Styczniowy ranking najsilniejszych paszportów świata 2020 powstawał w sytuacji, gdy to polityka a nie sytuacja epidemiologiczna była głównym czynnikiem decydującym o prawie wjazdu na jakieś terytorium. Dziś wydają się równoznaczne.

Takie problemy nie istnieją w elitarnym świecie tzw. migracji inwestycyjnych, gdzie paszport dostaje się nie na podstawie narodowości czy obywatelstwa, a gotowości do przelania dużej sumy pieniędzy na odpowiednie konto.

Programy typu ”obywatelstwo za inwestycje” (CIP, citizen-by-investment) są dynamicznie rozwijającą się gałęzią rynku, podobnie jak bliźniacze, choć tańsze, ”pobyt za inwestycje”, oferowane najbogatszym tego świata jako ”złote wizy”.

W analizie przygotowanej przez CNN wskazano, że do dotychczasowej motywacji stojącej za chęcią skorzystania z takich usługi (wolność poruszania się, ulgi podatkowe, dostęp do edukacji czy swobód osobistych) wraz z COVID-19 dołączyła też chęć z korzystania z (lepszej) służby zdrowia innego państwa.

Bogate rodziny szukają swoich bezpiecznych portów czy ”dodatkowych opcji na przyszłość” dających im swobodę planowania niezależnie od aktualnej sytuacji z koronawirusem, czy innym groźnym patogenem którego nawet nie znamy a może nam wkrótce skomplikować życie.

- Ludzie chcą polisy ubezpieczeniowej w postaci alternatywnego obywatelstwa, takiego planu B – tłumaczy w CNN Dominic Volek z firmy doradczej Henley&Partners. Dodaje, że wiąże się z tym wybór kraju w którym mogą liczyć na adekwatną reakcję lokalnych władz na sytuację epidemiologiczną.

– Nie tylko teraz, ale i w przyszłości, bo kto wie, co nas jeszcze czeka. Bogaci nie planują na 5 czy 10 lat, tylko na całe 100 lat do przodu. Przynajmniej gdy w grę wchodzi ich majątek i zdrowie rodziny – zauważa Volek, specjalista od krajów Azji.

Henley&Partners to jedni z najbardziej znanych graczy na rynku handlu paszportami. Między styczniem a czerwcem 2020 roku odnotowali 49 proc. wzrost (rok do roku) zapytań o możliwość skorzystania z ich usług w zakresie dostępnych programów CIP.

Liczba wniosków złożonych po konsultacji też wzrosła, o 42 proc. w porównaniu IV kw. 2019 roku do I kw. tego roku. Najwięcej zapytań dotyczy Czarnogóry (wzrost 142 proc.) i Cypru (75 proc.). Na trzecim miejscu nadal popularna pozostaje oferta kupowania obywatelstwa Malty.

- Cypr i Malta są szczególnie cenione, bo wraz z ich paszportami dostaje się dostęp do całej Unii Europejskiej – wyjaśnia Volek i dodaje, że zyskuje się nie tylko w kategoriach lepszej służby zdrowia, ale i edukacji czy poruszania się.

Choć bazują tu jedynie na wiedzy anegdotycznej, przedstawiciele tej firmy doradczej zwiększenie zainteresowania ”obywatelstwem za inwestycje” wiążą z koronawirusem, strachem o własny stan zdrowia i generalnie, dość ponurymi obecnie wizjami przyszłości.

Australia i Nowa Zelandia pozostają w kręgu zainteresowań chcących zapłacić za obywatelstwo, tłumaczy Dominic Volek, właśnie z powodu skutecznego sposobu radzenia sobie z globalnym kryzysem zdrowotnym. Osiedlenie się w ramach programu CIP w tym pierwszym kraju może kosztować od 3,7 do 13 mln zł. W tym drugim od 7 do 24 mln zł.

- Nowozelandczycy są bardzo elastyczni jeżeli chodzi o cel inwestycji. Byle nie było to coś, z czego osobiście będzie się korzystać – wyjaśnia przedstawiciel firmy Henley&Partners. Ponoć wiele bogatych osób decyduje się na włożenie pieniędzy w samowystarczalne gospodarstwa wiejskie.

Aktualnie najwięcej z CIP korzystają Amerykanie. W I kw. 2020 roku Henley&Partners odnotował 700 proc. wzrost zgłoszeń z USA. Kolejni na liście są Indusi, Nigeryjczycy i Libańczycy.

Według firmy doradczej Apex Capital Partners, bogaci uciekają przed COVID-19 także do małych wyspiarskich państewek licząc, że tam łatwiej władze opanują wirusa. Stąd zainteresowanie Karaibami, gdzie mało jest dziś infekcji a obywatelstwo można dostać za 1 mln dolarów (3,7 mln zł).