Pierwszym zadaniem SCExAO jest wygładzenie tych zmarszczek. Dokonuje się tego, kierując światło gwiazdy na zmiennokształtne zwierciadło, mniejsze od złotówki, aktywowane przez 2 tys. maleńkich silniczków. Wykorzystując informacje z kamery, silniczki odkształcają zwierciadło 3 tys. razy na sekundę, przeciwdziałając precyzyjnie aberracjom atmosferycznym, i voilà – możemy oglądać wiązkę gwiezdnego światła w postaci możliwie tej, którą miała, zanim namieszała w niej nasza atmosfera. Potem rozpoczyna się mrużenie oczu. Dla Guyona jaskrawość gwiazdy to „wrząca klucha światła, której próbujemy się pozbyć”. Jego instrument, zwany koronografem, zawiera skomplikowany system szczelin, zwierciadeł i przesłon, przepuszczający tylko światło odbite od planety.

Ten aparat jest tak skomplikowany, że samo oglądanie jego schematu może przyprawić o zawrót głowy, nawet na poziomie morza. Ale ostatecznym efektem, po zbudowaniu teleskopów następnej generacji, będzie kropka światła stanowiąca rzeczywisty obraz skalistej planety. Wystarczy ją przepuścić przez spektrometr, urządzenie rozkładające światło na poszczególne długości fal, a będziemy mogli zacząć szukać śladów życia, zwanych biosygnaturami. Istnieje biosygnatura, co do której Seager, Guyon i prawie wszyscy inni badacze są zgodni, że jako dowód życia jest na tyle bliska strzału w dziesiątkę, na ile pozwala naukowa ostrożność. Mamy już planetę, która może to udowodnić.

Na Ziemi rośliny i pewne bakterie emitują tlen jako produkt uboczny fotosyntezy. Cząsteczki tlenu są niezwykle aktywne – reagują i wiążą się praktycznie ze wszystkim, co występuje na powierzchni planety. Jeśli zatem zdołamy znaleźć dowody na ich akumulację w jakiejś atmosferze, kilka osób się zdziwi. Jeszcze bardziej znamienna będzie biosygnatura złożona z tlenu i innych substancji związanych z życiem na Ziemi. Najbardziej przekonujące byłoby odnalezienie tlenu i metanu, gdyż te dwa gazy, pochodzące z żywych organizmów, niszczą się nawzajem. Wykrycie ich obu oznaczałoby, że muszą być stale uzupełniane. Lecz ograniczenie poszukiwań pozaziemskiego życia do tlenu i metanu byłoby bardzo geocentryczne. Oprócz roślin dokonujących fotosyntezy życie potrafi przybierać inne formy.

Prawdę mówiąc tutaj, na Ziemi, beztlenowe życie istniało przez miliardy lat, zanim w atmosferze zaczął gromadzić się tlen. Dopóki zaspokajane są pewne podstawowe potrzeby – póki istnieje energia, składniki pokarmowe i płynne medium – życie może przybierać formy wytwarzające dowolną liczbę różnych gazów. Kluczem jest znalezienie tych gazów w ilości większej, niż powinna występować. Możemy też szukać innych rodzajów biosygnatur. Chlorofil w roślinach odbija światło bliskie podczerwieni – tzw. czerwoną krawędź, niewidoczną dla ludzkich oczu, ale dającą się łatwo zaobserwować przez teleskopy na podczerwień.

Jeśli ją znajdziesz w biosygnaturze, to całkiem możliwe, że udało ci się znaleźć pozaziemski las. Ale roślinność na innych planetach może też pochłaniać inne długości fal świetlnych. Mogą istnieć planety, na których w Czarnolesie drzewa są naprawdę czarne, albo takie, na których róże są czerwone, podobnie jak wszystko inne. I dlaczego upierać się przy roślinach? Lisa Kaltenegger, kierująca Instytutem Carla Sagana na Uniwersytecie Cornella, opublikowała wraz z kolegami charakterystyki spektralne 137 mikroorganizmów, łącznie z żyjącymi w ekstremalnych środowiskach ziemskich, które na innej planecie mogą być normą. Nic dziwnego, że następna generacja teleskopów jest wyczekiwana tak niecierpliwie.

– Po raz pierwszy będziemy mogli zebrać dość światła – mówi Kaltenegger. – Będziemy w stanie znajdować odpowiedzi.