Indianie zrobili też pierwszą piłkę kauczukową, która przeraziła jednego z podróżników z Europy. Po powrocie do domu ze strachem opowiadał znajomym o czarodziejskiej kuli, jaką napotkał u Indian w dorzeczu Amazonki. Kula rzucona na ziemię jakimś magicznym sposobem wracała do ręki uderzającego ją człowieka! Była zrobiona z materiału zwanego przez Indian caucho, co w języku Kiczua oznaczało żywicę kilku gatunków amazońskich drzew. Od indiańskiego caucho urobiono francuskie caoutchouc, od którego pochodzi polskie słowo „kauczuk”.
Naturalny kauczuk nie był produktem doskonałym. Podczas upałów robił się miękki i lepki, a w niskich temperaturach – sztywny i twardy. W europejskich laboratoriach przeprowadzono z nim wiele nieudanych eksperymentów. Kiedy kauczuk osiągał pożądaną lepkość i trwałość, zyskiwał też przeraźliwy smród. W 1770 r. angielski naukowiec przypadkiem zauważył, że ściera on ślady grafitu i tak wynalazł gumkę do ołówka. Dopiero w 1823 r. szkockiemu uczonemu Charlesowi Macintoshowi udało się chemicznie przetworzyć naturalny kauczuk tak, że nie tylko nie przepuszczał deszczu, ale też nie zmieniał postaci w różnych warunkach termicznych i dość ładnie pachniał. W 1839 r. Charles Goodyear przez przypadek rozlał mieszaninę kauczuku i siarki na gorący piec i tym samym wynalazł wulkanizację (nazwaną tak na cześć rzymskiego boga ognia i cudownego kowala Wulkana). Gorączka czarnego złota
W drugiej połowie XIX w. w Amazonii wybuchła gorączka kauczuku – zwanego czarnym złotem. Do dżungli zaczęli przyjeżdżać biali ludzie z Europy, Azji i wielkich miast Ameryki Południowej. Mieli jeden cel: zdobyć bogactwo. Jak najwięcej, jak najszybciej i za wszelką cenę. Wysyłali do puszczy najemników z psami, których zadaniem było łapanie „dzikich” Indian. Zakuwano ich w łańcuchy, głodzono, bito i zmuszano do niewolniczej pracy. Zyski baronów kauczukowych były wprost proporcjonalne do cierpienia Indian. Jak zapisał w oficjalnych dokumentach brytyjski konsul Roger Casement, w samym regionie rzeki Putumayo w latach 1900–1912 wyprodukowano ponad 4000 ton kauczuku. W tym samym czasie zmarło, zginęło lub zostało zabitych 30 tys. Indian.
Zbieracz kauczuku zaczynał pracę przed świtem. Na wybranych drzewach robił ukośne nacięcia, które zbiegały się nad pojemnikiem, do którego ściekał lateks, czyli mleczko kauczukowe. Nie żywica, która krąży głębiej, ale substancja przepływająca specjalnymi kanałami pod korą. Lateks do kauczuku ma się tak, jak mleko do masła. Jest w nim 65 proc. wody i 35 proc. czystego kauczuku.
W owym czasie jedynym źródłem kauczuku były kauczukowce brazylijskie. Nie znano jeszcze żadnej syntetycznej substancji, która mogłaby go zastąpić. Z naturalnego kauczuku robiono więc opony do samochodów i samolotów, rękawiczki, uszczelki, prezerwatywy i masę innych rzeczy. Pewnego dnia zorientowano się jednak, że zapotrzebowanie na naturalny kauczuk wciąż rośnie, a drzew w puszczy amazońskiej nie przybywa. Z pomocą przybył angielski geograf Clements Markham, który podczas wcześniejszych podróży po puszczy amazońskiej poznał cudowny lek na malarię sporządzany z kory chinowca lekarskiego (Cinchona officinalis). Peruwiańscy Indianie nazywali to lekarstwo kina-kina, co w dialekcie keczua znaczyło „kora” (z indiańskiego słowa wzięło się hiszpańskie quinine i polskie „chinina”). Markham pomyślał, że jeżeli chinina jest tak skuteczna w Peru, mogłaby też pomóc chorym na malarię na innych kontynentach. Zawiózł więc nasiona drzewa do Indii, gdzie znalazły nowy dom.
Markham powtórzył swój pomysł z drzewem kauczukowym. Na jego polecenie botanik Henry Wickham ukradkiem zebrał w Amazonii 70 tys. nasion kauczukowca i przemycił je do Anglii. W 1909 r. powstały ogromne plantacje w Malayi, która dzisiaj jest częścią Malezji. Zasadzono 40 mln drzew w równych rzędach w odległości 6 m jedno od drugiego. Jeden robotnik był w stanie zebrać lateks z 400 drzew dziennie. Produkcja podwajała się co 12 miesięcy. Interes szedł tak wspaniale, że wkrótce wielkie połacie Azji zostały obsadzone drzewami kauczukowymi. Dzisiaj 93 proc. naturalnego kauczuku pochodzi z plantacji nad Morzem Południowchińskim.
Wojna kauczukowa
Podczas I wojny światowej Niemcy rozpoczęli masową produkcję syntetycznego kauczuku. Była to jednak substancja tak niedoskonała, że po wojnie szybko powrócono do stosowania kauczuku naturalnego. Podczas II wojny światowej Japończycy zajęli azjatyckie plantacje, przejmując tym samym kontrolę nad 95 proc. światowych zapasów kauczuku. W Ameryce zapanował strach. Do każdego czołgu potrzeba było pół tony kauczuku, a każdy okręt był wyposażony w 20 tys. elementów gumowych! Kauczuk był niezbędny w każdej fabryce, w każdym domu, i sztabie wojskowym.
Cztery dni po ataku na Pearl Harbor w całych Stanach Zjednoczonych wprowadzono szczególny plan oszczędnościowy. Samochodom na żadnej drodze nie wolno było przekraczać prędkości 35 mil na godzinę (56 km/godz.) – żeby zanadto nie zużywać opon. W kilkuset tysiącach specjalnych warsztatów skupowano gumowe zabawki, ozdoby i inne produkty, z których po przetworzeniu produkowano części zamienne dla wojska.
Kiedy okazało się, że Rosjanie uzyskują mleczko kauczukowe z mniszka lekarskiego, czyli pospolitego mlecza, Amerykanie obsadzili tą rośliną pola w 41 stanach. Jednocześnie amerykańscy naukowcy nieustannie pracowali nad udoskonaleniem niedawno wynalezionego sztucznego kauczuku. Gdyby im się nie udało, Ameryka przegrałaby wojnę.
Dzisiaj na świecie produkuje się ponad 20 mln ton kauczuku rocznie. Niecała połowa z tego to kauczuk naturalny, którego największym producentem są dziś kraje azjatyckie: Indonezja, Malezja oraz Tajlandia. Podobno tylko trzy rzeczy robi się do dziś wyłącznie z naturalnego kauczuku, który zapewnia najwyższą jakość i gwarantuje wyjątkowe właściwości. Są to opony do kół w samolotach, rękawiczki chirurgiczne oraz prezerwatywy.



Fordlandia
Na początku XX w. z fabryki Henry’ego Forda zjechał pierwszy Model T. W nadchodzących latach miało ich jeszcze zostać wyprodukowanych 15 mln. Do każdego samochodu była potrzebna guma sprowadzana z odległych plantacji za ceny niepodlegające negocjacjom. Biorąc pod uwagę fakt, że w latach 20. kauczuk stanowił jedną ósmą wartości całego importu Stanów Zjednoczonych, Amerykanie mieli poważny powód do zmartwienia.
Harvey Firestone próbował zakładać kauczukowe plantacje w afrykańskiej Liberii. Thomas Edison na własny koszt poddał badaniu 17 tys. różnych roślin wytwarzających lateks. A Henry Ford – który w swoich zakładach produkował już wtedy połowę wszystkich samochodów na świecie – postanowił szukać rozwiązania tam, gdzie wszystko się zaczęło – czyli w Amazonii. W 1927 r. w tropikalnej puszczy w Brazylii założył Fordlandię.
Na ponad 12 tys. km2 kazał zbudować amerykańskie miasteczko. Były tam szpital, basen, kort tenisowy i – jakżeby inaczej – pole golfowe. Pracownicy mieszkali w eleganckich domkach, których wyposażenie w całości sprowadzone zostało ze Stanów Zjednoczonych.  Na plantacji zasiano ponad 5 mln nasion kauczukowca, wybranych przez specjalnie w tym celu wyznaczonych botaników, a następnie sprowadzonych z Malayi i Holenderskich Wschodnich Indii. W 1934 r. w Fordlandii zakiełkowało półtora miliona sadzonek. Wypuściły pierwsze listki. Osiągnęły dwa metry wysokości. Kiedy zaczęły stykać się koronami, przyszła zaraza i w ciągu kilku miesięcy zniszczyła wszystkie drzewa.  
Henry Ford polecił rozpocząć prace od początku, z jeszcze większym rozmachem i nakładem środków. Dostał drugą koncesję, wykarczował następne wielkie pole i posadził jeszcze więcej nasion kauczukowca. Plantacja skończyła tak samo jak pierwsza – z martwymi drzewami o nagich gałęziach i sczerniałych liściach, bez jednej kropli mleczka kauczukowego. Okazało się, że specjalnie wyselekcjonowane nasiona sprowadzone z Azji były zbyt delikatne, żeby mogły przetrwać w swojej dawnej ojczyźnie.
Dzisiaj na miejscu Fordlandii stoi parę zapomnianych domków. W łazience z kranu wciąż leci woda, w kuchni wiszą amerykańskie szafki. Z gęstwiny tropikalnych roślin wystają porządne amerykańskie hydranty wyprodukowane w Michigan. Nikt tu już nie mieszka – z wyjątkiem amazońskich nietoperzy.
Krótka historia kaloszy
W XIX w. powstały pierwsze długie buty z naturalnego kauczuku. Nazwano je galoshe, nawiązując do wyrażenia stosowanego w starożytnym Rzymie na określenie sandałów noszonych przez Galów. Były to ciężkie skórzane sandały wiązane rzemieniami sięgającymi do połowy łydki. Ich łacińska nazwa gallica solea została przełożona na angielski jako Gaulish soles – „galijskie podeszwy”, z którego potem utworzono słowo galoshe, czyli kalosze.
Opera w Manaus
Największa gorączka kauczukowa panowała na przełomie wieków w okolicach Manaus w Brazylii. W 1830 r. była to wioska z trzema tysiącami mieszkańców. 30 lat później Manaus stało się wielkim miastem, z którego rocznie eksportowano trzy tysiące ton kauczuku, a mieszkańcy opływali w luksusy.
Ulice Manaus przerobiono na aleje w paryskim stylu, ozdobione włoskimi piazzas z fontannami. Na miejscu targowiska zbudowano nowe – na wzór Les Halles w Paryżu: dwa pawilony z żelaza podtrzymywane przez kolumny importowane ze Szkocji i zdobione frontonami z kolorowego szkła. Dwa lata później, w 1899 r., w Manaus pojawiły się pierwsze w Ameryce Południowej trolejbusy i elektryczne oświetlenie ulic. Wraz z końcem koniunktury na kauczuk skończyły się też szaleństwa kauczukowych baronów.

NO TO W DROGĘ – Manaus
• To miasto w północno-zachodniej Brazylii jest stolicą stanu Amazonas; portem na potężnej Amazonce. • Z Warszawy przez Frankfurt, Sao Paulo do Manaus – bilety w cenie ok. 5 200 zł, 17 godzin lotu. • Hostel Manaus, Rua Lauro Cavalcante 231 – Centro, pokój dwuosobowy – 42 zł, miejsce w sali wieloosobowej 26 zł. • słynną Operę oraz Encontro das Aguas (zbieg wód), gdzie Rio Negro łączy się z Rio Solimoes, tworząc główny nurt Amazonki, wpłynąć w jedną z odnóg Amazonki i podziwiać zalany las tropikalny, połowić piranie, wybrać się nocą w poszukiwaniu kajmanów.
www.manausonline.com
www.manaus.am.gov.br