Historia zombie związana jest z truciznami i trucicielami w dwóch ważnych aspektach. Pierwszy dotyczy upowszechnienia się samego słowa „zombie”. Drugi aspekt dotyczy tego, jak rzekomo tworzono „żywe trupy” na Haiti.

Truciciele w Wersalu

Słowo „zombie” pierwszy zapisał Francuz Pierre-Corneille Blessebois pod koniec XVII w. Nie doszłoby do tego bez afery z truciznami i czarną magią w tle, która wstrząsnęła Francją w czasach króla Ludwika XIV. Główne role odegrały w niej:

  • markiza de Montespan – długoletnia królewska metresa i matka siedmiorga jego pozamałżeńskich dzieci,
  • oddana jej pani La Voisin – trucicielka, wróżka i akuszerka.

Na drugim planie przewijają się prominentne ofiary i sponsorzy trucicielskiego procederu. W tym ksiądz Etienne Guibourg, który organizował czarne msze dla wersalskich elit. Okazało się, że w królewskiej rezydencji kwitło trucicielstwo. Pół biedy, jeśli przez koszulę nasączoną arszenikiem niewierna żona chciała się pozbyć męża. Gorzej, jeśli zachodziło podejrzenie, że ktoś może polować na życie samego Ludwika XIV!

Czarne msze dla metresy

Czy spisek był prawdą, czy nie, król zaczął się bać. Dla wyjaśnienia sprawy trucicieli w 1679 roku powołał tajną specgrupę. Aresztowano ponad trzysta osób, w tym La Voisin. Jej wina nie podlegała dyskusji, zdobyto obciążające ją zeznania i dowody. Wiedźmę spalono na stosie w 1680 r.

Tymczasem tajemnicą poliszynela było, że jedna z najważniejszych klientek La Voisin to markiza Montespan, królewska kochanka. Od lat faszerowała Ludwika XIV rozmaitymi afrodyzjakami i „wspomagaczami”, gwarantującymi jej rzekomo stałe względy króla. Co więcej, nie poprzestała na farmakologii.

Oddanie monarchy postanowiła sobie zapewnić także zamawiając czarne msze u wielebnego Guibourga. Robiła to z pomocą La Voisin, dostarczającej krew, ciała i kości dzieci – przedwcześnie urodzonych lub ofiar aborcji – potrzebnymi do okultystycznych praktyk. Udział markizy zatuszowano, by nie pogłębiać skandalu.

Tymczasem – pechowo dla siebie – za znawcę czarnej magii zaczął się wtedy podawać Pierre-Corneille Blessebois, awanturnik o uroku Casanovy. Trafił do celi, a potem na zesłanie na Gwadelupę. Tam napisał przygodowo-romansową powieść „Zombie z Grand Perou, czyli Hrabina de Cocagne” (Le Zombi du Grand Pérou ou la Comtesse de Cocagne), wykorzystującą wątki z przesądów kultywowanych przez niewolników na Karaibach. Tak w 1697 r. słowo „zombie” trafiło z zabobonów do kultury pisanej.

„Proszek zombie” zamiast czarów

W XVII w. zombie wydawały się bardziej duchami niż umarlakami wracającymi z grobu. W XX stuleciu uważano już je za zmarłych wykradzionych z grobu, harujących na plantacjach i wyglądających na istoty bez duszy czy wolnej woli.

Zagadkę tego, skąd biorą się takie opowieści o „żywych trupach”, często spotykane na Haiti, próbowało rozwiązać wielu badaczy. Kanadyjski etnobiolog Wade Davis doszedł w latach 80. do wniosku po wyprawie na Haiti, że za doprowadzanie ludzi do tego stanu odpowiadają miejscowi szamani. Mieli oni na zamówienie truć ludzi przy pomocy tzw. „proszku zombie”.

Zdaniem Davisa składał się on z wielu składników. Część z nich – jak fragmenty ludzkich kości z cmentarza, wydzieliny trujących ropuch i jadowitych pająków – pełniły funkcję stricte magiczną. Ważniejszy był ekstrakt z ryby rozdymki. Zawierał on niezwykle silną truciznę: tetrodotoksynę.

To ona doprowadzała ofiarę do stanu paraliżu, który można wziąć za śmierć. A kiedy nieszczęśnik, wzięty za trupa, został złożony do grobu, pojawiał się czarownik ze swą świtą i wykradał go. Podawał specjalne antidotum, które wzmacniało ofiarę, a potem kolejny preparat – z halucynogennej rośliny znanej jako bieluń dziędzierzawa (Datura stramonium). Powodowała ona otępienie i utratę pamięci.

Wade Davis nigdy nie przekonał świata naukowego do swej hipotezy. Zarzucano mu brak wystarczających dowodów. Lepiej poszło mu z czytelnikami i z widzami horroru „Wąż i tęcza”, opartego na motywach z jego reportażu z lat 80. Odtąd „żywe trupy” na ekranie mogły być ofiarami nie tylko czarów, kosmicznych eksperymentów lub tajemniczych epidemii, lecz także „proszku zombie” z tetrodotoksyną.

Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".

Bibliografia:

  • Pierre-Corneille Blessebois, Le zombi du Grand Pérou, ou La comtesse de Cocagne, (miejsce i wydawnictwo niepewne) 1697
  • Wade Davis, Wąż i tęcza, Czarne 2022
  • Wade Davis, Passage of Darkness: The Ethnobiology of the Haitian Zombie, University of North Carolina Press 1988
  • Doris L. Garraway, The Libertine Colony: Creolization in the Early French Caribbean, Duke University Press 2005
  • Joanna Malita, Afera trucicielska za panowania Ludwika XIV w historii i w literaturze, w: „Creatio Fantastica”, nr 2/2014
  • Marc de Montifaud [właść. Marie-Emilie de Chartroule], Alosie, ou Les amours de Mme de M.T.P. Avec une notice historique sur Pierre Corneille Blessebois, Impr. F. Debons 1876
  • Helmut Werner, Tyranki. Najokrutniejsze kobiety w historii, Jeden Świat 2005
  • Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016