Umarł król, niech żyje generał

W dniu śmierci Ramy IX książę nie przyjął korony. Wydał jedynie krótkie i tajemnicze oświadczenie, w którym powiedział, że nie jest gotowy do zajęcia miejsca po ojcu. I wyjechał do Niemiec.

Z jednej strony niepopularny Vajiralongkorn uniknął zamieszania i niezadowolenia społeczeństwa, pozwalając ludziom spokojnie przeżywać żałobę. Z drugiej jednak w momencie, w którym naród potrzebował wsparcia i bardziej niż kiedykolwiek był niepewny przyszłości, milczenie następcy tronu oraz rodziny królewskiej wydawało się niepokojące.

Regentem na mocy prawa został więc 96-letni generał Prem Tinsulanonda, były premier i jeden z architektów tajlandzkiej propagandy. Przejmując władzę w kraju, wojskowy przedłużył i umocnił tym samym rządy junty (na czele rządu wciąż pozostaje generał Prayut Chan-o-cha). Dziś ich końca nie widać jeszcze bardziej niż wcześniej. Surowy, zawsze oddany dworowi, stał jednak w opozycji do królewskiego syna. Nie można więc było wykluczyć, że stanie się jak w chińskim przysłowiu, iż „generał w polu nie słucha cesarza”. W ciągu wielu tygodni po śmierci króla sytuacja wciąż pozostawała niejasna. Zaczęły wyciekać informacje, że niektóre z wpływowych osób powiązanych z dworem i elitami będą zabiegać, by koronę po ojcu otrzymała bardzo lubiana przez tajlandzkie społeczeństwo księżniczka Sirindhorn. Wszystko owiane było tajemnicą.

– Junta wie, że jeśli Maha Vajiralongkorn stanie się królem, monarchia straci wiele ze swojej popularności, więc desperacko stara się temu zapobiec poprzez zahamowanie dyskusji i debaty – tłumaczył Andrew Marshall.

Pojawiające się mimo wszystko plotki oznaczały tylko jedno – walka o władzę zaczęła się na dobre. Gdyby rywalizacja różnych grup interesów wymknęła się spod kontroli, w kraju zapanowałby chaos. Mogłaby się nawet sprawdzić stara i bardzo popularna mnisia przepowiednia, jakoby Rama IX miał być ostatnim królem Tajlandii.

Show must go on

Tymczasem niepokojąco pogarsza się stan zdrowia królowej. Do kin wszedł za to nowy i dłuższy, bo 10-minutowy, hymn na cześć królewskiej rodziny, tak jak poprzednie puszczany przed każdym seansem. Do pałacu, w którym odbywały się rytuały pogrzebowe, wprowadzono 11 słoni, by uklękły w geście żałoby i pochyliły się nad zmarłym. Po ulicach miast i wsi wciąż chodzą ludzie w czerni, ściskając na piersiach portrety Bhumibola. Gromadzą się, płaczą, robią zdjęcia w każdej konfiguracji – rodzinne, grupowe, selfie. Tak na zmianę. Uliczni sprzedawcy porozstawiali się z nowym, nietypowym dla nich funeralnym asortymentem. Handlują zdjęciami Ramy IX i czarnymi szarfami. Nawet bankomaty witają klientów czarnym wyświetlaczem i portretem króla. Ale zbiorowe lamenty powoli przycichają.

Ekscentryczna przyszłość

Tymczasem 1 grudnia 2016 r. życzenie Ramy IX zostało spełnione i jego jedynego syna mianowano królem. Koronacja nie wywołała wśród społeczeństwa wielkiej euforii. Przyjęto ją spokojnie, mając na uwadze, że taka była wola ukochanego Bhumibola. Wszyscy zastanawiają się jednak, co przyniosą rządy ekscentrycznego monarchy, jak poradzi on sobie z legendą ojca i czy zdoła go godnie zastąpić. Potencjalnym wybuchom niezadowolenia przeciwdziała niezawodny kodeks karny.
Już dzień po koronacji zatrzymano pierwszą osobę z paragrafu o obrazie majestatu – za udostępnienie artykułu BBC o Ramie X.