Magia narodziła się wraz z człowiekiem rozumnym. Towarzyszyła mu od zarania dziejów, przez okresy powstawania i rozkwitu starożytnych cywilizacji oraz czasy nowożytne, aż po obecną epokę. Różne bywały jej formy, funkcje i miejsce w ludzkiej społeczności. To niewątpliwie jeden z najstarszych przejawów kultury duchowej

Magiczne przedmioty w Karpatach

W magii polskich Karpat ogromną rolę odgrywały przedmioty mające cechy świętości: rzeczy zabierane z kościoła, uświęcone samą w nim obecnością (sznur dzwonu, stuła czy nawet pył z podłogi świątyni), oraz wszelkie przedmioty poświęcone obrzędom religijnym, takie jak dewocjonalia, gromnica lub święcone zioła. Do magicznych zabiegów używano nawet hostii.

Bardzo ważnym akcesorium stały się też przedmioty mające kontakt ze zmarłym, na przykład śmiertelne posłanie, odzież, drewno z trumny, jak również same zwłoki. Istotne znaczenie miały ponadto niektóre rośliny i zwierzęta (kot, nietoperz, wąż lub żaba) – zarówno żywe, jak i martwe.

Kult świętych drzew to jeden z elementów karpackiej magii

Specyfiką karpacką było pojawiające się w magicznych zabiegach echo kultu świętych drzew, a więc cisu, świerka, jodły, rzadziej jaworu, jesionu czy krzewu czarnego bzu. W magii dotyczącej hodowli duże znaczenie przypisywano przedmiotom związanym z pozyskiwaniem i przetwórstwem mleka, a zwłaszcza naczyniom i tkaninom używanym do cedzenia mleka (tak zwane powązki). Miały one ścisły związek z hodowanym zwierzęciem i – według wspomnianych magicznych reguł – za ich pomocą można było na to zwierzę oddziaływać.

Drzewa odgrywało istotną role w magii polskich Karpat / Fot. MikeCloudStock

Czynności magiczne miewały bardzo różną formę. Ich cel stanowiło bezpośrednie lub pośrednie wpływanie na przedmiot czarów. Z reguły musiały być wykonywane w określonym miejscu i czasie. I znowu, w polskich Karpatach istotne znaczenie miały miejsca uważane za święte, czyli kościół, kapliczka, święte drzewo. A także miejsca graniczne, takie jak próg domu, miedza, granica wsi. Te ostatnie, jako „niczyje”, były ulubionym siedliskiem złych mocy, linią oddzielającą oswojoną, przyjazną przestrzeń od obcej, nieznanej. W tej drugiej przestrzeni działały inne siły, obowiązywały inne reguły niż na zewnątrz. Każde przekroczenie progu czy linii wiązało się z magicznym niebezpieczeństwem lub też mogło stać się okazją do nawiązania kontaktu ze złem.

Magia nie była przypadkowa

Czynności w magii nigdy nie były przypadkowe. Zawsze wykonywano je precyzyjnie, starannie, gdyż w dużej mierze właśnie od tego zależała ich skuteczność. Nie miejsce tu, aby dociekać genezy poszczególnych czynności i gestów towarzyszących magicznym zabiegom. Zagadnieniem tym zajmowali się bowiem przedstawiciele różnych szkół etnologicznych, prezentujący swoje teorie w licznych opracowaniach.

Warto jednak wspomnieć o najczęściej spotykanych poczynaniach. Istotne było więc przekroczenie określonych przedmiotów lub miejsc, wzmagające siłę ich magicznego oddziaływania na osobę czy zwierzę. Stąd też czary najchętniej podrzucano w miejscach uczęszczanych, na szlakach ludzkiej komunikacji – pod progiem, w drzwiach, na drodze. Ważnymi magicznie czynnościami stały się też: zamykanie i otwieranie, przewlekanie, przerzucanie przez coś. Osobne miejsce zajmowało bicie magiczne, uderzanie czy niszczenie, a także – bardzo powszechne – okrążanie czegoś lub kogoś w określonym kierunku, powtarzane odpowiednią liczbę razy.

Beskidy, będące częścią Karpat, nawet bez magii są urzekające / Fot. Piotr Pawelczyk/Shutterstock

Formuły słowne, czyli zaklęcia, zamawiania, mają moc magiczną, która udziela się czynności czy przedmiotowi. To jeden z najważniejszych składników magii. W polskich Karpatach, podobnie jak na wielu innych obszarach chrześcijańskiej Europy, ogromne znaczenie miał pacierz, odmawiany przy okazji każdego niemal zabiegu magicznego – zwyczajnie i na opak. Do tego dochodziło wzywanie imion świętych (a zwłaszcza – patronów chroniących od klęsk) czy wreszcie wypowiadanie imion Chrystusa i Maryi.

Czas wykonywania zabiegów magicznych był kluczowy

Nieobojętny był również czas wykonywania magicznych zabiegów. Rok ma bowiem całe 365 dni i nie jest jednolity. W naturalny sposób dzielą go pory roku i święta funkcjonujące w danym kręgu kulturowym. Podobnie dzieje się z ludzkim życiem: człowiek rodzi się, płodzi potomstwo, przechodzi przez kolejne etapy społecznej aktywności, umiera. Zarówno w ciągu roku, jak i w ludzkim życiu są dni magicznie obojętne oraz dni i cykle magicznie ważne, od których zależą egzystencja człowieka i losy otaczającego go świata, kosmosu.

W roku obrzędowym naszych Karpat, podobnie jak na obszarze całej Polski, zespoliły się dwa zasadnicze nurty: dawny (przedchrześcijański) i nowy (związany z religią katolicką). Rok obrzędowy sprzed chrystianizacji dzieliły cykle wegetacyjne, związane z porami roku. Wyróżniano zatem święta zimowe, wiosenne, letnie i jesienne. W każdym z tych czterech okresów sporo uwagi poświęcano kultowi zmarłych, wegetacji roślin i płodności, zapewnieniu szczęścia i dobrej woli.

Najwięcej obrzędów i świąt grupowało się prawdopodobnie w okresach kolejnych przesileń: zimowego – 21 grudnia, wiosennego – 20 marca, letniego – 21 czerwca i jesiennego – 21 września. Dni te uważano za szczególnie sprzyjające działaniu złych mocy oraz kontaktowaniu się człowieka z duszami zmarłych i całym światem nadprzyrodzonym.

Rok obrzędowy, który pojawił się wraz z religią chrześcijańską, wiązał się zaś ze świętami ku czci Jezusa, Matki Bożej i świętych. Daty szeregu świąt były stałe, a obok nich funkcjonowały święta ruchome – ich daty zmieniały się w zależności od cykli astronomicznych. Rok kościelny wyznaczały dwa główne cykle: narodzenia i zmartwychwstania Jezusa, czyli Bożego Narodzenia i Wielkanocy.

Magia a chrześcijaństwo

Po przyjęciu chrześcijaństwa oba te nurty (pogański i religijny) nałożyły się w naszej kulturze na siebie. Sprzyjało temu to, że terminy wielu świąt dorocznych były mniej więcej zbieżne: okres Bożego Narodzenia – z przesileniem zimowym, a Wielkanocy – z wiosennym. Kościół zakazywał szeregu pogańskich praktyk, a w wielu wypadkach próbował im nadać chrześcijańską interpretację.

Mamy zatem w roku obrzędowym do czynienia – po pierwsze – z tradycjami starymi, sięgającymi nierzadko początków naszej kultury. Po drugie – z warstwą nowszą, związaną z chrystianizacją. A po trzecie – z całym bogactwem wzajemnych powiązań i wywołanych przez nie przemian w widzeniu świata. Współistnienie obu nurtów wyraźnie widać w magicznych zabiegach, działaniach, zaklęciach. Każdy przełomowy moment roku jest równocześnie zakończeniem, kresem czegoś i chwilą narodzin, zapoczątkowaniem nowego: kończy się stary rok, rodzi się nowy, umiera zima, nadchodzi wiosna.

To jest przedruk z książki „Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich” autorstwa Katarzyny Ceklarz i Urszuli Janickiej-Krzywdy, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego.