Wyspa Haiti, znana dawniej pod nazwą Hispaniola, to druga największa wyspa na Morzu Karaibskim. Rozmiarem ustępuje tylko Kubie, od której wyspę Haiti oddziela ledwie 80-kilometrowa Cieśnina Wiatrów. Dziś wyspę Haiti dzielą między sobą dwa narody: francuskojęzyczni Haitańczycy na zachodzie i hiszpańskojęzyczni Dominikańczycy na Wschodzie. Zapraszamy na relację Kingi Bronowicz, autorski współpracującej z magazynem National Geographic Traveler, z wyprawy po tej niezwykłej i pełnej kontrastów ziemi. 

Jedna wyspa, dwa kraje

Z miejscowości Sosúa wyruszamy bladym świtem, aby dotrzeć do granicy jeszcze przed południowym żarem z nieba. Mimo wczesnej pory, na trasie panuje podejrzanie wzmożony ruch, zwłaszcza na odcinku z Puerto Plata do Navarrete. Od czasów dyktatury Rafaela Trujillo, który sprawował na wyspie rządy oparte na terrorze i wyrafinowanych torturach, droga pozostaje niedokończoną autostradą. Osobom o słabych nerwach zalecamy drzemkę: niech lepiej nie oglądają kierowców – torreadorów szos, którzy z nogą na gazie, regularnie wymijają „na trzeciego”.

W miejscowości Esperanza (co po hiszpańsku znaczy „nadzieja"), w lokalnym comedorze, czyli jadłodalni, nadzieję zamieniamy na obfite, tutejsze śniadanie. Ruszamy dalej, docierając do miasta Mao (żadnych nawiązań do „Wielkiego Sternika” komunistycznych Chin też nie odnajdujemy), a potem pędzimy zjawiskową Valle del Cibao, doliną gdzie rozległe ryżowe pola sąsiadują z plantacjami zielonych bananów i tytoniu.

W Loma de Cabrera czujemy już oddech Haiti. To najbiedniejszy kraj półkuli zachodniej, zajmujący jedną trzecią wyspy o tej samej nazwie (pozostała jej część należy do Dominikany, drugiego po Kubie, największego państwa na Morzu Karaibskim).

– W tym kraju nie znajdziecie wielu drzew – słyszymy ochrypły głos Dominikańczyka seniora, który dosiada się w Restauración i towarzyszy nam w podróży po Haiti trzęsącym się busem. Jak to możliwe, aby naturalna, zielona granica tak gwałtownie się kończyła? Po stronie dominikańskiej – zielono. I nagle – po stronie haitańskiej – jedynie wypalone słońcem wzgórza. Widzimy obnażony ląd, gdzie ledwie rosną pojedyncze drzewa (przeważnie kwitnących mangowców). To efekt rabunkowej gospodarki, w wyniku której większość z nich wycięto, przeznaczając je na opał. Pokonujemy ostatnie kilometry w strefie przygranicznej, gdzie dwukrotnie zatrzymuje nas uzbrojona po zęby kontrola. Docieramy do haitańskiej wioski Tilory.

Wpisana na listę UNESCO cytadela Laferrière wybudowana w 1820 roku przez Henri'ego Cristophe'a w obronie przeciw Francuzom. fot. John Seaton Callahan

Wszędzie wdziera się pył jałowej ziemi. Wnika przez otwarte na oścież okna. Mielimy go w ustach. Osiada na ubraniu, sandałach i sprzęcie fotograficznym. Pojawia się pierwszy autochton. Na chudym ramieniu niesie zniszczony, płócienny worek. Gdy widzi nasz pojazd, wyciąga dłoń w jego kierunku, prostuje ramię na całą długość i prosi:
 – Dajcie! Chwilę później wjeżdżamy w niepoliczalny tłum ludzi. Czujemy się niczym kokosowe wiórki na ciemnym cieście – murzynku.

Parkujemy w epicentrum ruchliwego i hałaśliwego targowiska, gdzie osacza nas mrowie chwiejących się straganów i prowizorycznych kramów, rozłożonych wprost na ziemi. Zupełnie, jakby zapomniany afrykański lud sprzed wieków rzucić na Karaiby wraz z balastem piekielnego upału, który wyciska z człowieka ostatnie poty.
Raz w tygodniu Haitańczycy z okolicznych wiosek ściągają do Tilory, aby wymienić towary. Dominikańczycy przekraczają granicę w tym samym celu. Handel przebiega tu intensywnie i raczej na zasadzie barteru „ty mi zielone banany, ja tobie czarną fasolę”. To niepowtarzalna okazja, aby w tej wyludnionej okolicy zakosztować klimatu haitańskiej prowincji. Najpierw jednak musimy uwolnić się od zgrai młodocianych wyrostków, natarczywie próbujących cokolwiek wyłudzić.

Kraj voodoo

Wioska rozłożona jest na niewielkim wzniesieniu, a pojedyncze domostwa oddzielają zbite żywopłoty z poskręcanych kaktusów. Haitańczycy, których mijamy, pozornie prezentują się dość nieprzyjaźnie. Kreolski język, którym mówią, brzmi tak, jakby właśnie rzucano czary. Nasz niewinny żart pod adresem muła objuczonego maniokiem wywołuje pewną niejednoznaczną sytuację, podczas której kilkakrotnie pada słowo voodoo. Złowróżbna aura towarzysząca temu ludowemu kultowi, będącego mieszanką religii afrykańskiej i katolickiej, sprawia, że czujemy się co najmniej nieswojo. Napięcie rozładowuje kolejna sfora dzieciaków, która ciągnie nas w stronę przybytku wyniośle opisanego: Klinik Tilory. Ten niewielki, betonowy budynek w stanie surowym ściąga wolontariuszy z wielu krajów świata. Podobnie jak i pobliski, pękający w szwach sierociniec zapewniający bezdomnym maluchom jedną strawę i opiekę tylko w ciągu dnia. Natomiast po zmroku muszą radzić sobie same, co zważywszy na wiek wychowanków, wydaje się szokujące.

W Tilory działa również szkoła, z której dobiegają kreolskie słowa do melodii swojskiego: Panie Janie. Roczny koszt nauki haitańskiego dziecka wynosi 10 dolarów. To równowartość ceny dwóch kiczowatych laleczek voodoo z bazaru. Wprost ze szkoły wpadamy do zagrody pełnej czarno-białych kóz. Okazuje się, że na zaimprowizowanej arenie walczą dwa zadziorne koguty, a wygniecione banknoty przechodzą z ręki do ręki. Przez moment przyglądamy się tym bojowym ptakom, po czym żwirowym traktem schodzimy do szosy, która wiedzie do stolicy Haiti Port-au-Prince.

Do haitańskiej stolicy celowo nie zamierzamy dojechać. Okresy krwawych dyktatur, nieudolnych rządów, skorumpowanych do cna polityków i powracających rebelii prowokowanych przez żądnych władzy przywódców gangów mocno odbiły się na kondycji tej, niegdyś uroczej, karaibskiej metropolii. Obecnie stacjonują w niej pokojowe oddziały ONZ.

Haitańczycy z wiosek oddalonych o dziesiątki kilometrów od Port-au-Prince sprawiają wrażenie nieświadomych tego, co się tam dzieje. Pozorną łączność ze stolicą ich kraju podkreślają licznie rozmieszczone, wyblakłe plakaty wyborcze. Nie wiadomo tylko, których wyborów dotyczą. Już tyle ich tu było... Życie mimo dojmującego ubóstwa płynie tam barwnie i wypełnione jest pulsującym rytmem tradycyjnych, ludowych bębnów, jak i rytmem szorstkiego hip-hopu rodem z Nowego Jorku. Haitański świat budują skrajne kontrasty. Obok połyskującego w słońcu sprzętu high-tech, kto wie, czy nie z kontrabandy, ryje w spieczonej ziemi czarny warchlak. Kobiety śmigają na zakurzonej motorynce w stroju żywcem wyjętym z latynoskiego tasiemca o niewolnicy Isaurze.

Prawdziwą esencję Haiti wychwytują malunki tutejszych ludowych artystów, którzy na niezliczonych płótnach rozwijają dobrze kojarzoną w świecie, haitańską sztukę naiwną. Dzieła te łączą w sobie wolę życia, „smutek tropiku” z typową dla tego kraju aurą nieprzewidywalności. Aurą, która czyni go ciekawym i na swój sposób wartym odkrycia.

Nieszczęśliwe Haiti

Państwo Haiti to jedno z najbardziej doświadczonych państw w zachodniej hemisferze. W samym tylko XXI wieku Haiti było wielokrotnie ranione katastrofalnymi trzęsieniami ziemi, powodziami, epidemia i niepewną sytuacją polityczną. 

Ostatnie większe tragiczne trzęsienie ziemi uderzyło w Haiti 14 sierpnia 2021 roku. Ziemia zatrzęsła się wówczas z siłą 7,2 stopnia w skali Richtera. W kataklizmie zginęło ponad 2200 osób, a rannych i bez dachu nad głową mogło zostać nawet kilkanaście tysięcy Haitańczyków i Haitanek. Trzęsienie ziemi zniszczyło też ponad 50 tys. domów. 

Również niedawno wyspę nawiedziła Grace, silna tropikalna burza, która doprowadziła do zalania i dodatkowego zniszczenia terenów wcześniej dotkniętych już trzęsieniem ziemi. Według ONZ nawet 650 tys. osób może potrzebować pomocy humanitarnej, a ponad 4 miliony ludzi jest zagrożonych głodem. 

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróżowanie do państwa Haiti. W całym kraju odnotowuje się wysoki poziom morderstw, napadów rabunkowych, porwań, włamań do samochodów i domów. W tym karaibskim kraju, najbiedniejszym w całym regionie, panuje ogromna przemoc, dochodzi do licznych uprowadzeń dla okupu przez miejscowe gangi, dlatego też należy zachować wyjątkową czujność i ostrożność. Zdarzają się przypadki napaści na turystów przez uzbrojone osoby podszywające się pod policjantów, porwań oraz ataków na przyjezdnych na drodze prowadzącej do/z lotniska. Przestępcy obserwują podróżnych przybywających na lotnisko, śledzą ich, a następnie atakują.

W przypadku podróży do Dominikany odradza się opuszczanie terenu strzeżonego hotelu w związku z zagrożeniem przestępczością pospolitą, której poziom jest bardzo wysoki. W Dominikanie notuje się znaczny wzrost napadów oraz kradzieży w związku z pogłębiającym się ubóstwem mieszkańców. Strefy turystyczne i plaże są regularnie kontrolowane przez agencje ochrony. Przebywając poza strefami turystycznymi, nie należy nosić biżuterii, większej ilości gotówki, dokumentów, ani cennych rzeczy.  

Dzieci w haitańskiej szkole. fot. David Sacks/Getty Images

Wyspa Haiti: Informacje praktyczne

■ Państwo, które obejmuje zachodnią część wyspy nazywa się Haiti, graniczy z Dominikaną.
■ Haiti to najbiedniejszy kraj zachodniej hemisfery.
■ Powierzchnia Haiti wynosi: 27 750 km2, czyli mniej niż województwa mazowieckiego.
■ Liczba ludności to 7,5 mln, a języki: francuski i kreolski.
■ Stolica Haiti – Port-au-Prince.
■ Panuje tu klimat tropikalny, półsuchy w miejscach, gdzie góry zasłaniają drogę przed pasatami. Występują tu dwie pory deszczowe trwające od kwietnia do czerwca i od października do listopada. 
■ Kuchnia Haiti to znakomite połączenie kuchni afrykańskiej i francuskiej. Przysmakiem są habichuelas con dulce – potrawy z fasoli na słodko, tortilla de huevos y papas – placka z jajkami i ziemniakami, mangú de plátano – purée z gotowanych bananów, omletu z grzybami djon djon, jus de patate – potrawy ze słodkich ziemniaków – batatów.
■ Stan dróg jest zły, nie ma zorganizowanej pomocy drogowej.
■ Turyści fotografujący mieszkańców bez ich zgody mogą spotkać się z agresywnymi reakcjami.
■ Uwaga na pająki – w tamtejszych lasach są tarantule wielkości ponad 30 cm. Wprawdzie ich jad nie zabija, ale może spowodować osłabienie organizmu.
■ W Haiti można spotkać potomków polskich legionistów wysłanych na wyspę przez Francuzów na początku XIX wieku. 
■ Warto kupić i spróbować curacao. Jest to likier pomarańczowy produkowany ze skórek pomarańczy (głównie na Haiti). Jego odmiany: najmocniejszy (do 40%), wytrawny i bezbarwny Curaçao Sec i Curaçao Triple Sec, pomarańczowy (30%) Red Orange i zielony lub niebieski Curaçao Blue.
■ Produkuje się tu piłki do bejsbola. 

Święta narodowe:

  • 1 stycznia – Rocznica ogłoszenia niepodległości. W 1804 r. Haiti stało się pierwszym niepodległym państwem na Karaibach.
  • 7 kwietnia – Rocznica śmierci Toussaint L’Ouverture’a (1803), jednego z przywódców powstania na Haiti przeciwko francuskim rządom kolonialnym.
  • 17 października – Rocznica śmierci Jean-Jacques’a Dessalines (1806 r.), pierwszego władcy niepodległego Haiti.
  • 11 listopada – Rocznica zwycięstwa Haitańczyków nad Francuzami w bitwie pod Vertires.
  • 5 grudnia – Święto Odkrycia Haiti przez Krzysztofa Kolumba (pierwsza wyprawa w 1492 r.).

5 ciekawostek o Haiti

  1. Haiti zostało odkryte przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku. Odkrywca nadał wyspie nazwę La Isla Espanola, czyli hiszpańska wyspa. 
  2. Voodoo jest uznawane za jedną z oficjalnych religii na Haiti.
  3. Haiti to najbardziej górzysty kraj na Karaibach. Nazwa państwa pochodzi z językach rdzennych mieszkańców. Słowo Ayiti oznacza „kraj gór". 
  4. Był to pierwszy kraj, w którym zakazano niewolnictwa. Stało się to w wyniku zakończonej w 1804 roku rewolucji haitańskiej. 
  5. Walki kogutów to jeden z haitańskich sportów narodowych.