KG: Chciałabym sprawdzić, co się dzieje z neuroprzekaźnictwem mózgowym, jak mocno psylocybina wpływa na poszczególne sieci neuronalne i czy zaburza równowagę pomiędzy różnymi układami neuroprzekaźniczymi. Tego wszystkiego trzeba się dowiedzieć. Może się okazać, że kiedy podbudujemy układ serotoninowy, zubożymy jakiś inny, ponieważ psylocybina wykazuje bardzo nieselektywne działanie i bardzo niespecyficznie wpływa na wiele receptorów serotoninowych, aczkolwiek nie na wszystkie z równą siłą. Jest bezpośrednim agonistą różnych receptorów dla serotoniny i oddziałuje na nie zupełnie inaczej niż leki z grupy SSRI takie jak Escitalopram, które zwiększają poziom endogennej serotoniny, a ich działanie ma bardziej fizjologiczny charakter.

Przejrzałam dotychczasowe publikacje o badaniach klinicznych nad terapiami wspomaganymi psylocybiną i problem w tym, że przeprowadzono je na stosunkowo mało liczebnych grupach, a poza tym trudno jest dobrać odpowiednią grupę kontrolą. Na dodatek wątpliwa pod względem etycznym jest sytuacja, w której badacze przez długi czas obserwują depresyjnych pacjentów z grupy kontrolnej, ale nie podejmują wobec nich żadnych działań, ponieważ tego właśnie wymaga od nich protokół randomizowanych badań klinicznych. Eksperymenty z użyciem psylocybiny wciąż są na etapie prób, ponieważ nie mamy wypracowanych reguł dotyczących chociażby dawkowania czy procedury podawania. Dodatkową trudnością jest fakt, że nie ma jednej depresji, bo poszczególni ludzie są odrębnymi przypadkami, a ich zaburzenia mogą mieć bardzo różne przyczyny.

ML: Dotychczasowe badania nad psylocybiną faktycznie przeprowadzono na małych grupach, ale w żadnym z nich nie zaobserwowano jakichkolwiek długofalowych szkód w organizmie. Czy zatem możemy uznać, że pod względem fizjologicznym jest to substancja bezpieczna?

KG: Ma pan rację, że w badaniach z psylocybiną monitorowano stan organizmu uczestników i nie zauważono żadnych widocznych szkodliwych efektów. Gdyby jednak na rynek trafił lek zawierający tę substancję, pacjenci z pewnością nie powinni móc stosować go samodzielnie.

Badacze podkreślają, że podczas sesji terapeutycznych obecność terapeuty jest niezbędna, ponieważ psylocybina wpływa na świadomość bardzo mocno, a na dodatek w dość nieprzewidywalny sposób. Z pewnością nie można by było jej stosować w taki sposób jak leków SSRI takich jak Escitalopram, które pacjent po otrzymaniu recepty może przyjmować samodzielnie bez większego ryzyka. Terapie z użyciem psychodelików muszą być przede wszystkim bezpieczne, więc musiałyby się odbywać w specjalnych ośrodkach gwarantujących odpowiednie warunki i wsparcie psychoterapeutyczne.

ML: Leki z grupy SSRI wymagają jednak codziennego przyjmowania i mają dość dużo skutków ubocznych, które dla wielu osób są nieprzyjemne, a antydepresyjny wpływ psychodelików wydaje się długofalowy, więc pacjenci mogliby uczestniczyć w sesjach z ich użyciem tylko raz na kilka miesięcy. Czy nie byłoby to wygodniejsze rozwiązanie?

KG: Takie podejście jest możliwe i być może byłoby korzystniejsze, ale przy zastrzeżeniu, że sesje psychodeliczne odbywałyby się sporadycznie i pod ścisłą kontrolą fachowców, którzy monitorowaliby stan uczestnika przez kolejne miesiące. Wymagałoby to oczywiście stworzenia rozbudowanego systemu obserwacji pacjentów.

Niewykluczone, że jego istnienie byłby dobrym argumentem na rzecz zastosowania psylocybiny jako terapii alternatywnej wobec standardowych leków przeciwdepresyjnych, zresztą być może ktoś będzie wkrótce forsował tego rodzaju rozwiązanie. Psychodeliki wywierają wyraźny, głęboki i bezpośredni wpływ na układ nerwowy, więc musimy się dowiedzieć, co dokładnie dzieje się z ludźmi po tego rodzaju doświadczeniach w perspektywie długofalowej. Do tego potrzebne są jednak badania.

ML: Chciałbym zapytać o mikrodawkowanie, czyli regularne przyjmowanie bardzo małych ilości psychodelików bez wywoływania zmian w świadomości? Stosowanie tak niewielkich dawek nie wymagałoby ciągłego nadzoru ze strony lekarzy, a badania pokazują, że wiele osób korzystających z tego podejścia we własnym zakresie próbuje zastąpić nim standardowe sposoby leczenia depresji, ale czołowi badacze psychodelików - między innymi prof. David Nichols - zaznaczają, że wciąż zbyt mało wiemy o ich wpływie na organizm przy regularnym i długofalowym stosowaniu. Co sądzi pani o terapeutycznym potencjale tej praktyki?

KG: Prof. Nichols dla mnie również jest dużym autorytetem i zgadzam się z nim, że zbyt mało wiemy o wpływie mikrodawek. Niezbędne są badania dotyczące tego, czy małe dawki psychodelików faktycznie są skuteczne w leczeniu jakichkolwiek zaburzeń i co dokładnie dzieje się w organizmie za ich sprawą. Mogą one bowiem wykazywać się zupełnie innym działaniem niż większe dawki, a na dodatek wpływać inaczej na zdrowe osoby, a inaczej na osoby z różnymi dolegliwościami.