Każde miasto ma tak naprawdę kilka obliczy, nawet o tej samej porze roku. Za dnia jest pełne zgiełku i ludzi. Nocą zwalnia. Jest też trzecie oblicze. Wczesny poranek.

Najbardziej lubię ten moment przesilenia, gdy słońce żegna mrok. Jest już widno, ale ulice są puste. I tak jest w ten grudniowy dzień w Pardubicach, w centralnych Czechach. Jest mroźno, powietrze czyste i przejrzyste. Idealne warunki do spaceru i podziwiania architektury.

Pardubice zaskakują piękną i zróżnicowaną architekturą

Bo Pardubice mają czym się pochwalić. Jest piękny stary rynek z imponującym neorenesansowym ratuszem, secesyjny teatr, renesansowy zamek. Nie brakuje też brutalistycznej architektury z czasów komunistycznych. Jej fanów przybywa.

Ale jest też wpisane do rejestru zabytków krematorium, które przypomina nieco podhalańskie domy. Budowla ta powstała w latach 1921–1923 i według projektu autorstwa modernistycznego architekta, Pavla Janáka. Ponoć inspirował się mitologią Słowian oraz pierwszymi bazylikami chrześcijańskimi. To pierwsze czeskie krematorium położone jest trochę na uboczu miasta, ale można do niego podejść i przyjrzeć się urokliwej fasadzie. Mi przypominała trochę domek piernikowy.

Pierwsze w Czechach krematorium jest po prostu piękną budowlą / Fot. S. Zdziebłowski

O poranku jestem jednak w centrum. I mimo że niewiele jest wokół życia, to spod Zielonej Bramy, będącej pozostałością systemu umocnień sprzed kilkuset lat, słyszę głośne rozmowy i krzyki. To niedzielny poranek, więc każde porządne miasto ma swoje imprezownie, gdzie zabawa nie kończy się do rana. Podobnie jest w przypadku Pardubic. 

Młodzież bawi się na balkonie lokalu, ale też rozlewa po ulicy tuż obok. Przechodzę obok. Nagle słyszę zażartą dyskusję. Podniesionym głosem jeden z młodzian rzuca - Ukrajina o Českou republiku by nestála! (Ukraina nie stanęłaby w obronie Czech!) - nawet tu dotarła wielka polityka i jest tematem silnie zakrapianych spotkań.

Wczesny poranek w Pardubicach. Cienka śnieżka kołderka spowija chodniki / Fot. S. Zdziebłowski

Czeskie miasto kultury

Moją uwagę odciąga jednak sunący bezgłośnie po pustawej ulicy trolejbus. A na nim reklama „Jdu na filharmonie”, czyli „Idę do filharmonii”. Bo Pardubice to nie tylko miejsce zażartych politycznych rozmów o poranku, ale też miasto kultury. 

Trolejbus znika za zakrętem, a przy nim dostrzegam przepiękną fasadę teatru. Jego linie są tak płynne i faliste, jak kończąca się noc dla młodych podchmielonych chłopaków, których przed chwilą mijałem. Ornamentowany jest motywami roślinnymi. Takie wzory są widoczne też na witrażu nad wejściem. Nie jest to typowy widok dla mieszkańca Polski. To bowiem przykład secesji, czyli art nouveau z przełomu XIX i XX wieku.

Detal z wnętrza secesyjnego teatru w Pardubicach / Fot. S. Zdziebłowski

Teatr powstał w latach 1907–1909. Jest to największa scena teatralna w mieście i jednocześnie główna scena Teatru Wschodnioczeskiego w Pardubicach.

Zawracam w stronę hotelu, który jest tuż obok kościoła św. Bartłomieja z charakterystyczną spiczastą wieżą. Wierni w różnym wieku przychodzą właśnie na pierwszą poranną mszę. 

Rodzina Pernsteinów. Nowe oblicze miasta

Zaglądam do środka świątyni. Są osoby starsze i bardzo młode. W sumie pewnie ponad 20 osób. To kościół katolicki. Tylko około 7 proc. Czechów deklaruje to wyznanie. Gdy świątynia powstawała w XVI wieku, katolicy również stanowili mniejszość.

W środku warto zobaczyć prezbiterium w formie monumentalnego, piaskowcowego grobowca obłożonego marmurem. Należy do Wojciecha Pernsteina (1490–1534), który był wówczas jednym z najbogatszych możnych Czech. Z jego śmiercią związana jest domniemana klątwa. Wojciech skazał na śmierć sadystyczną morderczynię Kateřinę Bechyňovą z Lažan, która zamordowała czternaście swoich służących. Kobieta przeklęła go po ogłoszeniu wyroku. Wojciech umarł bardzo szybko, po krótkiej chorobie, zaledwie dwa dni po śmierci zbrodniarki.

Brama wjazdowa na zamek w Pardubicach / Fot. S. Zdziebłowski

Jego ojciec, Vilem kupił Pardubice. Za jego czasów miasto rozkwitło. A zamek, który góruje nad miastem, uzyskał monumentalny charakter.

Pora pójść do hotelu na śniadanie. Nie tak szybko. Wtem drogę zastępuje mi wielki zwierz. To żubr! Na jednym z nadproży kościoła widnieje jego podobizna. Zmaga się z nim mężczyzna z toporem. Chyba go okiełznał? 

Pardubicki żubr. Legenda

Żubra spotkacie w Pardubicach wszędzie, nie jest to tylko domena Białowieży. Jest bowiem elementem herbu rodziny szlacheckiej Pernsteinów. W sklepiku muzealnym należącym do zamku można go nawet zakupić w formie sympatycznej maskotki o imieniu Oskar.

Legenda o żubrze związana jest z praprzodkiem rodziny Pernsteinów. Jeden z nich, o imieniu Wojciech (nie mylić z Wojciechem żyjącym w XV wieku), trudnił się wypalaniem węgla drzewnego. Zauważył, że w czasie gdy pracował, znikało jego jedzenie. 

Żubrów w Pardubicach zobaczycie sporo. Nie trzeba się nawet specjalnie rozglądać / Fot. S. Zdziebłowski

Pewnego dnia zaczaił się na złodzieja, którym okazał się być żubr. Niewiele myśląc, chwycił go za rogi. Jakimś cudem udało mu się umieścić metalowe koło w nozdrzach bestii i ją okiełznać. Następnie udał się do pobliskiego zamku. Pochwalił się swoim czynem przed władcą. Na oczach zaskoczonego dworu ściął żubrowi głowę. Za ten „waleczny” czyn otrzymał ziemię, na której stać ma dziś pałac Pernsteinów.

Pardubicki zamek

Dzień budzi się szybko. I dobrze. Bo nie do wszystkich atrakcji można wejść w nocy. Tak jest na przykład z zamkiem Pernsteinów, który góruje nad Pardubicami. Olbrzymie wrażenie robią zachowane polichromie renesansowe o różnorodnej tematyce i przepiękne sklepienia z tej samej epoki. Fanów uzbrojenia zainteresuje zbrojownia z rekonstrukcjami mieczy i broni palnej. Można też postrzelać z (laserowych) arkebuzów!

Jak każdy zamek i ten skrywa wiele tajemnic. Można odwiedzić mroczną komnatę, którą odkryto dopiero w XIX wieku. A w niej znajdowała się olbrzymia skrzynia. Co się w niej znajdowało? To dobre pytanie. Turyści mogą zobaczyć ją w miejscu znalezienia.

Stan zachowania renesansowych polichromii na zamku w Pardubicach robi wrażenie / Fot. S. Zdziebłowski

Za dnia w grudniu są też jarmarki świąteczne. Jeden na rynku, a drugi tuż przy wejściu na zamek. Tam można spożyć na przykład dziczyznę, a jarosze docenią placki ziemniaczane i tradycyjne pierniki z dodatkiem miodu.

Pierniki. Lokalny specjał

Pierniki z województwa pardubickiego mają kilkusetletnią tradycję. Wyrób uzyskał specjalny certyfikat i oznaczenie geograficzne Unii Europejskiej. Każdy oryginalny oznakowany jest charakterystycznym, żółto-niebieskim logotypem z żółtymi gwiazdkami. Skład jest dość prosty: mąka, miód i przyprawy. W proporcjach i przyprawach ponoć drzemie tajemnica ich sukcesu.

Piernik to lokalny specjał. Warto zwrócić uwagę, czy posiada znak jakości / Fot. S. Zdziebłowski

Początkowo pierniki, zwane też słodkim chlebem, były formowane ręcznie i niezdobione. Później zaczęto stosować drewniane formy z reliefowym rzeźbieniem, które przechodziły z pokolenia na pokolenie. Obecnie można obejrzeć je w muzeach. A pięknie zdobione pierniki zakupić na przykład na jarmarku bożononarodzieniowym.

Z piernikiem związane jest też powiedzenie: „Ja ci pokażę pardubicki piernik!”, które odpowiada naszemu: „Ja ci pokażę, gdzie raki zimują!”. 

Dzień kończę na gwarnym rynku miasta, gdzie jest pełno lokalnych mieszkańców. Na jarmarku bożonarodzeniowym piją grzańca, przysłuchują się muzyce na żywo. Dzieciaki w tym czasie bawią się na karuzeli. Atmosfera jest niemal rodzinna, zupełnie inna od podobnych jarmarków w wielkich europejskich metropoliach.

Co jeszcze warto zobaczyć w Pardubicach?

W tym krótkim opisie Pardubic zabrakło wielu innych ciekawych miejsc, które warto odwiedzić. Zatem w telegraficznym skrócie

  • Kawiarnia Bajer – w tym miejscu zjecie świetne ciacho i wypijecie doskonałą kawę. Ze względu na wystrój lokalu poczujecie się, jakby czas cofnął się o grubo ponad 100 lat.

W przytulnej kawiarni Bajer czas się zatrzymał / Fot. S. Zdziebłowski

  • Restauracja Na Staré Rybárně – tu zjecie lokalne paluszki karpiowe (i nie tylko) z widokiem na staw (gdzie je wyhodowano) i na którym kilkadziesiąt lat temu w zimie uczył się jeździć na łyżwach Dominik Hašek. Uważany jest za jednego z najlepszych bramkarzy w dziejach światowego hokeja na lodzie.
  • Automatyczne Młyny – tuż za starym miastem nad rzeką położone są Automatyczne Młyny. Dawne miejsce przetwarzania i składowania ziarna zmieniono w centrum kultury i sztuki współczesnej.
  • Światła opowiadają – na wałach zamkowych w Pardubicach urządzono ogród świateł, który czynny jest w okresie świątecznym. Do obejrzenia mnóstwo zwierzątek i zaskakujących instalacji. Z wału roztacza się też widok na stare miasto i zamek Pernsteinów.

Jak dojechać do Pardubic?

Z Warszawy to jakieś 6–7 godzin jazdy samochodem. Ale można też przyjechać pociągiem nocnym. Ze stolicy to 10,5 godziny jazdy. W lepszej sytuacji są mieszkańcy południowej Polski, na przykład Krakowa czy Katowic. Można skorzystać z czeskiego przewoźnika Leo Express i po kilku godzinach dotrzeć do celu.