Takiej okazji nie mogli przegapić naukowcy, którzy od dawna chcieli zbadać ciało biskupa – a to ze względu na doskonałe zachowanie szczątków, które są uznawane za jedne z najlepiej zachowanych ludzkich szczątków z XVII wieku. Jednak w czasie badań odkryli coś, czego zupełnie się nie spodziewali. W trumnie, u stóp biskupa znaleziono bowiem szkielet niemowlęcia. Badania szybko wykazały, że właściwie był to płód – urodzony przedwcześnie około szóstego miesiąca ciąży (czyli między 23. a 27. tygodniem ciąży). 

O ile znalezienie płodu lub niemowlęcia we wspólnym grobie z matką (lub kobietą uznawaną za matkę) nie jest dla archeologów niczym nowym, to znalezienie szczątków płodu w trumnie biskupa była dla badaczy sporym zaskoczeniem. 

Historyczne dokumenty wyjaśniają jednak, że szczątki dzieci były chowane w katedrze w Lund także z innymi ciałami, nawet niezwiązanymi z nimi więzami rodzinnymi. Wszystko dlatego, że grobowce czasami były używane jako tymczasowy magazyn szczątków. Historycy szybko jednak odrzucili taką możliwość w tym przypadku. Mało prawdopodobne wydało im się, aby grób szanowanego biskupa mógł posłużyć jako taki „magazyn”. Tym bardziej, że szczątki dziecka były skrzętnie ukryte pod szatami kapłana. – Zaczęliśmy się zastanawiać, czy istnieje jakikolwiek związek między dzieckiem a biskupem – przyznaje archeolog Torbjörn Ahlström z Uniwersytetu Lund w Szwecji.

Zespół postanowił pobrać próbki z obu zestawów szczątków i przeprowadzić pełne sekwencjonowanie genetyczne w celu uzyskania kompletnego DNA. Badanie wykazało, że około 25 procent genów biskupa i płodu było zgodnych. Wskazuje to na drugorzędny związek między nimi, czyli pokrewieństwo takie, jak między wujem i siostrzeńcem, przyrodnim rodzeństwem lub – co bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę względny wiek szczątków – dziadkiem i wnukiem.

Przypuszczenia te potwierdzają również dowody dotyczące chromosomów. Winstrup i płód nie mają wspólnego mitochondrialnego DNA, które jest przekazywane przez matkę. Oznacza to, że matka dziecka nie była córką Winstrupa. Ponadto szczątki obojga miały wspólny chromosom Y, który może być przekazany tylko przez ojca. Co z kolei sugeruje, że ojcem dziecka był syn Winstrupa. 

Z dokumentów historycznych wiadomo, że z pierwszego małżeństwa biskup miał jednego syna, który dożył dorosłości, który także nosił imię Peder Pedersen Winstrup. Według przekazów historycznych Winstrup Junior studiował nie teologię, a fortyfikację na Uniwersytecie w Lejdzie w Holandii. Ożenił się nie później niż w 1679 roku z młodą szlachcianką Dorotheą Sparre.

W 1680 roku, a więc zaledwie rok po śmierci biskupa, w ramach Wielkiej Redukcji szwedzka korona odzyskała ziemie podarowane wcześniej arystokracji. Na mocy rozporządzenia Winstrup Junior utracił swoje majątki, a resztę życia spędził w nędzy. Zgodnie z przekazem historycznym nigdy też nie spłodził syna, a ród Winstrupów umarł razem z nim na początku XVIII wieku.

Tym samym płód dziecka znaleziony w biskupiej trumnie wydaje się być uzupełnieniem smutnej historii losów jego ojca – Winstrupa Juniora. Jedyny potencjalny spadkobierca rodu urodzony przedwcześnie nie miał szans na przeżycie, a bliscy złożyli go w grobie dziadka. 

„Wydaje się prawdopodobne, że krewni mogli mieć dostęp do krypty, w której były przechowywane trumny rodziny Winstrupów, a tym samym mieli możliwość złożenia płodu w jednej z trumien, w tym przypadku w trumnie Pedera Winstrupa” - piszą badacze. 

 

Źródło: ScienceAlert