Pojedynki, wyprawy i intrygi, w które zamieszani byli rycerze stanowiły obiekt ogromnego zainteresowania i podziwu. Inspirowali oni autorów eposów i romansów rycerskich, a fascynujące legendy o rycerzach przekazywano z pokolenia na pokolenie. Chlubą Polaków jest rycerz i poseł Zawisza Czarny. A czyje pojedynki, przygody, wojny i spiski śledzili w średniowieczu inni Europejczycy? Oto najbardziej znani rycerze

William Marshal (1144–1219)

Angielski rycerz William Marshal już w dzieciństwie otarł się o śmierć na polu bitwy. Podczas wojny domowej w Anglii, gdy zamek jego ojca był oblegany, chłopiec znalazł się w rękach atakujących jako zakładnik. Napastnicy zagrozili, że wystrzelą dziecko z trebusza (rodzaj katapulty), jeśli broniący się nie poddadzą. Skończyło się jednak tylko na groźbach. 

Niestety, Marshalowie stracili wskutek wojen majątek, więc młody William musiał tułać się po Europie jako błędny rycerz. Wybrał się na wyprawę krzyżową, walczył na rozmaitych polach bitew i przede wszystkim w turniejach. Na nagrodach i okupach za pokonanych dorobił się niezłej fortuny. Wspominał pod koniec życia, że odbył pięćset rycerskich pojedynków. 

Wedle anegdoty, po jednej z wygranych potyczek tak długo nie stawiał się po odbiór nagrody, że zaczęto go szukać. Odnaleziono go w kuźni, z głową na kowadle, gdy kowal usiłował ściągnąć mu z głowy pogięty w pojedynku hełm. Uchodzi też za jedynego, który w walce wysadził z siodła słynnego Ryszarda Lwie Serce. 

Z czasem bitny rycerz trafił na dwór królewski. Oskarżano go o nieprzyzwoite romanse, o próbę zamachu na króla, ale nie zaszkodziło to jego karierze. Dobrze się ożenił – z bogatą Isobel de Clare, której ród spokrewniony był z Karolem Wielkim. Ufali mu królowie: wspomniany Ryszard Lwie Serce, a potem Jan bez Ziemi. 

Kiedy od 1216 r. sprawował regencję przy małoletnim Henryku III, podpisał przeredagowaną Wielką Kartę Swobód (Magna Carta). Dziś uważana jest ona za fundament porządku konstytucyjnego, wolności i demokracji w Wielkiej Brytanii.

Marshal doczekał się ze swoją żoną dziesięciorga dzieci. Na łożu śmierci został przyjęty do Zakonu Templariuszy. Pochowano go w słynnym londyńskim Temple Church, gdzie do dziś można podziwiać jego płytę nagrobną. Jest bohaterem kilku powieści Elizabeth Chadwick.

Rodrigo Diaz de Vivar (1043–­­­­­­1099)

Jednym z najbardziej znanych rycerzy średniowiecza jest Hiszpan Rodrigo Diaz de Vivar. Swój przydomek „El Cid” – czyli Pan – zawdzięcza Maurom, z którymi walczył przez większość swego życia. Uczestniczył w rekonkwiście, czyli odzyskiwaniu Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmanów. W 1094 r. odbił z rąk Maurów Walencję, co uczyniło go hiszpańskim bohaterem narodowym. Rządził tym miastem z ramienia króla Kastylii (nie istniało jeszcze coś takiego jak Królestwo Hiszpanii), pozwalając sobie jednak na dużą samodzielność. 

Zanim jednak doszedł do tak wysokiej pozycji, w wieku trzydziestu kilku lat padł ofiarą dworskiego spisku. Oskarżony o kradzież, został wygnany przez króla. Jego żona i córki wskutek podobnych intryg trafiły do więzienia. On został na wygnaniu najemnym rycerzem, zdarzyło mu się nawet walczyć dla Maurów. Ostatecznie jednak ponownie skierował miecz przeciw nim, czego efektem było wspomniane zdobycie Walencji. 

Do końca życia walczył o jej utrzymanie. Zmarł wyczerpany w oblężonym mieście. Jego żona, Jimena, utrzymała władzę jeszcze przez kilka lat. Potem Walencja znów wpadła w ręce muzułmańskich władców.

Hiszpański rycerz stał się bohaterem XI-wiecznego eposu „Pieśń o Cydzie”. W 1961 r. w jego rolę w widowiskowym filmie historycznym wcielił się Charlton Heston. Domniemane miecze Cyda, zwane Tizona i Colada, przechowywane są w muzeach w Madrycie i Burgos.

El CidCharlton Heston jako Rodrigo Diaz de Vivar. Fot. Silver Screen Collection/Getty Images

Ulryk von Liechtenstein (1198–1275)

Austriacki rycerz Ulryk von Liechtenstein pochodził z zubożałego rodu. Natomiast jego ojciec – dworski urzędnik – postawił na karierę i szybko zdobywał coraz większe wpływy. Sam Ulryk najpierw był paziem, potem giermkiem, aż w wieku 22 lat został pasowany na rycerza. 

„Był postacią wyjątkową. Wiódł bowiem niejako podwójne życie. U boku kolejnych władców Austrii błyszczał męstwem i roztropnością, brał udział w wojnach i turniejach, godnie sprawował wysokie urzędy. W domowym zaciszu zmieniał się natomiast w subtelnego rycerza służącego tylko wybrance swego serca. Swoje miłosne przygody opisał w autobiograficznym poemacie »Służba damom«. Wiarygodność tego świadectwa podważa jednak fakt, że Ulryk był także obdarzonym talentem i bujną wyobraźnią jednym z mistrzów niemieckiej poezji lirycznej” – opisywał jego życiorys Dariusz Piwowarczyk w zbiorze „Rycerze w służbie dam i dworu”. 

Wiemy, że Ulryk – rycerz, pisarz i twórca poezji miłosnej – zorganizował dwie widowiskowe „wyprawy tematyczne” po Europie, okraszone rycerskimi pojedynkami. Najpierw w 1226 r. odbył z bogatym orszakiem „Podróż Wenus” z Wenecji do Wiednia. Podczas tej eskapady przyprawił sobie warkocze i przebrał się w suknię, a potem skrzyżował kopie z trzystoma w sumie przeciwnikami. Kolejnym jego tournée była „Podróż Artura” po Karyntii w 1240 r., odtwarzająca opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu.

Chociaż narażał życie wiele razy (nie tylko w turniejach, ale i na prawdziwych polach bitew, m.in. podczas wojen domowych między niemieckimi władcami) dożył bardzo sędziwego na owe czasy wieku: 77 lat. W słynnym „Codex Manesse” z początku XIV w. znajduje się piękna miniatura, przedstawiająca młodego Ulryka w służbie bogini Wenus.

Gotfryd z Bouillon (1060–1100)

Gotfryd z Bouillon to lotaryński rycerz. Tak pisał o nim Simon Sebag Montefiore w książce „Potwory. Historia zbrodni i okrucieństwa”:

„Rycerz i krzyżowiec Gotfryd z Bouillon był brutalnym fundamentalistą religijnym, który dowodził oblężeniem Jerozolimy w 1099 r. Odważny i zawzięty stał się symbolem chrześcijaństwa, które gloryfikowało przelewanie krwi niewiernych. Został pierwszym chrześcijańskim władcą Królestwa Jerozolimskiego, po »oczyszczeniu« miasta w imię Boga, czyli dokonaniu okrutnej rzezi tysięcy żydów i muzułmanów”.

Możemy dziś krytykować rycerza z Lotaryngii jako zbrodniarza, który przelał morze krwi w Świętym Mieście. Dla współczesnych był jednak bohaterem, ponieważ odzyskał dla chrześcijan Ziemię Świętą. Sprawnym i śmiałym politykiem, który dzięki udziałowi w krucjacie wyrósł z pomniejszego barona na jednego z najznamienitszych możnowładców.

Był dla innych mocarzem, który z Bożą pomocą potrafił zarówno rozpłatać niewiernego, jak i zwyciężyć w zapasach z niedźwiedziem czy jednym cięciem miecza odrąbać głowę wielbłądowi. Niezłomnym rycerzem, który podczas swej misji nie miał czasu na to, by się ożenić i założyć rodzinę. Wreszcie męczennikiem za wiarę, który zginął od rany po muzułmańskiej strzale lub od zatrutego owocu.

Został bohaterem XVI-wiecznego eposu „Jerozolima wyzwolona” autorstwa Torquato Tasso. W jerozolimskiej Bazylice Grobu Świętego przechowywany jest miecz, rzekomo należący do Gotfryda. Broń trafiła tam jednak dopiero w XIX wieku, a sądząc z jej wyglądu i konstrukcji, raczej nie pochodzi z czasów lotaryńskiego bohatera.

John Hawkwood (1323–1394)

Angielski rycerz John Hawkwood to jeden z najsławniejszych kondotierów. Pochodził z rodziny garbarza, a karierę militarną zaczął w wojnie stuletniej. Pod Crécy (1346) miał okazję podpatrywać słynnego dowódcę Edwarda Woodstocka, zwanego „Czarnym Księciem”. Hawkwood dosłużył się w tej wojnie stopnia oficerskiego i tytułu szlacheckiego. 

W latach 60. XIV w. trafił do Włoch. Najpierw walczył w ramach grupy najemników przeciw wojskom papieskim. Potem zaangażował się w rozgrywki między włoskimi państwami-miastami. Raz służył Pizie, raz papieżowi, raz Florencji. Oddział jego żołdaków, złożony m.in. z weteranów wojny stuletniej, siał prawdziwy postrach. Zwany był Białą Kompanią, od białych kurtek i flag, ale nie bał się żadnej brudnej roboty. Podczas masakry Ceseny w 1377 r. od mieczy podkomendnych Anglika zginęło przynajmniej 2 tys. mieszkańców. 

W szczytowym okresie miał pod komendą 3500 jeźdźców i 2000 piechurów. Ostatnie lata spędził jako dowódca wojsk Florencji.

Bolesław Rogatka (1220–1278)

Mieliśmy dzielnego wojownika Zawiszę Czarnego i rycerskiego władcę Henryka Prawego. Ale polski rycerz Bolesław Rogatka jest równie barwną postacią. Był śląskim księciem o niepokojącym przydomku „Rogatka”. Ów antybohater swój przydomek zawdzięczał trudnemu dla otoczenia charakterowi. Znany był też z tego, że lubił czaić się na rogatkach miast, niczym zbój, czyhając na kupców i podróżnych. 

„Mąż umysłu gwałtownego, dla swoich i obcych srogi, w sprośnych miłostkach z nierządnicą uwikłany aż do śmierci, mowę miał tak prędką i wadliwą, że często w słuchających śmiech wzbudzał. We wszystkim krzywymi chodzący drogami i w sądzeniu skory, zwykle bez rozeznania słuszności, zwłaszcza w sprawach gardłowych, wyrokujący, zwany był z tej przyczyny od wielu Srogim albo Rogatką, co w polskiej mowie znaczy człeka zuchwałego i jakby bodzącego rogami” – krytykował go dwa wieki później dziejopis Jan Długosz. 

Wiadomo, że Bolesław nie brzydził się ani kłamstwem, ani porwaniem. Nie przeszkadzało mu palenie ludzi w kościołach ani wyprzedawanie ojcowizny. Nie raziło go nawet, że zorganizował turniej rycerski w Lwówku Śląskim (1243) mimo wciąż panującej w kraju żałoby po śmierci swego ojca Henryka Pobożnego, który zginął w bitwie z Tatarami pod Legnicą (1241).

Może tajemnica jego „rogatej” duszy leży w dzieciństwie? Średniowieczna miniatura pokazuje, jak babka Bolesława – księżna Jadwiga, późniejsza święta – myje go w zimnej wodzie, w której wcześniej moczyły swe nogi zakonnice. Pewnie i pobożny ojciec też nieraz dał mu popalić. Zamiast pokorą, Bolesław nasiąkł gniewem i zuchwałością. Nie uszanował żałoby po śmierci ojca. Uroczystości związane z kanonizacją swej babki (1267) ignorował. A zarazem ten „czarny charakter” kochał dworską kulturę, pieśni rycerskie i turniejowe boje.