Widzę światełko w tunelu. Dosłownie. Zbliża się do mnie. Powoli jasność staje się coraz bardziej intensywna. Jedno światełko okazuje się tak naprawdę czterema jasnymi punktami.

W końcu dostrzegam źródło. To cztery świece przytwierdzone do płyty. Wpatruję się do wnętrza bardzo głębokiej studni. Ma pięćdziesiąt metrów głębokości. Wykuto ją zapewne już w XIII wieku. 

Światełko w tunelu. Widok w głąb średniowiecznej studni na zamku w niemieckiej Norymberdze / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Kaiserburg w Norymberdze

Jestem na zamku w Norymberdze w niemieckiej Bawarii. To drugie największe miasto tego landu zamieszkuje pół miliona osób. Wykucie studni, w której czeluści spoglądam, trwało być może nawet 10 lat. Nie było to zadanie arcytrudne, bo zamek położony jest na miękkiej, piaskowcowej skale. Wystarczy nieco mocniej skrobnąć paznokciami po kamieniu otaczającym źródło, by wykruszyć z niej ziarenka tworzące tę skałę. 

Przez setki lat studnia ulegała zanieczyszczeniom, mimo że znajduje się w silnie ufortyfikowanym budynku. W 2012 roku w czasie akcji czyszczenia wyciągnięto z niej m.in. niewielkiego plastikowego dinozaura, okulary, figurkę kobiety, kości czy widelec. Przedmioty są eksponowane w gablocie obok studni.

Widok z zamku w Norymberdze na Stare Miasto / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Twierdzę wzniósł w tym miejscu Henryk III Salicki, który w 1046 roku został cesarzem Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Wokół zamku powstała osada. W 1219 roku miasto otrzymało pierwsze prawa miejskie. 

Norymberga była świetnie usytuowanym miastem od okresu średniowiecza do renesansu. Znajdowała się na szlaku handlowym wiodącym do północnej Europy, ale trafiali tu kupcy z innych rejonów. Na zakupach można było trafić na niezwykłe produkty z całego świata, na przykład kość słoniową.

Norymberga – centrum Europy

W XV wieku sam papież Pius II miał stwierdzić, że nawet królowie Szkocji nie mieszkają tak komfortowo, jak zwykli obywatele Norymbergi. W XVI wieku określana była nawet terminem „Quasi Centrum Europae”, czyli „mniej więcej środkiem Europy”. To w tym czasie miasto zainwestowało w nowy system umocnień tuż przy zamku.

Potężne bastiony można dzisiaj odwiedzać od środka z przewodnikiem. Warto jednak ubrać się ciepło i wybrać trekkingowe obuwie, bo jest w nich chłodno, bardzo mokro i bywa chwilami dość ciasno.

XVI-wieczne bastiony sfotografowane od ich wnętrza w czasie wycieczki z przewodnikiem / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Do początku XVIII wieku Norymberga rozwijała się bardzo dynamicznie. Chociaż XIX wiek wcale nie był do końca nieudany – w 1835 otwarto tam pierwsze połączenie kolejowe z pobliskim Fürth. Ale wcześniej miasto odgrywało wiodącą rolę w dziedzinie obróbki metalu. Pracowali tam najwybitniejsi złotnicy i rzeźbiarze Europy. W Norymberdze przez jakiś czas działał na przykład słynny niemiecki artysta Wit Stwosz, który spędził w Polsce około 20 lat i stworzył ołtarz w Kościele Mariackim w Krakowie.

Najstarszy globus świata

To z tego miasta pochodzi najstarszy zachowany do naszych czasów globus. Obecnie można go podziwiać w Germańskim Muzeum Narodowym w Norymberdze. Ten wyjątkowy globus pokryty jest setkami piktogramów i nazw miejscowości, krótkimi opisami, wizerunkami władców, herbami, postaciami mitycznych istot oraz egzotycznych zwierząt. 

To kompendium wiedzy geograficznej i historycznej okresu schyłku średniowiecza. Ma około 530 lat. Wykonał go Martin Beheim. Przedmiot ten stał się częścią światowego dziedzictwa dokumentacyjnego UNESCO. Naprawdę robi wrażenie, mimo że nie ma nim jeszcze Ameryki. Warto przyjrzeć się za to w jaki sposób przedstawiono obszary Polski.

Twórca logotypu

„Volkswagen, Adidas, Puma, Mercedes, Lufthansa – oto słynne niemieckie marki, mające swoje znaki firmowe – logo, takie jak splecione ze sobą litery V i W w przypadku Volkswagena, trzy szerokie paski Adidasa czy trójramienna gwiazda Mercedesa. Samo logo jest zresztą wynalazkiem niemieckim: logotyp był wieloliterowym znakiem i zarazem metodą, jakiej używali drukarze, by przyozdobić stronicę i ułatwić lub przyspieszyć ręczne składanie książki” – pisze Neil MacGregor w książce „Niemcy. Zbiorowa pamięć narodu”.

Tuż pod norymberską twierdzą i obok północno-zachodnich umocnień pochodzących z XVI wieku stoi po dziś dzień niezwykły dom, do którego udaję się po zwiedzeniu zamku. Należał właśnie do wynalazcy logotypu. Albrecht Dürer (1471–1528) sygnował swoje obrazy i fotografie inicjałami: wysmukłą i jednocześnie spłaszczoną u góry literą A i literą D pomiędzy nóżkami pierwszej litery imienia. 

„Logotyp” Albrechta Dürera na portrecie Michaela Wolgemuta / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Dürer to artysta znany każdemu Niemcowi. Jako pierwszy sprzedawał swoje dzieła w całej Europie. Wśród najbardziej znanych są drzeworyty „Nosorożec” czy „Czterej jeźdźcy Apokalipsy”. Jak zauważa MacGregor, ryciny Dürera były pierwszymi w Europie wielkimi dziełami sztuki, produkowanymi na masową skalę dzięki wykorzystaniu maszyny drukarskiej. Jego dzieła były kopiowane i fałszowane już w jego czasach. Tak je ceniono.

Norymberga została bardzo zniszczona na skutek bombardowań aliantów w czasie II wojny światowej. Siatka ulic i stylistyka domostw nadal nawiązuje do układu miasta sprzed stuleci. Poza tym stosunkowo nieźle zachowały się gotyckie kościoły. Dom Dürera ucierpiał, ale przetrwał. Mieści się w nim muzeum, ale znajdują się w nim zasadzie tylko kopie jego dzieł. Oryginały rozsiane są po całych Niemczech. Jego dzieła można podziwiać w Polsce, na przykład w Muzeum Okręgowym w Toruniu.

Jest też inny ciekawy polski wątek. Brat Albrechta, Hans Dürer był malarzem na dworze króla Zygmunta Starego. Stworzył polichromie na Wawelu.

Dziedzictwo III Rzeszy

Objętość gruzów, które wywieziono po zakończeniu wojny z centrum Norymbergi robi wrażenie. To zdecydowanie więcej niż kubatura piramidy Cheopsa w Gizie, o czym dowiemy się z dwóch sugestywnych modeli piramidek wykonanych w skali, które prezentowane są w podziemiach pod zamkiem.

Objętość gruzów wywieziona po zniszczeniach wojennych w porównaniu do kubatury piramidy Cheopsa / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Nazistowska przeszłość Norymbergi nie pozwala o sobie zapomnieć. W 1935 roku to tutaj uchwalono ustawę, na mocy której odebrano ludności żydowskiej wszelkie prawa obywatelskie. Hitlerowcy uczynili Norymbergę miejscem swoich zjazdów. Spotkania partii NSDAP odbywały się w południowo-zachodniej części Norymbergi, w rejonie określanym jako Reichsparteitagsgelände. 

Jednym z elementów architektonicznych jest trybuna powstała w latach 193–1938 na wzór ołtarza pergamońskiego. Znana była z występów Hitlera, które starannie filmowano i inscenizowano na potrzeby produkcji propagandowych. W dużej części zachowała się do dziś. W 1973 roku wpisano ją na listę zabytków, a w 2013 roku rozpoczęto proces konserwacji. Ma być zachowana dla przyszłych pokoleń dla celów edukacyjnych. I ku przestrodze, by czasy nazistowskie nigdy się nie powtórzyły.

Trybuna wybudowana na wzór ołtarza pergamońskiego, która służyła w czasie zjazdów NSDAP / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Gdy o poranku przechadzam się wzdłuż trybuny, wykorzystywanej dziś między innymi jako widownia do wydarzeń sportowych, dostrzegam biegaczy i osoby na spacerach z czworonogami. Część trybuny jest ogrodzona wysokim płotem. Ciągle trwają prace nad przystosowaniem tego obszaru dla ruchu turystycznego i nadania odpowiedniej oprawy narracyjnej. Gdzieniegdzie znajdują się pojedyncze plansze informacyjne w języku niemieckim i angielskim.

Procesy norymberskie

W pełni przemyślaną koncepcję uzyskało za to już miejsce procesów norymberskich. W ciągle działającym kompleksie sądowym wydzielono część, w której znajduje się sala rozpraw. To tu w latach 1945–1949 sądzono głównych zbrodniarzy III Rzeszy. Zwiedzający siadają w przebudowanej po latach widowni, na której zasiadali w czasie procesów dziennikarze. Do ucha mam przytkniętego audioguide’a. 

Gdy już chcę opuszczać pomieszczenie, nagle automatycznie zasuwają się zasłony na wielkich oknach sali sądowej. Przede mną opuszcza się wielki półprzezroczysty ekran. Trwająca kilkanaście minut prezentacja świetnie przybliża historię procesów. Jest to też multimedialny majstersztyk.

Wychodzę z sali sądowe.j poruszony pokazem nawiązującym też do łamania praw człowieka dzisiaj przez Rosjan na Ukrainie. Na pomalowanej na mlecznobiały kolor ścianie klatki schodowej prowadzącej do wyjścia dostrzegam odciśniętą czarną dłoń. To oczywiście przypadek, ale skojarzenie miałem jedno: ilu w tych murach było arcyłotrów i zbrodniarzy, którzy mieli brudne, umoczone w krwi ręce. Niestety, wielu z nich ułaskawiono.

Odcisk dłoni na ścianie klatki schodkowej sądu, gdzie odbyły się procesy norymberskie / Fot. S. Zdziebłowski/National Geographic Polska

Norymberskie zagadki

Powracam myślami do średniowiecznej studni na zamku w Norymberdze. Źródło niesie za sobą głęboką symbolikę w wielu kulturach. Woda z niego ma mieć właściwości oczyszczające. Przeglądanie się w wodzie w studni to zaglądanie w głąb własnego „ja” i własnej duszy.

Lustro wody jest jednak tak daleko, że nie jestem w stanie go dostrzec z góry. Gdy przewodnik wylewa wodę z miedzianego naczynia w dół, chluśnięcie słychać dopiero po 5 sekundach. To jedyny dowód na to, że woda się nadal tam znajduje. Skrywa się głęboko w studni, jak wiele do tej pory nieznanych tajemnic Norymbergi.

Informacje praktyczne

  • Z Polski można tutaj dotrzeć pociągiem z przesiadką w Berlinie albo samolotem, najczęściej z transferem we Frankfurcie nad Menem;
  • Stare Miasto ma tyle atrakcji, że można śmiało spędzić tutaj kilka dni. Poza tym liczne deptaki ze sklepami kuszą swoją bogatą ofertą;
  • To idealne miasto na długie przechadzki. Nie warto po nim przemieszczać się samochodem, w centrum ruch jest mocno ograniczony dla aut;
  • Karta norymberska ważna 48 godzin oferuje darmowy transport publiczny i wstęp do głównych muzeów.