Rajska sielanka trwała dla człowieka krótko. Adam i Ewa, skuszeni przez Węża, sięgnęli po owoc z zakazanego drzewa. Obrażony Stwórca przeklął kusiciela, potem zaś zwrócił się do ludzi. „W bólu będziesz rodziła dzieci – powiedział naszej pramatce. – Przeklęta niech będzie ziemia z twojego powodu. W trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie” – rzekł do pierwszego mężczyzny. 

Biblijne wygnanie z raju

Nie oznaczało to jednak przeklęcia człowieka, jak mogłoby się nam wydawać, lecz ziemi – podkreślają bibliści. Bóg postanowił uzmysłowić ludziom konsekwencje grzechu. Ale i na przeklęcie człowieka nie trzeba było długo czekać. W kolejnym pokoleniu Kain zabił Abla, swojego brata. Bóg przeklął mordercę, skazując go na wieczną tułaczkę. Naznaczony piętnem wyroku winowajca wyruszył w wędrówkę – na wschód od Edenu.

Im dalej od raju, tym więcej było grzechów i bożego gniewu. Bóg za karę sprowadzał na ludzi klęski, choroby, wygnanie, nędzę, śmierć. Nawet po tysiącach lat biblijne obrazy nie tracą nic z sugestywności. „Za siedem dni spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aby wyniszczyć wszystko, co istnieje na powierzchni ziemi, cokolwiek stworzyłem” – zapowiada Bóg, zsyłając na kolejne nieposłuszne pokolenie potop.

„Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich języki, aby jeden nie rozumiał drugiego” – rzuca Stwórca i niszczy niebotyczną wieżę Babel, dowód ludzkiej pychy. Z kolei kiedy pańscy aniołowie zostają otoczeni w domu Lota w Sodomie przez nieprzyjazny tłum, chcący z nimi „poswawolić”, wysłańcy wieszczą rychłe zniszczenie występnego grodu. Wkrótce Pan spuszcza z nieba „deszcz siarki i ognia”.

Klątwy w Starym Testamencie

Na wszystkie te przekleństwa w języku hebrajskim istniało kilka słów. W zależności od tego, jaki charakter miała przepowiednia złego losu – na przykład powziętej przysięgi, nakazu prawnego czy zniewagi – najczęściej używano zwrotów ala, arar lub kalal. Osobną kwestię, jak zaznaczają bibliści, stanowią nie przekleństwa, lecz starotestamentowe klątwy. Łączą się one z hebrajskim terminem cherem, oznaczającym osobę lub rzecz przeznaczoną przez Boga na zagładę, ewentualnie nawet samo przyrzeczenie jej dokonania.

W owym czasie nie było to zresztą odkrycie Ameryki. Forma klątwy używanej przez Izraelitów była powszechnie stosowana także przez sąsiednie narody. Dowodzi tego np. stela Meszy, króla Moabu z IX wieku przed Chrystusem, który zbuntował się przeciw królowi izraelskiemu. Nie znaczy to także, że Izraelici nie znali innych, „nieczystych” przekleństw i klątw. Dowodem na to jest Księga Tajemnic (Sefer Ha-Razim), gromadząca złowróżbne formuły magiczne, mające pochodzić jeszcze z czasów Noego. Tyle że „na prywatny użytek” stosowano je wbrew biblijnym zakazom. 

Stary Testament nie dopuszczał takich praktyk. Według niego na straży wszystkiego stoi Bóg. Tylko On ma moc spełniania przekleństw i klątw. Oczywiście owych magicznych formuł używano także oficjalnie, zaznaczając wówczas, że Bóg dopuszcza taką możliwość w tym konkretnym wypadku. 

Zatem nie tylko Stwórca mógł ciskać przekleństwa, ale i człowiek. Pod takim jednak warunkiem, że występował w obronie bożego porządku. W innym przypadku przekleństwa były bezowocne. Mogły nawet obrócić się przeciw złorzeczącemu lub zamienić się w błogosławieństwa dla przeklinanych. 

Biblijne klątwy XXI wieku

Warto też zwrócić uwagę na przekleństwo rzucone przez Noego. To nie tylko twórca statku-arki, ale także człowiek, który jako pierwszy zasadził winnicę. Nie przewidział jednak skutków picia wina. Kiedy odurzony leżał nagi w swoim namiocie, zobaczył go jeden z synów – Cham. Zamiast pomóc ojcu, wezwał braci i dopiero ci zaopiekowali się rodzicem. Kiedy Noe się przebudził, ukarał Chama w straszny sposób: rzucając klątwę na jego syna. „Niech będzie przeklęty Kanaan! Niech będzie najniższym sługą swych braci!” – zawołał rozgniewany. A na straży klątwy stanął, jak zwykle, sam Bóg.

Los syna Chama ma bardziej nam współczesny i tragiczny ciąg dalszy. Stoją za tym biznes, polityka i fanatyzm. W XIX i XX wieku znaleźli się Amerykanie, w tym duchowni, którzy przyjęli klątwę rzuconą przez Noego za religijne uzasadnienie niewolnictwa. Po prostu uznali ludzi o ciemnej skórze za potomków Kanaana. Są tacy, którzy nadal wierzą w przekleństwo  wiszące nad czarną rasą. 

Współczesnym biblistom i teologom dopisywanie starotestamentowym tekstom takich interpretacji „na bieżący użytek” wydaje się niepojęte. 

Noe to nie tylko twórca statku-arki, ale także człowiek, który jako pierwszy zasadził winnicę fot: Getty ImagesNoe to nie tylko twórca statku-arki, ale także człowiek, który jako pierwszy zasadził winnicę fot: Getty Images

Tak samo jak rozumienie wszystkich biblijnych historii wprost. Nie da się jednak ukryć, że nawet nad Wisłą można dzisiaj znaleźć podobne próby. Zdarza się, że poważane osobistości odmawiają kobietom prawa do farmakologicznego „ulżenia” podczas porodu, ponieważ Pismo mówi: „w bólu będziesz rodziła dzieci”. Są też matki, które właśnie z powodu wersetu z Księgi Rodzaju nie wyobrażają sobie wydania na świat dziecka bez cierpienia.

Jeszcze większe kontrowersje budzi los Sodomy i Gomory. Powszechnie sądzi się – a słowo sodomita jest tego odbiciem – że ich mieszkańców ukarano za praktyki homoseksualne. Tymczasem z lektury Biblii wynika, że miasta zostały zniszczone przede wszystkim na podstawie zarzutów łamania świętego prawa gościnności oraz bałwochwalstwa. Były to oskarżenia największego kalibru.

Złoczyńców, prześladujących cudzoziemców, starotestamentowy Bóg obiecał karać wyjątkowo bezwzględnie. Podobnie zresztą jak gnębicieli wdów i sierot. Uwagę człowieka XXI w., czułego na ludzkie cierpienie, z pewnością zwróci też fakt, że nawet w największym gniewie Stwórca okazywał litość. Z każdej klęski ktoś ocalał: Noe ze swoim zwierzyńcem na pokładzie arki, uciekający z Sodomy sprawiedliwy Lot. Nawet gdy przerażony boskim wyrokiem bratobójca Kain błagał o litość, obawiając się, że szybko zostanie ofiarą już ludzkiej zemsty, Najwyższy przychylił się do jego prośby. Zapowiedział, że ten, kto podniesie rękę na tułacza, poniesie „siedmiokrotną pomstę”.

Boskie klątwy przeciw wrogom Izraela

Czasem boski gniew dosięgał grzesznika rękami samych ludzi. Odstępcy i przeciwnicy Izraela nie mogli być pewni życia ani własnego, ani potomstwa. „Pomrą wszyscy pierworodni w ziemi egipskiej, od pierworodnego syna faraona do pierworodnego niewolnicy” – zapowiadał Mojżesz, gdy władca Egiptu nie chciał wypuścić Izraelitów ze swej ziemi.

W Księdze Wyjścia czytamy, że „ktokolwiek by składał ofiary innym bogom, podlega klątwie”. Co czekało taką czarną owcę? Wyprowadzenie poza obóz i ukamienowanie. A całe miasta bluźniące Panu? Przynajmniej w założeniu – masowe egzekucje mężczyzn, kobiet, dzieci, starców. Miecze miały też dosięgnąć dobytku ofiar: wołów, owiec.

Boska moc – niczym najgroźniejsza broń – unicestwiła w ten sposób Jerycho. Jego mury rozpadły się od dźwięku trąb i okrzyku wojsk Izraelitów zdobywających Kanaan, czyli Ziemię Obiecaną. „Wznieście okrzyk wojenny, albowiem Pan daje miasto w moc waszą!” – krzyczał arcykapłan Jozue. 

„Miasto będzie obłożone klątwą dla Pana, ono samo i wszystko, co w nim jest. Tylko nierządnica Rachab zostanie przy życiu: ona sama i wszyscy, którzy są wraz z nią w domu, albowiem ukryła wywiadowców, których wysłaliśmy. Ale wy strzeżcie się rzeczy obłożonych klątwą, bo wtedy uczynilibyście przeklętym też obóz izraelski” – wyjaśniał patriarcha. Podkreśla, notabene, rolę tajnych służb Izraela, niezwykle sprawnych już za czasów starożytnych. Los wrogiego miasta przesądziły słowa: „Niech będzie przeklęty przed obliczem Pana człowiek, który podjąłby się odbudować miasto Jerycho. Za cenę życia swego pierworodnego założy fundamenty, za cenę życia najmłodszego syna postawi bramy”.

Bibliści, na przykład Zenon Ziółkowski w „Najtrudniejszych stronicach Biblii”, wyjaśniają jednak, że „nakazy wyniszczenia nie były skierowane przeciw ludom, lecz przeciwko ich grzechom”. 

Propagandowa rola apokalipsy

Czasem prześladowcom narodu wybranego wystarczała tylko nauczka. „Będziesz mieszkał wśród zwierząt polnych i będą ci dawać jak wołom trawę na pokarm” – usłyszał Nabuchodonozor, chełpiący się władzą w Babilonie. Proroctwo wypełniło się: zaczął jeść trawę, jego włosy „urosły niby pióra orła”, a paznokcie stały się „jak pazury ptaka”. Gdy wrócił mu rozum, oddał hołd Bogu Izraela.

Ale Baltazar, niepokorny syn władcy, zapomniał o nieprzyjemnym doświadczeniu ojca. Dlatego podczas kolejnej wystawnej pałacowej uczty tajemnicze palce ludzkiej ręki zapisały na ścianie słowa zapowiadające koniec władcy. Owe „Mene, Tekel, Phares” znaczyło – jak tłumaczył prorok Daniel – że Bóg ustalił kres panowania Baltazara. Pcenił je i zdecydował o rozpadzie imperium. Tej samej nocy król został zabity.

Problem jedynie w tym, że starotestamentową historię Nabuchodonozora czy Baltazara trudno uznać za źródło historyczne. Jak podkreślają naukowcy, opisy te powstały zbyt późno w stosunku do czasów postaci, których dotyczyły. Poza tym pochodzą z Księgi Daniela zawierającej przesłania apokaliptyczne. Gdyby traktować je dosłownie, to i współcześnie w szpitalach należałoby uważać na nowo narodzone dziecko opatrzone znamieniem z trzema szóstkami.

Bibliści podkreślają, że czytając Stary Testament, trzeba być świadomym, jak mieszają się w nim gatunki literackie: kroniki, przypowieści, przepowiednie, poezja.Trzeba też umieć postawić się w miejscu ówczesnych natchnionych autorów, którzy widzieli i rozumieli znaki boskie wokół siebie, ale odczytywali je przez pryzmat obyczajowości i kultury właściwych dla tamtych czasów. Nie uciekali od polityki, propagandy, przeinaczali nawet historyczne fakty. Uznawali to jednak za cenę, którą można zapłacić za kształtowanie ludzkiej moralności i ukazywanie Boga stawiającego ludziom pewne wymagania. 

Bóg karał nawet wiernych i posłusznych

Starotestamentowy Bóg nie tylko karał niewiernych, ale wymagał wyrzeczeń również od swoich najwierniejszych sług. Samemu Mojżeszowi przepowiedział śmierć u bram wyczekiwanej Ziemi Obiecanej. – Tylko z daleka ujrzysz te ziemie, lecz ty sam nie wejdziesz do tej krainy, którą ja daję Izraelitom – obwieścił Jahwe. Jakby ostatecznie decydując, że nowe państwo będą tworzyć tylko nowe pokolenia Izraela.

Z naszego, współczesnego punktu widzenia jeszcze bardziej znamienna wydaje się historia Hioba. Ten bogobojny „człowiek sukcesu” stracił z dnia na dzień cały majątek i rodzinę. Wszystko wskutek „zakładu” pomiędzy Bogiem i szatanem, mającego sprawdzić siłę wiary Hioba. Dla człowieka XXI wieku taki los wydaje się przekleństwem. Nawet jeśli w Starym Testamencie dramat Hioba ma błogosławiony „happy end”. Udowodniwszy swoją wiarę, odzyskuje majątek, a nawet powiększa go, i zakłada nową rodzinę.

Czy zmieniło się również nasze podejście do starotestamentowych przekleństw? Najczęściej korzystają z nich chyba internauci, zaglądający dla hecy na stronę z „generatorem biblijnych złorzeczeń”. Nikt nie sięga po straszną broń ze Starego Testamentu. Chrześcijanom zwykle wpaja się (i słusznie), że powinni raczej miłować aniżeli szkodzić innym.

Archeolodzy odkopali już pozostałości Jerycha, być może zniszczonego przez trzęsienie ziemi. Zlokalizowano też prawdopodobną Sodomę – faktycznie dotkniętą nagłą zagładą. Za wieżę Babel uważa się „Dom fundamentu nieba i ziemi” – czyli ziggurat w dawnym Babilonie. Z kolei na zboczach świętej góry Ararat podobno wciąż można znaleźć szczątki arki Noego. Ślady biblijnych tragedii nadal ekscytują naukowców, pseudonaukowców i zwykłych zjadaczy chleba. Biblijne klątwy odcisnęły nawet ślady w życiu codziennym. Niezmiennie większość z nas nie lubi przecież węży, od których przeklętego przodka zaczęły się wszystkie kłopoty  rodzaju ludzkiego.