Mąż Yadava dostarcza jedzenie do restauracji w odległym Dźajpur. Yadav i jej dwie nastoletnie wnuczki zostają w domu, by podlewać pola. Tną paszę. Zaganiają krowy i bawoły. Organizują transporty mleka do miasta w puszkach zawieszonych na motocyklach. Tak samo jest w pobliskich gospodarstwach. Gdy słońce zachodzi nad jej maleńkim zielonym domostwem, Yadav dzieli się herbatą i curry.

"Wyszłam za mąż w wieku 13 lat" - mówi, strzepując wspomnienia ręką. "Sprawy miały się wtedy inaczej. Nikt nie pytał nas dziewczyn o zdanie. Dzisiaj dziewczyny mają o wiele więcej do powiedzenia. Pobierają się później".

To stara historia - zakłócenie urbanizacji. Zderzenie różnych ludzi w rozkwitających megamiastach przełamuje odwieczne bariery płciowe. Jednak w Indiach, gdzie do dwóch trzecich siły roboczej w rolnictwie stanowią kobiety, zaledwie 13 procent hinduskich kobiet faktycznie posiada ziemię. To kobiety noszą wodę na wsi. Ale zasoby naturalne Indii pozostają mocno trzymane w rękach mężczyzn.

Ćambal jest czysty. Tworzy on sanktuarium dla ghariali, długonogich krokodyli z Indii. Skaliste górne dopływy rzeki niegdyś chroniły najsłynniejszą indyjską bandytkę, Phoolan Devi, postać przypominającą Robin Hooda, która rzekomo zabiła około 20 rywalizujących z nią strzelców w strzelaninie.

Po całym dniu pracy w Dhuburi pracownik przywozi promem zaopatrzenie do swojej wioski Gauripur. / Photographs by John Stanmeyer/National Geographic

 

"Hej!" - krzyczy Borpujari.

To gruby człowiek kierujący drogim SUV-em wzdłuż gorącej wstęgi z asfaltu. Hamuje przed nami. Blokuje nam drogę. Filmuje nas przez okno telefonem. Dwóch ludzi wśród milionów przemierzających wyschnięte przydroża Indii. Borpujari podnosi rękę.

"Poprosiłeś o naszą zgodę?" - domaga się wyjaśnienia.

"Nie wiedziałem, że potrzebuje pozwolenia" - oburza się mężczyzna.

Borpujari staje przy jego oknie. Przyjmuje bojową postawę, której nienawidzi, jak później przyznaje. "Potrzebujesz pozwolenia" - mówi mu bez emocji.

Betwa: rzeka w Indiach zawłaszczona przez wydobywców piasku

Rzeki Indii - wycieczka trwa dalej. Wędruję na wschód od miesięcy. Poruszam się przez długi, złoty rdzeń indyjskich popołudni.

Trasa wyznaczona przez mój GPS przebiega przez pas chudych krów, przez Madhya Pradesh i Uttar Pradesh, obejmując swoim zasięgiem osady tak zapomniane przez czas, że prawdopodobnie nie widziano w nich cudzoziemca od czasu uzyskania niepodległości w 1947 roku. "Jesteś Anglikiem?" - pytają ludzie. Śpię na stołach z desek w przydrożnych jadłodajniach zwanych dhabas, albo w łóżkach z lin w domach rolników, albo w meczetach i hinduskich świątyniach. Nawet o tym nie wiedząc (pomarszczone równiny rzeczne w Indiach są wygładzane przez tysiąclecia orki) wolno posuwam się od jednego działu wodnego do drugiego. Są ich dziesiątki. Teraz karmią one Ganges.

W miejscu zwanym Seondha, obok spokojnego zakola rzeki Sindh rozpada się ogromna twierdza. Wysokie, średniowieczne bramy są najeżone długimi, żelaznymi kolcami. To ochrona przed taranowaniem ich przez słonie bojowe. Ostatni potomek radżpudzkiej dynastii Bundela, która zbudowała twierdzę, nadal mieszka w murach obronnych. Zamknięty na noc pomiędzy ich ciemnymi ścianami. Nigdy go nie widziałem.

Kumbh Mela, główny hinduski festiwal, co trzy lata przyciąga pielgrzymów do jednego z czterech rzek w Indiach. W 2019 roku tłumy zgromadziły się w Prayagraj (Allahabad), u zbiegu Gangesu i Jamuny. W dzień i w nocy dziesiątki tysięcy ludzi tłoczyło się na tymczasowych mostach rozciągających się nad Gangesem. / Photographs by John Stanmeyer/National Geographic

 

Przy powolnym, brązowym nurcie rzeki Betwa, spotykam wydobywców piasku. Tworzą oni obszarpaną armię chudych mężczyzn wydobywających koryto rzeki łopatami i mechanicznymi koparkami. Piasek może być transportowany ciężarówkami na place budowy do tak odległych miejsc jak Lucknow i New Delhi, jakieś 500 km stąd. Wiele operacji wydobywania piasku jest nielegalnych. Piasek jest lukratywnym towarem w Indiach. Napędza boom budowlany i czarny rynek, na którym żerują i który chronią bandziory, choć to plądrowanie niszczy siedliska wodne i zakłóca hydrologię. (Według badań ONZ rosnący apetyt ludzkości na zwykły piasek budowlany - ponad 40 miliardów ton rocznie - jest dwa razy większy niż ilość osadów naturalnie uzupełnianych przez sumę rzek na świecie). Mafiozi wydobywający piasek zabili funkcjonariuszy organów ścigania, którzy próbowali powstrzymać patroszenie indyjskich rzek. Zamordowali reporterów, którzy ujawnili zakazaną praktykę eksploatacji dróg wodnych.

"Nie zatrzymuj się" - warknął mój ostatni towarzysz wędrówki, konserwator rzek Siddharth Agarwal, gdy wydobywcy krzyczeli do nas, żeby się zatrzymać.