Zaczęło się w styczniu 904 r. Wtedy to Teofilakt, hrabia leżącego nieopodal Rzymu Tusculum, schwytał papieża Krzysztofa. Ogłosił, że wybrano go niezgodnie z prawem. Krzysztofa wtrącił do celi i przystąpił do wyboru nowego Ojca Świętego. Zgodnie z ówczesnym prawem papieży miał wybierać kler i szlacheckie rody Rzymu.

Nepotyzm i kolesiostwo w Watykanie

Jednak dla arystokratycznych rodzin tron stanowił tak łakomy kąsek, że nie wahały się używać przemocy, by go zagarnąć. „Swój” papież mógł nadawać bliskim stanowiska i beneficja, których nie brakło w sporym wówczas Państwie Kościelnym. Dlatego hrabia zadbał, by nowym Ojcem Świętym został spokrewniony z nim biskup, który przybrał imię Sergiusza III. 

Po osadzeniu marionetki Teofilakt stał się rzeczywistym władcą Rzymu. Niechętnych mu hierarchów prześladowano. Obalony papież siedział za kratkami razem ze swoim poprzednikiem Leonem V (którego sam wtrącił do celi wcześniej), a wkrótce obaj zostali zamordowani.

Sergiusz III miał chyba z tego powodu wyrzuty sumienia, bo kazał mniszkom z klasztoru Corsarum codziennie śpiewać sto razy Kyrie elejson za zbawienie swej duszy. Teofilakt niewiele się tym przejmował. Rozdawał dobra rodzinie i znajomym, a szczególnie panoszyła się jego piękna i ambitna żona Teodora Starsza.

Przez łóżko na tron papieski

Tytułowano ją senatorką (senatrix), co oznaczało kobietę posiadającą dużą władzę. Kronikarz Liutprand z Cremony (być może nieco stronniczy) nazwał ją jednak „bezwstydną dziwką”. Zarzucał jej, że rozglądała się za bardziej atrakcyjnymi partnerami niż jej pochłonięty rządzeniem mąż.

Kochankiem Teodory został młody i przystojny Jan – duchowny, o którym opowiadano, że nie otrzymał nawet święceń kapłańskich. Nie było to wówczas specjalnie dziwne, przypadek Jana był jednak szczególny, bo wkrótce zaczął robić w Kościele oszałamiającą karierę. Teodora – relacjonował Liutprand – „rozpalona żarem Wenus nie tylko chciała się z nim łajdaczyć, lecz potem go do tego zmuszała”.

Ciesząca się ogromnymi wpływami senatrix torowała kochankowi drogę do kariery. Kandydował na biskupa Bolonii, lecz zanim doszło do wyborów... otrzymał arcybiskupstwo Rawenny. A najlepsze było dopiero przed nim!

Po śmierci Sergiusza III (911 r.) Teofilakt obsadzał tron papieski kolejnymi marionetkami. Teodora zaś coraz bardziej tęskniła za Janem. Chyba rzeczywiście zakochała się w protegowanym, bo postanowiła za wszelką cenę sprowadzić go z powrotem do Rzymu. Awans z Rawenny mógł być tylko jeden – na tron Piotrowy. Uparta Teodora dopięła swego i w 914 r. jej kochanek został papieżem jako Jan X.

Nie zawracano sobie nawet głowy przewidzianymi prawem wyborami. Nieśmiałe protesty części kleru, mającego dość zgorszenia, na nic się zdały. Tyle że władcza senatrix nie nacieszyła się długo swoim kochankiem. Niecałe dwa lata po jego konsekracji opuściła ziemski padół.

Jan X zdołał prędko przykryć skandale przeszłości chlubnym udziałem w walkach z Arabami atakującymi Italię. Muzułmanie zdobyli w tym czasie przyczółek w środkowych Włoszech, między Rzymem i Neapolem, zakładając bazę u ujścia rzeki Garigliano. Stamtąd dokonywali najazdów na okoliczne ziemie.

Papież zmontował koalicję włoskich państewek, uzyskał pomoc Bizantyjczyków i osobiście wyruszył na wroga. W bitwie nad Garigliano odniósł błyskotliwe zwycięstwo. Upojony szybkim sukcesem Jan X był coraz bardziej pewny siebie. A gdy hrabia Teofilakt zmarł w 925 r., papież doszedł do wniosku, że będzie rządził samodzielnie. Mylił się.

Intrygi w Watykanie

Papieżowi wyrósł bowiem w Rzymie niebezpieczny wróg. Teodora Starsza miała z Teofilaktem dwie córki: Teodorę Młodszą i Marię, zwaną zdrobniale Marozją. Druga z dziewczynek odziedziczyła po matce zarówno urodę, jak i skłonność do intrygowania. Gdy Marozja zaczęła dojrzewać, mężczyźni szybko dostrzegli jej wdzięki. Jednym z nich był swego czasu papież Sergiusz III. Podobno posiadł ją po raz pierwszy w pałacu laterańskim, gdy miała 15 lat. Jednak mało kto się tym gorszył: celibat nie był w Kościele przestrzeganą regułą.

Marozja wyszła najpierw za władcę Spoleto, a po jego śmierci za margrabiego Gwidona z Toskanii. Choć papież mianował nowym księciem Spoleto swego brata Piotra, Marozja nie zamierzała rezygnować z ziemi pierwszego męża. Namówiła nowego małżonka do zbrojnego przejęcia. Połączenie Spoleto z Toskanią w 926 r. dało im silną pozycję. Czując swą potęgę, Gwidon i Marozja ani myśleli pozwolić Janowi X na wybicie się na niezależność. Uznali, że należy powściągnąć ambicje papieża, który zawdzięczał tron matce Marozji.

Lecz ten nie ustępował. Dlatego w 927 r. zbrojni Gwidona i jego żony zajęli Zamek św. Anioła, główną warownię w mieście. A w kolejnym roku siepacze dopadli i porwali samego papieża – przypuszczalnie w bazylice laterańskiej podczas sumy. Ludzie Gwidona i Marozji wtrącili dawnego pogromcę Arabów do zamkowego więzienia. Tam zginął, prawdopodobnie uduszony poduszką na rozkaz zwycięzców.

Syn przeciwko matce

Tak jak matka Marozja kazała tytułować się senatrix. I jak ona trzymała Rzym w garści. Po Janie X osadziła na tronie kolejno dwóch marionetkowych papieży – Leona VI i Stefana VII. Niewykluczone, że były to pontyfikaty z góry uznane za przejściowe. Marozja planowała bowiem uczynić głową Kościoła swego syna. Ów młodzian był owocem miłosnych igraszek senatrix z dawno już zapomnianym papieżem Sergiuszem III.

Pani Rzymu dopięła swego i w 931 r. czoło jej syna – znanego odtąd jako Jan XI – przyozdobiono tiarą. „Oto Rzym poddany został władzy kobiety, tak jak czytamy u Proroka, że kobieta zawładnie Jeruzalem” – biadał anonimowo jeden z mnichów. Ambicje senatrix wykraczały jednak poza Wieczne Miasto.

Jan XI / fot. J. William Gnecchi, Library of Congress/Wikimedia Commons/Domena Publiczna

Gdy zmarł jej drugi mąż, ukartowała małżeństwo z rządzącym na północy Italii królem Hugonem z Prowansji. Myślała chyba nawet o koronie cesarskiej. Małżeństwo było podyktowane względami ściśle politycznymi, jednak tych dwoje władców znalazło wspólny język. Hugo był kobieciarzem, a Kościół traktował tak samo instrumentalnie jak pani Rzymu, bogacąca się na sprzedaży stanowisk kościelnych. Ślubu w 932 r. udzielił im prawdopodobnie sam syn panny młodej, papież Jan XI.

Miesiąc miodowy długo nie potrwał. Marozja nie zdawała sobie sprawy, że gromadzą się nad nią czarne chmury. Lud rzymski szemrał. Złościł się też syn z pierwszego małżeństwa Alberyk II. Pewnie czuł żal do matki, że faworyzowała Jana. Alberyk spotykał się z oponentami Marozji i podburzał ich do buntu.

– Jak Rzym może się słuchać prostytutki? – pytał. Po scysji z ojczymem, uderzony w twarz, 20-latek poprzysiągł zemstę. Wkrótce zbrojni zwolennicy Alberyka, wsparci przez tłum Rzymian, zaatakowali Zamek św. Anioła. Zaskoczenie było kompletne, mało kto stawiał opór. Hugonowi udało się uciec przez okno. Żonę zostawił na pastwę napastników.

Marozję pochwycono i na rozkaz Alberyka wtrącono za kraty. Żyła w zamknięciu przez kilka lat. Nie wiadomo, czy umarła śmiercią naturalną, czy została zamordowana na rozkaz syna. Podobnie niejasny jest los papieża Jana XI. Uwięziony przez brata, a potem uwolniony, już w 935 r. rozstał się z tym światem z przyczyn do dziś niewiadomych.

Papież, który zamienił Stolicę Apostolską w „wybieg dla nierządnic”

Objąwszy władzę, Alberyk zaczął tytułować się „księciem i senatorem wszystkich Rzymian”. Kolejni czterej papieże byli mu zupełnie podporządkowani. Tylko jeden, Stefan VIII, zbuntował się i wziął udział w spisku. Skończył tragicznie: schwytany i okaleczony na torturach, zmarł od ran.

Zastraszywszy oponentów, Alberyk rządził przez dwie dekady. Pod koniec życia wymógł na szlachcie przysięgę, że na kolejnego papieża zostanie powołany jego syn Oktawian. Faktycznie, po zgonie Alberyka, tron papieski objął jego potomek. Przybrał imię Jan XII.

Zrywając z tradycją z czasów ojca, skupił w swoim ręku tak władzę świecką nad Państwem Kościelnym, jak i duchową nad Kościołem. Przy tym uwielbiał świeckie rozrywki: polowania, jazdę konną, grę w kości. Podczas tej ostatniej przyzywał na pomoc pogańskiego Jupitera (nie bardzo wiadomo, czy na poważnie, czy dla dowcipu).

Papież Jan XII / fot. Wikimedia Commons/Domena Publiczna

Szczególnie lubił jednak seks. Jak pisał Liutprand, pałac papieski zamienił się w „wybieg dla nierządnic”. W łożu papieża gościły m.in. jego siostrzenica, była konkubina ojca i liczne pątniczki, które przybywały do Rzymu. Te ostatnie najczęściej przyprowadzano do Ojca Świętego pod przymusem.

Jeśli jakaś kobieta szczególnie przypadła do gustu papieżowi, potrafił hojnie się jej odwdzięczyć. Wdowie po jednym z lenników zapewnił pokaźne beneficja i obdarował precjozami z papieskiego skarbca. Jan XII pozował przy tym na walecznego wodza. Paradował w zbroi, ale jego wojny doprowadziły tylko do strat terytorialnych. Czując zagrożenie ze strony panującego na północy Włoch Berengara II, papież poprosił o pomoc potężnego króla Niemiec Ottona I.

Jan XII i cesarz Otton

Obaj władcy zawarli pakt i w 962 r. Otton wkroczył na czele swych oddziałów do Rzymu. Jan XII koronował go na cesarza (rozpoczynając tym samym wielowiekową tradycję cesarskich koronacji niemieckich władców). W zamian Otton zobowiązał się do ochrony papieża i jego państewka. Oczywiście był dobrze poinformowany o ekscesach Jana XII. Przed wyjazdem z Rzymu nie omieszkał mu zasugerować, by porzucił swe sprośne praktyki. Jana XII nie mogło to dobrze nastroić w stosunku do sojusznika.

Pakt cnotliwego cesarza z rozpustnym Ojcem Świętym przetrwał bardzo krótko. Papież, przestraszony potęgą surowego niemieckiego władcy, zaczął spiskować z jego wrogami, w tym z Węgrami – wówczas jeszcze poganami. Kiedy Niemiec się o tym dowiedział, stracił cierpliwość do człowieka, który włożył mu na głowę cesarską koronę.

W 963 r. armia cesarza ruszyła na Rzym. Sprytny papież wymknął się w porę. A gdy siły cesarskie ruszyły z powrotem na północ, Jan XII wrócił z wiernymi mu oddziałami do Wiecznego Miasta. Odzyskał panowanie i okrutnie rozprawił się z dostojnikami, których podejrzewał o zdradę – np. jednemu z kardynałów obcięto nos, język i dwa palce.

Lecz Jan nie cieszył się długo odzyskaną władzą. 14 maja 964 r. zginął – i to w nieskromnych okolicznościach. Według jednej z wersji wydarzeń 27-letni Ojciec Święty doznał udaru podczas intensywnego stosunku. Według innej zabił go małżonek kobiety, której dogadzał.

Koniec okresu pornokracji

Datę śmierci wnuka Marozji historycy uznają za koniec okresu pornokracji, jak zwano czasy, gdy w Rzymie kwitła rozpusta. Od czerwca 964 r. władzę nad Kościołem zaczął sprawować narzucony przez cesarza Leon VIII. Był to dawny zarządca kancelarii papieskiej. Świecki, któremu w ekspresowym tempie udzielono święceń, łamiąc wszelkie zasady prawa kanonicznego.

W Rzymie nastał nowy okres, z dużymi wpływami władców Niemiec. Niektórzy papieże ściśle się im podporządkowywali, inni walczyli o zachowanie niezależności. Zapominano o Teodorze i Marozji, ale amoralne praktyki trwały w najlepsze. Brutalne walki o tron, mordowanie przeciwników, sprzedaż stanowisk, rozpusta i rozdawanie synekur – to wszystko Rzymianie obserwowali jeszcze długo po śmierci Jana XII.

I z takiego właśnie Rzymu państwo Piastów przyjęło chrześcijaństwo. Czy Mieszko I miał świadomość obyczajów politycznych panujących w stolicy jego nowej religii? Prawdopodobnie nie. Lecz nawet gdyby dobrze znał dzieje Rzymu w okresie pornokracji, z pewnością by się tym nie przejął.

Stosunki w X-wiecznych państewkach pogańskich, takich jak państwo Polan, były pełne przemocy i okrucieństwa. Niewykluczone, że nawet w większym natężeniu niż w ówczesnej Italii. Nie brak było ambitnych i okrutnych kobiet na szczytach władzy, czego przykładem Świętosława (Sygryda), córka Mieszka, królowa Szwecji i Danii.

Więc wyczyny Marozji czy Jana XII mogły być dla nowych chrześcijańskich władców równie dobrze ostrzeżeniem, jak i... inspiracją.