Czy istnieje miejsce na Ziemi, gdzie nie ma grawitacji? Oczywiście, że nie, ale podobno są takie, gdzie siła przyciągania działa nieco inaczej. W ten sposób promowane jest między innymi Jezioro Albańskie na Via dei Laghi. Zaburzenie pola grawitacyjnego ma występować także na wyspie Czedżu w Korei Południowej. Podobno nie trzeba jednak opuszczać granic Polski, by przekonać się, że na świecie są zjawiska, o których nie śniło się nawet Newtonowi. Otomin, Góra Żar, Walim, Wałcz – oto kilka przykładów miejsc, gdzie ma występować anomalia grawitacyjna. Karpacz, urokliwe miasteczko w Sudetach Zachodnich, także znajduje się na tej liście. 

Czy istnieją anomalie grawitacyjne?

Naukowcy nie mają wątpliwości, że pole grawitacyjne nie ma identycznego natężenia w każdym punkcie na naszej planecie. Na siłę przyciągania wpływa wiele czynników, między innymi skład skał znajdujących się pod gruntem. Podkreślają jednak, że zmiany, o których mowa, są tak niewielkie, że pozostają dla nas niewyczuwalne. W obrębie obszarów charakteryzujących się słabszym polem grawitacyjnym nie dzieje się absolutnie nic nadzwyczajnego. Jak więc wytłumaczyć fenomen Karpacza

Czym jest anomalia grawitacyjna w Karpaczu?

Karpacz to jedna z najpopularniejszych miejscowości turystycznych w Polsce. Nie brakuje tam atrakcji dla miłośników wypoczynku w górach. Jednak należy podkreślić, że na przyjezdnych czeka tam coś więcej niż tylko sudeckie szlaki i XII-wieczna świątynia Wang. Jak informują ustawione przy jednej z ulic tablice, to urokliwe miasteczko jest miejscem występowania anomalii grawitacyjnej.

Zaburzenie pola grawitacyjnego ma występować na ulicy Strażackiej. Według władz gminy, grawitacja jest tam o 4 proc. mniejsza. W rezultacie okrągłe przedmioty lub pojazdy kołowe toczą się tam wbrew prawom fizyki – pod górę. Jedna z tablic zawiera nawet dokładną instrukcję, która szczegółowo wyjaśnia, jak można to sprawdzić. Wystarczy zatrzymać pojazd, wrzucić bieg jałowy, a po chwili samochód sam zacznie podjeżdżać na niewielkie, choć widoczne gołym okiem wzniesienie drogi.

Anomalia grawitacyjna w Karpaczu to jedynie wabik na turystów?

Prosty eksperyment udowadnia, że dzieje się dokładnie tak, jak opisano to na tablicy. Pozostawiony na luzie samochód z niezablokowanymi kołami zaczyna wtaczać się, zamiast zjeżdżać. Dla potwierdzenia można położyć na drodze butelkę lub wylać na asfalt odrobinę wody. Efekt będzie dokładnie taki sam. Butelka wtoczy się na wzniesienie, a strumień wody też będzie kierował się ku górze.

Wydaje się to nieprawdopodobne. Jak to możliwe? Czy to przez działanie żył wodnych? A może pole grawitacyjne zakłócają występujące pod ziemią złoża ferromagnetyków? Odpowiedź jest prosta, a zarazem inna, niż spodziewa się wiele osób – to nie jest możliwe.

Anomalia grawitacyjna w Karpaczu to w rzeczywistości tylko złudzenie optyczne. Mózg obserwatora błędnie interpretuje obraz dostarczany przez zmysł wzroku. Zachowanie pozorów niezwykłości tego miejsca to ciekawy sposób, by zwiększyć zainteresowanie turystów, ale naukowcy są przekonani, że na ulicy Strażackiej nie dzieje się nic niezwykłego. Jak to możliwe, skoro gołym okiem widać, że w droga w tym miejscu wznosi się? Spieszymy z wyjaśnieniem.

Wyjaśniamy anomalię grawitacyjną w Karpaczu

Biegnąca wzdłuż zbocza szosa wznosi się w kierunku Łomnicy, mimo że wydaje się, że powinna opadać. Ta optyczna iluzja jest zasługą pochylenia drzew i braku punktów orientacyjnych na horyzoncie. Widok w stronę Dzikiego Wodospadu jest zalesiony, ale w przeciwnym kierunku, na zakręcie, pojawia się przestrzeń między drzewami. W polu widzenia pojawiają się fragmenty koron drzew rosnących niżej, ale nad nimi rysuje się otwarta przestrzeń. To w połączeniu z kątem pochylenia drzew rosnących wzdłuż drogi sprawia, że mózg interpretuje ten widok jako wzniesienie.

Niemożliwe? A jednak. Żeby przekonać się o tym, wystarczy przeanalizować mapę topograficzną i odczytać wartości poziomic. Można też przeprowadzić proste doświadczenie. W tym celu trzeba uzbroić się w dowolne urządzenie nawigacyjne z pomiarem wysokości i wyznaczyć sobie na drodze dwa punkty: jeden u dołu, drugi u góry rzekomego wzniesienia. Podążając w kierunku Dzikiego Wodospadu można się przekonać o niewielkiej różnicy poziomów, ale odwrotnej niż pozorna. Tam, gdzie droga ma się wznosić, w rzeczywistości poziom obniża się i odwrotnie.

Zatem o żadnej anomalii nie ma mowy. Nie zmienia to faktu, że efekt optyczny jest naprawdę ciekawy i wprawia w zdumienie. Nie podważa jednak prawa powszechnego ciążenia ani żadnych innych praw fizyki. Po prostu przyroda spłatała nam niezłego psikusa.