W każdej zagrodzie stoi drzewo, rosną niskie krzewy lub wznoszą się inne naturalne elementy zapewniające osłonę. Kiedy się tam pojawiłem, w zagrodach było osiem jaguarów, w tym kilka dorosłych osobników wypożyczonych z ogrodów zoologicznych w celach hodowlanych oraz para rocznych osobników przeznaczonych do wypuszczenia. Młode zajmowały większą zagrodę na tyłach. Dostawały jedzenie, ale nie miały kontaktu z ludźmi – nawet opiekunowie prawie ich nie widywali – by po uwolnieniu bały się ludzi, nie kojarzyły ich z jedzeniem i nabierały innych nawyków przydatnych w stanie dzikim.

Patrzyłem, jak pracownicy wpuszczają do jednej z zagród żywą kapibarę – miejscowego gryzonia, wielkiego i mięsistego. Jednak żyjąca tam samica albo tego nie zauważyła, albo nie była głodna. W odpowiednim czasie miała ją znaleźć. Duży samiec jaguara o imieniu Nahuel chodził tam i z powrotem wzdłuż płotu. Pod gładkim cętkowanym futrem napinały się jego mięśnie.

Te koty wszędzie tam, gdzie krowy i owce zajmują miejsce ich naturalnej zdobyczy, zabijają żywy inwentarz. Wyspa San Alonso jest obecnie wolna od krów i owiec. Jej trawa stanowi pożywienie dla jeleniaków bagiennych i zatrzęsienia kapibar (wynikającego po części z długiej nieobecności jaguarów) ważących czasem po 70 kg. Właśnie dlatego San Alonso jest odpowiednim miejscem na początek. Pierwsze koty mogą zostać wypuszczone już wkrótce. Ponowne wprowadzenie jaguarów na większym obszarze będzie bardziej skomplikowane, bo wymaga społecznej akceptacji i dostępności zdobyczy.

Organizacja Tompkins Conservation zajmuje się tym, prowadząc kampanię edukacyjną i organizując wydarzenia mające uświadamiać, że jaguary są częścią dumnej spuścizny prowincji Corrientes. Na przyjęciu z okazji pierwszych urodzin młodych jaguarów w miasteczku Concepción patrzyłem, jak ponad sto osób, dorosłych i dzieci, świętuje na dziedzińcu pośród jaskrawych murali przedstawiających zwierzęta. Przy dźwiękach gitarowej i akordeonowej muzyki maluchy machały chorągiewkami, rozdawano ciasteczka w kształcie łapy jaguara, pokazywano kukiełkowe przedstawienie. Dzieciaki kolejno pozowały do zdjęć na tle wielkiego plakatu z jaguarem, naśladując jego ryk. Na plakacie widniał napis Corrientes Ruge – Corrientes ryczy.

Przywracanie dzikości obejmuje także arę zielonoskrzydłą, sarniaka pampasowego (gatunek zagrożony), pekariowca obrożnego, ariranię amazońską i mrówkojada wielkiego. Część związanych z tym prac przygotowawczych odbywa się w kompleksie przy bocznej drodze w pobliżu miasta Corrientes, stolicy prowincji.

Pochodząca z tych stron Griselda „Guichi” Fernández, która dawniej była kucharką i sprzątaczką, a od kilkunastu lat pracuje dla Tompkinsów, jest obecnie znakomitą matką zastępczą dla małych osieroconych mrówkojadów, które są tu wychowywane, każdy we własnym kojcu. Dała właśnie butelkę jednemu z nich, o imieniu Quisco. Zwierzątko przywarło do niej miłośnie, szukając długim pyszczkiem smoczka i wysuwając podobny do tasiemki język, żeby chłeptać mleko. Po karmieniu z rozkoszą pozwalało Fernández głaskać się po brzuszku. Jednak ta beztroska intymność nie może trwać.

– Te zwierzęta kierują się instynktami do tego stopnia, że nie mogą być domowymi pupilami – powiedziała opiekunka. – Po ukończeniu roku mają wielkie pazury i stają się niebezpieczne.