Wyspy Owcze często są porównywane do Islandii. To zasługa równie zjawiskowych, choć nieco różniących się, krajobrazów i odizolowanego położenia. Pejzaże z Owczych tak zachwyciły twórców filmów o Jamesie Bondzie, że właśnie na wyspie Kalsoy rozegrała się finałowa scena „Nie czas umierać”.

Wyspy Owcze spoza widokówki

Wyspy Owcze zamieszkują Farerzy. W porównaniu z populacjami innych europejskich krajów, jest ich niewielu. Archipelag na stałe zasiedla 52 tys. osób. Przez wiele lat wyspiarska społeczność była dość hermetyczna. Dopiero na początku XX w., przy okazji wojen, na wyspach pojawili się Brytyjczycy. Obecnie na archipelagu żyją już mieszkańcy wielu różnych narodowości.

Farerzy nadal jednak są ze sobą bardzo blisko. Ważną rolę w podtrzymaniu poczucia wspólnoty odgrywają pielęgnowane od pokoleń tradycje, w tym coroczne polowanie na grindwale i delfiny, czyli Grindadrap. 

Grindadrap – krwawa tradycja Wysp Owczych

Tradycja polowania ma ponad 1200 lat. Jej początki sięgają około 800 r., kiedy to na Wyspach Owczych pojawili się pierwsi Wikingowie. Praktykowane do dziś metody zwabiania i zabijania zwierząt niewiele różnią się od tych z IX w. Po tym, jak w pobliżu wysp pojawiają się grindwale, mężczyźni – bo tylko oni mogą brać udział w Grindadrap – wsiadają do łodzi. Następnie zaganiają je do zatoki, wydając przy tym hałaśliwe dźwięki. Kiedy zwierzęta są w pułapce, woda jest już zbyt płytka, żeby mogły pływać. Niektóre osobniki w desperacji wyskakują na brzeg.

Dopiero teraz zaczyna się właściwa „ceremonia”. Farerzy zabijają swoje ofiary tradycyjnymi nożami o długości od ok. 16 do 19 cm. Ważny jest też sposób cięcia zwierząt – w okolicach szyi, tak, aby przeciąć tętnice szyjne i rdzeń kręgowy, a głowa opadła do przodu. Najczęściej grindwale umierają z powodu wykrwawienia.

Wyspy Owcze od 1200 lat praktykują Grindadrap. / fot. Jan Egil Kristiansen/Getty Images

Co roku do sieci trafiają zdjęcia zabarwionej na czerwono wody u wybrzeży Wysp Owczych oraz martwych zwierząt ułożonych w rzędach na plażach. Organizacje działające na rzecz ochrony środowiska regularnie potępiają Farerów za okrutne i niepotrzebne – ich zdaniem – praktyki. Rząd Wysp Owczych podtrzymuje z kolei, że sposób, w jaki są zabijane zwierzęta, jest humanitarny, a polowanie to integralna część farerskiej kultury oraz źródło pożywienia dla mieszkańców archipelagu.

Wysypy Owcze ograniczają polowanie na delfiny

W tym roku Grindadrap będzie jednak wyglądał nieco inaczej – przynajmniej jeśli chodzi o liczby. Rząd Wysp Owczych ogłosił limit zabicia tylko 500 delfinów. Nowe prawo ma obowiązywać od końca lipca do 2024 r.

Od 1996 r. na Wyspach Owczych zabija się średnio 270 delfinów białobokich rocznie. 2021 r. był pod tym względem wyjątkowy. Liczba zabitych delfinów przekroczyła 1400. W poprzednich latach tylko trzy razy zabito ponad 500 delfinów – w 2001, 2002 i 2006.

Wprowadzenie limitu nie uspokaja ekologów. – To jest farsa. Wyspy Owczy sformalizowały coś, co wcześniej nie było sformalizowane – komentuje cytowana przez „The Guardian” Sally Hamilton, dyrektor organizacji charytatywnej Orca zajmującej się ochroną środowiska morskiego.

Minister rybołówstwa Wysp Owczych, Árni Skaale, podtrzymuje, że Farerzy „mają prawo do polowania”, ale podkreśla, że muszą korzystać z niego w sposób zrównoważony. Aktywiści zwracają natomiast uwagę na to, że polowanie na delfiny nie jest częścią farerskiej tradycji, a na rynku nie ma zapotrzebowania na ich mięso.

Grindadrap zazwyczaj odbywa się latem. Tegoroczne polowanie jeszcze przed Farerami. Badania po zeszłorocznej rekordowej rzezi delfinów wykazały, że 83% wyspiarzy popieranie zabijanie grindwali, ale 53% jest przeciwnych rozszerzaniu tradycji na delfiny białobokie.

W tym roku Iwona El Tanbouli-Jabłońska, dyrektor artystyczna National Geographic Polska, otrzymała nagrodę Grand Press Photo za fotoreportaż dokumentujący Grindadrap na Wyspach Owczych.