To wszystko przyprawia mnie o drżenie serca.

Podobnie jak większość sycylijskich miast również Taormina rozciąga się na wzgórzu, „twarzą” jednak zwrócona jest w stronę morza, nad którym momentami nachyla się, zupełnie jakby chciała dać nura. Przypomina mi to wiele greckich miast. Skojarzenie z Grecją zresztą nie jest chyba przypadkowe – tu i ówdzie zobaczyć można jeszcze pozostałości po antycznych Grekach. Jak choćby przepiękny, położony na wzgórzu antyczny teatr (Teatro Antico), drugi co do wielkości taki na Sycylii, po Syrakuzach. Kiedy siadam na widowni, myślę sobie, że nie ma chyba na świecie teatru, który miałby piękniejszy widok. Przede mną rozciąga się scena, a tuż za nią otwarta przestrzeń morza. W oddali, na jeziorze Maggiore, majaczy wyspa Bella. Nazwę nadano jej nie bez przyczyny, bo choć z daleka wygląda jak zwykła skalno-zielona wysepka (320 m na 180 m), to kiedy łódka dowozi mnie na miejsce, widzę kwieciste ogrody wypełniające każde niemal miejsce między budynkami pałacu Boromeuszy.

Wybudowany w XVIII w. ku czci Isabeli, małżonki rządzącego Sycylią Karola III Hiszpańskiego, długo stanowił miejsce izolacji dla szlacheckiej rodziny i jej gości, jak choćby Napoleona Bonaparte. W niczym nie przypomina on jednak fortecy, jaką zobaczyłam kilka dni później w Katanii. Castello Ursino z XIII w. miał służyć jako twierdza broniąca dostępu do miasta nie tylko od strony morza. Jest tak solidny, że przetrwał nawet ogromne trzęsienie ziemi, jakie nawiedziło miasto w XVII w.

Kiedy wchodzę między jego mury, zaczynam rozumieć dlaczego – są grube na 2–3 m, a może i więcej. Być może właśnie dlatego zamek nie popękał, a jedynie przez wieki sporadycznych trzęsień ziemi i wybuchu nieodległego wulkanu Etna przesunął się w całości o ponad metr znad urwiska w głąb lądu.
Tylko wysoka na ponad 3 tys. m n.p.m. Etna wciąż jest nieruchoma. Majaczy tuż za zamkiem, wydawać by się mogło, że jest na wyciągnięcie ręki, widać niemal każde zagłębienie w jej czerwonawo-brunatnych skałach. W rzeczywistości jednak muszę przez prawie godzinę jechać serpentynami, by dotrzeć do jej podnóży. A potem ruszam w górę, wspinając się dobre kilka godzin. Za sobą zostawiam cały chaos nadmorskiego miasteczka i tylko od czasu do czasu oglądam się za siebie, wpatrując się w lazur wody. Kiedy docieram na szczyt, zdaję sobie sprawę, że jestem tu sama. Jakoś dziwnie się z tym czuję – przecież Etna to wciąż czynny wulkan.

DOJAZD

Z Polski dolecieć można bezpośrednio, m.in. z Warszawy b(Wizz Air do Katanii; od 129 zł), Wrocławia (Ryanair do Palermo; od 110 zł) oraz Krakowa (Ryanair do Palermo; od 119 zł).

NOCLEG

Palermo: 38 Aira Hotel, 103 zł za pokój 2-os. Katania: Casa Sofi a, 103 zł za pokój 2-os. dzień (salemahouse.com).