Kto jako pierwszy opanował ogień? To wcale nie był Homo sapiens. Tę umiejętność posiadał już Homo erectus, człowiek wyprostowany. Pojawił się na Ziemi około 1,8 mln lat temu i przetrwał ponad półtora miliona lat – co najmniej pięć dłużej niż istnieje nasz gatunek.

Skąd ten sukces? Homo erectus zdobył umiejętności, których nie posiadały wcześniejsze homininy. Poza opanowaniem ognia przypisuje mu się jako pierwszemu wykuwanie pięściaków – charakterystycznych wielofunkcyjnych narzędzi epoki kamienia. Człowiek wyprostowany był nie tylko wytrawnym kamieniarzem, ale i myśliwym. Nie ograniczał się do drobnej zwierzyny, jak gryzonie czy żółwie. Polował także na większą zdobycz.

Badania naukowców z Uniwersytetu Telawiwskiego wskazują, że były nią słonie. Archeolodzy odkryli, że praludzie regularnie korzystali wyłącznie z tych kamieniołomów, w pobliżu których przebiegały szlaki wędrówek słoni.

Czego Homo erectus potrzebował do życia

Naukowcy prowadzili badania w Górnej Galilei. W tym regionie znajduje się bardzo wiele prehistorycznych wychodni. Zlokalizowane są w pobliżu głównych stanowisk paleolitycznych w dolinie Emek ha-Chula: Gesher Benot Ya'akov i Ma'ayan Baruch. 

Od dwudziestu lat kamieniołomy Homo erectus analizuje prof. Ran Barkai. – Praludzie potrzebowali do życia trzech rzeczy: wody, żywności i kamienia – mówi. – Woda i pożywanie są niezbędne każdemu żyjącemu stworzeniu. Jednak ludzie musieli mieć jeszcze kamienne narzędzia, by zabijać i szlachtować zwierzęta. Brakowało im bowiem ostrych pazurów i kłów innych drapieżników – dodaje.

Zagadka z Górnej Galilei

Przez lata pracy prof. Barkai zauważył zastanawiającą prawidłowość. Wraz z innymi archeologami natrafiał na liczne kamienne wychodnie, używane przez praludzi do wytwarzania narzędzi z krzemienia. Tuż obok często znajdowały się inne miejsca z krzemiennymi konkrecjami, dogodnie położone i dostępne. Nie było tam jednak żadnych śladów ludzkiej działalności

Pytanie brzmiało: dlaczego Homo erectus upodobał sobie pewne miejsca – i wracał do nich regularnie, pokolenie po pokoleniu – podczas gdy inne omijał?  

Szlaki wędrówek słoni

Odpowiedź przyniosła baza danych zawierająca informacje o prehistorycznych drogach migracji słoni. Kiedy naukowcy zestawili ją z mapą kamieniołomów używanych w dolnym paleolicie, tajemnica się wyjaśniła. Praludzie wydobywali kamień i wytwarzali narzędzia w pobliżu ścieżek, którymi do wodopoju wędrowały słonie. 

Słoń wypija średnio 400 litrów wody dziennie – mówi dr Meir Finkel, współautor badań. – Dlatego właśnie trzyma się stałych ścieżek. Zwierzęta te są zależne od codziennej porcji wody, a przez to od jej źródeł: brzegów jezior, rzek i strumieni.

W rezultacie w wielu przypadkach miejsca polowań i oprawiania słoni naukowcy znajdowali w „wąskich gardłach”. Np. tam, gdzie rzeka przepływała przez stromy wąwóz. Albo gdzie ścieżka ciągnąca się wzdłuż brzegu jeziora zajmowała całą przestrzeń między brzegiem a pasmem górskim. W takim terenie zwierzę łatwiej było osaczyć i zabić. Po udanym polowaniu zaś – prędko poszlachtować, tak by ofiara nie padła łupem czających się w pobliżu drapieżników.

Święta trójca paleolitu

By potwierdzić uzyskane wyniki, naukowcy przyjrzeli się też bliżej wczesnym paleolitycznym stanowiskom z Azji, Europy i Afryki ze skamieniałościami upolowanych słoni i mamutów. Oraz późniejszym, ze szczątkami hipopotamów, wielbłądów i koni

– Wydaje się, że „święta trójca paleolitu” jest uniwersalna. Gdziekolwiek była woda, były słonie. A gdziekolwiek były słonie, ludzie musieli znaleźć odpowiednie wychodnie, aby wydobywać kamień i wytwarzać narzędzia do polowania – mówi prof. Barkai. – To była tradycja: przez setki tysięcy lat słonie wędrowały tymi samymi trasami, podczas gdy w pobliżu ludzie produkowali kamienne narzędzia. Ostatecznie zwierzęta te wyginęły, a świat zmienił się na zawsze – dodaje badacz.

Źródło: Phys.orgArchaeologiesLive ScienceHuman Origins.