Simone Moro to obecnie jeden z najbardziej znanych i doświadczonych himalaistów na świecie. To także bardzo rozmowny i towarzyski Włoch, w którego żyłach płynie wschodnioeuropejska krew. Spotkałam się z Simone podczas VIII Festiwalu Górskiego Wondół Challenge w Szczyrku, by dowiedzieć się dokąd zmierza himalaizm zimowy w momencie, kiedy do zdobycia został jeden szczyt. Legendarne K2.

Iwona El Tanbouli-Jabłońska: Po ostatniej wyprawie Polaków na K2 pojawia się wiele pytań o zdobywanie gór wysokich zimą. Kiedy uznaje się zimowe wejście?

Simone Moro: Na ten moment wszystkie zimowe ekspedycje to te, które przestrzegają astronomicznego kalendarza. Więc jeśli Polacy zdobyliby K2 przed 20 marca, cieszyłbym się razem z nimi. (Zima na półkuli północnej trwa od 21 grudnia do 20 marca [przyp. red.]).

Myślałeś, żeby zdobyć K2 zimą?

Oczywiście. Kiedy wchodziłem zimą na Broad Peak, kupiłem również pozwolenie na wejście na K2. Tak było taniej. Jeśli pogoda by pozwoliła, zaatakowałbym również K2. Pogoda była jednak niesprzyjająca. Oprócz tego moja żona miała sen, w którym ginę właśnie na K2. Sam nie wiem, czy powinienem sprawdzić, czy sen był proroczy? Jeśli tak, to będzie moje ostatnie wejście w życiu. Myślę jednak, że K2 zimą należy do Polaków. Oni rozpoczęli rozdział zimowego himalaizmu i oni powinni go zakończyć.

Przyjaźnisz się z Denisem Urubko i masz z nim dobre relacje. Co myślisz o jego decyzji?

W mojej opinii decyzja Urubki była niesłuszna. Trzeba jednak dodać, że zasady można zmieniać i jeśli wszyscy wspinacze na świecie ustanowiliby nowe reguły, co do zimowego wejścia na ostatni ośmiotysięcznik, oczywiście bym je respektował. To nie znaczy, że Urubko postąpił źle, a wszyscy inni mają rację. Powtórzę, powinniśmy przestrzegać zasad.

Czyich zasad? Denisa Urubki czy uczestników wyprawy, w której brał udział?

Rozmawiamy o całej tej sytuacji, o decyzjach, o relacjach, nie będąc świadkami tamtejszych wydarzeń. Decyzje podejmowane na górze są bardzo trudne. Tam jest naprawdę niebezpiecznie, a media niestety wywierają presję. Wielu wspinaczy zginęło podczas zimowych wypraw. Właśnie przed 28 lutym. Czy to znaczy, że ich śmierć była niepotrzebna? Denis to silny gość o pancernej psychice. Wspinam się z nim od 15 lat. Szanuję jego i Krzysztofa Wielickiego. Powiem tak: jeśli bierzesz udział w wyprawie, to powinieneś przestrzegać zasad panujących na wyprawie, nawet jeśli są inne niż twoje. Zasady można jednak zmienić, ale na samym początku, nie w trakcie gry.

Co siedzi w głowie himalaisty, który musi czekać tygodniami na poprawę pogody?

Widziałem wielu wspinaczy, którzy uciekli z base campu, bo eksplodowała im psychika. Nie umieli znaleźć motywacji, żeby zostać dłużej. Czekanie jest bardzo trudną sprawą. Zaczynasz robić rzeczy, których nie powinieneś.

Na przykład jakie?

Na przykład wspinanie kiedy warunki są złe, a widoczność słaba. Kiedy serce podejmuje decyzję bez porozumienia z głową, nic dobrego z tego nie wynika. Nawet jeśli te decyzje są podejmowane w imię miłości do gór, a nie są racjonalne - zginiesz. Kochać, to coś wspaniałego, więc po co umierać z tego powodu?

Dlatego zawsze masz plan B?

Dobrze nauczyć się być wielkim przegranym, po to żeby stać się wielkim zwycięzcą. Kiedy robisz naprawdę coś trudnego i niebezpiecznego, musisz być przygotowany na niepowodzenie czy rezygnację ze swoich planów i czekanie nie tygodniami, ale nawet latami. Nanga Parbat jest dobrym przykładem. Szczyt był atakowany zimą trzydzieści jeden razy w przeciągu trzynastu lat. K2 atakowano zimą tylko trzy razy. Kto wie, może K2 nie puści w ciągu kolejnych kilkunastu lat?

Anatolij Bukriejew (kazachski himalaista, zginął w 1997 r. na Annapurnie [przyp.red.] był dla Ciebie mentorem i wzorem do naśladowania. Czy Twoja relacja z Tamarą Lunger jest podobna?

Anatolija nie da się zastąpić. Anatolij był dla mnie nauczycielem, a ja byłem jego uczniem. Kiedy szukałem innego wspinacza natknąłem się na młodego chłopaka z Kazachstanu imieniem Denis. Uciekał z Rosji. Pomogłem mu zorganizować paszport. Znajomość z Tamarą zaczęła się podobnie. Też na początku jej pomagałem i uczyłem, a ona szybko stała się bardzo silna. Tak silna jak Denis i Anatolij razem wzięci. Nie próbujcie nawet z nią konkurować. Z przyjemnością patrzyłem jak ze świetnej narciarki staje się wybitnym wspinaczem. Gdy zobaczyłem wyczyny Tamary podczas wspinaczki na K2 (2014 r.) nie miałem wątpliwości, że to z nią chciałbym się wspinać. A do tego jest bardzo wrażliwą dziewczyną. Potrafi płakać, gdy coś ją wzruszy. Anatolij też czasem płakał, Denis nie płakał nigdy. To dwa różne charaktery, ale to Tamara jest teraz moim oficjalnym partnerem.