Jak zamienić człowieka w zombie? Z tego, co udało się wydobyć naukowcom z haitańskich czarowników – chełpiących się taką mocą, lecz ukrywających jej źródło – kluczem jest ekstrakt z pewnej ryby. Jak jest ona niebezpieczna przekonał się swego czasu James Bond.

Agentka otruła Jamesa Bonda

„Kobieta ciągle wpatrywała się Bondowi w oczy. Poruszyła się nieco, balansując ciężar” – czytamy w ostatnich akapitach bondowskich „Pozdrowień z Rosji” (1957). – „Czubek jednego z jej lśniących, zapiętych na guziczki butów, nacisnął podbicie drugiego. Z samego czubka tamtego wysunął się centymetr cienkiego ostrza. (...) Żółte oczy krótko zabłysły. – Żegnam, mister Bond. Bucik ze swym stalowym języczkiem śmignął do przodu. Bond poczuł ostry ból w prawej łydce”.

Tak sowiecka agentka zaaplikowała agentowi 007 śmiertelnie groźną truciznę. Na efekty nie trzeba było długo czekać: „W ciało Bonda postępowało wzwyż odrętwienie. Było mu bardzo zimno. Podniósł dłoń, aby odgarnąć sobie kosmyk włosów znad prawej brwi. W palcach nie miał czucia. Wydawały się wielkie jak ogórki. Dłoń opadła mu ciężko u boku. Oddychanie stało się trudne. Bond zaczerpnął tchu do głębi płuc. Zacisnął szczęki, przymknął do połowy oczy, jak ludzie starający się ukryć, że są pijani. (...) Teraz już musiał walczyć o każdy oddech. Znowu podniósł dłoń do swej zimnej twarzy. (...) Poczuł, że kolana zaczynają się pod nim uginać. (...) Bond z wolna obrócił się na pięcie i jak długi runął na ciemnoczerwoną posadzkę” .

Jak działa tetrodotoksyna

Fikcyjny superagent walczył o oddech niczym prawdziwe ofiary haitańskich szamanów. Jak one stawał się odrętwiały i zimny. I cudem uniknął śmierci. Jak wyjaśnili to zwierzchnicy superagenta, Bond zawdzięczał ocalenie koledze, który ułożył go na podłodze i „robił mu sztuczne oddychanie, jak topielcowi. W jakiś sposób utrzymywał działanie płuc aż do nadejścia lekarza. Na szczęście lekarz pracował jakiś czas w Ameryce Południowej. Uznał, że to kurara, i zastosował odpowiednie środki. Szansa i tak była jedna na milion”.

Jednak wbrew pozorom winna była wcale nie kurara. Czyli słynna trucizna amazońskich Indian, wyrabiana z wyciągu z kory kulczyby. Tym razem chodziło o rybę: „Badania zabrały nam trzy miesiące. Odkrył to pewien bystry facet ze szkoły medycyny tropikalnej. Trucizna nazywa się fugu. Japończycy używają jej w celach samobójczych. Uzyskuje się ją z organów płciowych japońskiej ryby-kuli. (…) Naukowa nazwa fugu brzmi tetrodotoksyna. To straszny środek, błyskawicznie działający. Jedna porcja (…) i w ciągu kilku sekund następuje paraliż mięśni notorycznych i oddechowych. Z początku facet widzi wszystko podwójnie, za chwilę nie może otworzyć oczu. Potem nie może przełykać. Głowa mu opada i nie może jej podnieść. Umiera z powodu paraliżu dróg oddechowych”.

Toksyna z japońskiej ryby

Obecna we wspomnianych rybach tetrodotoksyna ma wzór C11H17N3O8. To trucizna sto razy silniejsza od cyjanku potasu. Neurotoksyna ta była znana tajnym służbom już za czasów Iana Fleminga, twórcy Jamesa Bonda. A zarazem stanowiła tajemnicę „proszku zombie”, wytwarzanego ponoć przez haitańskich szamanów. Tyle, że książkowe tajne służby skojarzyły ją z japońskimi rybami fugu. Natomiast Haitańczycy znają je jako rozdymki (puffer fish).

Ryba fugu jest w Japonii popularnym przysmakiem. Jednak mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni dobrze wiedzą, że niewłaściwie przyrządzona może śmiertelnie zaszkodzić. Kucharze są specjalnie przygotowywani, by chronić klientów przed krwią i wnętrznościami niebezpiecznego smakołyku. Delikatna w smaku ryba wywołuje przyjemne odrętwienie języka i ust. Zapewne podnosi też jedzącym poziom adrenaliny. Są przecież tylko o krok od tego, by zesztywnieć na zawsze. A znane są z Azji przykłady, gdy osoby zatrute brano za martwe i budziły się w trumnie, przygotowane już do pogrzebu.

Jak działa tetrodotoksyna w zabójczej dawce? Doprowadza ofiarę do stanu imitującego śmierć. Blokuje przekazywanie impulsów elektrycznych w nerwach. Człowiek poddany jej działaniu jest jak sparaliżowany, choć zachowuje świadomość. Mięśnie odmawiają mu jednak posłuszeństwa, ma kłopoty z oddychaniem. Albo udusi się, albo doczeka się pomocy, przetrzyma dobę tego horroru i wróci do normalnego życia.

Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".

Bibliografia:

  • Wade Davis, Wąż i tęcza, Czarne 2022
  • Ian Fleming, Doktor No, Warszawa 1989
  • Ian Fleming, Pozdrowienia z Rosji, Warszawa 2008
  • Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016