Wschodnia medycyna. Chińskie preparaty lecznicze

Krytyka chińskich preparatów leczniczych nie jest bezpodstawna. Sprzedaż rogów w Azji jest głównym czynnikiem pchającym populacje nosorożców ku zagładzie. Niedźwiedzie oraz wiele innych zwierząt – w tym kilka gatunków zagrożonych, takich jak tygrysy, lamparty i słonie – pada ofiarą kłusowników lub jest hodowanych z uwagi na części ich ciał.

Współczesna medycyna również ma własne kontrowersyjne praktyki. Skuteczność wielu popularnych leków przeciwdepresyjnych jest kwestionowana, a pewne badania dowodzą, że dają one niewiele więcej niż efekt placebo. A jednak te preparaty są powszechnie sprzedawane i często przepisywane przez lekarzy, przynosząc miliardy dolarów dochodu. Zestawiając to z innymi przykładami (na przykład przepisywaniem opioidów, dietami cud czy operacjami chirurgicznymi), to oburzenie jakie budzi medycyna Wschodu może wydawać się hipokrytyczne niż hipokratejskie.

Wyjaśnienia można szukać w wężowym oleju (w j. angielskim jest to określenie cudownego leku – przyp. tłum.). Środek, kojarzony ze szwindlem, jest właściwie chińską maścią robioną z tłuszczu morskiego węża wiosłogona prążkowanego. Historycy uważają, że dotarł on do USA w XIX w. wraz z chińskimi imigrantami budującymi tam koleje, którzy używali go do leczenia obolałych stawów i mięśni. Substancja zyskała podejrzaną reputację, kiedy amerykańscy kanciarze zaczęli sprzedawać ropę naftową jako chiński wężowy olej.

Sęk w tym, że jak wykazały badania, tłuszcz wiosłogona, składnik kilku tradycyjnych leków chińskich, zawiera więcej kwasów tłuszczowych omega-3 niż łosoś. Te kwasy są znane z ograniczania stanów zapalnych i poziomu złego cholesterolu, poprawy zdolności poznawczych i łagodzenia depresji. Obecnie używa się ich w kilku produktach do pielęgnacji skóry. Na początku tego wieku japońscy naukowcy karmili tłuszczem wiosłogona myszy i zaobserwowali u nich wzrost zdolności do pływania i uczenia się drogi w labiryntach.

– Ludzie zapominają, że jeden z najstarszych, najskuteczniejszych, naukowo sprawdzonych leków, czyli aspiryna, wywodzi się z medycyny tradycyjnej. Starożytni Egipcjanie używali suszonych liści mirtu do leczenia dolegliwości bólowych, a Hipokrates, grecki lekarz z IV w. p.n.e., uważany za ojca medycyny zachodniej, zalecał na gorączkę wyciąg z kory wierzbowej. Ale dopiero w XIX w. europejscy naukowcy doszli do tego, że aktywnym składnikiem obu tych środków jest kwas salicylowy i zsyntetyzowali go. Dziś aspiryna, która kosztuje grosze, jest być może najbardziej opłacalnym lekiem świata, jeśli chodzi o relację ceny do skuteczności – mówi Yung-Chi Cheng, profesor farmakologii ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Yale – Zaczęło się od ludzi, którzy dostrzegli, że kora wierzbowa daje wyniki, więc zaczęli ją stosować w leczeniu – mówi Cheng. – W tym przypadku nauka podążyła za medycyną, a nie odwrotnie.

Aspiryna nie jest bynajmniej jedynym przykładem współczesnego leku ukrytego wśród tradycyjnych terapii. W roku 1972, kiedy Cheng bronił doktoratu z farmakologii na Uniwersytecie Browna, Tu Youyou, chemiczka z Chińskiej Republiki Ludowej, ogłosiła odkrycie substancji przeciwmalarycznej opartej na leczniczej roślinie wspomnianej w przepisie z IV w. Podczas wojny wietnamskiej Tu wyznaczono do pracy nad tajnym projektem wojskowym mającym pomóc Wietkongowi w walce z malarią – chorobą, która była przyczyną mniej więcej połowy ofiar śmiertelnych. Zachodni badacze też próbowali rozwiązać ten problem, sprawdzając ponad 200 tys. związków chemicznych. Natomiast Tu zastanawiała się, czy nie znajdzie odpowiedzi w klasycznych chińskich książkach medycznych. Przebadała kilka roślin związanych z gorączką i znalazła remedium oparte na żółto kwitnącym zielu o nazwie bylica roczna (Artemisia annua). Lek, który opracowała, zwany artemizyniną, uratował zapewne miliony istnień ludzkich i przyniósł jej w 2015 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny.