Główny kłopot polega na tym, że słowo „heros” oznaczało dla Greka dwie zupełnie różne sprawy. Z jednej strony heros to bohater wielkich opowieści greckiej mitologii, z drugiej – herosem nazywali Grecy każdego godnego szacunku zmarłego. Wiele greckich rodzin czasów Demostenesa czy Aleksandra Wielkiego czciła swoich przodków – ojców czy dziadków – jako „herosów”. Podstawowy problem to związek pomiędzy tymi dwiema kategoriami. Co w umysłach Greków łączyło Achillesa czy Heraklesa z przeciętnym „Kowalskim” (powiedzmy: Zenonem, Deksipposem czy innym zwyczajnym Ateńczykiem)? Zacznijmy jednak od początku. 

Mit o Heraklesie

Przykładem greckiego herosa jest Herakles. Najbardziej bodaj dramatyczna scena z udziałem greckiego herosa to zdarzenie, które mitologia umieszczała w Trachis. Zazdrosna Dejanira ofiarowała swemu mężowi, którego podejrzewała o wiarołomstwo szatę unurzaną we krwi centaura Nessosa. Dar ten miał w magiczny sposób wybić Heraklesowi z głowy myśl o innych kobietach. 

Plan został wykonany z nawiązką. Zdradziecki centaur nie wspomniał, że tak przygotowana szata przylgnie na zawsze do ciała herosa, trawiąc je żywym ogniem. Oszalały z bólu Herakles, największy z wielkich greckiej mitologii, w rozpaczy błaga o śmierć, ale nikt mu jej nie chce zadać. Wznosi więc stos, na którym spłonie, jeśli tylko znajdzie się ktoś wystarczająco śmiały bądź wystarczająco przejęty jego losem, by ów stos podpalić. 

Nad herosem lituje się w końcu Filoktet, któremu w podzięce Herakles podaruje swój słynny łuk. Ogień położył kres męczarniom herosa, ale świadkowie słyszeli ponoć grzmot Zeusa i widzieli obłok, w którym ojciec bogów i ludzi uniósł swojego najsłynniejszego syna na Olimp. Tam obdarował go miłością Hebe, bogini ucieleśniającej młodzieńczą urodę, nadając Heraklesowi status boga. 

Herakles jako heros

Gdy myślimy „heros”, mówimy często „Herakles”. Zwalisty osiłek z przerzuconą przez ramię skórą lwa, wsparty na sękatej maczudze, to ulubiony motyw antycznej i nowożytnej sztuki. Niezliczone posągi, odległe kopie greckich oryginałów, zdobią co wytworniejsze parki zachodniego świata, a alegoryczne malowidła z Heraklesem w roli głównej spotkamy w wielu pałacach czy w budynkach publicznych jeszcze sprzed stulecia. Literatura, kino, a nawet telewizja żywią się do dziś czynami i cierpieniami Heraklesa.

A przecież to nie tylko najpotężniejszy, ale i najbardziej niezwykły z herosów. Niezwykły, bo Grecy skrupulatnie odróżniali od siebie dwu Heraklesów: Heraklesa-człowieka, czyli naszego herosa, od „jego świętej mocy Heraklesa” – jak mówi Homer – czyli jednego z olimpijskich bogów. Herakles był bowiem jedynym człowiekiem, jaki dostał się pomiędzy bogów, jedynym śmiertelnikiem, który dostąpił nieśmiertelności. 

Zeus kontra herosi

Życie Heraklesa od samego początku pełne było cierpienia. Jego ojciec Zeus, najwyższy władca nieba i największy z bogów, słynął ze szczególnej skłonności do ziemskich kobiet. Oprócz niespożytego apetytu seksualnego bóstwa ta sytuacja miała teologiczne uzasadnienie. Prastara wyrocznia głosiła, że Zeus spłodzi syna potężniejszego od siebie. Sam zdobył władzę nad światem, strącając z tronu swojego ojca Kronosa, tak jak ten wcześniej obalił swego – Uranosa. Rodzinna tradycja zobowiązuje, a że Zeusowi utrata władzy się nie uśmiechała, swoją energię skierował w stronę, z której nie musiał obawiać się niebezpieczeństwa. 

Poczęci ze śmiertelniczkami herosi, zwani też przez Greków „półbogami”, nie mogli pozbawić Gromowładnego Zeusa stanowiska. To dlatego, że nie dysponowali najważniejszym atrybutem boskości – nieśmiertelnością. Poważne zagrożenie z ich strony nie istniało. Własna żona, a zarazem siostra, Hera zrodziła mu wprawdzie Hefajstosa, boga kowali i wynalazców. Zeus jednak przy pierwszej próbie wybicia się syna na niezależność strącił go z Olimpu i okaleczył. Gdy jakaś inna bogini przyciągnęła zbyt mocno uwagę Gromowładnego, pospiesznie wydawano ją za człowieka, by to jemu powiła „syna potężniejszego od ojca”. Tak właśnie do greckiej mitologii wkroczył Achilles, syn bogini Tetydy i śmiertelnika Peleusa, bohater wojny trojańskiej

Dokonania Heraklesa

Przypadek Heraklesa był jednak wyjątkowy. Zeus rozmiłował się w śmiertelniczce Alkmenie tak bardzo, że przyjąwszy wygląd jej męża, spędził z nią noc trwającą aż trzy doby, nakazawszy słońcu, by poruszało się wolniej niż zwykle. Ale w grę mogła wchodzić też jakaś wyrocznia, szczególnie niepokojąca dla żony Zeusa oraz królowej świata bogów i ludzi. Zazdrosna Hera celowo opóźniła moment urodzin Heraklesa, by to jego kuzyn Eurysteus, jako najstarszy w rodzie, objął władzę nad Argos na Peloponezie. Zeus zresztą bezczelnie pochwalił się żonie, że jego syn spłodzony z Alkmeną będzie królował nad ukochanym miastem Hery.

Od tej pory bogini będzie na wszelkie sposoby prześladować Heraklesa. Głównie za pośrednictwem posłusznego jej Eurysteusa, który wyśle herosa na kolejne śmiertelnie niebezpieczne „prace”. Jak na ironię, samo imię Herakles oznacza „Rozsławiony przez Herę”, bo właśnie dzięki zaciekłości bogini nasz bohater zyskał nieśmiertelną sławę. 

Hera już na niemowlę zesłała dwa potężne węże, które Herakles zdusił w swej kołysce. Gdy dorósł, wykształcony przez mądrego centaura Chirona, musiał wstąpić na służbę do Eurysteusa. Posyłano go aż na krańce znanego Grekom świata – stąd greckie „Słupy Heraklesa”, czyli nasz Gibraltar. A także do samego Hadesu, skąd przywieść miał królowi Argos strażnika piekieł, trzygłowego psa Cerbera. Przy okazji swoich wędrówek po świecie Herakles dzielnie trzebił różne stwory, jak hydrę lernejską, lwa nemejskiego, erymantejskiego dzika, stymfalijskie ptaki czy byka z Krety. To najważniejszy jego tytuł do sławy. Wybijał bowiem w ten sposób szkodzące ludziom monstra. 

Herakles i argonauciWizerunek Heraklesa i argonautów. Fot. Universal History Archive/Contributor/Getty Images

Kim byli herosi w wierzeniach starożytnych Greków?

Herakles rozpalał wyobraźnię Greków właśnie jako nieustraszony dobroczyńca ludzkości. W jego ślady poszli kolejni herosi greckiej mitologii, jak Ateńczyk Tezeusz. Był to nieślubny syn władcy mórz Posejdona i śmiertelniczki. Rozprawiał się podczas swoich podróży z potworami w zwierzęcej i w ludzkiej skórze. 

Heros dla Greków to właśnie opiekun i dobroczyńca ludzi. Nadludzko potężny człowiek, stawiający czoła złu ludzi i grozie przyrody, by chronić tych, którzy sami nie potrafią się bronić. Nadludzka potęga ma jednak swoją cenę. Hera zesłała na Heraklesa atak szaleństwa, w którego przypływie heros wymordował swoich maleńkich synów. 

Otrzeźwiały Herakles pragnie popełnić samobójstwo, ale powstrzymuje go przed tym jego boska opiekunka Atena, patronka śmiałków walczących z losem. Cierpienie i śmierć, które nie pozwalają cieszyć się rodzinnym szczęściem, danym zwykłym śmiertelnikom, to kolejna cecha herosów greckiej mitologii. 

Charakterystyka greckich herosów

Wiemy już, na czym polega wyjątkowość Heraklesa. Jako jedyny trwale przekroczy swoje ludzkie ograniczenia, stanie się bogiem w nagrodę za cierpienia i ziemskie zasługi. Ale jego przypadek to w greckiej mitologii wyjątek potwierdzający regułę. 

Wszyscy inni herosi przeżywają na nowo ten sam tragiczny scenariusz. Zrodzeni z nieznanych sobie ojców, którzy kiedyś okażą się bogami. Odmieńcy odrzuceni przez środowisko, w którym dorastali, powoli uświadamiają sobie swe wyjątkowe możliwości i starają się wykorzystać je w służbie innych. 

W świecie ludzi ich wyjątkowość wyrządza im samym największą krzywdę, bo oto syci zwycięstw i zasług odkrywają, że nie są zwykłymi ludźmi. Zaczynają czuć się kimś więcej, a w tym przekonaniu umacnia ich świadomość prawdziwego pochodzenia. Zaczynają aspirować do statusu nadludzi, wręcz bogów, ale są przecież tylko półbogami.

Grecy nazywali takie aspiracje hybris, „butą”, czy też „pychą”, widząc w nich próby wyjścia poza ramy wyznaczone nam na tym świecie przez los i ludzką naturę. A hybris karzą bezlitośnie bogowie, zwłaszcza Zeus – najwyższy strażnik porządku wszechświata. Heros zatem po serii wspaniałych czynów sięgający po zbyt wiele zostaje strącony w nicość. 

Przykłady herosów

Taki los spotyka Bellerofonta, pogromcę Chimery, potwornej krzyżówki lwa, smoka i kozła. Postać o nieposzlakowanej moralności, dobroczyńcę ludzkości, który jednak, okiełznawszy skrzydlatego konia Pegaza, pragnie na nim dolecieć aż na Olimp, gdzie widzi swoje miejsce u boku Zeusa. Bóg strąca go z cudownego wierzchowca, a pogrążony w rozpaczy heros na ziemi sam zadaje sobie śmierć. 

Nie inaczej było z Edypem, który, ufając swojej inteligencji, uznaje się za nadludzko mądrego. Pokonuje wprawdzie Sfinksa, półlwa i półkobietę, w śmiertelnej potyczce intelektów. Jednak nie rozpoznawszy w napotkanym przypadkowo kłótliwym podróżnym ojca, zabija go, by wziąć za żonę własną matkę Jokastę. Gdy już odkryje prawdę, sam wydrze sobie oczy, które tak bardzo go zwiodły, i pójdzie w świat podtrzymywany przez córkę-siostrę Antygonę. Los Perseusza czy Jazona, innych wielkich herosów greckiej mitologii, można ująć w bardzo podobny scenariusz. 

Takie opowieści odpowiadały potrzebom czasów, w których Grecy tworzyli swoją mitologię. Było to mniej więcej od VIII w. p.n.e., gdy powstawały „Iliada” i „Odyseja”, aż do wieku V p.n.e., któremu zawdzięczamy największe dzieła ateńskich tragików – Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa. 

Była to epoka, w której w greckich miastach-państwach (poleis, lp. polis) wspólnotami obywatelskimi rządziły ideały niezwykłej jak na realia świata starożytnego równości. Każdy obywatel miał prawo głosować nad decyzjami dotyczącymi najważniejszych spraw wspólnoty, np. wojny i pokoju. Jednocześnie każdy ambitny Grek starał się na wszelkie sposoby wyróżnić spośród podobnych sobie, wykroczyć poza ramy świata równych obywateli, choćby uzyskując chwilową przewagę w polityce, zdobywając bogactwo czy sławę w działalności artystycznej. 

Greckimi poleis rządzi duch rywalizacji, którego sami Grecy uczynili bóstwem, nazywając Agonem, czyli „sporem” –„konkursem” albo Eris, czyli „Rywalizacją”, „Niezgodą”. W takim świecie każdy wybitniejszy obywatel żył w ciągłym niebezpieczeństwie grzesznej pychy Hybris, którą Grecy także uważali za boginię. Z tego punktu widzenia herosi greckiej mitologii to wspaniała projekcja najskrytszych ambicji i najgłębszych lęków Greka tamtych czasów. 

Koniec świata herosów 

Ciekawe, że już od czasów Homera i młodszego od niego poety Hezjoda z Beocji Grecy dzielili swoją przeszłość na dwie oddzielne epoki. Czas mitów to epoka, w której bogowie olimpijscy obcowali z ludźmi, także cieleśnie, płodząc z nimi półbogów. Poeci jasno mówią, że czasy te skończyły się wraz z wojną trojańską oraz z tzw. wyprawą siedmiu przeciw Tebom, czyli wojną o dziedzictwo Edypa.

W walkach tych wyginąć miało ostatnie pokolenie herosów, a następnego już nie było. Zeus sam odbudował porządek wszechświata, zabraniając bogom – w tym i sobie – igraszek ze śmiertelnikami. Od tej pory dawni bohaterowie mieli żyć już tylko w pamięci greckiej literatury. Na co dzień Grek miał zaś do czynienia z herosami zupełnie innego rodzaju. 

W świecie, w którym tworzyli Homer i Hezjod, od pewnego już czasu organizowały się greckie poleis. Proces ten polegał m.in. na obejmowaniu przez obywatelskie wspólnoty w posiadanie poszczególnych krain Grecji. W tym zawłaszczaniu świata najważniejsza rola przypadła rodzącej się religii polis. Małe grupy sąsiedzkie i całe państwa potrzebowały patronów, do których można by się uciec w chwili zagrożenia głodem albo wezwać na pomoc.

Grecy przez kilka kolejnych stuleci nie wpadli jednak na pomysł, by zatrudnić w tej roli wielkich herosów mitologii, o których opowiadali im poeci: Achillesów, Heraklesów czy Perseuszów. Zamiast tego otaczali czcią całe setki lokalnych, często bezimiennych bohaterów, których grobowce albo pradawne domostwa stawały się teraz miejscami kultu. Często były to pozostałości budowli minionej epoki brązu, ślady tzw. cywilizacji mykeńskiej

Jedną z takich postaci był w Atenach heros o niewyjaśnionym do dziś imieniu i zupełnie nam nieznanej mitologii zwany Akademosem. To od niego poprzez szkołę filozoficzną Platona, która miała w przyszłości rozkwitnąć w jego świętym gaju, pochodzi nasza „akademia”. 

Ale bywali też herosi całkiem współcześni, wybitni ludzie „heroizowani” w zamian za ich zasługi dla wspólnoty. Los taki spotykał np. przywódców greckich wypraw kolonizacyjnych za morza. Jeżeli udało im się zorganizować nową polis, a tejże utrzymać się na dobre w „nowym świecie”, po śmierci spotykał ich zaszczyt uroczystego pochówku w centrum miasta i specjalny kult sprawowany od tej chwili na ich grobie. Nowa obywatelska wspólnota będzie odtąd budować swoją tożsamość na wdzięcznej pamięci o swoim „ojcu-założycielu”. 

Kult nowych herosów

Stąd niedaleka już droga – choć w praktyce przyszło Grekom na to poczekać kilka stuleci – do uznania za „herosów” zwykłych ludzi, przodków, którzy stworzyli najmniejszą wspólnotę – rodzinę. Poczynając od IV w. p.n.e., Grecy będą przedstawiać na nagrobkach ojców i dziadów jako szczęśliwych herosów, ucztujących w zaświatach w otoczeniu rodziny. Tak, jak Herakles na Olimpie, gdy już z woli Zeusa stał się bogiem. 

Możemy myśleć ze zdziwieniem o takiej wizji „heroizmu w ciepłych pantoflach”, ale to oczywiście nie koniec naszej historii. Herosi wielkiej literatury i sztuki antycznej żyli dalej w europejskiej tradycji, jak choćby w hollywoodzkich pseudomitologicznych produkcjach w rodzaju „Xena, wojownicza księżniczka”.

XenaLucy Lawless wcieliła się w postać inspirowanej grecką mitologią telewizyjnej opowieści o „Xenie – wojowniczej księżniczce".
Fot. Bob Riha, Jr./Getty Images

Herosi w kulturze współczesnej 

W świecie popkulturowych herosów najważniejsze kategorie jednak się nie zatarły. W hollywoodzkich opowieściach u boku komiksowych herosów – Iron Manów, Spidermanów czy Kapitanów Ameryka – łatwiej spotkamy bogów i bohaterów mitologii nordyckiej, jak chociażby Thora, niż herosów greckich

Heros cierpiący i skazany na klęskę, by lepiej uświadomić nam kruchość naszego losu i niepewność miejsca w świecie, nie nadaje się na postać z baśni z happy endem. A jednak greccy herosi towarzyszą nam już prawie trzy tysiące lat, a „wiadomości o ich śmierci wydają się mocno przesadzone”, by posłużyć się cytatem z Marka Twaina.

Marek Węcowski wykłada historię starożytną na Uniwersytecie Warszawskim. Napisał m.in. „Sympozjon, czyli wspólne picie” oraz (razem z B. Bravo, E. Wipszycką i A. Wolickim) „Historię starożytnych Greków, t. 2”.