Mieszkańcy Alaski są przyzwyczajeni do nadzwyczajnego wyglądu nieba. Na dużych szerokościach geograficznych, szczególnie za kołem podbiegunowym, często pojawiają się zorze polarne. To charakterystyczne zjawisko świetlne – zielonkawa poświata dobrze widoczna na tle nocnego nieba.

Zorza polarna powstaje, gdy wiatr słoneczny wpada w ziemskie pole magnetyczne. Naładowane cząstki emitowane przez Słońce zaczynają wzbudzać atomy w górnych częściach atmosfery. Zorze polarne widoczne są zarówno z powierzchni Ziemi, jak i z kosmosu. Nie brakuje miłośników astronomii, którzy specjalizują się w fotografowaniu i nagrywaniu tego niezwykłego zjawiska.

Jednym z nich jest fotograf Tony Salat. Dwa dni temu, wczesnym sobotnim rankiem polskiego czasu, Salat wybrał się fotografować zorzę w pobliżu miejscowości Delta Junction, na południowy wschód od Fairbanks. Oprócz zorzy zobaczył jednak również coś innego. Był to ogromny kręcący się wir. W swojej relacji w mediach społecznościowych Salat nazwał go „tajemniczą spiralą”.

Tajemnicza spirala na niebie

Dla mieszkańców Alaski widok był sporą niespodzianką. Ale nie zaskoczyłby on raczej astronomów pracujących na Hawajach. Tam kilkakrotnie obserwowano już podobne fenomeny. Po raz ostatni podobny wir zauważono w styczniu 2023 roku.

Wówczas wir został zarejestrowany przez Teleskop Subaru znajdujący się na Mauna Kea, najwyższym wulkanie na Hawajach. Na filmie nakręconym 18 stycznia z pomocą kamery, w którą wyposażony jest teleskop, widać było obracający się świecący okrąg. Przypominał przesuwającą się po niebie galaktykę spiralną.

Co pojawiło się na niebie nad Alaską?

Bardzo podobnie można opisać to, co Tony Salat zobaczył nad Delta Junction. Jasna, kręcąca się spirala przesuwa się po niebie, powiększając się i stopniowo blaknąc. Po szybkiej kwerendzie w internecie fotograf znalazł wytłumaczenie fenomenu. Salat doszedł do wniosku, że przyczyna niezwykłego zjawiska była taka sama jak trzy miesiące temu na Hawajach.

Kilka godzin przez pojawieniem się wiru nad Alaską, z bazy sił kosmicznych USA w Kalifornii – tzw. Vandenberg Space Force Base – wystartowała rakieta Falcon 9 należąca do firmy SpaceX. W ramach misji Transponder-7 wynosiła na orbitę kilkanaście satelitów.

Falcon 9 to rakieta dwustopniowa. Jej pierwszy stopień jest wielorazowego użytku. Minuty po starcie odłączył się od rakiety i gładko wylądował. Jednak drugi stopień Falcona 9 po wykonaniu misji spala się w atmosferze.

Niebo zanieczyszczone satelitami

Tak samo jak w przypadku zdarzenia nad Hawajami, również nad Alaską zauważono rotujący drugi człon rakiety Falcon 9. Po zakończeniu misji spadał on na Ziemię. Przypuszcza się, że w czasie spadania wydostawały się z niego resztki paliwa. „Para wodna ze spalin (albo wyrzucone paliwo) z drugiego członu rakiety zamarzałaby i odbijałaby promienie słoneczne” – napisał Salat.

To mogłoby wyjaśnić pojawienie się na niebie wiru. Rotująca w czasie spadania rakieta ciągnęłaby wówczas za sobą coś, co dla obserwatora na Ziemi wyglądałoby jak galaktyka spiralna z powiększającymi się, coraz mniej wyraźnymi ramionami.

Można się spodziewać, że w przyszłości takich zjawisk będzie coraz więcej. Niestety, wiążą się one z coraz większym zanieczyszczeniem nocnego nieba sztucznym światłem. Na orbitę trafia coraz więcej małych satelitów. Ich konstelacje stanowią przekleństwo astronomów, utrudniają bowiem obserwacje kosmosu prowadzone z Ziemi.

To nie jedyne dziwne zjawiska widoczne na niebie. Jakiś czas temu na Hawajach obserwowano zielone, laserowe wiązki, które przypominały charakterystyczny kod z kultowego filmu „Matrix”. Za zjawisko to odpowiedzialny był chiński satelita.


Źródło: ScienceAlert.