Wielka pustka. Tak można podsumować zasób pism, na których podstawie historycy próbują odtworzyć wierzenia najstarszych Egipcjan. Na szczęście z pomocą przychodzą im archeolodzy. Okazuje się, że już w okresie prahistorycznym i predynastycznym (ok. 5300–3000 r. p.n.e.) Egipcjanie przykładali dużą wagę do pochówku zmarłych. Zwłoki zawsze układano z twarzą zwróconą w kierunku zachodnim – zapewne wierzono, że tam, za horyzontem, znajduje się kraina umarłych. Ponadto zmarłemu starano się zapewnić dostęp do przedmiotów, których używał w ziemskim życiu – stąd w grobach naczynia, ozdoby, pokarm. 

Archeolodzy przeszukujący cmentarzyska w pobliżu Nagady (Górny Egipt) odnaleźli też figurki kobiet wznoszących ręce. Wykonano je ok. 3500–3400 r. p.n.e. To prawdopodobnie jedne z najstarszych wizerunków egipskiej bogini. Jakiej? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Są jednak tacy, którzy twierdzą, że figurki przedstawiają nałożnice, mające radośnie współżyć ze zmarłym w lepszym świecie.

Reliktem archaicznej religii są również Kolosy z Koptos. To trzy wapienne męskie posągi, mierzące ok. 4 m wysokości. W prawej ręce trzymały drągi, lewą obejmowały fallusy we wzwodzie, kierując je ku oddającym im cześć wyznawcom. Ich toporne kształty sprawiają wrażenie, jakby zaprojektowało je dziecko – dzisiaj już tylko rozśmieszają. Egiptolog Barry Kemp podkreśla jednak, że starożytni podchodzili do nich śmiertelnie poważnie. Przypominały, że w wiosce działa bóg płodności, nazywany w późniejszych epokach Min. Dzięki niemu pola przynosiły plony, a kobiety bezpiecznie rodziły dzieci. 

Powstanie świata według wierzeń Egipcjan

W Starym Państwie (ok. 2750 r. p.n.e.) funkcjonuje już mnóstwo mitów. Dokumentują je papirusy, inskrypcje hieroglificzne, którymi pokryto korytarze we wnętrzach piramid (Teksty Piramid) i traktaty uczonych epoki grecko-rzymskiej. Te ostatnie lubią jednak mijać się z prawdą.

Z tego gąszczu opowieści wyłaniają się trzy wiodące kosmogonie, czyli cykle mitów dotyczących powstania świata. Kosmogonia heliopolitańska kładzie nacisk na historie dotyczące bóstwa słonecznego – Re. Hermopolitańska mówi abstrakcyjnym językiem o czterech parach bóstw (Ogdoada), odzwierciedlających dręczący ludzi niepokój istnienia i zagadkę życia. Zgodnie z kosmogonią z Memfis cały świat tworzą stany świadomości Ptaha, przedwiecznej boskiej istoty. Jego umysł, pogrążony w nieprzerwanym letargu, był zatopiony w oceanie prazasady (Nu). Tutaj była rozpuszczona cała materia. Umysł boga powoli się budził, jego myśli nabierały kształtów, w końcu powstało „słowo Ptaha”. I to słowo stworzyło świat. Dalej następuje obszerna opowieść o kolejnych pokoleniach bogów i bogiń, dzierżących realną i ludzką władzę nad Egiptem. Pełno w niej przemocy i zdrad małżeńskich. Jedna z nich zaważyła na losie całej ziemi. 

Mit ozyryjski

Ozyrys – dobry bóg, uczący niewdzięcznych i agresywnych ludzi pokoju i uprawy winorośli – był tak piękny, że uwiodła go podstępem jego własna siostra Neftyda, żona Seta, wnuka Re. Jej potężny mąż wpadł we wściekłość. Wyrwał Ozyrysowi oko, stopy, ramiona i serce (pozbawienie ich oznaczało symboliczne odebranie mocy). Pozostałe szczątki cisnął w nurt Nilu. Małżonka Ozyrysa Izyda tak bardzo kochała męża, że szybko zapomniała o zdradzie. Wyruszyła na tułaczkę w poszukiwaniu zwłok. Po wielu przygodach odnalazła je w Byblos. Izyda poskładała zwłoki, ożywiła je magią i doprowadziła do takiego stanu, aby Ozyrys zdołał spłodzić z nią mściciela – Horusa-Dziecko, zwanego też Harpokratesem. Z braku autentycznego fallusa (pozostał na dnie Nilu i odtąd gwarantował regularne wylewy) pomysłowi kochankowie posłużyli się glinianą protezą, która zdała egzamin!

Ozyrys wrócił w zaświaty, gdzie został sędzią umarłych. Natomiast Izyda urodziła pośród trzcin. Po latach mały Horus osiągnął wiek młodzieńczy, pomścił ojca (nie bez trudności) i sam zdobył tron. Tak w skrócie przedstawia się „mit ozyryjski”, najważniejsza w dziejach ludzkości opowieść religijna. Motyw umierającego i zmartwychwstającego bóstwa-dobroczyńcy śmiertelników przewija się później m.in. w greckim micie dionizyjskim, orfizmie i chrześcijaństwie. 

OzyrysOzyrys – dobry bóg, uczący niewdzięcznych i agresywnych ludzi pokoju i uprawy winorośli. Fot. Shutterstock

Bogowie w wierzeniach Egipcjan

Egipski panteon był jednak o wiele bogatszy. „Księga Bram” (epoka Nowego Państwa), wylicza imiona ponad tysiąca bogów. Przedstawiani są w miarę rozwoju fabuły wraz z boginiami – strażniczkami tytułowych portali, przez które dusza musi przebrnąć, jak słońce nocą przez zaświaty. Nie sposób przytoczyć ich wszystkich. Egiptolog Hermann Schlögl uważa, że spośród nich na co dzień liczyło się „zaledwie” ok. 50. Przede wszystkim za boga uważano samego faraona, który rządził jako wcielenie Horusa. Dla podkreślenia tego faktu faraonowie nosili imiona Horusowe i od IV dynastii (ok. 2531 r. p.n.e.) tytuł „syna boga Re”. Pierwsze miejsce w panteonie przypadało bowiem właśnie Re, utożsamionemu później z Amonem (tchnieniem wiatru). Jego małżonką została Mut, matka Chonsu (księżyca, wiecznego wędrowca i boga wyroczni). Z tych trzech postaci składała się Wielka Triada czczona w Tebach. 

W Egipcie nic jednak nie jest proste – Memfis nie uznawało takiego porządku. Tamtejszą Triadę tworzył sam Ptah z małżonką Sachmet (groźną boginią zguby wrogów Egiptu i siewczynią zarazy). Rolę boskiego dziecka odgrywał natomiast nieskończenie piękny Nefertum (lotos). Z innych bogów wypada wspomnieć o Thocie – statecznym opiekunie mądrości, skrybów i uczonych. Tuż za nim pojawia się trochę „niezrównoważona” Hathor – pierwotnie bogini nieba, zwana „Palącym Okiem Re”. Egzekwowała na świecie boską sprawiedliwość, np. bezlitośnie mordując ludzi, zbuntowanych przeciw panowaniu najwyższego boga. Zwana z tego powodu „panią okropności” potrafiła jednak okazywać matczyną opiekuńczość, zachęcała do tańca i rozpusty. Jako słodkooka Pani Sykomory karmiła ludzkie dusze, błądzące po pustyni. 

Barwny korowód bogów

Inną postać sprawiedliwości wyrażała Maat, czyli Porządek. Ta córka Re gwarantowała spójność i trwanie świata. Uosabiała ład państwowy i uczciwe postępowanie każdego człowieka. Chroniła ludzkość przed wężem oplatającym ziemię, wcieleniem chaosu – Apopem, który wypełzł z ciemnej materii Nu. Pewnego razu Apopowi udało się przeniknąć przez barierę Maat i znienacka zaatakować barkę, w której Re przemierzał niebo. Bóg słońca ocalał, ale wymagał pomocy Seta, który magicznymi słowami obezwładnił węża. Podobno broczący krwią wąż przeżył ukryty w mroku i Re nigdy nie może czuć się bezpieczny, żeglując nocą przez zaświaty. Wąż sprowadził też na ludzi pierwszy grzech, zasiał w nich chaos, podburzył do nieposłuszeństwa i odrzucenia boskiego prawa. Brzmi znajomo, nieprawdaż? Barwny korowód bogów ciągnie się w nieskończoność. 

  • Sobek ukazywany jako krokodyl, patronuje wyjątkowej sile. 
  • Chnum to twórca życia, rzutki baran, którego wszędzie pełno, zawsze skory do kopulacji. 
  • Hekat z głową żaby i wyglądająca jak hipopotamica Toeris opiekowały się rodzącymi. 
  • Nepri zapewniała dostatek zboża, pokazywała też zmarłym drogę w zaświaty. 
  • Hapi dbał o wylewy Nilu, obfitość ryb i ptactwa rzecznego. Łatwo go poznać po kępie papirusu, noszonej zamiast czapki. 
  • Bes – zniekształcony karzeł z wykrzywioną twarzą, koroną z piór i grzywą – budził taki wstręt, że omijały go nawet złe moce. Dlatego chętnie stawiano jego posążki w celach ochronnych. 
  • Na polu bitwy budziła trwogę Menhit – bogini wojny, wyposażona w zionący ogniem ureusz. Swoją lwią paszczą rozszarpała niejednego nieszczęśnika. 

Taką różnorodność próbował ograniczyć faraon Amenhotep IV Echnaton (1351–1335 r. p.n.e.). Wprowadził surowy monoteizm – kult jedynego boga światła Atona. Po śmierci władcy-reformatora politeizm wrócił do łask. Dla Greków i Rzymian czasy Starego Państwa były już zamierzchłą przeszłością. Coraz większą popularność zyskiwał kult Izydy i Ozyrysa, do których w epoce ptolemejskiej (III–I w. p.n.e.) dołączył Serapis – synkretyczne bóstwo ukazywane z koszem na głowie. W końcu sami mieszkańcy Egiptu przestali rozumieć wierzenia przodków. Sporządzone przez Horapollona (IV w. n.e.) „Objaśnienie hieroglifów” to stek bzdur, którego jedynym źródłem była wyobraźnia pisarza. 

Egipskie bóstwa zwierzęce

Rzymianom – statecznym tradycjonalistom – szczególnie śmieszny wydawał się kult zwierząt. „Zwykłem oddawać cześć bóstwom, a nie bydłu” – miał powiedzieć Oktawian August – według późnoantycznego historyka Kasjusza Diona – podczas wizyty w Egipcie. Następnie cesarz odmówił obejrzenia świętego byka. Tymczasem Apis był jednym z najdłużej czczonych bóstw zwierzęcych. Jego kult pojawił się już w czasach II dynastii. Za XVIII dynastii w Sakkarze funkcjonowało cmentarzysko, na którym grzebano kolejne wcielenia boga. Za każdym razem, gdy święte zwierzę padło, kapłani rozpoczynali poszukiwania jego następcy, rozpoznawanego po specyficznym znamieniu. Krowę, która urodziła takie cielątko, obwoływali zstępującą na ziemię Izydą.

August pozostał mimo to głuchy na tradycję. Za największego boga, który nawiedził Egipt uznał Aleksandra Wielkiego. Oglądając jego grób, dotknął zabalsamowanych zwłok i przypadkiem ułamał kawałek nosa. Jak zwykle doszło do nieporozumienia. August nie wyczuł drobnego niuansu. Egipcjanie zawsze jasno mówili: zwierzęta nie są bogami. Stanowią tylko „pomieszkanie” bóstwa, łączy je z bogiem więź wewnętrzna. I tak bogini Hathor przypisano krowę, Thotowi ibisa lub pawiana, Anubisowi szakala, Sobkowi krokodyla. Ze względu na więź z bóstwem zwierzęta grzebano też z niemal ludzkimi honorami – w Bubastis przy świątyni bogini Bastet archeolodzy odkryli ogromne cmentarzysko kotów. Wiele znanych dziś papirusów pochodzi natomiast z kartonaży mumii krokodyli, spoczywających w Tebtunis. 

Święta w starożytnym Egipcie

Wspólne świętowanie było poważnym przeżyciem dla Egipcjan. Święta dzieliły się na kilka kategorii. 

  • Niektóre polegały na odgrywaniu mitów i doświadczaniu opowiadanych przez nie historii. 
  • Inne wiązały się ze zjawiskami przyrodniczymi (np. wylewy Nilu, zasiewy, zbiory) lub astronomicznymi (np. Nowy Rok). 
  • Równie ważne były święta państwowe: koronacja faraona, odnowienie jego władzy, pogrzeb. 

Egipcjanin świętował nawet przez kilkadziesiąt dni w roku. Za Ramzesa III święto Opet trwało aż 27 dni. Jak w przypadku wielu innych uroczystości – jego centralną część stanowiła procesja. Bóg Amon w porze wylewu „wychodził” ze świątyni w Karnaku, aby z żoną i synem udawać się w odwiedziny do Luksoru, do Amona-Mina. Wyznawcy nieśli lektyki z posągami bogów i z faraonem. Następnie bóstwa kontynuowały podróż Nilem. Tysiące ludzi holowało wielkie statki, mające problem z samodzielną żeglugą po płytkiej rzece. Pomagały im łódeczki, tworząc niezapomniany widok. Na brzegach obficie raczono się winem, piwem i innymi smakołykami. W końcu nie co dzień bóg wchodził między śmiertelników. 

Świątynia Ramzesa III. Fot. ShutterstockŚwiątynia Ramzesa III. Fot. Shutterstock

Święto Doliny w Tebach

W Tebach obchodzono Święto Doliny, które można uznać za święto zmarłych. Faraon zapraszał Amona z Karnaku do nawiedzenia świątyń grobowych w pobliżu góry Meretsger. Kapłani przebierali się za bóstwa. Po dotarciu do nekropoli żywi zasiadali do uczty wspólnie z duchami przodków. Dużo starsze było święto Uag – wówczas przy grobach zapalano lampy oraz wiązano zielone i czerwone wstążki. Prosty lud z entuzjazmem czcił Bastet – boginię uciech i rozpusty. Podczas jej święta wieśniacy, potrząsając kołatkami, płynęli po Nilu. Gdy mijano większe miejscowości, stojące w łódkach kobiety wysoko zadzierały szaty ku uciesze nabrzeżnych gapiów.

W zupełnie odmiennym tonie przebiegało święto trzydziestolecia – faraon przechodził wtedy rytuał odrodzenia. Wracała mu młodość i boska moc. Przy okazji dokonywano publicznej prezentacji legalnego następcy tronu. Faraon czerpał nowe siły z mocy Ozyrysa przez podniesienie słupa (dżed), uznawanego za kręgosłup boga. Dodatkowo władca przechodził różne próby, np. biegi rytualne z wiosłem, papirusem czy figurką pawiana. Punkt kulminacyjny stanowiła pozorowana śmierć i zmartwychwstanie. W obawie, czy dożyją kolejnej uroczystości, królowie organizowali takie obchody częściej niż co trzydzieści lat. 

Mumifikacja i pochówek w starożytnym Egipcie

Prędzej czy później każdy – nawet faraon – kończył ziemskie życie. W zależności od majątku rodzin, zmarłego czekał jeden z czterech rodzajów pochówku. Pogrzeby organizował personel tzw. Pięknego Domu. Najbogatszych stać było na skomplikowaną procedurę mumifikacji. Najpierw usuwano mózg przez nos. Potem kapłani zesz markowali miejsca cięć na skórze trupa. Paraszyci rozpruwali ciało na całej długości boku. Wtedy do akcji wkraczali tarycheuci, wyjmując wszystkie wnętrzności (oprócz serca i nerek). Narządy, umyte w winie palmowym, trafiały do zamykanych naczyń (kanopy). Zszyte zwłoki wrzucano na kilkadziesiąt dni do sody, a następnie konserwowano woskiem, cynamonem, gumą, żywicą, smołą, a nawet trocinami. Kształtowano mięśnie z płótna, oczy zastępowały cebulki lub szkło. Koaszyci zajmowali się owijaniem zwłok impregnowanymi bandażami, które pokrywały zaklęcia z „Księgi Umarłych”. Na sercu spoczywał amulet w kształcie skarabeusza. Gdy całe ciało spowijały już bandaże, na twarz nakładano maskę (złotą w przypadku faraona), a na palce rurki. 

Gotowa mumia trafiała do drewnianej trumny. Groby lokowano po zachodniej stronie Nilu, na granicy skał pustynnych, daleko od osad ludzkich. Trumnę trzeba było więc przewieźć przez rzekę w barce przyozdobionej kwiatami. Inne barki wiozły żałobników, dary i płaczki, wydające z siebie rozdzierające jęki. Na miejscu mumię stawiano pionowo, czekał ją jeszcze jeden rytuał. Posługując się magią, kapłan otwierał oczy i usta zmarłego, przywracając mu zdolność jedzenia. Wierzono bowiem, że fragment duszy ka trzeba żywić. Zajmowali się tym specjalnie wynajęci kapłani. Recytowali zaklęcia, przemieniające sztuczne jedzenie w prawdziwy pokarm. Przed rozejściem się sami żałobnicy urządzali na grobie obfitą ucztę ofiarną. 

Średniozamożni konserwowali zwłoki przy pomocy oleju cedrowego (wlew doodbytniczy) i 70-dniową kąpiel w sodzie. Tak przygotowane ciało owijano bandażami i składano do trumny. Ubogim musiało wystarczyć wypychanie chrzanem (również przez odbyt) i 70 dni leżenia w sodzie. Za resztę kapłani nie brali już odpowiedzialności. Rodzina musiała sama zaszyć zmarłego w poślednią skórę, zdartą z wołu.

Najgorzej wyglądały pogrzeby skrajnej biedoty. Członkowie rodziny sami podkurczali nogi zmarłego pod klatkę piersiową, owijali go matami i wrzucali do wykopanego w piasku dołu, zakrytego z wierzchu kamieniem. Starali się umieścić taki „grób” blisko pochówków bogatych – domyślali się, że dręczona głodem dusza ka prędzej czy później wyjdzie z dołu. Wtedy będzie mogła zakraść się i uszczknąć co nieco ze stołu zamożnych. 

Dusza i życie po śmierci w wierzeniach Egipcjan

Po śmierci następowało rozszczepienie ludzkiej duszy. Fragment ka (witalność, czynnik motoryczny, gr. psyche) zostawał na ziemi. Część refleksyjna ba (rozum, gr. nous) podążała do zaświatów. Najpierw dusza ba wędrowała przez pustynię na koniec świata. Po drodze napotykała Hathor. Jeśli zjadła podane przez nią chleb i piwo – zapominała o świecie. Podczas tej wędrówki trzeba było bacznie unikać sług Apopa. Zmarły musiał też pokonać rzekę ognia, parzącego niesprawiedliwych, oraz bagna pełne małp, zastawiających sidła na demony i dusze ludzkie. Tu pomagały zaklęcia, pieśni i zabiegi magiczne z „Księgi Umarłych”. Ta budząca dreszcz nazwa to jednak wymysł XIX-wiecznych uczonych. Egipcjanie nazywali ją „Księgą Wyjścia o Świcie” lub „Księgą Wynurzania się w Świetle”. Nie ma jednego autora – pisały ją pokolenia. Do dziś odnaleziono kilka różniących się „wydań”, najstarsze pochodzą z okresu XVIII dynastii. 

Los duszy pozbawionej zawartej w niej wiedzy był nie do pozazdroszczenia. Po małpim bagnie należało jeszcze przejść przez 4 bramy, przy których badano odporność na żądze cielesne i łakomstwo. W pokonaniu ostatniej przeszkody – jeziora o czarnych wodach – pomagał Thot. W ten sposób dusza trafiała na Wyspę Płomieni, gdzie w sali dwóch Maat czekał ją sąd Ozyrysa. Dla tak wczesnej epoki idea sądu za czyny jest wyjątkowa. Wtedy jeszcze nawet w biblijnym Szeolu czy w greckim Hadesie nie nagradzano litościwych ani nie karano najgorszych zbrodniarzy. W trybunale zasiadał Ozyrys z żoną Izydą i kochanką Neftydą. Przy nich znajdowały się 42 bóstwa – każde przypisane do jednego grzechu. Anubis z psią (lub szakalą) głową dzierżył wagę. Thot protokołował. Po „spowiedzi negatywnej” (zmarła dusza deklarowała, jakich grzechów nie popełniła) serce składano na szali i porównywano jego wagę z piórem. Nie było litości i przebaczenia, tylko zimna, wyrachowana sprawiedliwość. Potępieni kończyli w paszczy Pożeraczki Ammit, przez którą wpadali do lochu, gdzie kaci palą ich w olbrzymich piecach. Usprawiedliwieni udawali się na pola trzcin. Tu mają w bród chleba, piwa, drogich szat i figlarnych kobiet. Śpiewom i tańcom nie ma końca. 

Świątynie w starożytnym Egipcie

W starożytności potrzeby religijne jednostki nikogo nie obchodziły. Świątynie powstawały tylko dla bogów. Cześć oddawała cała wspólnota w sposób zorganizowany. Na duchowość osobistą nie było miejsca. Bogów nie obchodziło też, czy ktoś w nich wierzy – ważne, aby mechanicznie dusze ściągały klęski na całą wspólnotę, dlatego musiały być bezwzględnie tępione. Za składane ofiary bogowie łaskawie pozostawiali ludzi samych sobie. O spełnianiu próśb nie było mowy!

Egipcjanie posiadali kilka rodzajów świątyń. Początkowo były bardzo skromne. Wielkie budowle pokazywane dziś turystom to ewenement. Ogólnie świątynie nazywano „domami bożymi” (neczer per). W Górnym Egipcie powstawały tzw. wielkie domy (neczer ur), czyli proste szałasy ze skór, zdobione trzema byczymi rogami nad wejściem. Wewnątrz stała figura bóstwa, w której realizowała się rzeczywista (a nie symboliczna) obecność boga. W Dolnym Egipcie tworzono „domy ognia” (per neser): chaty z cegły mułowej o beczkowatym sklepieniu. Skrupulatnie otaczano je murem (gr. peribolos). Charakterystyczną cechą wierzeń antycznych było bowiem zagrożenie płynące ze strony bóstwa. Ściśle przestrzegano rozdziału sfery boskiej i ludzkiej. Część takich pierwotnych przekonań mogła ocaleć nawet do dzisiejszych czasów pośród plemion zamieszkujących pustynne oazy – sudańskie plemię Ingessana buduje świątynie wyglądające jak zwykłe, puste, otoczone płotem chaty. Odwiedzającym ich etnologom opowiadają o czymś niematerialnym, kryjącym się w środku. W ich religii takie sanktuaria są nie tyle miejscem czci, ile raczej chronią ludzkość przed wydostaniem się bóstw. 

Egipskie świątynie uległy znacznym zmianom dopiero w okresie Nowego Państwa. Przybrały postać kamiennych pałaców z trapezoidalnymi wieżami i masztami na flagi przy wejściu. Tu mieściło się też jeziorko do rytualnych oczyszczeń. Do kompleksu prowadził dromos – droga procesyjna między sfinksami lub baranami. Wszedłszy przez bramę Egipcjanin napotykał dziedziniec kolumnowy. Dalej mógł iść tylko kapłan. Przechodził przez kolejną salę z kolumnami, salkę na boską lektykę i w końcu trafiał do sanktuarium – najświętszego, spowitego mrokiem miejsca z wysoką podłogą i niskim sklepieniem. Świątynie wyposażano w liczne zabudowania gospodarcze dla personelu i „Domy Życia”, gdzie skrybowie przepisywali księgi o zaświatach. Tu przekazywano też wiedzę młodym pokoleniom. Najważniejsze ośrodki religijne Egiptu to Memfis, Heliopolis, Teby, Sais, Buto i Edfu, zbadane przez zespół polskiego archeologa Kazimierza Michałowskiego. 

Kapłani w starożytnym Egipcie

Kapłani zawsze uchodzili za najbardziej tajemniczych mieszkańców Egiptu. Sami nazywali siebie hem neczer, czyli „niewolnikami boga”. Troszczyli się wyłącznie o dogodzenie swoim panom – nie nawracali innowierców, nie dbali o potrzeby duchowe ludu. W Starym Państwie nie było zawodowych kapłanów, choć czasem syn przejmował stanowisko po ojcu. Funkcje kapłańskie sprawowano czasowo. 

Nowe Państwo przyniosło ze sobą ścisłą specjalizację i skomplikowane role. Kapłanów tego okresu dzieli się na kilka kategorii. Najwyższe funkcje spełniali król i królowa. Tylko im wolno było składać ofiary, czyli dokonywać rytualnego karmienia wiecznie głodnych bogów. Królewskie ofiary były też symbolicznym powtarzaniem wzorcowej ofiary Horusa, który wyłupił własne oko i oddał okaleczonemu ojcu Ozyrysowi. Aby umożliwić kult w różnych ośrodkach (nawet boski faraon nie mógł być wszędzie naraz), zaczęto rzeźbić na ścianach reliefy władcy składającego dary. Takie obrazy traktowano jak żywe istoty, a nie martwe wizerunki. 

Wysoki szczebel w hierarchii zajmowała też administracja świątynna (ojcowie boży) – np. pierwszy prorok Amona w Tebach był naczelnikiem kompleksu i zastępcą faraona. Drugi prorok dbał o gospodarkę świątyni i zastępował szefa. Pomocą służyli mu trzeci i czwarty prorok (słudzy boży). Na samym dole tłoczyli się kapłani „z fachem w ręku”, tzn. spełniający konkretne funkcje rytualne. Do tej grupy należeli znawcy świętych słów, lektorzy, tancerki, muzykanci, pieśniarze (szczególnie chóry ślepców) oraz kapłani wyprawiający zmarłych w zaświaty, tnący zwłoki czy dokonujący wlewów do pustych jam ciała. 

Nie wolno zapomnieć o kapłanach lekarzach oraz sławnych szkołach medycznych Egiptu, w których przeprowadzano udane trepanacje czaszki. Mieszkańcom wsi musieli jednak przeważnie wystarczyć lokalni znachorzy. Kult, tak jak świątynie, był nastawiony wyłącznie na bogów. Przypominał opiekę służby nad panem. To nie wiara i treść świętych ksiąg były esencją religii, ale skrupulatne odtwarzanie poszczególnych obrzędów i obsesyjne przestrzeganie czystości rytualnej. Jeden błędny ruch mógł zniszczyć całą procedurę. Kapłani musieli być czyści – to nie ulegało wątpliwości. Zmazę sprowadzała najmniejsza kropla „zakazanych” substancji (przeważnie lepkich) oraz niektóre płyny ciała. Skutkowały nią także złe myśli i słowa. Zdaniem Herodota pewne grupy kapłanów myły się nawet cztery razy dziennie dla pozbycia się rytualnego brudu. Poranny obrządek rozpoczynano od ekspozycji jedzenia, kadzideł i perfum przed świątynią. Kapłan szedł do kapliczki, zachęcał posąg do przebudzenia się. Następowało mycie posągu, przystrajanie i zdobienie szminką. Teraz można było zacząć karmienie boga. Przynoszono jedzenie i pozorowano zabijanie. Pozwalało to uniknąć krwawych ofiar, powszechnych wówczas w całym basenie Morza Śródziemnego. Pozostałe po karmieniu potrawy rozdawano między pracowników świątyni. Po południu przeprowadzano drugie karmienie. Kapłanów czekało jeszcze (tylko) wieczorne oczyszczanie świątyni, procesja wokół przybytku i uśpienie bóstwa. 

kapłani egipscyKapłani egipscy. Fot. Shutterstock

Koniec egipskich wierzeń 

Prawdziwa religia egipska wypaliła się sama, zabił ją czas i synkretyzm. Wierzenia Egipcjan epoki grecko-rzymskiej to już jedna wielka mieszanina resztek tradycji, zhellenizowanych pod wpływem kultury Greków, napływających wraz z Ptolemeuszami. Później elity oddały się abstrakcyjnemu neoplatonizmowi, który kwitł w Aleksandrii. Stopniowe opanowywanie całego cesarstwa przez chrześcijaństwo tylko przypieczętowało upadek politeizmu. W wielu podręcznikach przeceniane są antypogańskie ustawy chrześcijańskich cesarzy (np. Konstancjusza II). Takich „papierków” żaden urzędnik nie wprowadzał w życie. Pierwsze prawdziwe zapowiedzi końca dawnego świata to zburzenie Serapejonu w Aleksandrii (391 r. n.e.) i zabójstwo Hypatii, kobiety-filozofa (415 r. n.e.). Mimo to jeszcze w V i VI w. można było spotkać pogan w egipskich wsiach. 

Paweł Nowakowski, doktorant w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje się epigrafika grecka okresu cesarstwa i Bizancjum.