Zalecenia straszenia zwierząt stoją w sprzeczności z tym, co przyrodnicy głosili od lat. Apelowali przecież, by dzikie ekosystemy zostawić w spokoju i jak najmniej w nie ingerować. Wydawało im się, że wystarczy tylko na powrót wprowadzić do nich duże drapieżniki, które kiedyś wytępiliśmy. Resztę przyroda miała załatwić sama. Dziś już jednak wiemy, że tak się nie dzieje. Tam, gdzie drapieżniki nie mogą wrócić, to my, ludzie, powinniśmy przejąć ich „obowiązki” w dzikich ekosystemach. Na przykład polując na zwierzęta roślinożerne lub strasząc je psami. Skąd taki pomysł?

Jakie znaczenie mają drapieżniki?

Wziął się on m.in. z badań prowadzonych w XX wieku na terenie amerykańskiego Parku Narodowego Yellowstone. Ten najstarszy na świecie park narodowy został całkowicie pozbawiony wilków uważanych za groźne szkodniki. Strzelano do nich, zastawiano na nie pułapki i podrzucano im kulki tłuszczu nafaszerowane trucizną. Ostatniego wilka w Yellowstone zabito w 1926 r.

Radość z tego powodu nie trwała długo. Naukowcy wkrótce zauważyli, że brzegi rzeki Lamar przepływającej przez ten park narodowy stały się nagie, a gleby odkładające się wokół niej przez tysiąclecia zmyły deszcze. Wymierały rosnące tam osiki. Zabrakło krzewów, w których mogłyby się gnieździć ptaki.

Bobry nie miały jak budować swych tam. Życie, które dawniej roiło się nad Lamar, wyraźnie zubożało. Dlaczego? Ponieważ w Yellowstone gwałtownie wzrosła liczebność dużych roślinożerców, przede wszystkim jeleni wapiti. A im więcej ich było, tym gorzej odnawiał się las. Jelenie wyjadały małe siewki drzew i krzewów, niszcząc ekosystem

Dlatego w 1995 r. w Yellowstone z powrotem wypuszczono wilki. Wkrótce potem krajobraz zaczął się zmieniać. Na brzegach Lamar znów wyrosły drzewa i krzewy. Powróciły ptaki i bobry. Ale, jak wkrótce odkryto, to nie spadająca liczebność jeleni najbardziej odpowiadała za te przemiany. Główną rolę odgrywał strach przed drapieżnikami, jaki zaczął ogarniać roślinożerców. Wapiti bały się wychodzić na otwarte przestrzenie wokół rzek i przestały tam żerować. Amerykanie nazwali to zjawisko krajobrazem strachu

Rola drapieżników w przyrodzie 

Uczeni postanowili zastosować podobną taktykę w Europie, gdzie duże drapieżniki też zostały niemal całkowicie wytępione. W połowie XX wieku z większości jej obszaru zniknęły wilki, niedźwiedzie, rysie i rosomaki. Niewielkie populacje przeżyły tylko w najdzikszych zakątkach Starego Kontynentu. Dzięki temu, że zostały objęte ochroną, miały możliwość odzyskania utraconych terenów. Jeśli nikt na drapieżniki nie poluje, to całkiem dobrze sobie radzą.

Efekty widać m.in. w pracy naukowej międzynarodowego zespołu badaczy, która została opublikowana w 2014 r. na łamach magazynu „Science”. Okazały się spektakularne. Na naszym kontynencie żyje dziś co najmniej 17 tys. niedźwiedzi brunatnych, 12 tys. wilków, 9 tys. rysi oraz 1,2 tys. rosomaków (te zamieszkują wyłącznie Skandynawię). Pojawił się nawet nowy drapieżnik – szakal złocisty, którego w 2015 r. po raz pierwszy zaobserwowano także na terenie Polski.

Drapieżnikom w powrocie nie przeszkadzało nawet to, że znaczna część Europy uległa poważnym przekształceniom. Rozrosły się miasta i tereny rolnicze. Lasy zaczęły przypominać plantacje. Pojawiły się nowe ogrodzenia i domy. Duże drapieżniki potrafią przystosować się do obecności ludzi. Za dnia co prawda unikają spotkań z nami, ale nocą podchodzą dość blisko miejsc zamieszkanych przez ludzi. Wilki w lasach gospodarczych chętnie korzystają z dróg. Bez kłopotu znajdują też tam miejsca na wykopanie nor.

Przyrodnicy oczekiwali więc, że w Europie – tak jak w Yellowstone – pojawi się krajobraz strachu. Tymczasem efekt ten jest na naszym kontynencie zdecydowanie słabszy. Ssaki kopytne przestraszyły się, ale tylko trochę. W Yellowstone – gdzie są duże, otwarte tereny – jelenie widzą wilki z odległości 3 km. W Puszczy Białowieskiej dostrzegają je dopiero, gdy są bardzo blisko – takie wnioski płyną z badań prowadzonych m.in. przez dr. hab. Driesa Kuijpera z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży.

Jednak w wielu miejscach dużych drapieżników nie ma. Nie ma też szans, by się tam pojawiły w najbliższym czasie. W tej sytuacji część naukowców doszła do wniosku, że to ludzie powinni zająć się straszeniem roślinożerców.

Dzikie zwierzęta oswoiły się z bliskością człowieka na tyle, że coraz częściej zdarza im się zabłądzić na tereny miast / fot. Getty Images

Polowanie na drapieżniki

Ważną rolę mogą tu odegrać myśliwi – tyle że musieliby zmienić nawyki. Dziś polują przede wszystkim z ambony lub z nagonką, ale w ten sposób nie wywołują odruchu czujności u roślinożerców. Aby to osiągnąć, powinni raczej wędrować pieszo przez las, próbując podejść jelenia czy dzika. To dopiero da efekt porównywalny z obecnością wilków lub niedźwiedzi.

Podobną rolę mogą odegrać psy – można wyznaczyć strefy w lasach, gdzie będą one mogły biegać bez smyczy, choć oczywiście pod nadzorem właściciela. To z pewnością bardziej nastraszy ssaki kopytne. W grę wchodzi też użycie „broni” zapachowej – takiej jak odchody dużych drapieżników lub rzeczy nasączone nieprzyjemną dla roślinożerców wonią – oraz dźwiękowej, czyli nagrań budzących lęk. W ten sposób można będzie odstraszać zwierzęta od tych stref lasu, które chcemy chronić. Ssaki kopytne stałyby się ostrożniejsze i nie wyjadałyby siewek drzew.

Nie uciekniemy od tego, że w wielu rejonach to ludzie najbardziej wpływają na przyrodę. Musimy więc nią zarządzać, ale tak, by jak najlepiej naśladować naturalny ekosystem i działalność dużych drapieżników. Czy nam się to podoba, czy nie, człowiek powinien budzić w dzikich zwierzętach lęk – dla ich własnego dobra.

Mity o groźnych zwierzętach 

1. Po spotkaniu dzika najlepiej wejść na drzewo

Nie uciekniemy od tego, że w wielu rejonach to ludzie najbardziej wpływają na przyrodę. Musimy więc nią zarządzać, ale tak, by jak najlepiej naśladować naturalny ekosystem i działalność dużych drapieżników. Czy nam się to podoba, czy nie, człowiek powinien budzić w dzikich zwierzętach lęk – dla ich własnego dobra.

2. Wilki atakują ludzi

Może się to zdarzyć praktycznie tylko w przypadku zwierząt chorych na wściekliznę. Poza tym wilki unikają ludzi – bardzo nie lubią naszego zapachu, więc ludzkie mięso by im nie smakowało.

3. Uciekając przed niedźwiedziem 

Obiegowa „mądrość“ głosi, że to zwierzę nie radzi sobie w takich warunkach, ponieważ jego przednie łapy są krótsze niż tylne. W rzeczywistości w niczym mu to nie przeszkadza. Niedźwiedź z łatwością dogoni człowieka, zarówno biegnąc pod górę, jak i z góry.

Dlaczego nie warto uciekać przed zwierzętami? 

Średnia prędkość biegu (w km/godz.) na krótkim dystansie:

  • człowiek – 24;
  • niedźwiedź polarny – 35;
  • dzik – 40;
  • żubr – 47;
  • łoś – 48. 

Wyrzucanie jedzenia w lesie może zwabić niedźwiedzia brunatnego / fot. Marcos del Mazo/LightRocket via Getty Images

Co robić, gdy spotkamy dzikie zwierzę? 

Nie tylko duże drapieżniki docierają dziś do obszarów gęsto zaludnionych. W miastach, wsiach i parkach coraz częściej pojawiają się także duże zwierzęta roślinożerne. Wszystkie z zasady starają się unikać ludzi. Nie zawsze im się to jednak udaje. Gdy więc staniemy oko w oko z dużym zwierzęciem – czy to drapieżnym czy roślinożernym – powinniśmy przestrzegać paru zasad, które zapobiegną nieszczęśliwym dla obu stron wypadkom.

1. Nie zbliżaj się

Jeśli napotkasz dzikie zwierzę, nie podchodź do niego. Nie staraj się też go głaskać ani obłaskawiać.

2. Wystrasz wilki 

Jeśli zobaczysz te drapieżniki, zachowuj się tak, żeby cię zauważyły. Wilki mają słaby wzrok, ale dobry węch i słuch. Możesz więc klaskać lub krzyczeć. Gdy zorientują się, że mają do czynienia z człowiekiem, odejdą.

3. Unikaj grubego zwierza 

Gdy zobaczysz niedźwiedzia lub dzika, nie próbuj go płoszyć. Zachowuj się spokojnie, nie zwracaj na siebie uwagi, nie hałasuj i nie biegnij. Wycofaj się powoli i po cichu, nie odwracając się aż do chwili, gdy zwierzę zniknie ci z oczu. Żubry, łosie i jelenie najczęściej uciekają na widok człowieka, ale lepiej nie zbliżać się do samicy z młodymi, która może zaatakować w ich obronie.

4. W razie ataku schowaj się lub połóż 

Eksperci podkreślają, że takie sytuacje są bardzo rzadkie. Gdyby jednak zdarzyło się, że dzikie zwierzę nas zaatakuje, nie należy uciekać ani wykonywać gwałtownych ruchów. W lesie możemy ukryć się za drzewem, w terenie otwartym – położyć się na ziemi.