Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o chorobie lokomocyjnej. Przypadłość, zwana też kinetozą, pojawia się w czasie podróży statkiem, samochodem, samolotem czy nawet pociągiem. Daje wiele nieprzyjemnych objawów, z których najważniejsze to:

  • uczucie nudności,
  • ból głowy,
  • wymioty,
  • zmęczenie,
  • psychiczne rozbicie.

Co takiego powoduje, że niektórym z nas podróżowanie nie kojarzy się wcale z przyjemnością, ale z przykrościami i często niezrozumiałym dla otoczenia cierpieniem? Informacje na temat choroby lokomocyjnej zebrała na łamach „The Converstion” Saima Rajasingam, wykładowczyni z Uniwersytetu Anglia Ruskin.

Co wywołuje chorobę lokomocyjną?

Według najpopularniejszej teorii przyczyną kinetozy jest tzw. konflikt sensoryczny. W czasie jazdy różnymi środkami transportu do mózgu docierają sprzeczne bodźce z poszczególnych narządów zmysłów. Znajdujący się w uchu wewnętrznym błędnik rejestruje nawet najdrobniejsze zmiany położenia ciała i przyśpieszenia, jakiemu jest ono poddawane.

Jeśli informacje docierające do mózgu z błędnika kłócą się z tymi, które pochodzą np. z narządu wzroku, wówczas możemy zacząć cierpieć na chorobę lokomocyjną. Np. oczy mogą nas informować, że nasze ciało szybko się porusza, podczas gdy z danych dostarczanych przez błędnik wynika, że siedzimy spokojnie w samochodzie.

Szczególnie ostro może ona dotknąć osoby podróżujące pod pokładem kołyszącego się statku. Błędnik wyłapuje wówczas ciągłe zmiany położenia ciała, podczas gdy wzrok „raportuje”, że cały czas znajdujemy się w tym samym punkcie. W rezultacie wielu podróżnych przechodzi podczas pierwszych dni na morzu prawdziwe katusze.

Czego nie wiemy o chorobie lokomocyjnej?

Ten prosty opis nie wyjaśnia jednak licznych zagadek związanych z kinetozą. Pierwsza i najważniejsza to pytanie: dlaczego niektórym z nas ta przypadłość mocno dokucza, a inni są na nią całkowicie odporni? Niektórzy, jadąc samochodem, mogą bez kłopotów czytać, oglądać filmy lub grać na smartfonie. Inni tylko nerwowo powstrzymują nudności.

Nie jest również jasne, dlaczego na chorobę lokomocyjną częściej cierpią dzieci. Według niektórych badań najbardziej jesteśmy na nią narażeni w wieku dziewięciu-dziesięciu lat. Później zaś kinetoza ustępuje. Przyczyny tego również nie są znane, choć istnieje hipoteza wskazująca, że ustąpienie choroby lokomocyjnej jest związane z dojrzewaniem układu nerwowego.   

W niektórych badaniach przypadłość tę częściej zaobserwowano też w pewnych konkretnych grupach: wśród kobiet, osób cierpiących na migreny czy pacjentów z chorobą Meniere’a (schorzenie błędnika powodujące postępującą utratę słuchu).

Co pomaga na chorobę lokomocyjną?

Jak radzić sobie z chorobą lokomocyjną? Odpowiedzi na to pytanie odwołują się najczęściej do likwidacji przyczyny przypadłości, czyli konfliktu sensorycznego. Aby uniknąć nudności i wymiotów, trzeba po prostu przywrócić zgodność bodźców odbieranych przez różne zmysły.

Sposoby na to są różne, niektóre bardzo proste. Osoby ze skłonnością do kinetozy lepiej będą się czuły podróżując po równych drogach lub torach – tak, by być jak najmniej narażonym na wstrząsy. Powinny unikać w samochodzie czytania lub oglądania filmów, a zamiast tego wyglądać przez okno. Jeśli to możliwe, lepiej usiąść za kierownicą, niż na siedzeniu pasażera. Kierujący prędzej wyłapują informacje o zmianie położenia auta, co powoduje, że choroba lokomocyjna rzadziej ich dopada.   

Inne rady? Pojazd, którym podróżujemy, należy dobrze wywietrzyć. Nie wolno przed podróżą jeść ciężkich posiłków, a w jej trakcie warto robić często przerwy. Gdy zaś to wszystko się nie sprawdza, należy sięgnąć po środki farmakologiczne dostępne w aptekach.

 
Źródło: The Conservation.