Kult, ofiara i miaro – te trzy słowa to religia grecka w pigułce. W praktyce sprowadzała się do troski o bogów, czyli zaspokajania ich potrzeb. Podstawową zasadę wzajemności Rzymianie streścili później sławnym do ut des (daję, abyś dawał). My o was dbamy, wy się nie mścicie. Od bóstw nie można było oczekiwać niczego z litości czy miłości.

Obowiązki religijne wobec nich brało na siebie miasto. Po prostu większości ludzi nie było stać na kosztowne ofiary, a bogowie musieli przecież otrzymać swoje. Według Greków po to wręcz organizuje się społeczność, aby sprawować kult. Splot władzy i religii nie był nadużyciem ani „sojuszem tronu i ołtarza”. W ten sposób społeczność tworzyła bezpieczny porządek świata. Polis ustalała kalendarz, akredytowała sanktuaria, wydawała święte prawa na kamiennych tablicach. 

Ofiara dla bogów w religii Greków

Pradawni bogowie oczekiwali w zasadzie tylko jednego – ofiary. Mit o Prometeuszu, który oszukał Zeusa w Mekone, wyjaśnia, jak ją ustanowiono. Dobry tytan ułożył przed władcą bogów mięso szczelnie owinięte skórami i kości pod smakowitym tłuszczem. Zeus oczywiście połakomił się na tłuszcz. Dopiero później odkrył ze zgrozą, co się pod nim kryło. W wyniku niekorzystnego dla bogów podziału ludzie mogli więc jeść mięso nawet z ofiarowanych już zwierząt.

Trzeba było się jednak porządnie napracować, aby cokolwiek uszczknąć ze stołu bogów. W okresie klasycznym ofiarnicy najpierw oczyszczają się wodą. Odzyskują tak czystość rytualną, którą traciło się czasowo np. przez seks, dotknięcie zwłok lub przelanie krwi. Następnie ubrani w odświętne stroje tworzą procesję, prowadząc przeważnie byka do ołtarza (bomos). Zwierzę zdobią wieńce, powiewają przywiązane do złoconych rogów wstążki. Inni niosą narzędzia do jego zabicia. 

Pochodowi towarzyszy piskliwy dźwięk aulosu. Zwierzę samo wyraża chęć śmierci dla bóstwa. Jak bowiem inaczej interpretować takie znaki jak ochotne potakiwanie głową, kiedy kapłan pryska mu w oczy wodą? Jeszcze tylko obcięcie i spalenie kilku kosmyków sierści i mageiros [rzeźnik/kucharz] ogłusza je silnym uderzeniem, potem odchyla głowę w tył i podrzyna gardło. Krew musi prysnąć na ołtarz. Czasem zbiera się ją do mis i rozlewa nad ołtarzem.

W momencie kulminacyjnym kobiety wznoszą rytualny okrzyk (ololyge). Po spaleniu boskiej części zebrani przystępują do uczty ofiarnej. Pieczyste zjada się na miejscu, część idzie też na sprzedaż. To jedna z niewielu okazji, kiedy przeciętny Grek kosztował mięsa. 

Innym typem ofiary była libacja, czyli ofiara płynna, ulewana z czary na ołtarz lub na ziemię, jeśli składano ją dla bóstw podziemnych. Popularność zyskały też ofiary z płodów rolnych, np. ze zbóż, miodu. W epoce brązu dominowały nawet nad ofiarami krwawymi.

OlimpWidok na górę Olimp w Grecji. For. Shutterstock

Czy składano ludzi w ofierze bogom?

Fantazję archeologów rozpala sporna kwestia greckiej ofiary z ludzi. A szczególnie znalezisko z Anemospilia na Krecie, gdzie w ruinach świątyni z ok. 1700 r. p.n.e. na podwyższeniu (jakby na ołtarzu) leżał skulony szkielet. Między kośćmi tkwił zdobiony sztylet. Stan zachowania szczątków wskazywał, że być może powoli spuszczano z ofiary krew. Czy faktycznie odbył się tam mroczny rytuał?

Wiadomo, że na Bliskim Wschodzie ofiary z ludzi cieszyły się dużą popularnością. Jednak w przypadku Greków brakuje jednoznacznych dowodów, a źródła epoki późniejszej jasno wskazują, że ofiary z ludzi wręcz ich gorszyły. Choć motyw zabicia dziecka w rycie ofiarnym pojawia się w mitologii (np. syn Likaona, córka Agamemnona Ifigenia), to zawsze kojarzy się z czymś nagannym, a sprawcę spotyka kara. Pośród historyków tylko Herodot fantazjuje o rzekomym złożeniu w ofierze pojmanych synów Kserksesa tuż przed bitwą pod Salaminą. 

Być może rację mają antropolodzy, którzy doszukują się reliktów ofiary z człowieka w rytuale wypędzania kozła ofiarnego (pharmakos). W Atenach podczas dorocznych świąt Thargeliów, a w innych poleis np. w przypadku kataklizmu, rozwrzeszczany tłum wyganiał z miasta dwóch mężczyzn, którzy symbolicznie kumulowali w sobie całe zło wspólnoty. Mogli to być niewolnicy, przestępcy albo przypadkowi włóczędzy. Nieszczęśnicy musieli wysłuchiwać obelg, prześladowcy siekli ich rózgami i ciskali kamienie. Obrzęd kończył się zrzuceniem wygnańców ze skarpy – namiastką zabójstwa. Ofiara się dokonała, miasto znów było czyste.  

Uroczystości w starożytnej Grecji

Religia starożytnych Greków była bogata w uroczystości ze składaniem ofiar bogom. Być może wiązało się to z radosną oprawą okazji do spożycia mięsa. Poza tym organizowano procesje, jak np. w Wielkie Dionizje czy Panatenaje.

Niektóre uroczystości były co najmniej dziwne. Podczas bouphoniów w Atenach zabijano byka-świętokradcę (zjadał jęczmień z ołtarza), a następnie rozpoczynał się proces, w którym szukano zabójcy. Ostatecznie skazany zostawał nóż. Jednocześnie wypchaną skórę byka zaprzęgano do pługa, jakby nic się nie stało.

Kobiety miały też własne uroczystości. Np. zamknięte dla mężczyzn Thesmoforie czy obchodzone wiosną Adonia. Według Platona zbierały się wówczas na dachach, raczyły winem i radośnie śpiewały.

Czczenie zmarłych przez Greków

Święta zmarłych mogą dziś trochę dziwić. Ich pamięć czczono przez huczne uczty ofiarne na grobach. Oczywiście pogrzebani mieli w nich swój udział. W głąb grobów prowadziły rurki z końcami osadzonymi w ustach zwłok, przez które wlewano im wino. 

Wierzenia na temat życia w zaświatach różniły się w poszczególnych epokach. Początkowo zmarłych zbrodniarzy nie spotykała kara, litościwi pozostawali bez nagrody. Dusze (psychai) prowadziły godny pożałowania byt. Wiecznie głodne i spragnione krwi odzyskiwały zdolność do kontaktu z żywymi, np. po ofierze z czarnego barana. Achilles, przywołany w ten sposób przez Odyseusza, uskarżał się, że lepiej być parobkiem wśród żywych niż księciem umarłych.

Pesymistycznego obrazu dopełnia „Iliada”. Homer mówi, że choć „dusze” zabitych poszły do Hadesu, to „ich samych” rzucono na pożarcie psom. W tym systemie prawdziwy człowiek to tylko rozkładające się ciało.

Życie po śmierci w religii starożytnych Greków

W takiej otoczce wśród greckich filozofów zaczęły rodzić się radykalne poglądy, że po śmierci nic nie ma. W V w. p.n.e. Demokryt pisał: „Niektórzy ludzie nieznający rozpadu śmiertelnej natury (…) męczą się za życia niepokojem i lękami, wymyślając nieprawdziwe historie o czasie po śmierci”. 

Natomiast wśród specyficznych grup, np. pitagorejczyków, panowało zupełnie przeciwne przekonanie o wędrówce duszy przez kolejne wcielenia. Pola Elizejskie i Tartar z jego okrutnymi karami to pomysł dużo późniejszy. Platon wymyślił nawet rzekę ognia – pożywkę dla średniowiecznych wizji piekła. W odróżnieniu od wielkiego filozofa, przeciętni Grecy wierzyli jednak, że potępieńcy kończą zatopieni po szyję w błocie. Asios z Samos w przejmującym wierszu opisał, jak jeden z nich wydostał się z mokradeł i przywlókł na ucztę weselną.  

Kapłaństwo w antyku

Świętom przewodniczyli kapłani. W starożytnej Grecji nie tworzyli jednak odosobnionej grupy. Osób sprawujących takie funkcje nie kształcono ani nie wyświęcano. Kapłaństwo przypominało czasowo pełniony urząd i faktycznie w niektórych obrzędach pierwsze skrzypce grali urzędnicy państwowi.

Kapłan otrzymywał też pensję i pieniądze, np. na odświętne szaty. Niektóre urzędy kapłańskie miasto wystawiało na sprzedaż, a nabywca płacił za nie w ratach. Nawet kobiety dopuszczano do kapłaństwa. Kapłani nie strzegli natomiast świętych miejsc. Takie zadanie wypełniał specjalny dozorca – neokoros

Miejsca kultu starożytnych Greków

Sanktuaria dzieliły się na lokalne i panhelleńskie. W przypadku Aten lokalne miejsca kultu to np. sanktuarium Demeter i Kory w Eleusis czy Artemidy w Brauron. Kult herosów skupiał się np. w miejscu domniemanego pochówku, jak w przypadku grobu Battosa ulokowanego na agorze w Kyrene.

Charakter panhelleński miały sławne wyrocznie (manteia): Delfy, oaza Siwa, którą odwiedził Aleksander Macedoński, czy Dodona w Epirze. W wyroczniach wieszczek przekazywał wolę boga (chresmos). Teksty przepowiedni magazynowano w archiwach. Ich zakres był bardzo szeroki: od wskazówek w kwestii decyzji politycznych po zupełnie prywatne sprawy.

W celach leczniczych lepiej było jednak udać się do sanktuarium Asklepiosa w Epidauros. Tam zdarzały się cudowne ozdrowienia. Bóg przemawiał we śnie do chorych spędzających noc w świątyni (rytuał inkubacji) i od razu dawał zdrowie lub poradę lekarską. 

Sławne sanktuaria mieściły bogate kolekcje darów wotywnych. Czyli przedmiotów obiecanych bogom za konkretną pomoc: bezpieczną podróż, zdrowie czy obfite plony. Jako dary składano np. kosztowne naczynia, trójnogi, posągi, rzeźby uleczonych części ciała, inskrybowane tablice, część łupów wojennych, w tym broń wrogów. Dary ustawiano lub zawieszano w reprezentacyjnych miejscach. W ten sposób stawały się „reklamą” dla sanktuariów rywalizujących o popularność. Gdy nagromadziła się ich spora ilość, zbierano je i chowano w dołach lub przetapiano na nową ozdobę.

Sanktuaria cieszyły się też prawem azylu. Nawet największy zbrodniarz (teoretycznie) pozostawał bezpieczny, póki trzymał się ołtarza. W praktyce można go było zamurować w świątyni i zagłodzić. Tak postąpili Spartanie z oskarżonym o spisek z Persami królem Pauzaniaszem, który ukrył się u Ateny Chalkioikos. Natomiast oligarcha ateński Kritiasz kazał zupełnie beztrosko odwlec od ołtarza swego przeciwnika Theramenesa i natychmiast stracić. Cynicznie stwierdził, że nie obchodzi go święte miejsce.

mity greckieGreckie mity były często przedstawiane na antycznych wazach. Fot. Shutterstock

Misteria w starożytnej Grecji

Nie da się zaprzeczyć, że kult miejski był dość powierzchowny. Dlatego żarliwsze uczucia religijne znajdowały ujście w misteriach, czyli tajemnych obrzędach, odprawianych w zamkniętym gronie. Aura tajemnicy spowodowała, że do dziś przetrwały zaledwie strzępki informacji. O misteriach niechętnie wspomina Platon, czasem szydzą z nich komedie czy pisarze wczesnochrześcijańscy. Obrzędy misteryjne nazywano orgiami. Pierwotnie orgie nie miały więc nic wspólnego z wyuzdaniem. Oznaczały tylko działania rytualne. 

Sercem misteriów był hieros logos – święta opowieść przekazywana podczas wtajemniczeń, dająca pośmiertne zbawienie. Życie w zaświatach dawała więc wiedza, nie wiara. Wtajemniczeń dokonywali mystagogowie (czasem nieróżniący się od wędrownych żebraków). Osoby wtajemniczone przyjmowały miano mystów.

Misteria Dionizosa i orfickie to najsłynniejsze z tajemnych obrzędów. W obydwu kluczową rolę pełnił mit o śmierci i zmartwychwstaniu Dionizosa. W trakcie tych pierwszych wtajemniczeni (bakchowie) przy pomocy wina wprowadzali się w szał (mania), podobny uniesieniom, jakie przeżywał sam Dionizos. Podobno podczas dzikich tańców własnoręcznie rozszarpywali zwierzęta (co jest dość wątpliwe). W kulcie wykorzystywali też święte przedmioty – fallos ukryty w liknon (koszu, służącym do oddzielania ziarna od plew), tyrsowe laski czy wieńce z topoli przyniesionej przez Heraklesa z Hadesu. Grzebali zmarłych na własnych cmentarzach.

Wyznawcy misteriów orfickich głosili własną kosmogonię, przypisywaną Orfeuszowi, mitycznemu pieśniarzowi Argonautów. Orfeusz miał pisać o jaju – praprzyczynie świata lub też nieprzeniknionej Nocy, jako jedynym początku, z którego narodziło się Niebo. W jego wizji człowiek za karę więziony w ciele musi uciec do lepszego świata. Jeśli w religii greckiej istniała jakaś święta księga, to właśnie w tym nurcie. 

Dzięki orfickim obrzędom misteryjnym człowiek zyskiwał (w pewnym sensie) pośmiertną równość z bogami. Znalezione w grobach złote blaszki zawierały słowa, które należało wypowiedzieć u tronu Persefony: „Jestem synem ziemi i gwiaździstego nieba” – zupełnie jak Dionozos – w jednej wersji mitu syn Zeusa (Nieba) i Semele (Ziemi). XIX-wieczni uczeni nie chcieli przyznać, że tak „zabobonne” treści mogły krążyć w klasycznych Atenach i określili je jako wybryki epoki rzymskiej. Dziś pogląd ten obalają wielkie znaleziska archeologiczne:

  • słynny papirus z grobu w Derveni na Peloponezie z ok. 330 r. p.n.e. z komentarzem do orfickiego poematu, który mógł powstać nawet w VI w. p.n.e.,
  • orficka tabliczka z Hipponinon w południowej Italii (ok. 400 r. p.n.e.). 

Mity greckie

Choć roli kultu czy misteriów w religii greckiej nie da się przecenić, to nie one stały się największą spuścizną Greków. Współczesność o nich niemal zapominała, zachwyca się natomiast greckimi mitami. Tymczasem Grecy wcale nie używali pojęcia mit w kontekście czysto religijnym. Dla nich mythos oznaczał każde „słowo”, „wypowiedź” lub „powiastkę”. Herodot wolał nazywać opowieści o bogach logoi.

Dziś w szkolnych podręcznikach mitologii Homer i Hezjod zyskali monopol na mity. To prawda, że Herodot pisał o tej dwójce, iż je wymyślili, „stworzyli (…) teologię, nadali bogom przydomki, przydzielili im kult i sztuki i określili ich postacie”. Ale w rzeczywistości jednolitej mitologii nigdy nie było. 

Bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że dwaj wielcy poeci raczej uporządkowali pewne mity. I zyskali „największy współczynnik cytowań” wśród starożytnych. Dzisiejszą wiedzę o mitach uczeni cierpliwie składają z bardzo rozrzuconych przekazów. Istniało co najmniej kilka konkurencyjnych teogonii: Pherekydes z Syros pisał o śmiertelnym pojedynku Kronosa z wężem Ophioneusem, który rozegrał się u zarania świata. Nową „racjonalną” kosmogonię ułożył Ksenofanes z Kolofonu i domagał się jej powszechnego przyjęcia.

Mity spisane przez Hezjoda powstały przeważnie w wyniku przejmowania wierzeń z Bliskiego Wschodu. Najsławniejszy przykład to oczywiście Afrodyta, zhellenizowana wersja bogini Asztarte. Wyobrażenia zmieniały się też z biegiem stuleci – rozpasani satyrowie wyglądali pierwotnie jak ludzie z końskimi ogonami, dopiero epoki hellenistyczna i rzymska uczyniły z nich półkozły. Już na przełomie er Diodor Sycylijski nie mógł się nadziwić różnorodności mitów. Nie mogąc pogodzić różnych wersji, stwierdził, że Dionizosów było czterech! A wszystko przez to, że poeci bardzo swobodnie je spajali, rozdzielali i przekształcali na wszelkie sposoby. 

Poza tym Platon obok mitów wielkich poetów wyróżniał jeszcze niezliczone opowiastki babek i nianiek o lamiach i innych upiorach wysysających krew z niegrzecznych dzieci. Tworzenie nowych mitów lub dopisywanie wątków wiązało się też z ambicją rodów czy miast – heros, a jeszcze lepiej bóg, jako przodek czy założyciel – to było coś!

Bogowie w religii greckiej

Według mitów na Olimpie rezydowało kolegium 12 bogów. Jednak i ten – zdawałoby się bezsprzeczny – fakt nastręczał mnóstwa problemów. Równocześnie mieszkali przecież w świątyniach czy przy ołtarzach ofiarnych. Zdania były podzielone, kto konkretnie zaliczał się do Olimpijczyków. Hestia oddała swoje miejsce Dionizosowi. Hades preferował własne królestwo nad dwór Zeusa, jednak i tam miał prawo przebywać („Iliada” V 395). Mimo to na sławnym reliefie z ateńskiego Partenonu jego miejsce zajmuje Hefajstos.  

W sztuce dominował antropomorfizm. U Homera bogowie przypominali po prostu ludzi obdarzonych specjalnymi zdolnościami. W ich żyłach zamiast krwi płynął ichor, powstający ze spożywanych ambrozji i nektaru. Jednak bóstwa mogły przybierać też postać zwierząt. Dionizos przychodził do swych wyznawców, tupiąc „byczą stopą” jako byk lub „rogate dziecię”. Dzeus przyjmował najróżniejsze postaci, igrając ze swymi kochankami. W jednym z mitów Posejdon jako koń dopadł Demeter i spłodził z nią również konia Areiona. Atenę łączono z sową, a Herę nazywano „wolooką”.

Sytuację jeszcze bardziej komplikowały bóstwa abstrakcyjne, które później dołączają do panteonu. Należy do nich np. Tyche, personifikacja niepewnego losu. Krążyły i bardziej wyrafinowane poglądy. Tales z Miletu twierdził, że wszystko wokół wypełnione jest bogami. Traktat „ O świecie” – mylnie przypisywany Arystotelesowi – głosił, że w Zeusie jednoczy się cały świat. Zeus to alfa i omega, a także mężczyzna i kobieta w jednym! „Zeus stał się pierwszym, Zeus Gromowładny ostatnim (…). Zeus mężem, nieśmiertelną kobietą jest Zeus”.

Czy w starożytnej Grecji byli ateiści?

Prawdziwy ateizm był jednak niezmiernie rzadki. A właściwie słowa tego używano w odniesieniu do osób, które odmawiały uczestnictwa w kulcie państwowym. Jedynie wybitne jednostki stać było na stwierdzenie za Heraklitem, że „głupi człowiek słucha demonów jak dziecko dorosłego”. Nawet Sokratesa skazano „tylko” za unikanie udziału w kulcie i „deprawowanie” młodzieży. 

Dopiero w późniejszej starożytności pewną popularność zdobyła teoria Euhemera, filozofa z początku III w. p.n.e. Twierdził  on, że wszyscy bogowie byli zasłużonymi ludźmi z pradawnych czasów. Po śmierci uznano ich za istoty nadprzyrodzone. 

Myśli przeciętnego Greka najczęściej spowija jednak mrok historii. Słuszne wydają się obawy klasycysty Erica Doddsa, że wbrew entuzjazmowi uczonych przeciętny Grek tonął w zabobonnym lęku przed bogami i demonami. Ratunku szukał w magii ochronnej. Stale rosło zapotrzebowanie na amulety i blaszki lub kawałki papirusu z tekstami zaklęć. Nikt też nie ośmieliłby się zaniedbać kultu domowego. Nie tylko ze strachu przed bogami, ale i przed karzącą ręką miasta. 

Domowe obrzędy Greków

Greckie domostwo (oikos) było odbiciem polis w mikroskali. Każdy dom to jego integralna część, więc i obyczaje religijne musiały zgadzać się z miejską obrzędowością. Nawet w domowym zaciszu zabrakło miejsca na swobodę poglądów. Podobnie jak urzędnicy w mieście, w domu obrzędom przewodniczył właściciel, zwykle ojciec rodziny.

Hekate i Hermes odpowiadali za bezpieczeństwo bram. Stały element stanowił ołtarz Zeusa Herkeiosa (opiekuna zagrody) i nieustannie płonące ognisko Hestii. To przy nim ojciec dokonywał m.in. uznania nowo narodzonego dziecka. Co szlachetniejsze rody sprawowały własny kult, wyróżniający je z motłochu. Istniał też zwyczaj zakładania prywatnych stowarzyszeń religijnych, np. dionizyjskich thiasoi.

Paweł Nowakowski, doktorant w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego.