W 1961 r. pewna amerykańska firma zburzyła kolonialny budynek o nazwie La Pólvora w nadbrzeżnym mieście w Panamie, aby zrobić miejsce pod autostradę. Reina Torres de Araúz, 29-letnia antropolożka, była tym oburzona i złożyła skargę do prezydenta Panamy. Roberto Chiari wysłuchał jej. W Panamie powstała Narodowa Komisja ds. Archeologii i Pomników Historycznych, a Torres de Araúz miała odtąd dbać, żeby ważne obiekty zostały zachowane. Była już wtedy znana jako obrończyni dziedzictwa kulturowego.

Zaproszono ją do udziału w ekspedycji rozpoznającej na odcinku panamskim najlepszą trasę Drogi Panamerykańskiej, która miała, miejscami nieoficjalnie, ciągnąć się od Alaski po Chile. Torres de Araúz spędziła swój miesiąc miodowy, badając tę trasę w ramach ekspedycji Trans-Darien dokumentowanej przez National Geographic. Ekipa wyjechała z Panamy dżipem i land roverem, i po czterech miesiącach dotarła do Kolumbii, dokonawszy pierwszego samochodowego przejazdu z Ameryki Północnej do Południowej.

Wpływ Torres de Araúz na Panamę jest głęboki. Założyła ośrodek badań archeologicznych na Uniwersytecie Panamskim, załatwiała stypendia, aby zachęcać studentów do badań terenowych, utworzyła wydziały panamskiej prehistorii, etnografii i antropologii kulturowej. Była dyrektorką Muzeum Panamy, po czym pomogła w utworzeniu sześciu innych muzeów i parku archeologicznego.

W 1971 r. Torres de Araúz jako pierwsza kobieta z Ameryki Łacińskiej uzyskała subwencję Towarzystwa National Geographic, co pozwoliło jej skatalogować prekolumbijskie artefakty ze złota. Doprowadziła do uchwalenia prawa wstrzymującego wywóz takich przedmiotów za granicę. Torres de Araúz zmarła w 1982 r., mając 49 lat, ale jej dziedzictwo trwa w stolicy Panamy, gdzie muzeum jej imienia przechowuje 15 tys. bezcennych reliktów przeszłości kraju.

W roku 1930 dwaj podwodni badacze William Beebe i Otis Barton zostali opuszczeni w wody Atlantyku nieopodal Bermudów w małej stalowej kuli. Na powierzchni grupa kobiet naukowców dbała o to, żeby to nowe urządzenie – nazywane batysferą – działało bez zarzutu. To był pierwszy poważny krok w stronę eksploracji głębin. Niebawem stał się międzynarodową sensacją.

Na pokładzie statku Jocelyn Crane Griffin pomagała w identyfikowaniu morskich organizmów. Przy telefonie czekała Gloria Hollister Anable, główna współpracowniczka techniczna Departamentu Badań Tropikalnych dzisiejszego Wildlife Conservation Society, które wspierało tę wyprawę. To połączenie telefoniczne, za pośrednictwem kabla biegnącego z batysfery do statku, było dla Beebe’ego jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym. Anable zapisywała obserwacje Beebe’ego, który patrzył na przepływające obok organizmy głębinowe, i przekazywała mu informacje na temat głębokości, czasu i pogody. Przekomarzali się przez cały czas. Ona i Griffin też zajmowały miejsce w batysferze. Podczas jednego z zanurzeń, schodząc na 368 m, Anable ustanowiła kobiecy rekord głębokości.

Electa „Exy” Johnson i Irving Johnson spędzili 18 miesięcy na morzu i 18 miesięcy na lądzie podczas swoich rejsów. / Photograph by Thomas J. Abercrombie

Po każdym nurkowaniu szkice Beebe’ego i zapisy jego relacji dostarczano do laboratorium na Bermudach, gdzie Else Bostelmann wykonywała na ich podstawie ilustracje. Choć nie oglądała tego z wnętrza batysfery, często zakładała hełm do nurkowania, przywiązywała pędzle do palety z farbami olejnymi i schodziła wraz z płótnem pod wodę, by malować i szukać inspiracji.

Dzięki jej rysunkom fantastycznych morskich stworzeń – ryb z ogromnymi zębami, psychodelicznych skorupiaków i nigdy wcześniej nieoglądanych ryb o czarnej skórze – ekspedycja ożywała na kartach National Geographic. Beebe był wyśmiewany z powodu zatrudniania kobiet, ale trzymał się swego zespołu. Po zakończeniu misji Bostelmann nadal wykonywała ilustracje dla National Geographic, a Anable poprowadziła naukową wyprawę na terenie Gujany. Griffin kierowała stacjami terenowymi na Karaibach, zaś po śmierci Beebe’ego w 1962 r. objęła po nim stanowisko dyrektora Departamentu Badań Tropikalnych.

W wywiadzie z 1991 r. podwodna badaczka Sylvia Earle zapytana, co ją skłoniło do zajęcia się oceanografią, przywołała opowieści Beebe’ego.– Akwaria świata – powiedziała – choć są tak cudowne i zróżnicowane, nie posiadają takich stworzeń, jakie Beebe opisywał w czasie swych badań w latach 30.

Życie Barbary Washburn wśród najwyższych szczytów świata zaczęło się od sugestii, którą przedstawił jej listonosz w 1939 r. Poradził, żeby została sekretarką Bradforda Washburna, dyrektora Muzeum Historii Naturalnej Nowej Anglii. Ten pomysł jej nie pociągał. Pomyślała sobie, że nie chce pracować w dusznym starym muzeum, a już z pewnością nie chce pracować dla jakiegoś zwariowanego alpinisty. Rok później ta młoda kobieta, która nigdy dotąd nie biwakowała, stała na mierzącym 3094 m szczycie góry Bertha na Alasce. Jako żona owego wspinacza.

Rok później małżeństwu udało się z zespołem dokonać pierwszego wejścia na szczyt Mount Hayes (4153 m). Barbara nosiła męski strój zimowy, bo kobiecych wtedy jeszcze nie szyto. Na pewnym zdradliwym grzbiecie szła jako pierwsza, bo ekipa uznała, że jest wystarczająco lekka, by się wyciągnąć w razie załamania podłoża. W 1947 r. Barbara i Bradford zostawili w domu trójkę dzieci, aby zdobyć Mount McKinley (dziś Denali). Po prawie dwóch miesiącach wędrówki Barbara, jako pierwsza kobieta, stanęła w najwyższym punkcie Ameryki Północnej.

Bradford był z wykształcenia kartografem i podejmował z żoną ambitne projekty ze swej dziedziny. Poczynając od roku 1970, przystąpili do sporządzana dla National Geographic pełnej mapy Wielkiego Kanionu. Używali zdjęć lotniczych, laserowych urządzeń pomiarowych i kołowego drogomierza. Zajęło im to siedem lat i wymagało prawie 700 lotów helikopterowych. Wykonali też mapy Gór Białych w New Hampshire i góry Denali. W 1988 r. para znalazła się wśród 15 eksploratorów – wraz z takimi postaciami jak Edmund Hillary, Jacques-Yves Cousteau oraz Mary i Richard Leakey – uhonorowanych Nagrodą Stulecia National Geographic.