Tropienie irbisa śnieżnego

Przez ostatnie dwa lata fotograf Prasenjeet Yadav tropił tego kocura pieszo i za pomocą fotopułapek w tym wysoko położonym zakątku północnych Indii, w dolinie Spiti. W nadchodzących tygodniach wędrowaliśmy przez ponad 50 km, schodząc do kanionów, wspinając się na zasypane śniegiem przełęcze, wchodząc na oblodzone klify. Ale dziś, gdy jest to mój pierwszy dzień w Kibberze i wciąż jestem oszołomiony wspinaczką na wysokość 4 kilometrów, kot raczył się pojawić. 

Od czasu studiów, kiedy przeczytałem książkę Petera Matthiessena "Śnieżna pantera", postanowiłem zobaczyć jedno z tych nieuchwytnych stworzeń. Może dlatego, że Matthiessen nigdy tego nie zrobił. W 1973 roku on i legendarny biolog George Schaller spędzili dwa miesiące w Nepalu na pieszych wędrówkach, podczas których widzieli ślady kotów, odciski łap, zadrapania, odchody, ale nigdy żadnego nie dostrzegli. Schaller był wówczas uważany za jednego z dwóch zaledwie mieszkańców Zachodu, którzy widzieli dziką panterę śnieżną. W 1970 r. zrobił prawdopodobnie pierwsze zdjęcie pantery śnieżnej w jej naturalnym środowisku. Przez ponad dwie dekady był to jedyny taki obraz tego samotnego, tajemniczego zwierzęcia, o którego istnieniu wiedziano.

Ironią było więc to, że gdy w końcu ujrzałem panterę śnieżną, najgłośniejszym dźwiękiem w moim uchu było uporczywe brzęczenie prawie dwóch tuzinów aparatów fotograficznych, rejestrujących setki zdjęć kota. Na klifie z Prasenjeetem i mną byli turyści z całego świata, większość z nich skulona nad drogimi teleobiektywami.

W dolinie Saba w Indiach pasą się kozy i owce Pashmina. Tutejsi pasterze od wieków uważali lamparty śnieżne za zagrożenie dla swoich zwierząt. Ale dzięki innowacyjnym programom ochrony i niedawnemu wzrostowi turystyki lampartów śnieżnych, stosunek mieszkańców do kotów zmienia się. / Photograph by Prasenjeet Yadav, National Geographic

 

W ciągu ostatnich kilku lat Kibber stał się miejscem, w którym można było zobaczyć koty z wszelką przewidywalnością. Ale ta podróż nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Do wioski można dotrzeć tylko zygzakowatą, jednopasmową drogą wyrzeźbioną w niewiarygodnie stromych górach. I trzeba jechać zimą, kiedy pantery śnieżne podążają za swoją zdobyczą do niższych wzniesień, co oznacza, że duże odcinki trasy pokryte są śniegiem i lodem.

Poprzedniego dnia, gdy wraz z Prasenjeetem podjechaliśmy pod górę, trzymałem się kurczowo klamki, gdy on poruszał się po lodowatych serpentynach i zakrętach z ograniczoną widocznością. Od czasu do czasu na drogę przed nami spadał żwir, a on zatrzymywał pojazd i patrzył w górę klifu w poszukiwaniu oznak lawiny. Po pewnym czasie jechaliśmy dalej, a ja mocniej chwytałem za klamkę w drzwiach.

Wytłumaczył mi rzeczowo, że każdy kierowca, który jeździ na trasie z jakąkolwiek regularnością, opowiada historie pojazdów, które ześlizgnęły się i spadły na dno doliny lub zostały zmiażdżone przez spadające głazy. Nasza podróż opóźniła się o dwa dni, kiedy droga została zablokowana przez osuwisko. Wydział drogowy użył dynamitu, aby ją oczyścić. Tylko po to, aby wywołać kolejne osunięcie się ziemi. "Nie martw się, jest w 95 procentach bezpieczna" - zapewniał mnie.

Samica schodzi ze zbocza w Parku Narodowym Sanjiangyuan. Ponieważ owce i inne zwierzęta są tu bardzo liczne, poluje na stosunkowo małym terytorium o powierzchni od sześciu do 10 mil kwadratowych. Tam, gdzie zwierzyny jest niewiele, pantera śnieżna może potrzebować prawie 400 mil kwadratowych terenu do polowania. / Photograph by Frédéric Larrey

 

Ale zapomniałem o wszystkich moich zmartwieniach, kiedy obserwowaliśmy panterę śnieżną, zamiatającą swoim grubym, nakrapianym ogonem i obserwującą swoje terytorium. Wkrótce turyści i przewodnicy zaczęli szeptać. Na klifie, około 90 metrów od pantery śnieżnej pojawiły się trzy koziorożce alpejskie z rogami w kształcie bułatu. Obserwowaliśmy, jak kot wyłapuje ich zapach, napina się i powoli podnosi głowę. Bez pośpiechu, skalkulowanymi ruchami wspiął się na skarpę. Często zatrzymywał się i pozostawał tak nieruchomy, że gubiłem go w lornetce, dopóki nie zaczął się znowu poruszać. "Chce wejść wyżej niż koziorożce, by gonić je do krawędzi klifu" - szepnął Prasenjeet.

Po około 20 minutach, przy zachodzącym słońcu i temperaturze znacznie poniżej zera, kot zbliżył się do koziorożców na odległość około 30 metrów. Trzepot aparatów zatrzymał się i wydawało się, że wszyscy wstrzymują oddech, czekając, aż pantera przejdzie w sprint. Ale wtedy ostry gwizdek przerwał ciszę, a koziorożce się przestraszyły. "To jest ich sygnał ostrzegawczy" - powiedział Prasenjeet. "Jeden z nich musiał go wyczuć". Irbis śnieżny spokojnie zszedł i zniknął z widoku.

Trzęsący się turyści rozpromienili się, przybijając sobie piątki w rękawiczkach i podążyli za swoimi radosnymi przewodnikami z powrotem do Kibberu po kopiaste talerze z grochem i ryżem oraz kubki gorącego chaiu.

Stary samiec, dobrze znany mieszkańcom wioski Kibber, zjada owcę domową, którą zabił w pobliżu małej wioski w dolinie Spiti w indyjskich Himalajach. Nawet jeśli lamparty śnieżne mają dostęp do zwierzyny łownej, zabijają zwierzęta gospodarskie, jeśli nadarzy się okazja. / Photograph by Prasenjeet Yadav, National Geographic

 

"Proszę, usiądź bliżej ognia" - nalegał Tanzin Thinley. Wiatr poruszał sznurkiem postrzępionych flag modlitewnych za oknem, a my ogrzewaliśmy się wokół pieca opalanego drewnem w jego salonie.

Jego żona, Kunzung, wprawiła mnie w zakłopotanie, przynosząc chai, koc z włosia jaka i parę ręcznie robionych wełnianych skarpetek, ponieważ martwiła się, że nie jest mi wystarczająco ciepło.

Thinley, znany wszystkim w wiosce z nazwiska, miał na sobie wysłużoną kurtkę puchową, czapkę z daszkiem i niewzruszony spokój mężczyzny, który przetrwał 42 himalajskie zimy. Opowiadał historię, która wnioskując po wyrazie jego twarzy, wciąż go zaskakiwała: jak ludzie w Kibberze przeszli od napiętnowania panter śnieżnych do ich czczenia.

"To zaczęło się od Charu" - powiedział.