Reklama

Spis treści:

  1. Drugie pod względem wielkości miasto obwodu lwowskiego
  2. Od białego złota, przez gorączkę ropy naftowej, aż po zagładę drohobyckich Żydów
  3. Drohobycz widziany oczami artystów
  4. Współczesny Drohobycz

Architektura Drohobycza w dużej mierze przetrwała pożogę II wojny światowej. To rzadkość na tych terenach. Kamienice wciąż stoją, świątynie wznoszą ku niebu swoje wieże, a rynek nadal tętni życiem. Jednak to, co stanowiło o jego unikatowym charakterze – wielokulturowy gwar, splatające się języki i tradycje Polaków, Ukraińców i Żydów – zostało bezpowrotnie zniszczone. Pozostały tylko ślady dawnych dziejów miasta.

Drugie pod względem wielkości miasto obwodu lwowskiego

Drohobycz znajduje się w zachodniej Ukrainie. To drugie pod względem wielkości miasto w obwodzie lwowskim (zaraz po Lwowie). Centrum rejonu drohobyckiego znajduje się na Przedkarpaciu, u podnóża Karpat, w Beskidach Brzeżnych. Od Lwowa jest oddalone o około 90 km, a od granicy z Polską – o około 100 km.

Od białego złota, przez gorączkę ropy naftowej, aż po zagładę drohobyckich Żydów

Miasto wyrosło przy tak zwanym szlaku solnym. Najstarsze wzmianki o ufortyfikowanej osadzie, która zaopatrywała w ten strategiczny surowiec księstwa ruskie, pochodzą z XI wieku, z czasów Rusi Kijowskiej. To właśnie na „białym złocie” zbudowano potęgę tego miejsca. Wieki później miasto przeszło gruntowną transformację. Gdy w pobliżu odkryto pokłady ropy naftowej, Drohobycz stał się wielokulturowym tyglem, w którym aż do drugiej wojny światowej obok siebie żyli Ukraińcy, Polacy i Żydzi.

Imperium soli

Gdy w XIV stuleciu Kazimierz Wielki przyłączył Ruś czerwoną do Królestwa Polskiego, drohobyckie żupy solne stały się monopolem królewskim, stanowiąc jedno z najważniejszych źródeł dochodu dla skarbu państwa. Technologia pozyskiwania soli w Drohobyczu była unikatowa.

Gdy w Wieliczce wydobywano lite bloki skalne, w Drohobyczu sól pozyskiwano z płytko zalegających solanek, czyli słonych podziemnych jezior. Gęsta ciecz była odparowywania w specjalnych dzbanach. W następstwie tego procesu powstawały charakterystyczne bryłki o stożkowatym kształcie, tak zwane topki solne. Stały się one na tyle rozpoznawalnym symbolem miasta, że król nadał Drohobyczowi przywilej handlu solą w tej właśnie formie, a dziewięć topek trafiło do herbu miasta.

Drohobycka żupa solna działa do dziś. Jest uznawana za najstarszą w Europie. Prawdopodobnie jest też najdłużej funkcjonującym przedsiębiorstwem w Ukrainie.

Drohobycz salonem Galicyjskiej Kalifornii

Nowy, dynamiczny etap w historii miasta rozpoczął się w XIX wieku, gdy w pobliskim Borysławiu odkryto ogromne złoża ropy naftowej. Odkrycie zbiegło się w czasie z wynalezieniem lampy naftowej przez Ignacego Łukasiewicza i zapoczątkowało prawdziwą gorączkę „czarnego złota”.

W jednej chwili Borysław, nazywany „Galicyjską Kalifornią”, stał się prężnym ośrodkiem przemysłowym, w którym wyrosło tysiące szybów naftowych. Transformacja nie ominęła także Drohobycza, ale nadała mu zupełnie inną rolę. Dzięki stabilnej pozycji, zbudowanej na wielu wiekach handlu solą, centrum rejonu nagle stało się „eleganckim salonem” naftowego imperium.

Podczas gdy w Borysławiu ciężko pracowano w trudnych warunkach, w oddalonym o około 10 km Drohobyczu potentaci naftowi budowali swoje wspaniałe wille i kamienice. To właśnie tam mieściły się siedziby firm i banków, a życie kulturalne kwitło, przyciągając nawet wiedeńską operetkę. Ukształtowało się wówczas swoiste trójmiasto: w Borysławiu pracowano, w Drohobyczu – mieszkano, a w pobliskim Truskawcu – odpoczywało.

Półtora miasta, czyli swoista mieszanka trzech kultur

W pierwszej dekadzie XX wieku zagłębie borysławsko-drohobyckie zajmowało trzecie miejsce na świecie pod względem wydobycia ropy. W Drohobyczu powstały potężne rafinerie. Należy podkreślić, że w pionierskim okresie rozwoju przemysłu naftowego kluczową rolę odegrali żydowscy przedsiębiorcy i robotnicy.

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Drohobycz liczył około 42 tys. mieszkańców, którzy dzielili się na trzy niemal równe grupy etniczne – Polaków, Ukraińców i Żydów. Tę unikatową demografię najtrafniej opisał poeta Marian Hemar, który określił Drohobycz jako „półtora miasta” – pół polskie, pół ukraińskie, pół żydowskie.

Mimo kulturowych różnic, mieszkańcy Drohobycza żyli ze sobą w zgodzie. W gimnazjum do jednej klasy uczęszczały dzieci wszystkich trzech narodowości, a sąsiedzi odwiedzali się podczas świąt. Oczywiście także tam wybrzmiewały antysemickie hasła, ale nie miały one tak głośnego wydźwięku, jak choćby w pobliskim Lwowie.

Zagłada drohobyckich Żydów

Kres wielokulturowego Drohobycza nadszedł gwałtownie i brutalnie. Po krótkim okresie sowieckiej okupacji, latem 1941 roku do miasta wkroczyły wojska niemieckie. Niemal natychmiast rozpoczęły się pogromy, w których zginęły setki Żydów. 1 października 1942 roku Niemcy utworzyli getto, w którym umieścili około 10 tys. osób pochodzenia żydowskiego.

Rozpoczęła się systematyczna eksterminacja. Z Drohobycza ruszyły transporty do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu. Tysiące ludzi zamordowano na miejscu, podczas masowych egzekucji w pobliskim Lesie Bronickim. Ostateczna likwidacja getta nastąpiła w czerwcu 1943 roku. Wydarzenie to stało się symbolicznym i fizycznym końcem żydowskiego Drohobycza.

kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii, Krzyża Świętego i św. Bartłomieja z lat 1392–1445
kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii, Krzyża Świętego i św. Bartłomieja w Drohobyczu. fot. Mikhail Markovskiy/Shutterstock

Drohobycz widziany oczami artystów

Drohobycz to nie tylko miasto o bogatej i często burzliwej historii, ale także kolebka wybitnych postaci, których twórczość na zawsze wpisała się w kanony literatury.

Uniwersum Brunona Schulza

Dla Brunona Schulza miasto nie było jedynie miejscem zamieszkania, a niewyczerpalnym źródłem inspiracji. Nauczyciel rysunku w lokalnym gimnazjum, który przy okazji był jednym z najwybitniejszych XX-wiecznych stylistów języka polskiego, w swojej prozie nie odtwarzał rzeczywistości miasta, w którym żył i mieszkał. Zamiast tego, poddał je procesowi głębokiej mitologizacji. W ten sposób przekształcił prowincjonalne miasto w uniwersalną, mityczną przestrzeń. Fundamentalnym narzędziem, które stosował w tym zabiegu, była perspektywa dziecka.

Realizm Iwona Franki

Zupełnie inaczej miasto postrzegał Iwan Franko. Jeden z najwybitniejszych twórców literatury ukraińskiej widział w nim coś w rodzaju laboratorium obserwacji społecznej. W swoich dziełach, takich jak „Borysław się śmieje”, jako pierwszy opisał ciężkie życie i walkę o prawa robotników naftowych z Borysławia, obnażając w ten sposób społeczne koszty gwałtownej industrializacji. Jego twórczość była zaangażowana, zwrócona ku sprawom narodu i sprawiedliwości społecznej.

Współczesny Drohobycz

Mimo burzliwej historii, której ostatni rozdział nie został jeszcze napisany, Drohobycz wciąż tętni życiem i z dumą prezentuje swoje dziedzictwo. Spacerując jego ulicami można odnaleźć materialne świadectwa dawnych epok, od średniowiecznych fundamentów, przez architektoniczne perły wielokulturowej przeszłości, aż poślady naftowego imperium.

Rynek i ratusz

Rynek w Drohobyczu zachował swój nieregularny, średniowieczny układ. Centralne miejsce zajmuje tam monumentalny ratusz. Jego obecna forma pochodzi z lat 20. XX wieku i jest dziełem Mariana Nikodemowicza. Lwowski architekt nadał budynkowi styl zmodernizowanego klasycyzmu. Budowlę wieńczy charakterystyczna, smukła, ośmiokątna wieża z tarasem widokowym, z którego roztacza się wspaniała panorama miasta i jego okolic.

Świątynie trzech wyznań

Architektura sakralna Drohobycza jest najbardziej wymownym świadectwem wielokulturowej przeszłości miasta. Najstarszym i najcenniejszym zabytkiem murowanym jest kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii, Krzyża Świętego i św. Bartłomieja, który ufundował król Władysław II Jagiełło w 1392 roku. Dla miasta, którego nie chroniły mury obronne, otoczona wałami ziemnymi potężna budowla była czymś w rodzaju twierdzy. Do dziś na strychu zachowały się otwory strzelnicze, a wolnostojąca dzwonnica z 1551 roku ma wyraźnie obronny charakter.

Prawdziwymi perłami drohobyckiej architektury są dwie cerkwie. Pierwsza, cerkiew św. Jura pochodzi z przełomu XV i XVI wieku. Jej wnętrze kryje bezcenne skarby – XVII-wieczny ikonostas i polichromie, pokrywające ściany i kopułę, dzieło mistrza Stefana Medyckiego. Obiekt ten został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Równie cenna jest druga drewniana świątynia – Cerkiew Podwyższenia Krzyża Świętego z XVI wieku.

Symbolem najnowszej historii miasta jest Wielka Synagoga. Wzniesiona w latach 1842–1865, była jedną z największych i najwspanialszych w Galicji. Jej losy odzwierciedlają tragedię drohobyckich Żydów. W czasie II wojny światowej Niemcy zdewastowali budowlę i zorganizowali tam magazyn soli. W czasach sowieckich, w budynku mieścił się sklep meblowy, a świątynia popadała w ruinę. Jednak po latach zapomnienia, synagoga została pieczołowicie odbudowana i ponownie otwarta.

Wille i kamienice

Najbardziej charakterystyczną cechą Drohobycza jest architektura z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Na ulicy Tarasa Szewczenki, niegdyś jednej z najbardziej reprezentacyjnych w mieście, wciąż można podziwiać eleganckie kamienice. Szczególnie Wyróżnia się wśród nich willa Jarosza, dawna rezydencja burmistrza Drohobycza i właściciela uzdrowiska w Truskawcu, Rajmunda Jarosza. Warto także odnaleźć budynek dawnego gimnazjum, w którym uczyli się Franko i Schulz, oraz tablicę pamiątkową na domu, w którym mieszkał autor „Sklepów Cynamonowych”.

Na uwagę zasługuje także willa Bianki na przedwojennej ulicy Mickiewicza, czyli dom lekarza Zeemana. W budynku, w którym obecnie mieści się Muzeum Ziemi Drohobyckiej, zgromadzono wspaniałe dzieła sztuki. Są wśród nich zachowane freski Brunona Schulza, obrazy hrabiów lanckorońskich oraz niezwrócone Polsce obrazy malarzy europejskich. W przeszłości willa była siedzibą strzelców-legionistów i „Sokoła”, czyli pionierskiej organizacji wychowania fizycznego i sportu.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama