Waleń Rice’a (Balaenoptera ricei) to endemiczny gatunek fiszbinowca, który żyje w Zatoce Meksykańskiej. Przez wiele lat był błędnie identyfikowany jako subpopulacja płetwala Bryde’a, którego pozycja taksonomiczna, swoją drogą, wciąż jest niejasna.

Walenie Rice’a zidentyfikowano jako nowy gatunek dopiero w 2021 roku

Dopiero w 2021 roku dokładna analiza szkieletowa oraz badania genetyczne pozwoliły wyodrębnić walenia Rice’a jako zupełnie nowy gatunek. Problem polegał na tym, że wieloryby Rice’a i Bryde’a wyglądają prawie identycznie. Okazało się jednak, że ten pierwszy miał znacznie szerszą kość nosową, unikatowy kształt kości czołowej, a dodatkowo zaobserwowano różnice na poziomie DNA.

Walenie Rice’a dorastają do 12 metrów długości, ważą ok. 27 ton i mają jeden z najbardziej zróżnicowanych repertuarów dźwiękowych spośród wszystkich znanych waleni na świecie. Ponadto jest to jedyny wieloryb, który żyje tylko w wodach Stanów Zjednoczonych.

„Krytycznie zagrożony” gatunek

Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody wpisała walenia do Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych i określiła jego status jako „krytycznie zagrożony”. Organizacja oceniła, że powodem, dla którego populacja gatunku drastycznie się zmniejszyła, jest industrializacja Zatoki Meksykańskiej (chodzi głównie o przemysł gazowy i naftowy). Zagrożeniem dla waleni są również porzucony sprzęt rybacki oraz zderzenia ze statkami, które pływają po zbiorniku.

Niedawne badania wykazały , że pozostało tylko 51 osobników tego gatunku. Właśnie dlatego grupa 101 międzynarodowych ekspertów wystosowała list otwarty do administracji Joe Bidena, w którym apelują o pilne działania.

– Jeżeli nie zostaną podjęte pilne działania ochronne, wkrótce możemy być świadkami wyginięcia tego gatunku walenia – czytamy w liście. – Przy tak małej populacji, utrata nawet jednego osobnika zagraża przetrwaniu całego gatunku – dodają eksperci.

Duży wpływ na spadek populacji miała eksplozja Deepwater Horizon

Autorzy listu zwracają uwagę również na to, jak duży wpływ na populację waleni Rice’a miała eksplozja platformy wiertniczej Deepwater Horizon. Do katastrofy ekologicznej doszło 20 kwietnia 2010 roku w Zatoce Meksykańskiej. W wyniku wybuchu doszło do 87-dniowego wycieku ropy. Do wody dostało się wówczas ponad 600 tysięcy ton nafty. Naukowcy uważają, że bezpośrednim skutkiem tego wydarzenia było unicestwienie 20% populacji waleni Rice’a.

Eksperci zwracają uwagę na to, że walenie są również niezwykle podatne na tzw. zanieczyszczenie hałasem, który jest emitowane przez m.in. rafinerie. Podczas badań sejsmicznych w poszukiwaniu złóż ropy, wytwarzane są potężne fale dźwiękowe, które zakłócają komunikację i nawigację waleni. Co więcej, walenie, które znajdą się w pobliżu takich prac, mogą zostać trwale ogłuszone.

Walka z czasem o przetrwanie

W liście podkreślono, że Stany Zjednoczone powinny zrezygnować ze wszelkiej działalności sejsmicznej na terenie Zatoki Meksykańskiej i wycofać się z najnowszego programu wydobycia ropy na tym obszarze.

Eksperci twierdzą, że ważne jest również wprowadzenie ograniczeń prędkości statków oraz przekierowanie tras poza siedliska waleni Rice’a. Uczeni zaznaczają, że są to główne wymogi, które mogą uratować populację tych zwierząt.

Naukowcy podkreślają, że wymienione w liście niebezpieczeństwa dotyczą tak naprawdę waleni na całym świecie. Jednak sytuacja w Zatoce Meksykańskiej jest bezprecedensowa, ponieważ rozgrywa się tam walka o przetrwanie gatunku. Walka, którą wciąż można wygrać.