„Co za banalny tytuł” – pomyślisz. Może i tak, ale wynika z rozczarowania. Jeden z moich ukochanych seriali nie był kręcony na Alasce. A produkcja miała duży wpływ na to, kim dzisiaj jestem i co robię. Przecież chciałam być jak „Chris o poranku” w Radiu KBHR. No i jestem.

Gdzie się znajduje serialowe Cicely? Niedaleko amerykańskiego Seattle. Cicely było wzorowane na prawdziwym alaskańskim miasteczku Talkeetna, ale wszystko nakręcono w Roslyn, w USA. To skąd się pod Seattle wziął łoś, którego widać w czołówce serialu? W stanie Waszyngton łosie można spotkać właściwie tylko w górach przy granicy z Idaho. Ten nie zabłądził, lecz został dostarczony przez Washington State University, którego był własnością. Na potrzebę ujęć do czołówki ogrodzono niemal całe Roslyn i zwabiono łosia jedzeniem. Miał na imię Mort i jest już w łosiowym niebie. 

Łoś to jeden z symboli Alaski 

Łoś na wolności żyje około 16 lat. To największy przedstawiciel rodziny jeleniowatych. Dorosły samiec potrafi ważyć nawet 750 kg, a samica 400 kg. Marta – Polka, która od 3 lat mieszka na Alasce (w Anchorage) – mówi mi, że widok łosia wciąż robi na niej ogromne wrażenie. Przyznaje, że się ich boi i że niepokoją ją bardziej niż niedźwiedzie. Kiedy pytam, dlaczego, mówi, że łosie są wredne.  

Łoś wygląda jak koń, ale nie zachowuje się tak, w mieście się niczego nie przestraszy. Konia przepędzisz, łosia nie. Jak go zaskoczysz, jeśli ma młode, albo jeśli cię zwyczajnie nie polubi, to cię zaatakuje. Mój pies musiał się nauczyć, że łoś to nie jest duży pies i nie chce się bawić, tylko raczej cię stratować. Lubimy z mężem wędrować, ale on chodzi jakby miał klapki na oczach, niczego nie widzi. Dlatego podczas wędrówki to zawsze ja idę pierwsza, żeby wypatrywać potencjalnego niebezpieczeństwa” – opowiada Marta z Alaski. 

Od Marty dowiaduję się też, że kiedy wędruje się grupowo, trzeba wcześniej ustalić pewne zasady. Jeśli ktoś mówi: „biegniemy”, to nie ma pytań, tylko się biegnie. Marta kilka razy spotkała podczas wędrówki niedźwiedzia. Jej zdaniem miśki myślą, a łosie są głupie. Łoś zawsze pojawia się znikąd, a niedźwiedzia najpierw słyszysz. Ona zwykle na jego widok zamiera i czeka. Jak dotąd zawsze po chwili rozchodzili się, każdy w swoją stronę.

Dzika natura na Alasce

Pewnie zżera Cię ciekawość, co jeszcze na Alasce może grozić ze strony dzikiej natury. W zasadzie już nic. Nie ma węży, więc jak chodzisz po krzakach, nie musisz się nerwowo rozglądać. Jest bardzo mało kleszczy, a jeśli już są, to nie przenoszą boreliozy. Tu sprawę załatwia ostra zima.

Rośnie za to kuzyn barszczu Sosnowskiego, ale media dużo mówią o tym, by nie dotykać tej trującej rośliny, więc jest spora świadomość w społeczeństwie, czym może się skończyć kontakt z chwastem. No i jest masa komarów. Siusianie w krzakach odradzam – 14 bąbli po jednym posiedzeniu. 

Natura Alaski oszałamia swoim pięknem. Są tu wspaniałe góry, ponad 3 miliony jezior i spokój, o jakim marzy każdy przebodźcowany korpoludek. W Anchorage, największym mieście, mieszka zaledwie 300 tysięcy ludzi. Jeśli wsiądziesz tu w samochód i pojedziesz w kierunku Valdez, przez 5 godzin jazdy nie spotkasz prawie nikogo.

Na wszelki wypadek warto mieć ze sobą telefon satelitarny, który nie jest tu zbyt drogi. Każdy wozi też ze sobą trochę paliwa w kanistrze i koło zapasowe, które potrafi sam zmienić.   

Krótki dzień, długa noc

Podczas mojego pobytu na Alasce najbardziej dokuczyło mi niezachodzące słońce. Bliskość koła podbiegunowego sprawia, że występuje tu zjawisko dni i nocy polarnych. Na początku lipca do północy nie robiło się ciemno. Z tego powodu w każdym domu i pokoju hotelowym wiszą w oknach grube, zaciemniające zasłony.

Zimą z kolei dzień jest tak krótki, że można go nie zauważyć. Pytam Martę, jak sobie z tym radzi: „Zimą trzeba być na zewnątrz i robić rzeczy. Nawet jak jest minus 20 stopni i danego dnia słońce jest tylko przez dwie godziny, to musisz wyjść i ucieszyć się dniem. Trzeba też mieć hobby. Jakiekolwiek. Ja zimą robię na drutach. Konieczna jest suplementacja witaminy D. Ja jestem doktorem nauk bioinformatycznych i jako naukowiec kiedyś sceptycznie patrzyłam na mood lamps, ale mam budzik, który zamiast dźwięku włącza światło, tak stopniowo do najjaśniejszego i powiem ci, że to fajnie działa. Doświetlanie mieszkania jest konieczne”.

„Z kolei światło latem mi zupełnie nie przeszkadza. Mamy w domu żaluzje, które je całkowicie odcinają. Ale wiesz na co trzeba uważać? Na day drinking. Jak jesteś latem na kempingu i popijasz piwko, to takie popijanie może trwać nawet 8 godzin, bo nie zauważysz, kiedy przychodzi pora, gdy powinnaś skończyć”. 

Czy nazwałabym Alaskę miejscem dla twardzieli? Może bez przesady, choć pobyt tam może być ekstremalna przygodą. Czy polecam? Chyba nawet bardziej niż bardzo.