13 września Emma Kelty, Brytyjka samotnie płynąca kajakiem po Amazonce, opublikowała ostatni post na swoim facebookowym profilu. Pisała o poznaniu trzech sympatycznych tubylców i dwóch kociakach bawiących się i śpiących tuż obok jej namiotu, co było miłą odmianą po wcześniejszym spotkaniu z trzydziestoma uzbrojonymi mężczyznami w łodziach motorowych. Spotkania budzącego już nie tyle strach, co przerażenie, podsycane złą sławą tego rejonu Amazonii i Brazylii. „Wszystko dobrze”, napisała 12 września wieczorem. Następnego dnia około 8 wieczorem została zamordowana.

Prawdopodobny przebieg zdarzeń

Do tragedii doszło nieopodal miejscowości Coari, na Ilha Grande da Botija, wyspie leżącej na Solimoes (nazwa, którą Brazylijcycy używają w odniesieniu do fragmentu Amazonki pomiędzy Tabatingą a Manaus). Jak donosi „The Sun” Emma padła ofiarą siedmioosobowego gangu dilerów narkotykowych. Bandyci ostrzelali namiot kajakarki. Potem przetransportowali łodzią jej ciało około 100 metrów od brzegu  i wrzucili do rzeki. Według wszelkich podejrzeń kobieta wtedy jeszcze żyła. Z namiotu zrabowali urządzenia elektroniczne, jak dron, tablet, kamera, aparat fotograficzny. Następnego dnia próbowali sprzedać je w Coari i Lauro Sodre.

Brazylijska policja ujęła trzech spośród siedmiu bandytów. Członkowie gangu to młodzi ludzie, liczący sobie po dwadzieścia kilka lat oraz dwóch siedemnastolatków. To właśnie oni zostali aresztowani. Zatrzymani przyznali się do udziału w zbrodni, ale o zabicie podróżniczki oskarżają swoich towarzyszy ukrywających się w dżungli.

Ciało Emmy jak dotąd nie zostało znalezione. Policja natknęła się jedynie na kajak, którego napastnikom nie udało się zatopić. Akcja poszukiwawcza nadal trwa.

Samotna wyprawa Emmy

Emma Kelty, dyrektorka szkoły z londyńskiej dzielnicy Finchley, postawiła sobie za cel samotne podróżowanie. Samotnie wędrowała na nartach do Bieguna Południowego, samotnie chciała przepłynąć Amazonkę. Kiedy po raz pierwszy skontaktowała się ze mną, by skonsultować kilka nurtujących ją kwestii, była przekonana do odbycia wyprawy solo czyli bez żadnego towarzystwa, bez żadnego wsparcia z zewnątrz i nawet bez schodzenia na ląd. Konfrontacja z moją i innych podróżników opinią, wiedzą i doświadczeniami o warunkach i charakterystyce rzeki zmusiła ją do weryfikacji planów. Nie sposób do małego kajaka spakować dobytek i żywność na kilka miesięcy, nie sposób mieszkać w nim dzień i noc przez cały czas trwania podróży, nie sposób.... wiele było tych wyliczeń. „Brak wsparcia i brak asysty są nierealne dla tej rzeki/podróży – napisała w jednym z e-maili.  – Spróbuję jednak podjąć to wyzwanie i tam, gdzie to możliwe płynąć zupełnie sama.”

„Płynąć zupełnie sama” w planach Emmy oznaczało podjęcie ryzyka pokonania samotnie, bez przewodnika czy opiekuna najbardziej niebezpiecznych stref w dorzeczu Amazonki. I nie chodziło o zagrożenia ze strony przyrody, ale ze strony ludzi zaangażowanych w kwitnący w tym rejonie świata proceder narkotykowy.

Bandyci i piraci amazońscy

Trasa spływu Amazonką od jej stałego źródła w jeziorku Ticlla Cocha na rzece Apurimac lub sezonowego w rzece Mantaro do ujścia w Atlantyku, wiedzie przez dwie niezwykle niebezpieczne strefy kontrolowane przez bandyckie grupy parające się handlem kokainą i przemytem. I atakowaniem podróżników, czasem tragicznym w skutkach. Choć zdecydowana większość mieszkańców tych terenów nastawiona jest do przyjezdnych przyjaźnie i serdecznie, służy pomocą i gościnnością, to rejony te niezmiennie owiane są złą sławą, którą „zawdzięczają” agresywnym działaniom karteli narkotykowych.

W pierwszej kolejności wpływa się do tzw. Czerwonej Strefy, obszaru na terytorium Peru zamieszkanego przez plemiona Indian Ashaninka. To właśnie tam, nieopodal miejscowości Tahurapa w 2011 roku zamordowane zostało małżeństwo polskich kajakarzy, Celina Mróz i Jarosław Frąckiewicz.

Z uwagi na małe doświadczenie Emmy w pływaniu kajakiem po rzekach górskich zaproponowałem jej, by swoją podróż rozpoczęła na rzece Marañon, jednym z początkowych dopływów Amazonki, w przeszłości uznawanym za jej źródło. Na tym odcinku zdecydowała się na skorzystanie z pomoc obeznanych w rwących andyjskich bystrzach pływaków, którzy z pontonu i kajaków wspierali ją w technicznie trudnych do pokonania miejscach. Ale co istotne, płynąc Marañonem ominęła Czerwoną Strefę.

Niestety, kolejnej niebezpiecznej strefy, ciągnącej się od Tefe do okolic Manaus w Brazylii ominąć już nie mogła. Ten obszar słynie z grasujących na Amazonce piratów. Oczywiście piratów na miarę dwudziestego pierwszego wieku – wyposażonych w szybkie, nowoczesne łodzie, broń, systemy łączności, nawigacji i namierzania potencjalnych ofiar. Podróżujący  w 2015 roku rowerami amazońskimi po rzece bracia Dawid Andres i Hubert Kisiński zetknęli się z trzema takimi grupami. Mieli dużo szczęścia wychodząc bez szwanku z tych spotkań. Emmie tego szczęścia zabrakło.

Na koniec, jeszcze raz powróćmy na profil Emmy na facebooku, gdzie jej rodzeństwo: Piers, Giles i Tash pisze: „Emma była aktywną i zdeterminowaną siostrą, która stawiała sobie wyzwania, ostatnio poprzez przygody na Pacific Coast Trail, jak i Biegunie Południowym i na Amazonce. W świecie, który w dzisiejszych czasach staje się coraz mniejszy, tkwiący w naszej siostrze eksplorator szukał sposobów, by udowodnić, że wyzwania są osiągalne.” Emma Tamsin Kelty niestety nie osiągnęła celu swojej ostatniej wyprawy – nie stała się pierwszą kobietą, która samotnie przepłynęła Amazonkę ani jedną z niewielu, które ją pokonały. Ale był to to cel niebagatelny, niezwykle trudny, wyczerpujący i niebezpieczny. Ryzykowny dla każdego podróżnika, a z różnych względów dla samotnej kobiety w szczególności.

Piotr Chmieliński