Dante umieścił Kasjusza i Brutusa w paszczy Lucyfera. Gorszą karę niż zabójcy Cezara otrzymać mógł już tylko Judasz. Parę wieków później Szekspir uczynił z Brutusa postać tragiczną, która nad wszelkie inne więzi wybrała walkę o wolność. Od końca XVIII wieku ten wizerunek inspirował kolejne pokolenia rozgorączkowanych, oczytanych w Szekspirze i pisarzach antycznych rewolucjonistów. Tę wizję wchłonęła rodząca się wówczas kultura masowa.

Wydaje się, że próba targnięcia się na ten posągowy wizerunek jest jeszcze bardziej zuchwała niż samo zabicie Cezara. Tymczasem robi to – przy pewnych mankamentach i uproszczeniach – popularny historyk Barry Strauss w książce „The Death of Caesar”. Autor spróbował odświeżyć zapomniane okoliczności śmierci Juliusza Cezara z 15 marca 44 r. p.n.e. 

Zabójstwo Juliusza Cezara

Sztylety były dobrze skryte pod tunikami. W razie niepomyślnego rozwoju sytuacji na rozkazy czekali rozstawieni w pobliżu gladiatorzy. Gdy jednak Cezar spóźniał się do portyku Pompejusza, gdzie tego dnia zebrał się senat, spiskowcy musieli wymieniać między sobą nerwowe spojrzenia. Całe miasto huczało od plotek o planowanym zamachu na Cezara.

Dożywotni dyktator miał za kilka dni ruszyć na wschód. Szeptano, że na okazję wojny z Partami ma przyjąć tytuł królewski – rzecz w oczach Rzymian niedopuszczalna. Trudno powiedzieć, czy spiskowcy dawali posłuch podobnym plotkom. Jedno jest pewne, nie mogli już dłużej zwlekać. Gdyby Cezar znalazł się wśród lojalnych żołnierzy, zabójstwo i zapanowanie nad sytuacją byłyby trudniejsze. A zamachowcy nie byli samobójcami, tylko politykami z krwi i kości. 

Atmosfera niepewności w końcu się rozwiała. Cezar zjawił się i zajął miejsce. Wtedy otoczyli go spiskowcy, a pewnie też i zwykli petenci. Gdy nadszedł stosowny moment, Kwintus Tyliusz Cymber ściągnął Cezarowi togę z ramion, co było umówionym znakiem do mordu. Wówczas spiskowcy sięgnęli po sztylety i rzucili się do ataku. 

Nie mając ani jak się bronić, ani jak uciekać, Cezar zasłonił twarz togą. Po serii ciosów pogromca Galów padł nieżywy przed piedestałem pomnika swojego wielkiego rywala Pompejusza. 

Cezar w BrytaniiJuliusz Cezar dowodzący inwazji na Brytanię. Fot. Photo 12/Universal Images Group via Getty Images

Ile osób zabiło Cezara?

Lekarz Antystiusz, który dokonał oględzin zwłok, naliczył dwadzieścia trzy rany, z których tylko jedna wydała się mu poważna. Chociaż Plutarch stwierdza, że Cezar przeszedł przez ręce wszystkich spiskowców, bo „każdy z nich był zobowiązany przyłożyć rękę do ofiary i umoczyć ją w jej krwi”, to nie jest to prawdą. Wiemy, że jeden z najważniejszych członków sprzysiężenia, Gajusz Treboniusz znajdował się na zewnątrz – miał zatrzymać Marka Antoniusza.

Plutarch podąża za pewnym stereotypem właściwym dla swoich czasów. W oczach starożytnych wszelkie niejawne związki między obywatelami były podejrzane. Na temat spisków (ale też np. sekt religijnych) powtarzano pogłoski o rytualnych morderstwach, których wspólne dokonanie miało stanowić gwarancję, że nikt się nie wyłamie ze sprzysiężenia. 

Tymczasem w przypadku zamachu na Juliusza Cezara było odwrotnie. Zabójstwo miało zostać dokonane jawnie. Stanowiło cel spisku, a nie jego akt fundacyjny. Dwadzieścia trzy rany na ciele dyktatora należy tłumaczyć inaczej niż grecki historyk. Spiskowcy pragnęli dzielić sławę cezarobójców, tak jak dzielili ryzyko w razie niepowodzenia.

Zamachowcy mieli różnorodne motywacje, a poza dość mętnym hasłem przywrócenia republiki nie dysponowali jednolitym programem politycznym. Każdy poniekąd grał na siebie. Co ciekawe, spiskowcy nie przykładali większej wagi do tego, kto zada pierwszy cios. Jeśli źródła w ogóle podają taką informację, wymieniają Publiusza Serwiliusza Kaskę – postać w spisku wcale nie najważniejszą. Współwinnych było na pewno więcej niż ran na ciele. Ilu – trudno powiedzieć. 

Żaden starożytny autor nie podaje pełnej listy uczestników sprzysiężenia, które spowodowało śmierć Juliusza Cezara. Możemy za to spekulować, co nimi kierowało.

Przyczyny zabójstwa Cezara

Mikołaj z Damaszku, historyk piszący w czasach Augusta, z pewną przesadą stwierdził, że spiskowcy zazdrościli Cezarowi sukcesów. Wiemy, że w miesiącach poprzedzających zamach zachowanie zwycięzcy i nowe zaszczyty dla niego budziły niesmak.

Swetoniusz stwierdza, że „pozwalał także przyznawać sobie zaszczyty wręcz nadludzkie: złote krzesło w kurii i w sądzie, wóz procesyjny i nosze dla swego posągu podczas uroczystości cyrkowych, świątynie, ołtarze, posągi własne obok boskich (…) i jeden miesiąc zgodził się nazwać od swego imienia”. Nie da się ukryć, że sprzeciw wobec jego jedynowładczych, może nawet monarchicznych, zapędów odegrał rolę w oczach każdego, kto przystąpił do sprzysiężenia. 

Nie należy zapominać, że Cezar dopiero co wygrał wojnę domową. Wśród jego zabójców znajdowali się ci, którzy walczyli po stronie Pompejusza. Wobec pokonanych dyktator był ostentacyjnie łaskawy, a niektórzy czuli się tą łaskawością upokorzeni. Co więcej, niezależnie od własnego losu każdy miał wśród rodziny czy przyjaciół osobę, która straciła majątek lub znalazła się na wygnaniu. Wreszcie – dla większości dawnych pompejańczyków droga do kariery w nowej rzeczywistości była zamknięta. Co ciekawe jednak – jak miał później powiedzieć Seneka – w spisku przeciwko Cezarowi brało udział więcej jego przyjaciół niż wrogów. 

Wśród cezarian motywy przystąpienia do spisku były bardziej skomplikowane. Część się nie doczekała spełnienia ambicji albo mściła się za afronty. Przykładowo Minucjusz Bazyliusz nie otrzymał zarządu prowincji po tym, jak pełnił urząd pretora. Na namiestnictwie można było nieźle się dorobić, więc dyktator chciał wynagrodzić mu tę stratę, obdarowując go znaczną sumą. To nie wystarczyło: Minucjusz w idy marcowe i tak udał się do senatu ze sztyletem. 

O przystąpieniu do sprzysiężenia decydowały też względy rodzinne. W wojnie domowej podziały często przebiegały w poprzek familii. Brat wspomnianego Cymbra znalazł się na wygnaniu. Ten zaś, nie mogąc przekonać Cezara do jego odwołania, dołączył do spisku.

Ponadto – jak zauważa Barry Strauss – było coś takiego w Cezarze, co zrażało do niego ludzi z jego otoczenia. Jeden z najwybitniejszych dowódców w czasie wojny galijskiej, Tytus Labienus, po wybuchu wojny domowej opowiedział się po stronie Pompejusza. Na licznym skaptowaniu cezarian zależeć musiało i organizatorom zamachu, który miał zostać odebrany jako wyzwolenie republiki od tyrana, a nie akt zemsty pokonanych. O tym, że ten zamiar przynajmniej częściowo się udał, świadczy legenda, która otoczyła jego organizatorów. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tych, których powinna.  

Marek Juniusz Brutus a Juliusz Cezar

Pamięć potomnych najsilniej związała z zamachem na Cezara Marka Juniusza Brutusa. Pochodził z rodu wywodzącego się od Lucjusza Juniusza Brutusa, pierwszego konsula republiki, człowieka, który miał oswobodzić Rzym od władzy królewskiej. Według antycznych anegdot już to miało predestynować nowego Brutusa do spiskowania przeciw Cezarowi. 

„Stale wołali za nim, wykrzykując Brutusie, Brutusie! i dodając jeszcze »Trzeba nam kolejnego Brutusa«. Wreszcie na posągu tego dawnego Brutusa napisali »Szkoda, że nie żyjesz!«, zaś na trybunale tego żywego (…) »Brutusie, ty śpisz?« oraz »Nie jesteś Brutusem«. Takie oto naciski przekonały Brutusa do zaatakowania Cezara, którego oponentem, tak naprawdę, był już od samego początku, aczkolwiek później przyjął od niego dobrodziejstwa i zaszczyty” – pisał Kasjusz Dio. I faktycznie, w wojnie domowej Brutus stanął najpierw po stronie Pompejusza, ale po klęsce swojego stronnictwa pod Farsalos zmienił stronę. Dzięki temu był namiestnikiem strategicznej Galii Cisalpejskiej, a potem pretorem miejskim. 

Pewien nieprzyjemny zgrzyt pomiędzy nim a dyktatorem wywołał ślub z Porcją. Nowa żona była córką Katona Młodszego (którego zresztą Brutus był siostrzeńcem). Ten zaś po śmierci Pompejusza był jednym z liderów walk z Cezarem. Po przegranej bitwie pod Tapsus (46 r. p.n.e.) nie chciał skapitulować przed Cezarem i popełnił samobójstwo.

Związek z Porcją nie uczynił z Brutusa od razu zajadłego wroga dyktatora, na pewno jednak stopniowo umacniał go w sprzeciwie. Córka Katona obok nienawiści do dyktatora słynęła z inteligencji i odwagi, a jej heroiczna wytrzymałość na ból (istotna wobec ewentualnych tortur) miała podobno sprawić, że jako jedyna kobieta została dopuszczona do wiedzy o spisku. Dla odmiany, matka Brutusa. Serwilia, była dawną kochanką Cezara i wszystko, co o niej wiemy, świadczy, że do końca zachowała dla niego sympatię. 

Drugi z przywódców spisku miał nienawiść do tyranów przejawiać już od dziecka. Gajusz Kasjusz Longinus, uwieczniony wraz z Brutusem na dnie dantejskiego piekła, pochodził ze znacznej rodziny. Był odrobinę starszy od Brutusa i wcześnie się odznaczył jako wybitny dowódca. Uratował sytuację Rzymian po klęsce Krassusa w bitwie z Partami (53 r. p.n.e.), a w trakcie wojny domowej zręcznie kierował pompejańską flotą.

Kasjusz miał być jedną z nielicznych osób, które w okresie poprzedzającym marcowe idy otwarcie występowały przeciw zaszczytom przyznawanym Cezarowi. Ile w tym prawdy, a ile późniejszej legendy – trudno orzec. Co ciekawe, złe języki wspominały o romansie Cezara z żoną Kasjusza – Tertią (notabene siostrą Brutusa).

Spisek przeciwko Cezarowi

Żeby zawiązać spisek, obaj panowie musieli się pogodzić. Jeszcze rok wcześniej obydwaj rywalizowali o stanowisko pretora miejskiego. Otrzymał je Brutus, choć to Kasjusz wydawał się bardziej odpowiednim kandydatem. Jak doszło do pojednania, nie wiemy, ale być może pomogły w tym wspomniane koligacje rodzinne.

Obaj mieli przeszło 40 lat, nie byli młodzieńcami, jak się ich niekiedy przedstawia. Zdawali sobie sprawę, że rządy Cezara, mimo jego przychylności, do pewnego stopnia ograniczają ich kariery. A mieli już spore doświadczenie wojskowe i administracyjne, znali arkana władzy, byli świetnie wykształceni, a nawet przejawiali pewne skłonności do filozofii. 

Wydawali się urodzonymi liderami spisku. Jego członków werbowali wspólnie, przy czym dla bezpieczeństwa spotykano się w domach prywatnych, do tego nigdy całą grupą. Wobec znacznej liczby zaangażowanych osób (co najmniej kilkadziesiąt) zakłada się, że do zawiązania spisku doszło nie później niż kilka tygodni przed zamachem. Inaczej trudno byłoby utrzymać całą rzecz w tajemnicy. 

Czy jednak możemy zupełnie zaufać tej rekonstrukcji? Może zupełnie inna dwójka powinna zostać uznana za twórców tego sprzysiężenia? Gdyby Cezar rzeczywiście wygłosił słynne „I ty, Brutusie, przeciwko mnie?”, twierdząco mógłby odpowiedzieć mu jeszcze jeden Brutus.

Kto naprawdę stał za zabójstwem Cezara?

Tym drugim Brutusem był Decymus Juniusz Brutus Albinus, który służył pod Cezarem od czasów wojen galijskich. Chociaż historyk Kasjusz Dio sądzi, że spisek to pomysł Brutusa i Kasjusza, dodaje jednak: „nie ma sensu podawać tu pełnej ich [tj. spiskowców] listy, zwłaszcza że mógłbym przez to kogoś znużyć, ale nie mogę pominąć Treboniusza i Decymusa Brutusa”. Widać, że na przełomie II i III w., kiedy powstawały „Historie rzymskie” Diona, wciąż pamiętano o kluczowej roli tej dwójki. Roli, którą możemy częściowo odtworzyć na podstawie naszej wiedzy o przebiegu zamachu.

Treboniusz w idy marcowe odwrócił uwagę Marka Antoniusza. Motywy jego działania są nieznane, ale już latem poprzedniego roku próbował zawiązać spisek przeciwko Cezarowi. I usiłował namówić do tego nie byle kogo, lecz właśnie Marka Antoniusza! Być może fakt, że ów przeżył idy marcowe, wynika z jakichś kalkulacji spiskowców. 

Motywy Decymusa Juniusza Brutusa Albinusa

Zupełnie niejasne pozostają motywy Decymusa Brutusa. Starożytne źródła milczą na ten temat. Tymczasem wydaje się, że w idy marcowe grał pierwsze skrzypce. To właśnie do niego należał oddział gladiatorów stanowiący wsparcie spiskowców. Jak podaje Swetoniusz, gdy Cezar długo nie zjawiał się w senacie, Decymus miał udać się do jego domu i przekonać dyktatora, „by nie sprawił zawodu licznie zebranym senatorom i już od dawna go oczekującym”. Według niego skłonił także Cezara do zignorowania niepomyślnych znaków przed wejściem do senatu. 

Jak słusznie zauważa Barry Strauss, jeśli ktoś ze spiskowców mógł uchodzić za przyjaciela Cezara, to właśnie Decymus. Ucztował z dyktatorem w dniu poprzedzającym idy, nie przypadkiem też się znalazł wśród osób zapisanych w jego testamencie. A jednak nie żałował Cezarowi ciosu sztyletem. Jeśli któryś ze spiskowców zasłużył na umieszczenie na dnie piekła w paszczy Lucyfera – to właśnie on. 

Także dalszy rozwój sytuacji wskazuje pośrednio, kto w oczach współczesnych był bardziej winien. Już w pierwszych dniach kwietnia Decymus został zmuszony do opuszczenia miasta, gdy niechęć wobec cezarobójców stała się powszechna. Brutus i Kasjusz, chyba odrobinę mniej zagrożeni, wyruszyli na wschód dopiero w połowie miesiąca, gdy nowa wojna domowa wydała się nieuchronna.

Czy Decymus był inicjatorem zamachu, trudno stwierdzić. Może dążący do usunięcia Cezara spiskowcy spotkali się w pół drogi. Niezależnie od stopnia winy, kara spotkała Decymusa bardzo szybko. 

Sytuacja po zabójstwie Cezara

Po chaosie pierwszych dni władza znalazła się w rękach Marka Antoniusza, który obok zabitego dyktatora był drugim konsulem. Nie spróbował walnej rozprawy ze spiskowcami. Na mocy kompromisu uznano zarządzenia Cezara za dalej obowiązujące, a jego mordercy mieli nie być ścigani.

Jednak z dnia na dzień opinia publiczna była coraz bardziej wrogo do nich nastawiona. Spiskowcy chyba się nie spodziewali takiego obrotu sprawy. Decymus udał się na północ, do Galii Cisalpejskiej – strategicznej prowincji, którą miał zarządzać. Można z niej było kontrolować sytuację w Italii. Nic dziwnego, że także Marek Antoniusz zapragnął objąć nad nią zarząd po zakończeniu konsulatu. Na początku 43 r. p.n.e. rozpoczął oblężenie Mutiny, w której schronił się Decymus. 

W tym czasie na scenie pojawił się nowy gracz. Oktawian, wnuk siostry Cezara, został adoptowany przez dyktatora w testamencie. Karierę zaczął od głoszenia haseł zemsty, by w wyniku skomplikowanej gry interesów znaleźć się pod Mutiną jako sprzymierzeniec Decymusa! Antoniusz wycofał się po kilku starciach, ale republikanie się przeliczyli. Decymus w pojedynkę ruszył w pościg za pokonanym Antoniuszem. Wtedy Oktawian, któremu senat odmówił przyznania konsulatu, ruszył na Rzym. Decymus znalazł się w pułapce. Spróbował się przedrzeć do Macedonii, gdzie stacjonował Brutus, ale został złapany i zginął w niejasnych okolicznościach. 

Kasjusz Dio podaje, że „gdy właśnie miano go zgładzić, zaczął rozpaczliwie lamentować i użalać się (…)”. Na ten widok jego przyjaciel Helwiusz popełnił samobójstwo, by dać staremu towarzyszowi przykład postępowania. „Wobec tego Decymus także zakończył swój żywot” – pisze historyk.

To i tak najbardziej honorowa opowieść o zgonie Decymusa. Według Seneki tymczasem „mając być straconym, starał się odwlec chwilę zgonu i oddalił się dla opróżnienia żołądka, a gdy go przywołano na śmierć i kazano nadstawić kark, powiedział: »Nadstawię, bylebym tak mógł żyć!« (…). Omal nie dodał: »Żyć nawet pod władztwem Antoniusza«”. W ten czy w inny sposób, w połowie września 43 roku p.n.e., zginął jeden z najważniejszych zabójców Cezara. Czemu zapamiętano go w tak negatywny sposób? 

Plotki i legendy o śmierci Cezara

Umniejszenie roli Decymusa nie jest nowatorstwem Szekspira czy innych nowożytnych autorów. Tendencje te widać już w źródłach starożytnych. Niejasne okoliczności śmierci dały podstawę różnym, prawdopodobnie krzywdzącym tę postać pogłoskom o niegodnym zachowaniu. Cezarianie musieli z radością podkreślać jego haniebny koniec. Tymczasem dla zwolenników republiki nie nadawał się szczególnie na ikonę walki o wolność.

Był cezarianinem, poza tym poległ przed ostateczną porażką obrońców republiki w bitwie pod Filippi, która zbudowała legendę Brutusa i Kasjusza. Ci dwaj w trakcie pierwszego stulecia istnienia cesarstwa w oczach opozycyjnych senatorów stali się filozofami, wzorami cnót moralnych i nieomal męczennikami za wolność. O ile dla Seneki śmierć Decymusa jest przykładem niegodnej śmierci, o tyle Kasjusz stawiany jest za wzór wstrzemięźliwości – jako ten, który przez całe życie miał pić wyłącznie wodę! 

Z legendą Brutusa i Kasjusza liczono się. Na stare lata Oktawian, już jako cesarz August, w wolnym czasie układał literacką odpowiedź na Brutusową pochwałę Katona. Za panowania Tyberiusza spalono pisma Kremucjusza Kordusa, gdyż ten opozycyjny historyk za bardzo wychwalał w swoim dziele Brutusa i Kasjusza. Stara prawda głosi, że historię piszą zwycięzcy. Zwycięstwo nad Decymusem, tak jak inne sukcesy Antoniusza, zostało umniejszone. A to wymagało kolejnej degradacji zabójcy Cezara. 

Śmierć zabójców Cezara

Niedługo po klęsce Decymusa nastąpiło porozumienie między wodzami cezarian. Oktawian, Marek Antoniusz i Lepidus zawiązali tzw. II triumwirat. W tym czasie Kasjusz i Brutus koncentrowali siły w Grecji. Do rozstrzygnięcia doszło w październiku 42 r. p.n.e. Pierwsza bitwa pod Filippi była pełna chaosu. Brutus zwyciężył na swoim odcinku Oktawiana, Kasjusz przegrał z oddziałami Marka Antoniusza. Nie chcąc dostać się do niewoli, Kasjusz kazał się zabić niewolnikowi. Brutus z trudem pozbierał resztki oddziałów Kasjusza.

Obie armie obozowały naprzeciw siebie ok. 3 tygodni. Bojąc się o morale żołnierzy, Brutus zdecydował się w końcu zaatakować. Jego wojsko zostało rozbite. Ostatni obrońca republiki popełnił samobójstwo tak jak Kasjusz. 

Prawdopodobnie wszyscy zamachowcy, o ile nie zginęli wcześniej, polegli pod Filippi lub odebrali sobie życie w następstwie tej klęski. „Żaden z morderców nie przeżył Cezara dłużej niż trzy lata i nie zginął śmiercią naturalną” – pisał Swetoniusz. W ten sposób rodziła się ich romantyczna legenda, a Decymus zaczął popadać w zapomnienie.

Denar Decymusa Juniusza Brutusa Albinusa
Denar Decymusa Juniusza Brutusa Albinusa. Fot. CNG Coins

Ostatnie słowa Cezara

Na temat ostatnich słów Cezara przed śmiercią krążyły w starożytności różne opinie:

  • Kasjusz Dio twierdził, że zaatakowany Cezar niczego nie powiedział. 
  • Według Swetoniusza, gdy Cymber zerwał mu togę, Cezar miał krzyknąć: Ista quidem uis est! („Cóż to, gwałtu się dopuszczasz?”). Zaatakowany, miał już milczeć. 
  • Starożytni autorzy raczej nie dowierzają wersji, zgodnie z którą zaatakowany przez Brutusa Cezar miał powiedzieć po grecku: Kai sy, teknon? („I ty, dziecię?”), ale przekazują tę tradycję. Powyższe zdanie bywa niekiedy cytowane po łacinie jako Tu quoque, fili mi?

Roman Żuchowicz – specjalizuje się w historii religii i badaniach nad początkami chrześcijaństwa.