Kilka słów od rdzennego Amerykanina 

Jestem z kraju Indian, a przynajmniej stąd pochodzę. Moja matka urodziła się w Odessie w stanie Teksas, a ojciec w Oklahomie. Jego matka pochodziła z Czoktawów, a ojciec był Kiową. W 1975 r. razem z Szauniską Sarah Dye zostali pierwszymi rdzennymi Amerykanami, którzy ukończyli szkołę medyczną Dartmouth College.

Tyle że mój ojciec był już trzecim pokoleniem, które ukończyło college. Jego ojciec był nauczycielem, weteranem II wojny światowej i pierwszym Kiową – absolwentem uniwersytetu stanowego w Oklahomie, zaś dziadek, a mój pradziadek, uczęszczał do Carlisle Indian Industrial School i Hampton Institute. Mój prapradziadek był jednym z ponad 20 Kiowów, którzy jako jeńcy wojenni trafili do więzienia w St. Augustine na Florydzie pod koniec wojny o Rzekę Czerwoną w latach 70. XIX w. W tej wojnie my i inne plemiona, rdzennych Amerykanów, z Wielkich Równin walczyliśmy, by nie wyrugowano nas z naszych ojczystych ziem.

Mój szczep zawsze wiódł wędrowne życie. Od początków na północy po „złoty wiek” (XIX) na równinach, jak nazywa ten okres N. Scott Momaday, laureat Pulitzera. Dziś, jako rdzenni Amerykanie, pozostajemy Kiowami: artystami, naukowcami, historykami, prawnikami, pisarzami, żołnierzami, lekarzami i nauczycielami – tak jak od wieków, w czasach przed powstaniem Stanów Zjednoczonych.