Brahmaputra: rzeka w Indiach dyskryminujących swoich obywateli

Rzeka w Indiach i wszędzie na świecie to droga.

W Bihar wędruję po dotkniętej suszą rzece Son. W Zachodnim Bengalu, to zagłodzona przez tamę rzeka Tista. Legendarna Brahmaputra w Assam płynie tłusta od deszczy i spływów z niewiarygodnie topniejący lodowców. Mężczyźni i kobiety, którzy wyglądają jakby mieli tysiąc lat, stąpają po jej piaszczystych brzegach, niosąc kosze z ryżem. Obok znajdujących się na brzegu kajaków. Obok pól ryżowych lśniących w mglistym słońcu, jak stare lustra z odchodzącą srebrną powłoką. Brahmaputra prześlizguje się obok, długi na niemal 3 000 kilometrów wodociąg, który spływa kaskadami na łuku świata. Przenosząca miliardy niewidzialnych ryb, trzasków i szumu wiejskiego hałasu, strachu.

Rodzina Ramesha Pandeya zgodziła się zostać sfotografowana, gdy przygotowywała się do kremacji w Prayagraj na brzegu Jamuny. Jego prochy spłyną do Gangesu. Hindusi wierzą, że kremacja w świętym miejscu uwalnia duszę od cyklu życia i śmierci. / Photographs by John Stanmeyer/National Geographic

 

"Terroryści" - syczą wiejscy pijacy.

Siddharth Agarwal i ja jesteśmy często przesłuchiwani w północno-wschodnich Indiach. To znak czasów. Pakistan i Indie ponownie starły się o muzułmańskie terytorium Kaszmiru. Ksenofobia nasila się. Hinduski nacjonalistyczny rząd Narendry Modi pomaga ją podsycać. W Assam spotykam przyjazną kobietę, Rupali Bibi, która ukrywa się jak zbieg. Dlaczego? Ponieważ ona, potomek bangladeskich muzułmanów, którzy wyemigrowali do Indii prawie sto lat temu, może zostać deportowana.

"Policjant przyniósł do mojego domu 'kartę obcokrajowca'. Powiedział: 'Jesteś podejrzaną osobą'" - opowiada Bibi, uprawiająca pola ryżowe kobieta po czterdziestce, w swoim krytym trzciną domku na terasie zalewowej Brahmaputry.

Jak prawie dwa miliony innych osób w stanie Assam, została wykluczona z polaryzującego Krajowego Rejestru Obywateli. Władze nie akceptują jej dokumentów. Tymczasem rząd indyjski oferuje drogę do obywatelstwa uchodźcom religijnym - wykluczając muzułmanów. A w pierwszych tygodniach pandemii COVID-19 prawie 200 milionów indyjskich muzułmanów jest demonizowanych przez prawicowych polityków hinduskich, jako nosiciele choroby. Bandy uzbrojone w kije do krykieta podobno obrały sobie za cel muzułmanów w Bengaluru.

Kto jest Hindusem? A kto nie jest? Ludność Indii zostaje podzielona. Czy zróżnicowane i świeckie Indie Gandhiego i Nehru mogą przetrwać osunięcie się w plemienny populizm? Nie da się tego stwierdzić. Kosmos rzek okalających Indie, oczywiście, jest niemy w takich sprawach.

Przemierzam z trudem ostatnie kilometry opuszczając Indii w czasie letniego monsunu. Rzeki Manipuru, surowe przy granicy z Myanmarem, pienią się na biało. Zielone wzgórza mówią syczącym językiem nieposkromionej wody. Dudnienie wodospadów, szumy niezliczonych strumieni, twardy rap deszczu na blaszanych dachach. Porywające dźwięki. Skubiąc pijawki, przypominam sobie najdziwniejszą rzekę, na jaką natknąłem się w Indiach - Saraswati. "Zaginiona rzeka" z mitu, wysławiana w księgach Wedy. Niektórzy naukowcy uważają, że przestała płynąć tysiące lat temu, przekierowana przez trzęsienie ziemi lub być może odparowana przez zmiany klimatu. Przeszedłem przez jej rzekome koryto na pustyni Radżastanu. Szeroki wąwóz zakurzonych kamieni. Gorący wiatr. Nie widać żadnej molekuły wody. Oszołomieni suszą rolnicy powiedzieli mi, że rządowi inżynierowie wiercili w pobliżu próbne studnie. Mieli nadzieję udowodnić, że rzeka jest prawdziwa.

 

Źródło: NationalGeographic.com: India’s daunting challenge: There’s water everywhere, and nowhere