianus Marcelinus, po krwawej bitwie z murów świątyni wyniesiono 137 zwłok. Ursyna skazano na banicję, ale nadal uważał się za głowę Kościoła. 

Papieże stosowali przekupstwo

Gdy chrześcijaństwo stało się już religią panującą (392 r.), od tego, kto zostanie papieżem, zależała kariera wielu dostojników. Wśród elektorów tworzyły się więc frakcje zabiegające o poparcie dla swojego kandydata. Przegrani nie zawsze godzili się z porażką.

W 687 r. jednocześnie wybrano dwóch papieży: Teodora i Paschalisa. By wzmocnić swą pozycję, Paschalis napisał list do wpływowego biskupa Rawenny, podlegającego bezpośrednio cesarzowi bizantyńskiemu. W zamian za uznanie legalności swego wyboru, proponował mu 100 funtów złota. Lecz skłóceni kardynałowie zawarli rozejm. Odwołali obu nominatów i wybrali Sergiusza I. Teodor uznał jego zwierzchnictwo, Paschalis próbował walczyć. Zabrakło mu jednak pieniędzy na obiecaną łapówkę dla biskupa Rawenny, więc skapitulował.

Znacznie mniej szczęścia miał antypapież Konstantyn II, który po trwającym 13 miesięcy pontyfikacie został w 768 r. uwięziony, ciężko pobity i oślepiony. Podobnie okrutne praktyki tolerowano w Kościele przez kilkadziesiąt lat X stulecia w czasach tzw. pornokracji.

Papieże ginęli od trucizny

Zaś pod koniec tego wieku do głównej batalii stanęły dwa potężne arystokratyczne rody Krescencjuszy (Crescenzi) i Tuskulańczyków (Tusculum). Oba chciały „wyręczyć” Ducha Świętego, który według oficjalnej doktryny Kościoła kierował elektorami wybierającymi papieża i osadzić na tronie swoich nominatów. Papieże mogli zachować względną niezależność od obu klanów tylko dzięki protekcji cesarza. Gdy ten opuszczał Italię, patrycjusze natychmiast przystępowali do akcji.

W 974 r. Krescencjusze sprowokowali Rzymian do rebelii przeciw papieżowi Benedyktowi VI. Odebrali mu władzę i zabili. Na jego miejsce powołali swoją marionetkę – diakona Frankona, który przybrał imię Bonifacego VII. Zabójstwo nie przysporzyło mu jednak popularności. W mieście znów wybuchły zamieszki i antypapież musiał uciekać. Ale zdążył zabezpieczyć sobie przyszłość, bo przed wyjazdem okradł skarbiec Bazyliki św. Piotra.

Na emigracji przebywał 10 lat, głosząc wszem i wobec, że jest jedynym prawowitym zwierzchnikiem Kościoła. Postanowił to udowodnić natychmiast po śmierci cesarza Ottona II. W 984 r. wrócił do Rzymu. Wsparty przez Krescencjuszy uwięził urzędującego papieża Jana XIV i otruł. Władzą nie zdążył się jednak nacieszyć. Zaledwie rok później Bonifacy VII nagle zmarł, prawdopodobnie również otruty.

Cesarz interweniuje w sprawy papiestwa

Przez dwanaście lat Kościołem kierował inny protegowany Krescencjuszy – Jan XV. Po jego śmierci rozpanoszonych arystokratów postanowił utemperować cesarz Otton III. W 996 r. przeforsował wybór swego kuzyna Brunona z Karyntii. Pierwszy w dziejach niemiecki papież przybrał imię Grzegorza V. Po uroczystej intronizacji cesarz wyjechał z Rzymu i historia się powtórzyła. Krescencjusze podburzyli lud, Grzegorz musiał ratować się ucieczką. Jego miejsce jako Jan XVI zajął Grek Jan Filagetos. 

Jednak tym razem Krescencjusze się przeliczyli. Otton III w 998 r. wrócił do Rzymu i zaprowadził porządek. Antypapieża usunięto, Grzegorz V odzyskał urząd i wymierzył uzurpatorowi okrutną karę. Kazał obciąć mu palec, by już niczego nie napisał, wyrwać język, by niczego nie powiedział, i obciąć uszy, by niczego nie usłyszał. Tak okaleczonego posadzono na ośle twarzą do ogona i obwieziono po mieście. Potem zamknięto w klasztorze, gdzie żył jeszcze trzy lata. Przywódcę rodu Krescencjuszy ścięto. Ci próbowali jeszcze kilkakrotnie postawić na swoim, ale ich swary z Tuskulańczykami zbladły w świetle sporu znacznie poważniejszego od ich rywalizacji.

Spór między cesarzem a papieżem

Pierwszym zwiastunem nadciągającej burzy był sprzeciw cesarzowej matki Agnieszki wobec wyboru na papieża Aleksandra II. Jako regentka sprawowała rządy w imieniu nieletniego syna Henryka IV. Nie spodobało się jej, że w elekcji uczestniczyli wyłącznie kardynałowie. Wcześniej brali w niej udział także biskupi i przedstawiciele laikatu. Z tego względu cesarzową poparli rzymscy notable, którzy wspólnie z biskupami niemieckimi przeforsowali w 1061 r. wybór biskupa Piotra Cadelusa.

Ten, już jako antypapież Honoriusz II, przepędził z Rzymu Aleksandra. Zanim jednak zdążył się koronować, sam musiał uciekać przed wojskami wiernymi obalonemu papieżowi. Obaj pretendenci do tiary obłożyli się klątwami i czekali na dalszy rozwój wydarzeń. Tymczasem Henryk IV skończył 14 lat i zaczął podejmować samodzielne decyzje. Jedną z pierwszych było uznanie Aleksandra za prawowitego papieża. Wobec takiego obrotu spraw Honoriusz II ustąpił i wrócił na swoje biskupstwo w Parmie. 

Henryk IV mógł być zadowolony z szybkiego zakończenia szkodliwej dla Kościoła i cesarstwa papieskiej schizmy. Zapewne nie przypuszczał, że wkrótce sam doprowadzi do następnej. Powodem stał się spór o inwestyturę, czyli nadawanie władzy biskupom przez symboliczne wręczenie pastorału i pierścienia. Lecz nie chodziło tylko o symbole. Wraz nimi cesarz przekazywał beneficja w postaci ziem i majątków. Hierarchowie zabiegali więc o urzędy także z czysto materialnych pobudek, a uzyskanymi dobrami często handlowali, co prowadziło do nadużyć.

Kolejny papież Grzegorz VII zdecydował się ukrócić ten proceder i odebrać władzy świeckiej prawo do inwestytury. Cesarz nie mógł się na to zgodzić, bo na biskupach opierała się jego administracja i chciał zachować wpływ na ich dobór. Zwłaszcza że przekazywał im ziemie należące do państwa.

Zakończenie sporu o inwestyturę

Zaostrzający się spór doprowadził do obłożenia Henryka IV ekskomuniką. To uprawniało poddanych cesarza do wypowiedzenia mu posłuszeństwa. Gdy ta groźba stała się realna, Henryk ukorzył się przed papieżem – bosy i w pokutnym worku – pod murami Canossy (1077). Na tym jednak ich zmagania się nie skończyły.

Gdy wewnętrzna opozycja w Niemczech wciąż żądała od cesarza abdykacji, ten zwrócił się do Grzegorza VII z apelem o ekskomunikowanie swoich przeciwników. W razie odmowy zagroził powołaniem bardziej skłonnego do współpracy antypapieża. Papież nałożył ekskomunikę, ale na Henryka IV. Wtedy ten spełnił groźbę. W 1080 r. zwołał synod, na którym procesarscy biskupi ogłosili detronizację Grzegorza i obwołali jego następcą arcybiskupa Wiberta, który stał się Klemensem III. 

Kościół znów miał dwie głowy. Początkowo tylko formalnie, bo w Rzymie nadal panował Grzegorz VII. Ale w 1084 r. wojska cesarskie wkroczyły do miasta. Trzynastu kardynałów zmieniło front i opowiedziało się po stronie antypapieża. Klemens III został uroczyście intronizowany, poparło go wielu europejskich władców, m.in polski książę Władysław Herman. Grzegorz VII zmarł na wygnaniu, ale jego zwolennicy tak zwalczali Klemensa, że ten skończył na wygnaniu w Rawennie.

Spór o inwestyturę zażegnano dopiero w 1122 r. kompromisowym konkordatem wormackim. Na jego mocy cesarz zrezygnował z wpływu na wyświęcanie biskupów. Zachował prawo do inwestytury świeckiej – czyli nadawania w lenno ziem i nieruchomości. 

Pierwszy papież pochodzenia żydowskiego

Gdy wydawało się, że wszelkie podziały zostały zlikwidowane, znów odezwały się ambicje kardynałów. W nocy z 14 na 15 lutego 1130 r., natychmiast po śmierci papieża Honoriusza II, grupa hierarchów zebrała się potajemnie w jednym z klasztorów i wybrała ze swego grona następcę zmarłego – Innocentego II. 22 pozostałych elektorów nie uznało tej decyzji i obwołało głową Kościoła Anakleta II. Był to pierwszy papież pochodzenia żydowskiego

Anaklet okazał się zręcznym politykiem. Obietnicą koronacji na króla przekonał do siebie rosnącego w siłę normańskiego władcę Sycylii Rogera II. Poparła go także część episkopatów Szkocji, Francji, Włoch, Polski oraz mieszkańcy Rzymu.

Innocenty II nie ustępował mu jednak talentami. Wypędzony z Rzymu udał się do Francji, gdzie zapewnił sobie poparcie króla Ludwika VI, a przede wszystkim najbardziej wpływowego teologa epoki, św. Bernarda z Clairvaux. Ulegając jego autorytetowi, Innocentego poparły episkopaty Anglii i Hiszpanii. A synod francuskich biskupów w Étampes uznał „wybór żydowskiego potomka na tron Piotrowy za obrazę Chrystusa”.

Decydujące znaczenie miała jednak wolta króla niemieckiego Lotara III, któremu Innocenty obiecał koronację na cesarza. W 1133 r. Lotar ruszył na Rzym. U boku Anakleta stanęli Normanowie Rogera II i wybuchła krwawa wojna, która trwała pięć lat, do naturalnej śmierci antypapieża.

Pokój nie trwał jednak długo. W 1159 r. skłócone frakcje kardynałów znów zaczęły się kłócić. Rywale okładali się klątwami, zwoływali synody, wydawali bulle, a skonsternowana chrześcijańska Europa znów stanęła przed koniecznością opowiedzenia się po którejś ze stron. Dlatego w następnym stuleciu precyzyjnie uregulowano procedurę wyboru papieża na zamkniętym i odizolowanym od świata konklawe. Miało to zapobiec naciskom z zewnątrz i okazywaniu przez kardynałów lojalności wobec swych protektorów. Problem z antypapieżami wydawał się rozwiązany raz na zawsze. Spokój trwał tylko do XIV wieku.

Wielka schizma zachodnia

W 1309 r. pochodzący z Francji papież Klemens V przeniósł papieską siedzibę do Awinionu. Był tam bezpieczny od intryg włoskich kardynałów, pod opieką francuskiego króla. W efekcie biskup Rzymu rezydował więc nie tylko w innym mieście, ale i kraju! Sytuacja utrzymywała się kilkadziesiąt lat, podczas których kolejnymi papieżami wybierano Francuzów. Ta „niewola awiniońska” trwała aż do 1377 r., gdy Grzegorz XI (też Francuz) pod wpływem św. Katarzyny ze Sieny  wrócił do Italii. Niestety, rok później zmarł.

Kolejne konklawe zaczęło się 7 kwietnia 1378 r. w Rzymie. Miasto wrzało. Mieszkańcy wylegli na ulice, żądając wyboru Włocha. Obawiali się, że Francuz znów wyjedzie za granicę. Nad rozjuszonymi tłumami nikt nie panował, więc przerażeni elektorzy czym prędzej opowiedzieli się za arcybiskupem Bartolomeo Prignano. Nie był on kardynałem, więc nie uczestniczył w konklawe. Trzeba go było sprowadzić. Tymczasem uzbrojeni demonstranci wdarli się do sali obrad. 

Tłumaczenie, że mają spokojnie poczekać na już wybranego Włocha, nie miało sensu. W pośpiechu nałożono więc tiarę na głowę sędziwego kardynała Francesco Tibaldeschiego. Kiedy wieczorem pojawił się arcybiskup Prignano, Tibaldeschi przekazał mu insygnia i wytłumaczył zebranym, o co chodziło. Nowy papież przybrał imię Urbana VI. Ale sytuacja nie wróciła do normy. 

Część kardynałów ogłosiła, że wybór dokonany pod przymusem, w obliczu zagrożenia życia elektorów, jest nieważny. Urban szukał z nimi porozumienia, ale z urzędu rezygnować nie zamierzał. Trzynastu jego przeciwników, w większości Francuzów, zwołało więc 20 września nowe konklawe i obwołało papieżem kardynała Roberta z Genewy, który miesiąc później został koronowany jako Klemens VII. Rozpoczęła się wielka schizma zachodnia. Najgroźniejsze w niej było to, że obie strony miały sporo racji. Nie sposób więc było jednoznacznie stwierdzić, kto jest prawowitym zwierzchnikiem Kościoła. 

Klemens VII po nieudanej próbie opanowania Rzymu przeniósł się do Awinionu. Tam utworzył własną kurię i dwór, zwoływał synody, wydawał decyzje. Urban VI robił to samo. Po ich śmierci zwoływano separatystyczne konklawe i wybierano następców. Papieży rzymskich uznawały m.in. Anglia, Polska, kraje skandynawskie, Węgry, Irlandia, zakon krzyżacki i cesarz. Awiniońskich – Francja, Kastylia, Aragonia, Szkocja, Cypr i zakon joannitów.

Ponieważ Urban i Klemens wzajemnie obłożyli się klątwami, teoretycznie cała chrześcijańska Europa została objęta ekskomuniką. Oczywiście nikt nie traktował tego poważnie. I wszyscy liczyli, że Kościół znów się zjednoczy.

Trzech papieży jednocześnie

Wyjątkowo zawzięty okazał się awinioński następca Klemensa VII, Hiszpan Pedro de Luna, czyli Benedykt XIII. Odrzucił kompromisową propozycję wypracowaną przez Uniwersytet Paryski, polegającą na jednoczesnej abdykacji obu głów Kościoła. Na jej przyjęcie nalegał król Francji, jednak Benedykt powiedział „nie”. Stracił wówczas poparcie protektora, ale nie ustąpił. Zamknął się w Awinionie i przetrwał dziesięć lat – do 1407 r., gdy Francuzi skazali go na banicję. Wyjechał do ojczystej Aragonii, ale tiary nie oddał, nadal uważał się legalnego papieża. 

Jego rywal Grzegorz XII niewiele się różnił. Też uparcie trzymał się władzy i ignorował apele o dymisję. Obaj kompromitowali Kościół, czego mieli coraz bardziej dość zarówno kardynałowie rzymscy, jak i awiniońscy. W 1409 r. zawarli porozumienie i zwołali sobór, na którym zdecydowali o odebraniu urzędów obu papieżom jako notorycznym schizmatykom i heretykom. Potem zwołano konklawe i 26 czerwca wybrano nowego papieża – Aleksandra V. Jego zwierzchnictwa nie uznali jednak pozbawieni tronu poprzednicy. I tak na czele Kościoła stanęło aż trzech papieży! Farsa trwała aż do soboru w Konstancji (1414) i do wyboru na papieża Marcina V (1417), który w parę lat skupił w ręku władzę dotychczas rozproszoną między trzy ośrodki. 

Sedewakantyzm, czyli nieuznawanie papieży

Wybór Marcina V zamknął epokę schizm papieskich. Po niej pojawił się wprawdzie jeszcze jeden antypapież Feliks V (1439–1449), ale nie odegrał żadnej roli. Pozbawiony poparcia, sam zrezygnował

Odtąd podziały wśród hierarchów wprawdzie nadal istniały. Jednak przebieg konklawe okryto ścisłą tajemnicą, a po jego zakończeniu już żaden z kardynałów nie wypowiedział posłuszeństwa wybranej przez większość głowie Kościoła. Dzięki temu nikt nie mógł się uważać za (anty)papieża, gdyż do tego niezbędne było poparcie przynajmniej kilku uprawnionych do głosowania elektorów.

Tę sytuację w specyficzny sposób wykorzystali w drugiej połowie ubiegłego stulecia katoliccy fundamentaliści niezadowoleni z decyzji II soboru watykańskiego (1962–1965). Według nich otwarcie Kościoła na świat, uznanie wolności religijnej, zmiany w liturgii, ekumenizm i nawiązanie dialogu z innymi wyznaniami podważało dogmaty jedynej prawdziwej wiary. Było więc herezją, której nie mógł głosić namiestnik Chrystusa. Jeśli to robił, zasiadał na papieskim tronie bezprawnie.

Dlatego w 1967 r. amerykański mistyk Francis Schuckardt ogłosił, że tron jest pusty, a wszyscy, którzy go zajmowali po zmarłym w 1958 r. Piusie XII, są antypapieżami. Od łacińskiego określenia pustego tronu – sede vacante ten skrajnie konserwatywny nurt katolicyzmu nazywa się sedewakantyzmem.

Ma on znaczenie marginalne, dzieli się na wiele odłamów, nie posiada centralnych władz. Większość sedewakantystów poprzestaje na kontestowaniu papieży i nieuznawaniu ich nauk. Nie czuje się jednak upoważniona do wyboru nowego następcy św. Piotra. Za to mniejszość określana jako konklawiści zdecydowała się również na ten krok. Ich „papieże” zostali jednak wybrani wbrew wszelkim regułom, bez choćby jednego głosu elektora upoważnionego do udziału w konklawe. Są więc co najwyżej pseudopapieżami.