Obok Rzymu, Londynu i Paryża Amsterdam uchodzi za jedną z najbardziej wyrazistych, a przy tym najchętniej odwiedzanych przez turystów stolic w Europie. W latach poprzedzających pandemię liczba podróżnych utrzymywała się tam na poziomie około 20 milionów rocznie (dane za Statista.com). Pod względem ekonomicznym to oczywiście duży plus dla miasta, jednak każdy medal ma dwie strony. Tłumy turystów są realnym utrapieniem dla mieszkańców stolicy Niderlandów, a przypomnijmy, że jest ich kilkanaście razy mniej niż przyjezdnych. Z danych ze stycznia 2024 r. dowiadujemy się, że w Amsterdamie mieszka niewiele ponad 905 tys. osób.

Amsterdam z zakazem budowy nowych hoteli

Amsterdam to oczywiście niejedyne miasto w Europie borykające się ze zjawiskiem tzw. overtourismu. Pod tym względem prym wiedzie Wenecja. Od niedawna turyści zainteresowani zwiedzaniem Placu św. Marka czy słynnych kanałów muszą liczyć się z dodatkowymi opłatami. Stolica Niderlandów ma inny sposób na ograniczenie napływu przyjezdnych.

W połowie kwietnia władze Amsterdamu zapowiedziały, że w ramach walki z masową turystyką nie będą udzielane zgody na budowę nowych hoteli. – Chcemy, aby miasto było przyjazne mieszkańcom i przyjezdnym. Oznacza to brak nadmiernej turystyki, brak nowych hoteli i nie więcej niż 20 milionów noclegów w hotelach turystów rocznie – czytamy w oświadczeniu.

Zgoda na budowę nowego hotelu w Amsterdamie będzie udzielana tylko wtedy, gdy zamknięty zostanie inny hotel. Ważne jest, aby nowy obiekt nie zwiększył liczby miejsc noclegowych w mieście. Co niemniej istotne, ma być „lepszy, czyli na przykład bardziej zrównoważony względem środowiska od poprzednika. Zasady te nie obejmują inwestycji, którym udzielono już pozwolenia na budowę.

Amsterdam wprowadza zakaz budowy nowych hoteli. Tak miasto walczy z nadmiarem turystów / fot. Taiga/Shutterstock

Stolica Niderlandów walczy z masową turystyką

Władze Amsterdamu już od kilku lat próbują odciążyć miasto od nadmiaru podróżnych. W ubiegłym roku radni głosowali za zakazem cumowania dla statków turystycznych i zamknięcia portu wycieczkowego.

Swoim torem toczą się też działania na rzecz zmiany wizerunku Amsterdamu. Nie jest tajemnicą, że przez wiele lat stolica Niderlandów była kojarzona głównie z bardzo liberalnym podejściem do używek. To przyciągało wielu miłośników tzw. turystyki konopnej. Z biegiem czasu powodem do wstydu stała się też niesławna dzielnica czerwonych latarni.

Miasto zakazało już palenia marihuany na ulicach w dzielnicy czerwonych latarni. Skasowano również wycieczki z przewodnikiem, które przechodziły obok okien prostytutek.

Jezioro Como jak Wenecja

Szkodliwy wpływ masowej turystyki odczuwa coraz więcej popularnych kierunków turystycznych w Europie. Como, trzecie co do wielkości jezioro we Włoszech, co roku odwiedza aż 1,4 miliona turystów. Ta liczba, a także coraz dłuższe kolejki na połączenia promem, sprowokowały lokalne władze do dyskusji o wprowadzeniu podatku turystycznego.

– Nie wiem, co stało się po pandemii, ale nie mamy już wystarczającej liczby metrów kwadratowych dla wszystkich turystów przyjeżdżających w niedzielę – mówił lokalnej prasie Severino Beri, prezes stowarzyszenia hotelarzy w mieście Lecco nad jeziorem.

Burmistrz Como, Alessandro Rapinese, podkreśla, że rozważa wprowadzenie dziennej opłaty na wzór wenecki i sugeruje, że może ona wejść w życie już niedługo. Podatek miałby dotyczyć wyłącznie osób, które przyjeżdżają nad jezioro na jeden dzień (i nie rezerwują noclegów na miejscu). Taka opłata może być pobierana tylko w najbardziej zatłoczone dni, takie jak weekendy i święta.

Podatek turystyczny miałby również poprawić sytuację ekonomiczną kurortów. Jak podsumował Severino Beri, jednodniowi wycieczkowicze nie przynoszą dochodów, a jedynie „góry śmieci i zamieszanie”.

Źródła: CNN; Euronews.