"Robisz magiczne sztuczki?"

To mieszkańcy wsi Radżastanu. Obserwują nas jak przechodzimy w gorącym słońcu pustyni Thar. Jesteśmy nieumyci, pokryci grubą warstwą kurzu, ciemni od słońca - zwęglone strachy na wróble wędrujące przez Indie z osłem przewożącym ładunek. Miejscowi mylą nas z włóczęgami, wędrownymi znachorami, cyrkowymi nomadami. Wierzą, że jesteśmy czarownikami. Odpowiedź na ich pytanie brzmi: Tak, oczywiście. Niesiemy magię. Ale tak samo jak wszyscy.

Magia znajduje się w wodzie.

Ludzie to ruchome studnie z łagodnie słoną wodą. Jak wie każdy uczeń, nasze ciała procentowo zawierają mniej więcej tyle samo wody, ile pokrywa powierzchnię Ziemi. Te harmonie nie są żadną tajemnicą. Jesteśmy zwierzętami wodnymi urodzonymi na wodnej planecie. Woda jest wszędzie i nigdzie. Jest niespokojnym elementem - nieruchliwym, w ruchu, zawsze zmieniającym swój stan fizyczny z gazowego na płynny na stały i z powrotem.

Elektrownia węglowa Guru Nanak Dev w Bathinda w Pendżabie została zamknięta w 2017 roku po 43 latach. Pomogła zaspokoić potrzeby związane z nawadnianiem, ale również pokryła Bathindę popiołem węglowym, powodując choroby nosa, oczu i układu oddechowego u mieszkańców oraz uszkadzając lokalne ekosystemy. / Photographs by John Stanmeyer/National Geographic

 

Jeden atom tlenu. Dwa atomy wodoru.

Cząsteczki wody są zgięte jak końcówka strzały. Jak łokieć. To pomaga nadać wodzie pewną polaryzację, nieskończony ładunek na każdym końcu. W ten sposób kolektywnie kształtuje naszą rzeczywistość. Jest zaczarowanym rozpuszczalnikiem i klejem naszego namacalnego świata. Jest to związek, który zarówno rozpuszcza, jak i wiąże nasze komórki mózgowe, łańcuchy górskie, parę unoszącą się z naszej porannej herbaty i płyty tektoniczne.

A jednak jest jej tak mało do picia! Słone oceany stanowią około 97 procent całej wody na kuli ziemskiej. Bieguny i lodowce, choć topnieją pod wpływem zmian klimatycznych, zajmują około 2 procent. Tylko absurdalnie mała kropelka całkowitej ilości wody na świecie, mniej niż jeden procent, jest dostępna dla przetrwania człowieka, płynna świeża woda. A jednak marnujemy ten skarb jak idioci zagubieni na pustyni.

Przemierzam cały świat. Przez ostatnie siedem lat wędrowałem śladami Homo sapiens, który wyruszył z Afryki w epoce kamiennej i odkrywał pierwotny świat. W drodze kolekcjonuję historie. I nigdzie podczas mojej podróży, ani w żadnym innym kraju, ani na żadnym innym kontynencie, nie spotkałem się z wyliczeniami ekologicznymi na skalę zbliżającego się kryzysu wodnego w Indiach. Jest to wręcz zbyt zniechęcające, by się nad tym zastanawiać.

Domy, świątynie i wąskie uliczki w Starej Dzielnicy Varanasi zostały wyburzone w ramach realizowania projektu, który ułatwi pielgrzymom i turystom dostęp do Gangesu. Pracownicy, którzy dzierżą kilofy i młoty, dostają skromne wynagrodzenie. Rząd oferuje odszkodowania wysiedlonym mieszkańcom. / Photographs by John Stanmeyer/National Geographic

 

Jeśli chodzi o Indie liczba ludności wynosi 1,3 miliarda i jest to drugie pod tym względem państwo na świecie, z krajobrazem naznaczonym ikonicznymi rzekami (Indusem, Gangesem, Brahmaputrą i wszystkimi ich potężnymi dopływami) obecnie znajduje się na skraju kryzysu wodnego o nieprzewidywalnych konsekwencjach. Około sto milionów ludzi w 21 indyjskich megamiastach, w tym w Delhi, Bengaluru (Bangalore) i Hajdarabadzie, może wysuszyć swoje ostatnie zasoby wód gruntowych do końca tego roku. Rolnicy w północnoindyjskim Pendżabie, ważnym azjatyckim spichlerzu, skarżą się, że ich wciąż nadmiernie pompowane wody gruntowe obniżają swój poziom o 10, 20, a nawet o 30 metrów w ciągu jednego pokolenia. A problem nie kończy się na zapasach. Zanieczyszczenia w postaci odpadów przemysłowych, ścieków komunalnych i spływów z gleb rolniczych zatruwają całe systemy rzeczne. W sumie około 600 milionów ludzi (prawie połowa ludności Indii) żyje bez wystarczającej ilości czystej wody. Tymczasem co roku w Indiach rodzi się 20 milionów ludzi, z których każdy potrzebuje wody do życia.