Maciej Lorenc: Klasyczne psychodeliki i MDMA są w większości krajów nielegalne. Co, jako neurofarmakolożka, sądzi pani o takiej klasyfikacji?

Krystyna Gołembiowska - biolożka i neurofarmakolożka pracująca w Instytucie Farmakologii im. Jerzego Maja w Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, gdzie od wielu lat prowadzi badania nad wpływem środków psychoaktywnych na neuroprzekaźnictwo mózgowe i zachowanie zwierząt oraz ewentualną neurotoksyczność tych związków. Należy do rady naukowej Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego: Pod pewnymi względami wydaje mi się uzasadnione, ponieważ ich nadużywanie i niewłaściwe używanie może być szkodliwe. Osobiście jako farmakolożka podchodzę bardzo ostrożnie do wszystkiego, co mogłoby w jakikolwiek sposób wpłynąć na mój organizm - nawet do powszechnie stosowanych leków. Generalnie uważam, że stosujemy za dużo środków chemicznych, a zbyt mało uwagi poświęcamy podstawowym zasadom zdrowego życia, czyli chociażby zdrowemu jedzeniu czy kontaktowi z przyrodą.

Inna sprawa, że oczywiście w ludzkim organizmie zdarzają się różnego rodzaju patologiczne zmiany, na przykład zaburzenia w poziomie serotoniny w mózgu prowadzące do deficytów emocjonalnych. W takich sytuacjach możemy oczywiście dążyć do przywrócenia równowagi, czyli na przykład sięgnąć po substancje, które wcześniej powinny zostać dokładnie przebadane nie tylko pod kątem skuteczności, ale przede wszystkim bezpieczeństwa.

Powinniśmy jednak robić to rozsądnie i nie na własną rękę, lecz pod opieką ekspertów. Podchodzę więc bardzo ostrożnie do substancji wykazujących mało poznane działanie i ingerujących w moją fizjologię, stąd uważam, że takie substancje jak MDMA czy LSD muszą podlegać pewnej kontroli i nie powinny być ogólnodostępne.

ML: Mogłyby jednak zostać przeniesione do mniej restrykcyjnej kategorii, wskutek czego nadal nie byłyby ogólnodostępne, ale znacznie łatwiej byłoby prowadzić nad nimi badania i używać ich w celach terapeutycznych. Reklasyfikację psylocybiny w USA rekomendują od kilku lat badacze z Johns Hopkins University, gdzie istnieje największy na świecie ośrodek badań nad psychodelikami.

KG: Klasyfikacja substancji do poszczególnych kategorii musi opierać się na wiedzy naukowej, a zgromadzone dotychczas informacje sugerują, że powinniśmy badać substancje psychodeliczne i w miarę możliwości wprowadzać je do zastosowań w terapiach. Wcześniej niezbędne jest jednak przeprowadzenie bardzo rygorystycznych badań nad ich działaniem.

W latach 50. i 60. naukowcy chętnie je badali i odkrywali ich ciekawe właściwości, więc wielka szkoda, że na początku lat 70. objęto je tak restrykcyjnymi ograniczeniami. W dużej mierze kierowano się względami politycznymi, ponieważ młodzi ludzie zaczęli traktować je jako element stylu życia, buntując się przeciwko mieszczańskim wartościom i amerykańskiemu konsumpcjonizmowi.

Przerwanie badań nad psychodelikami było bardzo niekorzystne dla medycyny i spowodowało, że obecnie jesteśmy o kilka dekad do tyłu, ale na szczęście coraz więcej naukowców powraca do tego rodzaju eksperymentów i próbuje nadrobić stracony czas. Bardzo się cieszę, że mogę dołożyć do tego swoją cegiełkę, ponieważ Narodowe Centrum Nauki zdecydowało się sfinansować zaproponowane przeze mnie badanie dotyczące wpływu psylocybiny na depresję w modelu zwierzęcym. Substancje psychodeliczne są niezwykle ciekawe, ponieważ mogą mieć bardzo szeroki potencjał zastosowań.

ML: Co dokładnie planuje pani zbadać?

KG: Działanie przeciwdepresyjne zdecydowanie wydaje się ważną właściwością środków psychodelicznych, co wynika między innymi z faktu, że wydają się pomagać w rozwiązywaniu problemów spowodowanych ubytkami w mózgu. Odkryto, że ketamina i klasyczne psychodeliki serotoninowe wpływają na odtworzenie sieci neuronalnej i stymulują czynniki wzrostu BDNF (neurotroficzny czynnik pochodzenia mózgowego - przyp. ML), więc należałoby iść dalej w tym kierunku i sprawdzić w modelach zwierzęcych, czy pojawiają się jakieś działania niekorzystne. Badania podstawowe powinny szybko ruszyć i pomóc w dokładnym określeniu dawkowania, częstotliwości przyjmowania czy faktycznej skuteczności w łagodzeniu symptomów.