Dane o prądach atmosferycznych, kierujących się znad Arktyki do Europy i mających wpływ na pogodę na kontynencie, były z militarnego punktu widzenia bezcenne. Mówiono, że pogoda dla wojskowych ma większą wagę niż kilka dywizji pancernych. Niemieccy polarnicy dostarczali te dane do kraju, gdzie interpretował je szef służby meteorologicznej III Rzeszy dr Karl Recknagel, a następnie przekazywał sztabowcom.

To właśnie dzięki temu Hitler wiedział np., że pod koniec grudnia 1944 r. niski pułap chmur utrudni działania lotnictwa alianckiego. Dysponując tymi informacjami, bardzo trafnie wybrał termin kontrofensywy w Ardenach. Alianci nie mieli bowiem wtedy wystarczających sił pancernych w tym rejonie i tylko ich lotnictwo mogło stanowić zagrożenie dla niemieckich czołgów. Jednak hitlerowcy zaczęli robić użytek z wiedzy meteorologicznej znacznie wcześniej. 

Statki, samoloty i bazy polarne

W miesiącach poprzedzających wybuch II wojny oraz na początku walk dużą rolę w gromadzeniu pogodowych informacji odgrywały statki meteorologiczne pływające między Cieśninami Duńskimi a Islandią. Były to w większości przebudowane i wyposażone w sprzęt pomiarowy pełnomorskie jednostki rybackie. Niemcy mieli ich około czterdziestu. Tyle, że nadawane przez nie komunikaty radiowe ułatwiały ich lokalizację. Stanowiły więc łatwy łup dla aliantów.

Dlatego zaraz po opanowaniu Norwegii (czerwiec 1940 r.) regularne loty obserwacyjne na daleką północ rozpoczęła specjalna eskadra Luftwaffe. Samoloty startowały z baz Petsamo, Kirkenes, Tromsø, Bardufoss, Bodø i Trondheim. Załogi obserwowały zasięg pól lodowych i stan morza. Było to możliwe tylko w świetle dnia. Poza tym pomiary wykonywane w ten sposób miały ograniczoną przydatność, bo meteorolodzy potrzebowali danych wynikających z obserwacji ciągłych, a nie dorywczych. Bardziej praktyczne okazały się więc stałe stacje meteorologiczne, które od 1940 r. Niemcy utrzymywali m.in. na Spitsbergenie i Grenlandii.

Alianci zdawali sobie sprawę z tego, jak przydatna może być wiedza zdobywana przez meteorologów III Rzeszy. W ośrodku kryptologicznym w Bletchley Park utworzono nawet specjalną sekcję zajmującą się odczytywaniem niemieckich meldunków meteorologicznych. Dzięki temu Brytyjczycy wiedzieli, jakimi danymi dysponuje przeciwnik.

Z kolei rząd USA 9 kwietnia 1941 r. – a więc jeszcze przed przystąpieniem do II wojny światowej – postanowił zabezpieczyć przed Niemcami Grenlandię. Ta duńska kolonia po agresji Hitlera na Danię też znalazła się na celowniku III Rzeszy. W tej sytuacji gubernator Grenlandii zawarł porozumienie wojskowe z USA. Umowa dotyczyła m.in. zbudowania bazy lotniczej, stworzenia stacji nasłuchu radiowego i stacjonowania w rejonie wyspy okrętów US Navy.

Ponadto rozmieszczono tam (np. w Narsarssuak) oddziały tzw. Armii Grenlandzkiej, formalnie podległej gubernatorowi. Jednostkę tworzyli doświadczeni duńscy i norwescy myśliwi. Pomagali im również miejscowi Inuici – dobrowolnie, bo rdzenni mieszkańcy Grenlandii byli zwolnieni z obowiązku służby wojskowej.

Dzięki tym zabiegom Amerykanie uzyskali możliwość kontroli nad wyspą i okolicznymi wodami. Żołnierze wchodzący w skład Armii Grenlandzkiej patrolowali regularnie teren, a nieocenionym wsparciem okazali się miejscowi przewodnicy wykorzystujący do dalekich patroli psie zaprzęgi. Co więcej, od 11 sierpnia 1941 r. okręty USA – de facto wciąż państwa neutralnego! – otrzymały zgodę amerykańskiego prezydenta na zatrzymywanie i w razie konieczności zatapianie wszystkich jednostek pływających pod banderą III Rzeszy. 

Walki na Spitsbergenie

Brytyjczykom z kolei sen z powiek spędzała sprawa Spitsbergenu, największej wyspy archipelagu Svalbard. Norwegowie mieli tam, w osiedlu Barentsburg, stację meteorologiczną. Po podbiciu Norwegii wiosną 1940 r. dostęp do niej uzyskali Niemcy. Dlatego 25 sierpnia 1941 r. Royal Navy dokonała desantu na stację. Do zatoki Ejsfjord wpłynęły dwa lekkie krążowniki, kilka niszczycieli i transportowiec Empress of Canada z grupą żołnierzy. Zniszczyli nie tylko stację, elektrownię czy urządzenia radiokomunikacyjne. Zlikwidowali nawet zapasy węgla i wysadzili w powietrze słupy elektryczne.

Niebawem Brytyjczycy wrócili do Barentsburgu – z zamiarem założenia własnej stacji. Jednak tym razem zareagowali Niemcy. 7 września 1943 r. w okolicy pojawiły się okręty Kriegsmarine na czele z pancernikiem Tirpitz. Z bazy zostały zgliszcza. Na dodatek pancernik zagrażał alianckim konwojom arktycznym płynącym z zaopatrzeniem dla sojuszniczych wojsk radzieckich, walczących z hitlerowcami na froncie wschodnim. Wściekli Brytyjczycy kilkanaście dni później ciężko uszkodzili Tirpitza. Rok później zatopili go w Tromsø, używając gigantycznych, ponadpięciotonowych bomb Tallboy.

Jednak Niemcy zdążyli już się zadomowić w innych częściach archipelagu. Na przykład we wrześniu 1941 r. Luftwaffe przetransportowała ekspedycję, którą rozlokowano na Spitsbergenie w Adventdalen (baza w Bansø). Było to kilku naukowców z niezbędnym wyposażeniem. Zaś w październiku dwoma statkami przewieźli kompletną stację do fiordu Lilliehöök w zatoce Signehamma. Naukowcy przebywali tam do sierpnia 1942 r., gdy na miejscu pozostawili już tylko automatyczną stację meteo WFL (Wetter-Funkgerät Land). W sumie do końca wojny w archipelagu Svalbard działało 8 baz Luftwaffe, Kriegsmarine i Abwehry. 

Konflikt w Grenlandii

Kolejnym celem hitlerowców była Grenlandia. Pierwsza niemiecka wyprawa dotarła tam 26 sierpnia 1942 r. Na wyspie Sabine u północno-wschodnich wybrzeży Grenlandii ze statku Sachsen zeszło kilku niemieckich naukowców z wojskową obstawą. Założyli bazę o kryptonimie Holzauge. Działała bez przeszkód do 13 marca 1943 r., kiedy dotarł do niej patrol saneczkowy Armii Grenlandzkiej. Pod bazą doszło wówczas do strzelaniny. Górą byli Niemcy. W potyczce zginął jeden z Duńczyków, dwóch trafiło do niewoli, jeden uciekł. Niemcy ruszyli za nim w pościg, w trakcie którego dotarli aż do odległej o 100 km osady Eskimonæs i zniszczyli tamtejszy posterunek policji. 

Alianci nie dali za wygraną. Dwa miesiące później niemiecką stację zaatakowały bombowce B-24 Liberator wysłane z bazy na Islandii. Ośrodek został prawie doszczętnie zniszczony, cudem ocalała ekipa ewakuowała się do III Rzeszy. Co ciekawe, Niemcy zabrali ze sobą „zdobyczne” psy z zaprzęgu pokonanych wcześniej Duńczyków. Zwierzęta trafiły do ośrodka szkoleniowego w Karkonoszach – bo to właśnie tam przygotowywano wiele niemieckich wypraw arktycznych.

Armia Grenlandzka pozostawała jednak czujna. 22 kwietnia 1944 r. jej patrol wykrył kilkunastoosobową niemiecką ekspedycję, która po utknięciu na polu lodowym we wrześniu 1943 r. dotarła do wysepki Shannon, a potem zorganizowała zaimprowizowaną bazę w starej kopalni. Przez kilka tygodni dochodziło tam do potyczek, w których żadna ze stron nie była w stanie uzyskać przewagi. Wreszcie wyczerpani Niemcy zostali ewakuowani drogą lotniczą. 

Inny patrol Grenlandczyków w październiku 1944 r. wziął do niewoli dwunastoosobową ekipę misji Edelweiss II. Wpadła, ponieważ została wykryta przez alianckie maszyny rozpoznawcze. Statek, którym przypłynęli niemieccy polarnicy, przechwyciły sojusznicze okręty i odstawiły do portu w Bostonie.

Niemieckie boje meteorologiczne

Lecz poczynając od tego samego 1944 r. Niemcy opracowali sposób, by nie ryzykować kolejnych strat w ludziach. Otóż za pomocą U-Bootów zaczęli rozmieszczać u wybrzeży Grenlandii swój nowy wynalazek – automatyczne boje meteorologiczne WFS (Wetter-Funkgerät See). Wynurzały się one kilka razy na dobę, aby przekazać zakodowane pomiary (m.in. temperaturę wody i powietrza, siłę i kierunek wiatru), a następnie ponownie znikały w głębinach.

Alianci obiecywali grenlandzkim rybakom sowite nagrody za ich wyłowienie. Był jednak drobny problem. Boje wyposażono w urządzenie samoniszczące, które uruchamiało się przy próbie wyciągnięcia z wody! Wiele z tych groźnych stacji-min nadawało sygnały jeszcze długo po zakończeniu wojny.

Trudne życie wojskowych meteorologów

Niemcy organizowali ekspedycje także na radzieckie wody. Misja Schatzgräber wylądowała 22 września 1943 r. na jednej z wysp archipelagu Ziemi Franciszka Józefa. Miała jednak pecha.

W maju 1944 r. zmęczeni ubogim i monotonnym menu polarnicy urządzili polowanie, podczas którego zabili niedźwiedzia. Mięso było smaczne, lecz członkowie grupy się rozchorowali. Dostali gorączki sięgającej 40 stopni, mieli bóle mięśni, wysypkę i biegunkę. Okazało się, że zapadli na trychinozę – chorobę wywołaną przez włosienie. Stan chorych się pogarszał, więc Niemcy wysłali po nich z Norwegii samolot, ale podczas lądowania uszkodził podwozie. Do naprawy niezbędne były części zapasowe, przysłano więc kolejną maszynę. W końcu ekipę udało się ewakuować.

Inna sprawa, że nawet z misji zakończonych sukcesem naukowcy wracali wycieńczeni i chorzy. Przyczyną były nie tylko warunki atmosferyczne, ale także dieta – uboga w owoce, warzywa i zboża, w większości oparta na żywności puszkowanej.

Ostatni nazistowski oddział na Spitsbergenie

Paradoksalnie jednak, to właśnie w Arktyce skapitulował ostatni niemiecki oddział. We wrześniu 1944 r. na pokładzie statku Carl J. Busch na niewielką wyspę Nordostland w północno-wschodniej części Spitsbergenu dotarła ekspedycja pod dowództwem geografa dr. Wilhelma Degego. Brytyjczycy, którzy wiedzieli o wyprawie z przechwyconej korespondencji radiowej, wysłali niszczyciele. Te nie odnalazły jednak Niemców i ekipa dotarła do celu.

Polarnicy mieli ze sobą ok. 1800 skrzyń ze sprzętem i żywnością wystarczającą na 2 lata – na taki bowiem okres planowano wyprawę. Po dotarciu do celu Niemcy postawili zabudowania, rozłożyli sprzęt pomiarowy i rozpoczęli zbieranie danych. Mierzyli temperaturę gruntu, śniegu i wody morskiej. Ponadto codzienne wysyłali radiosondy w dolne warstwy stratosfery. Kilkanaście razy na dobę dokonywali pomiarów ciśnienia, wilgotności i temperatury. Mierzyli też siłę oraz kierunki wiatrów. Zaszyfrowane dane przekazywali centrali poprzez stację pośrednią w norweskim Tromsø. 

O zakończeniu wojny dowiedzieli się z radia. Mimo kapitulacji III Rzeszy nie zaprzestali pracy i dalej (ale już nie szyfrując) przekazywali wyniki swoich obserwacji. Gdy myśleli, że wszyscy o nich zapomnieli, otrzymali wiadomość o wysłanym po nich statku. Norweskim. Niemcy oczekiwali na niego ze sporymi obawami o swój los. Norwegowie nie potraktowali ich jednak wrogo. A 4 września 1945 r. dr Dege podpisał akt poddania się załogi stacji – de facto ostatniej aktywnej jednostki Wehrmachtu.