Uczciwość uważano za zboczenie. Starsi przesypiali całe dnie. Utracjuszowska młodzież schodziła na drogę zbrodni, żeby mieć za co dalej hulać – tak Salustiusz, współczesny Cezarowi historyk rzymski, streścił ostatnie dekady republiki. Prawdziwe problemy ustroju republikańskiego wyglądały jednak zupełnie inaczej. Co wspólnego mieli z nimi rzymscy wodzowie?

Brutalna polityka rzymskich wodzów

Najgorsze, co spotkało Rzymian u schyłku II w. p.n.e., to utrata umiejętności pokojowego rozstrzygania sporów wewnętrznych. Powstały dwa stronnictwa polityczne. Popularzy utrzymywali, że najwyższym prawem jest wola ludu, i stawiali na podział ziemi przez ustawy agrarne. Ich przeciwnicy zwani boni lub optimates głosili, że powinno dominować dobro republiki. Owo dobro rozumieli jako rządy oligarchów i ograniczenie działalności ustawodawczej przeciwników dla ratowania „obyczajów przodków”. Optymaci uznali, że mają prawo usuwać wszystkich, którzy zagrażają ich pozycji. Odkryli, że przemoc i morderstwa mogą być skutecznie stosowane wobec przeciwników politycznych, nawet jeśli są rodakami. 

W latach 133–121 p.n.e. podejmowane przez braci Grakchów próby reform rolnych skończyły się rzezią ich stronnictwa. Objawy choroby, która zaczęła dręczyć sprawny niegdyś system republikański, uwidoczniły się następnie podczas wojny z Jugurtą (111–106 r. p.n.e.) – królem Numidii. Jako sojusznik zależny od Rzymu poważył się na zlekceważenie nakazu dzielenia kraju z bratem Adherbalem. Jawnym policzkiem wymierzonym w twarz Rzymowi było wymordowanie italskich kupców z Cirty, którzy udzielili Adherbalowi schronienia. Dowódca armii wysłanej do Numidii zamiast dokonać zemsty szybko podpisał pokój! Co gorsza Jugurta, przybywszy do Rzymu z listem żelaznym, wykorzystał wizytę do zamordowania jednego z kuzynów, a po wznowieniu walk pokonał armię konsularną. 

Rzym był pohańbiony i sparaliżowany

Trybuni, zamiast działać zgodnie, wetowali swoje postanowienia, w atmosferze nagonki wyłapywano rzekomo winnych porażki. Aby przełamać impas, Rzymianie musieli obejść prawo. Zniecierpliwiony lud przyznał ekwicie Gajuszowi Mariuszowi władzę w prowincji w Afryce, choć wolno było kierować tam tylko senatorów! Mariusz dał się poznać jako sprawny żołnierz. Jak pisał Salustiusz: „jego umysł był nieskażony pokrętnymi naukami retoryki czy ogłady”. Błyskawicznie zakończył kompromitującą wojnę.

„Przy okazji” zrobił jednak coś o wiele ważniejszego: dopuścił do służby wojskowej tzw. proletarii (ludzi, którzy posiadali tylko jedną rzecz – potomstwo: proles), a później uzyskał dla nich ziemię w koloniach. Po raz pierwszy akcja osadnicza dotyczyła tylko żołnierzy jednego dowódcy, którzy automatycznie stawali się lepszą klasą obywateli. Poczuli się związani z wodzem na śmierć i życie i przedkładali jego i ich wspólny interes nad interes państwa. Droga do buntu ambitnej jednostki stanęła otworem.

Obywatele pod władzą rzymskich wodzów

Jakby tego było mało, Mariusz zaczął sprawować konsulat rok po roku, choć prawo surowo zakazywało seryjnego piastowania tego urzędu. W zdobywaniu kolejnych konsulatów pomogło m.in. zagrożenie spowodowane przez najazdy Kimbrów. Wdarłszy się na teren Galii, zebrali pokrewne plemiona i gromili kolejne armie, prąc nieustająco na północną Italię. Ulegli dopiero w bitwie pod Vercellae. I choć historycy do dziś dyskutują, kto położył w niej większe zasługi – Mariusz czy drugi konsul Katulus – ogromną popularność zyskał ten pierwszy. 

Wojna z Kimbrami ujawniła też, że ograniczona, wręcz „zaściankowa”, mentalność nie nadążała za błyskawicznym poszerzaniem zależnych terytoriów. Rzymianie jakby nie zauważali, że ich miasto nie było już malutką polis. W odparciu Kimbrów niemałe zasługi położyły sprzymierzone ludy Italii. Wielu spośród ich przywódców uważało, że wsparcie Rzymian powinno być nagrodzone obywatelstwem. Kiedy jednak największe od czasów Hannibala zagrożenie wygasło, konsulowie powołali trybunał mający utemperować samozwańczych „obywateli”. Pod ciosami morderców padł popierający racje sprzymierzeńców trybun Liwiusz Druzus.

Sojusznicy postanowili wzniecić bunt. Tak rozpoczęła się zupełnie niepotrzebna wojna ze sprzymierzeńcami Italii (90–88 r. p.n.e.). Choć związek plemion został rozbity, Rzymianie nie zachowali elitarnego statusu obywatelstwa. Najpierw nadano je tym, którzy powstrzymali się od walki lub dobrowolnie przeszli na stronę Rzymu, a w końcu objęto nim większość ludów półwyspu. 

Lucjusz Korneliusz Sulla

Wojna ze sprzymierzeńcami nieoczekiwanie przyczyniła się do o wiele poważniejszej I wojny domowej (88–81 r. p.n.e.). Trybun plebejski Publiusz Sulpicjusz Rufus domagał się odwołania z wygnania popleczników Druzusa. Oczywiście nie bezinteresownie. Oferował powierzenie Mariuszowi toczonej w Azji wojny z Mitrydatesem Eupatorem. Znów dobito targu politycznego – przydział otrzymał już konsul Lucjusz Korneliusz Sulla, teraz jednak musiał obejść się smakiem. Sulla jednak nie bał się ryzykownych przedsięwzięć – wielkość obiecał mu podobno pewien mag chaldejski. Miał więc czelność poważyć się na coś, czego Rzym jeszcze nie widział. Pomaszerował z legionami na stolicę! To był nowy gatunek przemocy – starcie wodza z majestatem państwa. 

Wkroczył do miasta, ale nie dopuścił do masowych mordów. Nawet Mariusz zdołał wymknąć się z Eskwilinu. Po umocnieniu swojej pozycji Sulla ruszył na wschód. Wtedy nastąpił drugi zamach stanu. Gdy senat pozbawił urzędu konsula Lucjusza Korneliusza Cinnę starającego się odwołać z wygnania popleczników Druzusa, ten, wzorując się na Sulli, też ruszył na Rzym. Władzę zagarnął m.in. dzięki poparciu Mariusza. Według relacji Appiana z Aleksandrii (II w. n.e.) żołnierze Cinny i Mariusza wycinali w pień całe rodziny zwolenników Sulli, a ich głowy zrzucano na Forum. Mariusz zmarł niedługo po tych strasznych wydarzeniach i w efekcie Cinna sam sprawował rządy na Zachodzie. On jednak także nieoczekiwanie zginął z rąk własnych żołnierzy, a Sulla szybko przerzucił wojsko do Brundisium. 

Gnębione przez Mariusza elity widziały w nim zbawcę, ludzie wychodzili mu naprzeciw – nawet przyjaciel Cinny Gnejusz Pompejusz. Wojska konsulów dezerterowały. Półtoraroczną wojnę zakończyła zwycięska dla Sulli bitwa u Porta Collina – jednej z bram Rzymu, po której kazał zabić 4 tys. pojmanych rodaków, a interrexowi polecił mianować siebie bezterminowym dyktatorem „dla spisania praw i umocnienia republiki”. Rozumiał te czynności bardzo specyficznie: jako proskrypcje, czyli utworzenie list wrogich mu ludzi. Odtąd mogli być zabijani bezkarnie (lub wręcz za nagrodą). Ich majątki konfiskowano, całe rodziny pozbawiano praw politycznych. Salustiusz pisze, że za Sulli: „wszyscy zaczęli łupić i rabować. Jeden chciał domu, drugi ziemi. Zwycięzcy nie znali ani końca, ani miary, i dopuszczali się strasznych gwałtów”. 

W ciągu kilku miesięcy pojawiły się zupełnie nowe elity. System sullański realizował też marzenia optymatów. Lud mógł głosować tylko na ustawy wstępnie zaakceptowane przez senat; ograniczono prawo weta trybunów plebejskich, a co więcej, po trybunacie musieli zakończyć karierę polityczną. Kiedy w 79 r. p.n.e. dręczony starością i świadom rodzących się spisków Sulla zrzekł się władzy dyktatorskiej, okazało się, że senat. nie potrafi skorzystać z nadanych mu szerokich prerogatyw! Skłóceni senatorowie patrzyli na siebie podejrzliwie, obawiając się, czy spośród nich nie wyłoni się „nowy tyran”.

Sytuację wzajemnej nieufności wykorzystał Gnejusz Pompejusz. Ten zdolny młodzieniec odgrywał coraz większą rolę, ale jego pycha przekraczała wszelkie granice. Rzymski historyk Wellejusz Paterculus ironicznie pisał o nim w początkach I w. n.e.: „prawie nie miał wad, oprócz tego, że w Rzeczypospolitej panującej nad światem, w której wszyscy obywatele są według prawa równi, oburzał się, gdy widział, że ktoś mu dorównuje dostojeństwem”. 

Lucjusz Korneliusz SullaLucjusz Korneliusz Sulla. Fot. Shutterstock

Gnejusz Pompejusz

Pompejusz wsławiony zwycięstwami w Hiszpanii nad ostatnimi stronnikami Mariusza dogadał się z Krassusem – pogromcą Spartakusa. Mimo że senat odmówił im poparcia w staraniach o konsulat, dzięki wojsku i zapleczu popularów przemocą sięgnęli po te urzędy. Żądny sławy Pompejusz nie zagrzał miejsca w stolicy. W 67 r. p.n.e. ruszył na Wschód walczyć z piratami, a rok później – wbrew senatowi i konsulom – uzyskał bezterminowo władzę w prowincji Azji, pierwszy raz w historii z uprawnieniami do decydowania o wojnie i pokoju. 

Teraz jeden człowiek miał podejmować decyzje, z kim walczy całe państwo. Po powrocie do Italii Pompejusz zachował się w zaskakujący sposób. Zwolnił ze służby wszystkich swoich żołnierzy. Uważał, że sława i zdobyty właśnie majątek wielkości rocznego dochodu państwa zapewnią mu posłuch. Jego klientami byli przecież królowie Wschodu. Czemu mieliby mu opierać się rzymscy urzędnicy? Tymczasem zdaniem Plutarcha niesłychane sukcesy tylko przysporzyły mu zawiści. Pompejusz znalazł się w izolacji, z której wydobył go dopiero niejaki Juliusz Cezar – bratanek żony Mariusza i zięć Cinny. 

W 60 r. p.n.e. Cezar z czystego cynizmu (po prostu przypiął się do najsilniejszych) doprowadził do zawiązania tajnego porozumienia Pompejusza i Krassusa, które historycy nazwali pierwszym triumwiratem. Oni mieli zapewnić Cezarowi konsulat, on obiecał ziemię weteranom Pompejusza i potwierdzenie jego porządku na Wschodzie, a Krassusowi obniżenie kosztów dzierżawy dochodów z Azji. Cezar po roku dostał zarząd prowincji Galii Cisalpejskiej, Transalpejskiej i Illyricum – od razu na 5 lat!

Cezar miał nadzieję, że oprócz korzyści politycznych złupienie Galii pomoże mu uwolnić się od długów. Chcąc wejść na scenę polityczną, rozdawał pieniądze ludowi, a nawet zapożyczył się na sumę wielokrotnie przewyższającą jego majątek. Gdy wierzyciele zorientowali się, że zamiast inwestować, po prostu rozdaje ich fundusze, zablokowali nawet na pewien czas jego wyjazd do Hiszpanii, gdzie miał zostać namiestnikiem. Gdy w końcu wyruszył, pieniądze znalazły się na wyciągnięcie ręki. 

Według Swetoniusza „nie pomijał żadnej sposobności do rozpoczęcia wojny, choćby nawet najbardziej niesprawiedliwej i niebezpiecznej, napadając zarówno na ludy sprzymierzone z Rzymem, jak wrogie i dzikie”. Senat był tak zaniepokojony napływającymi wieściami, że wysłano do Galii komisję mającą sprawdzić, co się tam naprawdę dzieje. Oczywiście nic nie wskórała, a Cezar snuł coraz śmielsze plany. Zwycięski marsz przerwały dopiero powstanie Wercyngetoryksa i klęski za Renem. 

Skłóceni wodzowie rzymscy

Zmiany przyniósł rok 53 p.n.e. Targany żądzą zwycięstw wojennych Krassus udał się do Syrii i tam wkrótce zginął wraz ze swym synem z ręki Partów. Talentów wojskowych mu nie brakowało, co udowodnił choćby pod Porta Collina, ale na Partach nieraz zęby połamali dużo zdolniejsi od niego. Triumwirat fizycznie przestał istnieć. Pompejusz też oddalał się od Cezara. Uspokoiwszy stolicę wrzącą po zabójstwie Klodiusza i zbliżywszy się do optymatów, uważał, że może zostać samodzielnym hegemonem.

Gwoździem do trumny dla zdobywcy Galii miała być ustawa o procedurze wyborczej – każdy, kto chciał zostać konsulem, musiał stawić się w stolicy. Był to jawny wyrok na Cezara – złożywszy dowództwo, z pewnością trafiłby przed trybunał. Szczytem optymackiej prowokacji było pozbawienie Cezara władzy nad Galią i wydanie sławnego senatus consultum ultimum, na które odpowiedział 10 stycznia 49 r. p.n.e. przekroczeniem rzeki Rubikon. To był symboliczny gest. Wchodził w granice Italii, w której nie wolno było stacjonować legionom, stawiając się w roli uzurpatora. 

Wojna domowa Cezara z Pompejuszem

Druga wojna domowa (49–45 r. p.n.e.) stała się faktem. Pompejusz szybko opuścił Italię (czuł się pewniej na Wschodzie), którą natychmiast zajął Cezar. Do starcia decydującego o losach wojny doszło pod Farsalos w Grecji. Pompejusz dysponował dwukrotną przewagą liczebną, a mimo to uległ zaprawionym weteranom Juliusza. Po wygranej bitwie Cezar, stojąc wśród trupów, miał stwierdzić: „Sami tego chcieli: mimo tak wielkich czynów ja, Gajusz Cezar, zostałbym skazany, gdybym w wojsku nie szukał pomocy”. 

Pokonany Pompejusz uciekał, ile sił. Nieszczęśliwie wybrał Egipt. Podobno intrygę uknuł Teodor z Samos – nauczyciel króla Ptolemeusza XIII. Na spotkanie Pompejuszowi wysłano Semproniusza – człowieka, który walczył niegdyś w pompejańskich legionach – niby jako eskortę. Gdy jednak znaleźli się na łódce, ten zadał śmiertelny cios. Przebiegły Grek, patrząc z wybrzeża, rzekł krótko: „Umarły nie kąsa”. 

Juliusz CezarJuliusz Cezar. Fot. ded pixto

Po śmierci Pompejusza

Po opanowaniu Egiptu, choć Pompejusz już nie żył, Cezar nadal ścigał optymatów po całym Morzu Śródziemnym. Wspierani przez króla Numidii ulegli w bitwie pod Thapsos. Uznawany za jednego z ważniejszych dowódców Metellus Scypion popełnił samobójstwo. Jeden z synów Pompejusza uciekł do Hiszpanii, gdzie dopadły go wojska Cezara. W historii najbardziej zapisała się jednak śmierć Katona Młodszego w Utyce w Afryce Północnej. Nieprzejednany wzór cnót obywatelskich nie chciał przyjąć mediacji z Cezarem. Gdy ten zbliżał się do jego posiadłości, kazał ratować się rodzinie i przyjaciołom, a sam o świcie przebił się mieczem. Ranę opatrzyli słudzy. Odzyskawszy przytomność, Katon rozerwał bandaże i rękoma wyrwał własne wnętrzności. Cezar nie miał już odtąd poważnych przeciwników. 

Zastraszony senat z „radością” świętował klęski własnych obrońców. Pewnych granic jednak nie przekroczył: zamiast tytułów za gorszące bratobójcze zwycięstwa Cezarowi dawano zastępcze triumfy: nad Galami, Egipcjanami czy Jubą. Nowy „tyran” okazał się też łagodniejszy od Sulli – tylko nielicznym skonfiskował majątek. Nawet Cyceron przeżył – dopadnie go dopiero Marek Antoniusz za cichą zgodą Oktawiana. Siepacze obetną mu głowę i ręce, które następnie przybiją na Forum. 

Juliusz Cezar

Cezar dostał prawo wybierania urzędników. Oficjalnie go jednak nie przyjął, ograniczając się do wskazywania kandydatów, którzy mieli być wybrani. Tylko on miał pieczę nad wojskiem i skarbcem. Ambitnie zasiedlił też Korynt i Kartaginę weteranami. Hojnie nadawał obywatelstwo innym ludom, m.in. w całej Galii. Zapoczątkowanie ekspansji kultury łacińskiej w tym kierunku pozostaje jego niewątpliwą zasługą. Cezar dostrzegł, że Rzym staje się potężnym imperium obejmującym cały ówczesny świat cywilizowany, i trzeba dostosować ustrój miasta-państwa do nowych warunków.

Jedna sprawa pozostawała ciągle nierozwiązana – osobisty status Cezara. Już w 48 r. p.n.e. otrzymał dyktaturę na czas nieokreślony, w 46 – dziesięcioletnią, a w 44 – dożywotnią. Dyktatura to jednak nie „normalny” urząd republikański i co więcej, nie słyszano, aby ktoś sprawował ją tak długo. Republika była za ciasna na jego uprawnienia, monarchia ciągle zbyt rażąca dla obywateli. 

W 44 r. p.n.e. Marek Antoniusz siłą próbował wcisnąć mu diadem na głowę, ale Cezar zerwał go i rzucił w tłum. Próbowano zainscenizować aklamację na drodze z Alby do Rzymu, nie porwała jednak obecnych. Speszony Juliusz miał powiedzieć, że nie nazywa się „Rex” (król), tylko „Cezar” (to subtelna gra słów – zarówno Rex, jak i Caesar to rzymskie imiona). Na mocy uchwały senatu Cezar mógł na wszystkie uroczystości przychodzić w szacie triumfatora z wieńcem i jeździć pozłacanym rydwanem. Otrzymał ponadto tytuł „wyzwoliciela”. Społeczna histeria posunęła się do tego, że miesiąc Quinctilis nazwano jego imieniem: Iulius. Na Wschodzie zaczynano szemrać, że jest bogiem. 

Zabójstwo Cezara

Życie Cezara skończyło się nagle podczas sławnych id marcowych 44 r. p.n.e. Czołowi spiskowcy, Brutus i Kasjusz Longinus, byli pompejańczykami, którzy kilka lat wcześniej błagali go o przebaczenie. Tak odwdzięczyli się za uzyskaną łaskę. Kielich goryczy, trzy dni przed wyjazdem Cezara na nową wojnę partyjską, przelało „odkrycie” przepowiedni z Ksiąg Sybillińskich, mówiących jakoby tylko rzymski król mógł pokonać Partów. Teraz już nie tylko optymaci wiedzieli, co się święci. Cezar musiał zginąć, gdyż w oczach elity stał się przeklętym jedynowładcą. 

W gronie spiskowców znaleźli się nawet niektórzy jego zausznicy, np. konsul Gajusz Treboniusz, wcześniej zaufany legat, który dzielił z nim trudy podboju Galii i Brytanii. Obalona przed setkami lat monarchia u wszystkich wywoływała dreszcz przerażenia. Zabiwszy Cezara, spiskowcy nie wiedzieli, co dalej począć. Srodze się przeliczyli, oczekując, że plebs weźmie ich stronę. Mieszkańcy miasta dyszeli żądzą zemsty, bo stracili swego dobroczyńcę.

Osamotnieni optymaci zamknęli się na Kapitolu, a negocjacje z nimi podjął Antoniusz. Zgodził się na zniesienie dyktatury i darowanie im zbrodni za potwierdzenie aktów prawnych Cezara. Wielu cezarian zapamiętało mu, że dogadał się ze spiskowcami. Jego sytuację pogorszyło jeszcze odczytanie testamentu. Cezar wypłacał na jego mocy olbrzymie pieniądze ludności miasta, a spadkobiercą czynił syna swojej siostrzenicy – młodego Oktawiana. Ten nie wahał się przyjąć ciężaru schedy i w ciągu kilku tygodni przybył do Italii, zwiastując nowe wojny i zupełnie nowe czasy.