Leczenie chorób, budowanie skomplikowanych konstrukcji, staranne grzebanie zmarłych, a także tworzenie dzieł sztuki. Te umiejętności jeszcze do niedawna uchodziły za domenę Homo sapiens. W świetle najnowszych badań okazuje się jednak, że tysiące lat zanim przedstawiciele tego gatunku pojawili się w Europie, a czasami nawet dziesiątki tysięcy lat zanim wpadli na pomysł opuszczenia swojej afrykańskiej kolebki, neandertalczycy posiadali wiedzę, która nawet z dzisiejszej perspektywy robi wrażenie. 

Czasami dotyczyła odpowiedniego wykorzystania dostępnych surowców. Czasami wiązała się z trudną do odczytania symboliką opartą na wierzeniach i rytuałach. Ich celu ani przebiegu nie da się dziś odtworzyć. Jednym słowem neandertalczycy posiadali inteligencję i zdolności poznawcze, których im jeszcze do niedawna odmawiano, przedstawiając jako bezmyślne małpoludy. 

Neandertalczycy stosowali penicylinę

Dowodzą tego sensacyjne ustalenia opublikowanie na początku marca 2017 roku w prestiżowym tygodniku „Nature”. Wynika z nich, że neandertalczycy posiadali dość zaawansowaną wiedzę medyczną. Potrafili bowiem leczyć rozmaite schorzenia. Ujawniła to analiza pozostałości pożywienia i bakterii uwięzionych w kamieniu nazębnym kilku osobników, zamieszkujących tereny dzisiejszej Belgii oraz Hiszpanii

Jeden z hiszpańskich osobników, mężczyzna żyjący ok. 49 tys. lat temu w jaskini El Sidrón, zwrócił szczególną uwagę badaczy. Jego kamień nazębny zawierał DNA pasożyta Enterocytozoon bieneusi z grupy mikrosporydiów. Może wywoływać bóle brzucha i ostrą biegunkę. Ponadto w jego szczęce była dziura. To znak, że cierpiał z powodu ropnia. Przy ostrym zakażeniu zęba bakterie dosłownie wyjadają kość. „Obydwie te rzeczy musiały powodować intensywny ból” – mówi współautor pracy w „Nature” Antonio Rosas z Museo Nacional de Ciencias Naturales w Madrycie

Jednak według Rosasa mężczyzna ten sam albo przy pomocy współbratymców próbował się wyleczyć. W jego kamieniu nazębnym znaleziono DNA Penicilinum, czyli pędzlaka. To grzyb, z którego wyizolowano pierwszy antybiotyk – penicylinę. Ponadto naukowcy odkryli ślady materiału genetycznego topoli. Jej kora, korzenie i liście zawierają kwas salicylowy. Czyli „naturalną aspirynę” o właściwościach przeciwzapalnych i przeciwgorączkowych.

Początki ziołolecznictwa

Te odkrycia współgrają z wcześniejszymi badaniami kamienia nazębnego osobników z El Sidrón. W 2012 roku zespół Karen Hardy z Universitat Autònoma de Barcelona stwierdził, że zawierał on pozostałości krwawnika i rumianku. Obydwie rośliny są do dziś wykorzystywane w ziołolecznictwie. Pierwsza – do leczenia wrzodów żołądka, niestrawności i stanów zapalnych układu pokarmowego. Druga przydaje się przy bólach brzucha, ma również działanie rozkurczające

Według Amandy Henry, paleoantropolożki z uniwersytetu w Lejdzie, neandertalczycy nie jedli tych rzeczy z powodu zawartości kalorycznej lub smaku. Mogli świadomie wykorzystywać ich medyczne właściwości. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy wiedza o naturalnych medykamentach była dostępna dla wszystkich. Może istnieli neandertalscy „specjaliści” od leczenia. Czyli szamani strzegący wiedzy i odpowiednich rytuałów związanych z owymi medykamentami, a też (być może) z innymi „magicznymi” czynnościami. Niezależnie jednak od tego kto leczył, jest bardzo prawdopodobne, że wiedza naszych kuzynów na temat zdrowotnych właściwości roślin była niezwykle rozległa. 

Prehistoryczna opieka nad chorymi

Jednak odpowiednie leki są tylko jednym z wielu elementów „opieki medycznej”. Neandertalczycy potrafili również odpowiednio zajmować się chorymi. Najlepiej świadczy o tym pochówek 40-letniego mężczyzny, znaleziony kilkadziesiąt lat temu w Szandar (północny Irak). Analiza kości dowiodła, że od urodzenia cierpiał na niedowład prawej strony ciała. Był ślepy na jedno oko, amputowano mu rękę, a rana znakomicie się zagoiła. Współplemieńcy musieli zajmować się nim przez dziesiątki lat.

Nie był to odosobniony przypadek. Kilkanaście lat temu szwajcarscy naukowcy dokonali wirtualnej rekonstrukcji pogruchotanej neandertalskiej czaszki znalezionej w 1979 roku nieopodal francuskiej wioski St. Cesaire. Okazało się, że na jej czubku znajdowała się zagojona rana, zadana prawdopodobnie ostrym narzędziem. Także i ten uraz wymagał długotrwałej pielęgnacji rannego, a zapewne i medycznej wiedzy. 

Być może tym zabiegom towarzyszyły jakieś magiczne praktyki. Pewną poszlakę wskazującą na istnienie duchowego życia neandertalczyków dają znajdowane w ich grobach kawałki czerwonej ochry czy hematytu. To minerały o dużej zawartości tlenków żelaza. Krwista barwa we wszystkich kulturach świata symbolizuje życie. Antropolodzy uważają, że i dla naszych kuzynów miała to samo znaczenie. 

Rytuały pogrzebowe neandertalczyków

Same pochówki są zresztą ciekawe z kilku powodów. Po pierwsze, zmarłych składano w specjalnie wykopanych jamach w ziemi, niekiedy prostokątnych, czasami okrągłych. Ponadto do grobu neandertalczycy wkładali nie tylko kawałki kolorowych skał, lecz również inne dary. Na przykład pochówkowi 2-letniego neandertalskiego dziecka, znalezionego w 1993 roku w syryjskiej jaskini Dederiyeh, towarzyszyło 14 krzemiennych narzędzi, 100 kamiennych odłupków, kości zwierzęce i muszle. Z grzebaniem zmarłego musiały więc wiązać się jakieś rytuały. Być może część z nich dotyczyła manipulacji związanych z cięciem zwłok lub usuwaniem tkanek miękkich. Na wielu neandertalskich kościach widnieją bowiem rysy sugerujące takie działania. 

W 2015 roku zespół prof. Marii Dolores Garraldy z uniwersytetu w Bordeaux opublikował pracę dotyczącą szkieletów znalezionych na francuskim stanowisku paleolitycznym Marillac. Dowodziła, że ciała dwóch dorosłych neandertalczyków i dziecka zostały rozczłonkowane krótko po śmierci. Na ich kościach widniały nacięcia i ciemne plamy zrobione za pomocą kawałków manganu. Owe plamy są wyjątkowo ciekawe. „Manganowe kredki” czy też „ołówki” (jak nazywają je archeolodzy) znajdowane są na różnych stanowiskach archeologicznych związanych z neandertalczykami. Istnieje nawet teoria, według której nasi kuzyni malowali sobie nimi ciała. Miała to być dodatkowa forma (wizualnej) komunikacji ze współplemieńcami. 

Owe manipulacje i nacięcia na neandertalskich kościach są przez badaczy często interpretowane jako ślady po kanibalskich ucztach. Prof. Garralda pozostaje w tej kwestii bardzo ostrożna. „Do tej pory byliśmy w stanie wykazać istnienie takich manipulacji na wielu neandertalskich stanowiskach w Europie. Jednak nie byliśmy w stanie dowieść konsumpcji ludzkiego mięsa przez neandertalczyków. Chociaż zostało to wykazane w przypadku innych, bardziej współczesnych populacji” – mówi prof. Garralda. Niewykluczone więc, że mamy do czynienia ze śladami po jakichś rytuałach, których przebieg i symboliczne znaczenie być może nigdy nie będą dla nas zrozumiałe. 

Kamienne kręgi w jaskiniach

Neandertalskie pochówki są w większości znajdowane w jaskiniach. Jaskinie zdawały się więc mieć dla naszych kuzynów wyjątkowe znaczenie. Dowodzą tego dwie prace naukowe. Pierwszą na łamach „Nature” umieścił zespół archeologów z uniwersytetu w Bordeaux pod kierunkiem znanego specjalisty od paleolitu prof. Jacques’a Jauberta. Dotyczyła niezwykłego odkrycia we francuskiej jaskini Bruniquel. Znaleziono tam 6 kamiennych kręgów, wzniesionych z ułamanych stalagmitów. Największa ze struktur miała blisko siedem metrów średnicy. Ich ściany nie były wysokie – maksymalnie mierzyły 40 cm. W wielu miejscach były jednak osmalone i nosiły ślady podgrzewania. Stąd badacze są przekonani, że palono w nich ogień

Paleniska znajdowały się jednak bardziej na ścianach ze stalagmitów niż na dnie jaskini. Dlaczego – naukowcy nie wiedzą. Datowanie tych niezwykłych kamiennych kręgów przyniosło sporą niespodziankę. Okazało się, że zostały wzniesione ok. 175 tysięcy lat temu. W tym czasie nasi przodkowie z gatunku Homo sapiens (który pojawił się na arenie dziejów ok. 200 tys. lat temu) zamieszkiwali tereny dzisiejszej Etiopii. Używali prymitywnych narzędzi i nawet nie przymierzali się do opuszczenia Afryki. Jedynymi hominidami zamieszkującymi Europę byli neandertalczycy. Najwyraźniej nie bali się wejść głęboko do jaskini (kręgi znaleziono 336 metrów od jej wejścia). I odprawiali w jej wnętrzu sobie tylko znane rytuały. 

Nie doceniamy neandertalczyków

Komentując odkrycie swoich kolegów na łamach „Nature” Marie Soresi, archeolożka z uniwersytetu w Lejdzie, napisała: „Być może powinniśmy rozważyć idee, że brak wyrazistości danych na temat neandertalczyków wynika z braku ich zachowania”. Zasugerowała przy tym, że naukowcy są po prostu uprzedzeni. Analizując znaleziska, zawsze w pewien sposób przeciwstawiają sobie obydwie grupy. Czyli tych, którzy wyginęli (neandertalczyków) i tych, którzy przetrwali oraz odnieśli sukces (Homo sapiens).

A neandertalczycy wyginęli, bo nie do końca byli tacy jak my. Bo to przecież my – przedstawiciele gatunku Homo sapiens – jesteśmy wyjątkowi (i tacy mądrzy). Być może stąd biorą się wciąż pełne niedowierzania publikacje naukowe kwestionujące intelektualne zdolności naszych kuzynów.

Najstarsze malowidła to dzieła neandertalczyków?

Wiele wskazuje na to, że już wkrótce będzie trzeba je zrewidować. Pomóc w tym może ponowne wydatowanie najstarszych naskalnych malowideł na świecie, w tym pochodzących z tak słynnych miejsc jak hiszpańska jaskinia Altamira. Do tej pory wiek tych dzieł sztuki ustalano głównie, badając drobinki węgla drzewnego wchodzące w skład pigmentów używanych do malowania. Nie chcąc jednak niszczyć malowideł, naukowcy pobierali naprawdę mikroskopijne próbki. A to zwiększało prawdopodobieństwo ich zanieczyszczenia i zafałszowania wyniku badań.

Stąd zespół dr. Alistaira Pike’a z uniwersytetu w Bristolu zdecydował się na wykorzystanie datowania radiouranowego. Czyli opartego na rozpadzie połowicznym uranu, wchodzącego w skład wapiennych nacieków tworzących się na malowidłach i wyrytych w niektórych jaskiniach wzorach.     

Okazało się, że przyjmowane do tej pory za pewnik datowania oparte na węglu 14C były mocno zaniżone. Na przykład malowidła w Altamirze są o 10 tys. lat starsze niż sądzono – mają co najmniej 35,6 tys. lat. A sama jaskinia była wielokrotnie „przemalowywana” na przestrzeni 20 tysięcy lat. Największe zaskoczenie przyniosło jednak datowanie innej hiszpańskiej jaskini – El Castillo. Widniejący tam dysk zrobiony poprzez dmuchanie barwnikiem na ścianę ma co najmniej 40,8 tys. lat. Jest więc również 10 tys. lat starszy niż do tej pory sądzono. Kiedyś uważano, że malowidła w tej jaskini są dziełem Homo sapiens, ale czy na pewno?

Tajemnica ściany w El Castillo

Homo sapiens pojawił się na terenie północnej Hiszpanii 41,5 tys. lat temu. Neandertalczycy wyginęli tam ok. 40 tys. lat temu. Kto zatem dmuchał na ścianę w El Castillo? Dr Pike nie wyklucza, że ci drudzy. „Możliwe, że malowidła istniały przez wiele tysięcy lat, zanim utworzyła się na nich wapienna powłoka. Stąd musimy wziąć pod uwagę możliwość, że zostały zrobione przez neandertalczyków” – mówił Pike na briefingu prasowym towarzyszącym publikacji odkryć w „Science”. 

Ze swoim kolegą zgodził się obecny na sali współautor publikacji, światowej sławy specjalista od neandertalczyków prof. João Zilhào z uniwersytetu w Barcelonie. Przypomniał, że m.in. zawieszki zrobione z kości, zębów, muszli można było spotkać na terenie Francji i Półwyspu Iberyjskiego już 50 tys. lat temu. „Wiemy, że były dziełem neandertalczyków. Nie byłoby więc dziwne, gdyby to oni okazali się pierwszymi artystami jaskiniowymi. Stwierdzenie to może szokować, ale w kontekście tego, czego dowiedzieliśmy się o neandertalczykach w ciągu ostatniej dekady, naprawdę nie powinno być zaskoczeniem” – powiedział Zilhão. 

Neandertalczycy posiadali zdolność sprawnej komunikacji

Według portugalskiego uczonego, jeśli pierwsze naskalne malowidła były dziełem neandertalczyków, to musieli posiadać zdolność sprawnego porozumiewania się (język) oraz inteligencję dorównującą naszej. A wszystko to odziedziczone po żyjącym pół miliona lat temu ostatnim wspólnym przodku Homo sapiens oraz naszych kuzynów. Można się tu więc pokusić o przypuszczenie, że być może to właśnie neandertalczycy nauczyli hiszpańskich Homo sapiens malować w jaskiniach. A nasi przodkowie po prostu rozwinęli tę umiejętność. 

Wspomniana już hiszpańska jaskinia El Sidrón kryje również prawdopodobnie wyjaśnienie zagadki zagłady naszych kuzynów. Naukowcy wciąż bowiem się zastanawiają, dlaczego około 40 tys. lat temu neandertalczycy po prostu zniknęli z powierzchni ziemi. Wiemy, że dochodziło do ich kontaktów z przedstawicielami gatunku Homo sapiens. Kontakty te nie ograniczały się do wymiany pozdrowień, ale dotyczyły również i genów.

Próbka DNA pobrana od jednego z mężczyzn pochowanych w El Sidrón pozwoliła ustalić, że warunkujący płeć męską neandertalski chromosom Y znacznie różnił się od naszego. Znajdujące się w jego obrębie mutacje w czterech genach mogły uniemożliwiać neandertalczykowi spłodzenie syna z ludzką kobietą. Wiele wskazuje na to, że wszystkie męskie płody były przez jej organizm odrzucane lub rodziła chłopca, który był jednak bezpłodny. Stąd całkowity brak w naszym DNA neandertalskich chromosomów Y, są natomiast chromosomy X. My więc na relacjach z kuzynami zyskaliśmy nowe geny. Tymczasem oni, chcąc stworzyć z nami jedno wielkie plemię, powoli tracili na znaczeniu, aż w końcu wyginęli.